Recenzje tematycznie

poniedziałek, 19 lutego 2018

5) "Boska Nefretete" E. Kassala, czyli znów Egiptem mój świat się toczy

Po czterech tomach Setny postanowiłam odetchnąć powietrzem znad Nilu, ale w wykonaniu innego autora. Mimo, że o czasach Ramzesydów stanowiła jedna z moich prac magisterskich, moje serce należy do XVIII Dynastii. Idąc tym tropem zaczęłam szukać książek z tego przedziału czasowego. Jaka była moja radość, gdy na profilu Stowarzyszenia Miłośników Egiptu HERHOR natknęłam się na relację ze spotkania autorskiego Pani Ewy Kassali promującej swoją nową książkę o Hatszepsut. Polska autorka, pisząca o Egipcie, mająca wsparcie w takich osobach jak profesor Andrzej Niwiński czy dr Andrzej Ćwiek to nie byle co. Stwierdziłam, że zaryzykuję i zamówiłam jej trylogię traktującą o kobiecych władcach Egiptu. Na pierwszy ogień poszła książka o Nefertiti. Efekty z podróży do epoki Echnatona zaraz sami zobaczycie.

Kim była Nefertiti? Kobietą, ukochaną faraona Echnatona, znanego także jako Amenhotep IV, który próbował wprowadzić w Egipcie wiarę w emanację jednego boga Atona, świetlistą tarczę słoneczną, która swymi promieniami rozdawała życie wszystkim, bez względu na narodowość. Nefertiti, Wielka Małżonka Królewska, wspierała swego męża w jego zamierzeniach, stanowiła ważną część świętej boskiej rodziny, była żeńskim pierwiastkiem boskości. Matka sześciorga córek Echnatona. Jej imię oznacza "Piękna, która przybyła". Jej siostrą była prawdopodobnie żona Horemhaba, Mutnodżmet. Znamy jej liczne przedstawienia, które zachowały się z ruin Achetaton, w tym słynne popiersie, odnalezione przez Niemców w 1912 roku i potajemnie wywiezione z Egiptu. Urody nikt nie może jej odmówić. Jednak jaka była? Co ją interesowało? Skąd pochodziła? Kim byli jej rodzice?
Na temat pochodzenia Nefertiti krąży wiele hipotez. Jedne mówią, że była rodowitą Egipcjanką, córką zamożnych dworzan, inne twierdzą, że mogła być nawet córką Ai i jego żony Ti (stąd też pojawia się możliwość, że Mutnodżmet była jej rodzoną siostrą). Jej imię jest natomiast wskazówką, że równie dobrze jej korzenie sięgają daleko poza granice Egiptu. Kassala skorzystała z tej kuszącej hipotezy i ojczyznę Nefertiti umieściła w Mitanni, gdzie panował Tuszratta. Tym samym pisarka utożsamiła żonę Echnatona z księżniczką Taduhepą. Ze źródeł historycznych wiemy, że Taduhepa wyruszyła na dwór Amenhotepa III (ojca Echnatona), została jego żoną, a po jego śmierci weszła w skład haremu następcy tronu. Możliwe, że wskazówką, która nakazuje Kassali podążanie śladem mitannijskim jest pochodzenie matki samego Amenhotepa III, Mutemui.

Ramy czasoprzestrzenne książki są jasno określone. XVIII dynastia, okres amarneński, od rządów Amenhotepa III aż do przejęcia władzy przez dzieci Echnatona, Egipt i Mitannia. Autorka ściśle trzyma się znanych faktów i wokół nich buduje swoją historię, co jest zdecydowanie dużym plusem.
Główną bohaterką książki jest wspomniana już Nefertiti, przedstawiona jako córka mitannijskiego władcy Tuszratty, kapłanka Isztar. Od małego była nauczana historii państw sąsiednich, etykiety, sztuki uwodzenia oraz wszelkich potrzebnych umiejętności, które mogły przydać się kobiecie dopuszczonej do tajników władzy. Na jej drodze los postawił młodszego o cztery lata Amenhotepa IV. Został on wysłany wraz z Eje przez faraona do Mitanni w delikatnej sprawie sprowadzenia świętego posągu Isztar oraz jej Wielkiej Kapłanki Dinany do Teb. Dinana słynęła z niezwykłej wiedzy w sprawach medycznych. Dla niedomagającego faraona była ostatnią deską ratunku. Jednak wyjazd Dinany z Mitanni był praktycznie niemożliwy, ponieważ kapłanka nie miała prawa oddalać się od posągu swej pani. W jaki sposób Tuszratta i Amenhotep III mogli usprawiedliwić przed poddanymi taką podróż? Jak sądzicie? Tak, racja. Tylko wielki pochód księżniczki mitannijskiej do Teb, by poślubić samego faraona. Nefertiti, a raczej jeszcze Taduhepa jako kapłanka Isztar miała prawo zabrać w swojej obsadzie Dinanę i posąg Isztar. W atmosferze narad i podejmowania ważnych decyzji rodzi się miłość pomiędzy królewskimi dziećmi, uczucie czyste, platoniczne, pełne zachwytów i wzajemnej adoracji. Wraz z bohaterami podróżujemy przez egipską ziemię, zwiedzamy pałac faraona, poznajemy kulisy rządzenia Egiptem złotych czasów przez potężną Teje, gnamy przez pustkowia pustyni, by budować nową stolicę poświęconą samemu Atonowi, widzimy przemianę Echnatona w coraz bardziej uduchowioną istotę oddaloną od świata doczesnego, zmagamy się z samotnością Nefertete i jej rosnącą fascynacją rzeźbiarzem Totmesem, dostrzegamy tragiczne skutki reformy religijnej Echnatona dla funkcjonowania Egiptu na arenie międzynarodowej poprzez narastające konflikty zbrojne na terenach podległych Kemet, wreszcie mamy okazję do obserwacji różnych wymiarów miłości. To historia o zakochanej kobiecie, która na swych barkach dźwiga nie tylko obowiązki rodzinne względem męża i dzieci, ale także wobec całego ludu egipskiego. Gdy jej mąż zawodzi i usuwa się w cień, by kontemplować swego duchowego ojca Atona, ona musi przejąć ster władzy, wzorując się na swej teściowej Teje, by nie dopuścić do katastrofy. Zarządza, podejmuje decyzje, stara się zachować równowagę Maat, nie tracąc przy okazji nawet drobiazgów z zasięgu wzroku. Pragnie ciszy i spokoju, ale wie, że los przeznaczył dla niej co innego. Pomimo różnych trudności walczy i nie poddaje się. 
Ewa Kassala wykreowała postać silnej i wyjątkowej jak na swoje czasy kobiety. Nie jest to typowa Mary Sue. Nefertiti miewa swoje słabości, gorsze dni, ale umie się z nich podźwignąć. Pokazuje nam jak sobie radzić w trudnych momentach. Zresztą ukłony pisarce należą się nie tylko za "Piękną, która przybyła". Inni bohaterowie, nawet ci drugoplanowi jak Horemhab, Nefer, Giluhepa, Ptahmes czy Aanen są osobami z krwi i kości. Genialnie autorka oddała postać Teje. Wyjątkowo silny charakter, władczy, poważny, rozsądny, ale i nieprzejednany. Taką ją widzimy na jej najbardziej znanym drewnianym popiersiu. Przy okazji poznajemy także Echnatona. Poświęcono mu tyle różnych książek, od naukowych po zupełnie fantastyczne, ale niewiele osób próbowało wniknąć w jego sposób myślenia, przedstawić jego punkt widzenia. Kassali się to udało, chociaż nie napisała tego bezpośrednio. Ujęła mnie zdaniem, że Echnaton taki już się urodził i oddalał się od świata rzeczywistego, bo przeistaczał się w istotę boską, by pojednać się ze swoim ojcem Atonem. Wydaje mi się, że w tym krótkim opisie zawarła tajemnicę rządów i jestestwa Amenhotepa IV. Zawiera się w tym także staroegipska wiara, że faraon jest synem Re, wcieleniem Horusa, który jest łącznikiem pomiędzy światem bogów a ludzi, istotą, która po śmierci dołącza do bogów na Pola Trzin/Jaru (forma egipskiego raju).
Język powieści jest magiczny, bardzo plastyczny. Przenosi nas bezpośrednio do starożytności, gdzie możemy podziwiać wspomniane już pejzaże znad Nilu czy pustyni, wnętrza świątyń czy pałaców. Autorka nie stroniła także przed używaniem niektórych staroegipskich określeń na artefakty władzy jak heka czy nechacha. Świetnym posunięciem jest także przytoczenie hymnu do Atona, który stworzył sam Echnaton (przy okazji warto wspomnieć, że jeden z biblijnych psalmów, a dokładniej 104 jest wzorowany na hymnie. Dla mnie osobiście to plagiat ;)  i niech nikt nie mówi, że biblia nigdy nie inspirowała się wierzeniami bliskowschodnimi). Ciekawym urozmaiceniem są modlitwy Nefertiti do Isztar, kończące ważniejsze rozdziały. 
Książka godna polecenia nie tylko dla fanatyków starożytności czy samego Egiptu. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, nawet osoba nieobeznana z tematem, ponieważ autorka w trakcie powieści jasno wykłada kto jest kim dla kogo, więc nie ma problemu z połapaniem się w genealogii i hierarchii dworskiej. 
"Boską Nefertiti" Ewy Kassali czytałam z prawdziwą przyjemnością zarówno na poziomie powieści jak i dozy faktów historycznych. Książka ujęła mnie za serce i wiem, że jeszcze niejeden raz wrócę do niej. Nie tylko za sentyment do czasów, które prezentuje, ale także dla kreacji bohaterów, magii, którą to małe dzieło roztacza wokół siebie. Warto, po stokroć warto, zapoznać się z Nefertiti w tym wydaniu.
A jeśli zapytacie o minusy - za krótko. Zdecydowanie. I nie podobało mi się zagranie Nefertiti względem Kiji. Liczyłam na to, że obudzi się w niej litość i pozwoli życiu samemu potoczyć się swoim torem. Jak widać nieco mu pomogła. Żałuję, że mocniej nie został zaakcentowany aspekt konfliktu z klerem Amona za rządów Echnatona i późniejsza próba odbudowania relacji z nimi przy obsadzaniu Tutanchamona na tronie.
Po cichu liczę, że Kassala zdecyduje się na stworzenie książek o Teje, Anchesenamon, Jahmes-Nefertari i wielu innych. Myślę, że brakuje tego na rynku wydawniczym, a autorka ma potencjał, umiejętności i potrzebną wiedzę.

Co sądzicie o powieściach inspirowanych historią? Chętnie sięgacie po takie pozycje czy raczej omijacie je szerokim łukiem? Co polecacie?

Mały graficzny dodatek:
Teje

Nefertiti

Boska rodzina, Echnaton wraz z Nefertiti i córkami obdarowywani życiem przez Atona (małe znaki anch trzymane przez słoneczne promienie tarczy słonecznej, wcielenie Atona).

Echnaton z żoną i córką składający ofiary Atonowi

Echnaton
 

niedziela, 18 lutego 2018

4) "Śledztwa Księcia Setny" Ch. Jacq

Dzisiejszej recenzji chciałabym poddać książki autorstwa Christiana Jacqa z cyklu "Śledztwa księcia Setny"  dotyczące starożytnego Egiptu, a dokładniej okresu XX Dynastii podczas panowania Ramzesa II zwanego także Ramzesem Wielkim.

Najpierw słów parę o autorze. Christian Jacq to francuski egiptolog, absolwent słynnej Sorbony. Założył tzw. Instytut Ramzesa. Autor wielu powieści oraz książek naukowych związanych tematycznie ze starożytnym Egiptem. Analizując jego dotychczasową twórczość można odnieść wrażenie, że najbardziej inspirującą epoką jest dla niego Nowe Państwo, zwłaszcza okres amarneński i czasy wspomnianego już Ramzesa II. Jacq zasłynął na świecie właśnie powieściami o Ramzesie i jego rządach, które przetłumaczono na wiele języków. Cechuje go lekkie pióro, plastyczność opisów egipskiej rzeczywistości i doskonałe wtajemniczenie w sekrety religii i wierzeń starożytnych. 

"Śledztwa Księcia Setny" również dotyczą rządów Ramzesa II, ale głównym bohaterem jest jego młodszy syn, Setna. Kim był on naprawdę? Setna to przydomek księcia Chaemwaseta. Do historii przeszedł jako wielbiciel przeszłości, odnowiciel memfickiej nekropolii, niejako pierwszy archeolog starożytności stojący na straży pomników świetności minionych czasów, ich restaurator i badacz. Kochał naukę. Został Wielkim Kapłanem Ptaha. To jemu zawdzięczamy Serapeum, które jest wielkim cmentarzyskiem świętych byków Apisów. Był uczonym mężem, zapewne posiadającym niepospolitą wiedzę. 

Czemu sięgnęłam do cyklu o Setnie? Autor wcześniej porwał mnie serią o Ramzesie, o Sędzim Egipskim, powieściami o Tutanchamonie i Anchesenamon. Byłam święcie przekonana, że jego nazwisko na okładce zapewni mi świetną lekturę o moim ukochanym Egipcie. Oj, jakże to było mylące, ale o tym dalej.
Cykl składa się z czterech tomów: przeklęty grobowiec, zakazana księga, złodziej dusz i pojedynek magów. Głównymi bohaterami są Setna, jego ukochana Sekhet, jej ojciec Keku, Syryjczyk Kalasz, Stary oraz osioł Północny Wiatr i pies Geb. Mamy klasyczną oś walki dobra ze złem. W grę wchodzi dobro nie tylko Egiptu, ale całego znanego świata. Jakiś złoczyńca wykrada święty dzban Ozyrysa, artefakt będący niebezpiecznym w niepowołanych rękach, artefakt strzeżony przez faraonów od niepamiętnych czasów za pomocą magii i pułapek ukrytych w Zakazanym Grobowcu. Świadkiem tego zdarzenia zostaje Stary, zarządca majątku Keku i jego córki Sekhet. Równowaga Maat jest zagrożona. Jak złodziej posłuży się dzbanem i co z nim zrobi? Kim on jest? W jaki sposób zdołał pokonać wszystkie zabezpieczenia? W niebezpieczną grę są zamieszani syryjscy szpiedzy, którzy na terenie Egiptu tworzą całą siatkę wywiadowczą, na czele której stoi Kalasz. Jednak nie on jest głową spisku. Na świętokradczy czyn decyduje się rodowity Egipcjanin, szczerze nienawidzący Ramzesa i Maat, pragnący Imperium Zła w najczystszej postaci. Siły bojowe i magiczne Kemet (nazwa oznaczająca "czarna ziemia", tak Egipcjanie nazywali swój kraj) są postawione w stan gotowości. Faraon i jego synowie muszą walczyć. Nie mogą zawieść swoich poddanych. Jak? Czy bogowie im pomogą? Kogo na swojej drodze spotka Ramessu (starszy syn faraona) i Setna? Czym te spotkania zaowocują? Autor nie byłby sobą, gdyby w sprawę kryminalną nie wrzucił małego romansu. Otóż mamy trójkąt i to jaki! Obydwaj synowie Ramzesa pokochają tą samą kobietę, córkę Keku, niezwykle utalentowaną kapłankę Sachmet, która potrafi leczyć ludzi i przewyższa wiedzą nawet znanych dworskich medyków. Na szczęście Sekhet już na wstępie dokonuje wyboru i pozostaje mu wierna do samego końca. Jednak rywalizacja między braćmi trwa, co widać przede wszystkim po zachowaniu Ramessu. Podsumowując, mamy wątek kryminalny i miłosny, które przeplatają się przez wszystkie cztery tomy. Najważniejszą rzeczą jest odnalezienie dzbanu Ozyrysa, unieszkodliwienie siatki syryjskiej i złodzieja-maga oraz przywrócenie Maat w Egipcie. 

Fabuła byłaby ciekawa, ma pewien potencjał, bo i pojawia się w międzyczasie Księga Thota, demonica Seszen nasłana na Setnę, krwiożercze demony z piekieł, dochodzi do spotkania Sekhet z boginią lwicą, jest pomysł na złodzieja-maga, ALE wykonanie pozostawia wiele do życzenia. 
Niepotrzebnie książka została podzielona została na cztery tomy. Każdy z nich liczy nieco ponad 200 stron, a szczerze powiedziawszy treść zmieściłaby się na 300-400 stronach. Rozdziały przypominają rozwinięcie planu wydarzeń. Jedno zdanie planu na paru stronach, na siłę. To razi po oczach, przypomina fuszerkę, a nie pracę zakochanego w Egipcie naukowca. Mamy liczne powtórzenia tych samych zdań w różnych rozdziałach, ponowienia opisów tych samych sytuacji. Ponadto cały czas są podkreślane te same cechy bohaterów. Dotyczy do np. Sekhet i jej talentów medycznych czy czterech tajnych wysłanników Ramzesa śledzących Kalasza. Przy każdym spotkaniu z nimi mamy przed oczami te same określenia. Mój mózg wołał "Litości!". Kreacja głównych bohaterów zostawia wiele do życzenia. Są dziecinnie naiwni, lekkomyślni, wręcz głupi. Z jednej strony autor mówi o ich walorach umysłowych, wychwala ich ponadprzeciętne zdolności, a z drugiej ich zachowanie w najprostszych sytuacjach temu definitywnie zaprzecza. Dzięki Panu Jacqowi przeszłam przez dysonans poznawczy. Chaemwaset zamiast genialnym kapłanem Ptaha, okazał się naiwnym i nie do końca rozgarniętym młodzikiem bez krzytyny logiki (choć czasem miewał przebłyski olśnienia). To mnie zabolało, bo postać historyczna, a postać fikcyjna to dwie totalnie różne osobowości. Zarówno na poziomie fabuły, zarysowania postaci i języka powieści jestem zawiedziona. Może małe dzieci uwierzyłyby w rozwój wypadków, ale dorosły czytelnik przeżyje szok, tym bardziej jeśli zna wcześniejsze książki Jacqa. 
Pozytywami tej książki jest kreacja Starego, osła i psa, przytoczone cytaty z autentycznych tekstów egipskich, opis wierzeń Egipcjan, niektórych rytuałów i przepisów medycznych. Tak, Stary i jego teksty są naprawdę dobre. Moja ulubiona postać z tej serii.

Czy polecam tą książkę? Nie, ja na pewno do niej drugi raz już nie wrócę. Szkoda czasu. Za duża fuszerka. Momentami zastanawiałam się czy to na pewno wyszło spod pióra autora cyklu o Ramzesie. Naprawdę widać ogromną przepaść. Stare książki autora są bardzo dobre, a cykl o Setnie nie sięga im nawet do pięt. Zresztą o jakich śledztwach księcia tu mowa, jeśli wszystko jest raczej dziełem przypadku, a Setna naprawdę nie grzeszy inteligencją. Jedno konkretne wydarzenie na jeden tom. Fabuła potraktowana po łebkach, na odwal. 

A może jednak Wy macie inne zdanie? Może ja jestem zbyt wymagająca? Może Wy pomożecie mi dostrzec jakieś dobre dodatkowe pozytywy tego cyklu?

Miłego wieczoru,
Wasza Marigniewa

niedziela, 11 lutego 2018

3) "Nomen Omen" Marty Kisiel, czyli słów parę o przeznaczeniu...

Po przeczytaniu "Dożywocia" i "Siły Niższej" Marty Kisiel nie da się obojętnie przejść obok jej kolejnej książki. "Nomen Omen" to jej druga powieść, która jak obiecuje okładka, zawiera dawkę czarnego humoru oraz ducha romantyzmu. Ile w tym prawdy?

Zacznijmy od najważniejszego. Czym jest tytułowy nomen omen? Zgodnie z łacińskim znaczeniem to dosłownie "imię wróżbą", czyli imię ukrywa w sobie znaczenia, informacje o swoim posiadaczu, może być wskazówką co do jego przyszłości. W przypadku książki Kisiel tytuł jest adekwatny co do treści i imiona/nazwiska bohaterów świetnie oddają ich losy.

Główną bohaterką jest Salomea Klementyna Przygoda, potocznie zwana Salką. Kobieta, lat dwadzieścia parę, która pragnie wyrwać się spod skrzydeł rodziców (a zwłaszcza nadgorliwie nadzorującej jej życie emocjonalne matki), uwolnić się od młodszego brata Niedasia (oczka w głowie rodziców) i zacząć żyć samodzielnie. Czyż nazwisko nie zobowiązuje? Za radą babci i przyjaciółki Gaci Salka ucieka przed szarą codziennością do dalekiego Wrocławia, niemieckiego Breslau, gdzie co krok można spotkać ślady przeszłości. Gdzieżby miała podziać się samotna dziewczyna w obcym mieście? A od czego są przyjaciółki? Za sprawą Gaci Salka odnajduje pracę, całkiem przyzwoitą i drogą każdemu książkoholikowi, w księgarni wydziału polonistycznego oraz co najważniejsze, lokum. Dziwnym trafem nie tak łatwo tam trafić, zwłaszcza za pierwszym razem, ponieważ miejscowi lękliwie reagują na poszukiwany adres. Dlaczego? Jakie tajemnice skrywa to miejsce? Czy coś się tam stało? A może mieszka tam jakiś niebezpieczny typ spod ciemnej gwiazdy? Nic bardziej mylnego. Salka trafia do dzielnicy pamiętającej czasy wojny. Jej przyszły dom nie grzeszy nowoczesnością, a w progu wita ją starsza pani, której nieodłącznie towarzyszy... kolorowa, gadająca papuga. Pani Bolesna i Roy Keane, papug (tak, to osobnik płci męskiej, co okaże się bardzo ważne dla wyjaśnienia pewnych zabawnych nieporozumień między Salką, a jej mamą).

Wydawałoby się, że wyrwanie się z rodzinnego gniazda pomoże Salce. Ale cóż... przed rodziną się nie ucieknie. Pewnego pięknego dnia po powrocie z pracy dziewczyna zastała w swoim łóżku... mężczyznę i to nie byle jakiego. Ucieczka z krzykiem do właścicielki posesji i pretensjami w głosie postawiła jegomościa do pionu i zmusiła do dźwignięcia się do pozycji pionowej. Oczom przerażonej Salki ukazał się... Niedaś! I tu zaczyna się główna akcja książki.

Pojawiają się nowe postacie: kserokopie pierwszej Pani Bolesnej, Bartek, asystent profesora i prawdopodobnie doktorant i Basia, niedoszła ofiara mordercy z Breslau, tajemnicze głosy z telefonu. Ich obecność tylko dopełnia treści. Nie ma tu nadmiaru. Autorka serwuje nam zestaw postaci o wyraźnych charakterach, lekko przerysowanych, może lekko karykaturalnych, ale na tym polega ich czar. Nic nie jest ani białe ani czarne. Istnieją cudowne szarości, które powodują, że z nimi nie da się nudzić. Oni gwarantują momentami taką absurdalność, która wywołuje łzy przez śmiech. Dokładnie. Uśmiech nie schodzi z twarzy, kiedy czytamy o łakomstwie najmłodszego Przygody, jego "głębokich" przemyśleniach o życiu i bezpośrednim nazywaniu rzeczy po imieniu. I na dokładkę, kiedy pojawi się Mama Przygodowa, zaczynamy rozumieć lekki rumieniec zażenowania Salki, gdy musi słuchać o swoim życiu intymnym wg projekcji jej rodzicielki.

Czy tylko śmiech towarzyszy nam w trakcie podróży czytelniczej? Autorka serwuje nam na talerzu historię babci Przygody, która nierozerwalnie wiąże się z Wrocławiem i paniami Bolesnymi. Breslau... miasto o mieszano polsko-niemieckiej historii, którego przeszłość odciska piętno także na młodszych pokoleniach, kilkadziesiąt lat po wojnie. Czy koszmary minionych lat mogą powrócić? Czy mogą przybrać cielesną powłokę? Jak się ich pozbyć? Odpowiedź jest tylko jedna. Mogą wrócić i mogą być bardzo niebezpieczne. Jedynym rozwiązaniem jest interwencja sił, w które nie wierzą współcześni. Co Wam mówią nazwy takie jak mojry, parki, rodzanice? Zarówno grecka, rzymska, jak i słowiańska mitologia znała określenie trzech sióstr, które wyznaczały los dziecku, miały wpływ na jego przeznaczenie. Przed tą siłą nie dało się uciec. Jednak co w sytuacji, gdy to nie tylko mit, a prawda? Trzy siostry, które miały dar przewidywania i kierowania ludzkim losem. W środku walczącego Breslau. Czy ich pojedyncze decyzje mogły wpłynąć na kolejne pokolenia? Jak? Czy one także są nieomylne i czy mogą naprawić swoje błędy? W jaki sposób? Z czyją pomocą?
Na powyższe pytania odpowie Wam treść książki, do której zachęcam. Poświęćcie dwa lub trzy popołudnia na wciągnięcie historii Breslau z Przygodami w tle. Warto, bo to nie tylko zabawa, ale i nauka. Warto brać odpowiedzialność za swoje czyny, cieszyć się życiem, nie bać się go i iść śmiało naprzód, bo nie wiadomo co nam los szykuje... dopóki nie spotkamy rodzanic na swojej drodze, które poproszone, mogłyby nam zdradzić małe co nieco na ten temat.

W "Nomen Omen" może nie spotkamy strzyg, utopców ani innych słowiańskich demonów, ale atmosfera tajemnicy, nawet lekkiego kryminału, przemyka po kartach książki. Pozwala się wciągnąć do świata przedstawionego i podążać krok za krokiem za bohaterami, snuć własne przypuszczenia i porównywać je z tym, co rzeczywiste. Ale czy wszystko jest tak realne? Czy za tym nie kryje się jakaś magia? ;)
Moi drodzy, ta książka Marty Kisiel pozytywnie zaskakuje. Z tego miejsca proszę autorkę o kolejne przygody naszych Przygód, nie mniej zabawne i nie mniej absurdalne.

Udanego wieczoru tejże lutowej niedzieli, 
gdy za oknem śnieg nam świat pobielił
i dobrym humorem mróz do okien przyszpilił :D

sobota, 3 lutego 2018

2) Dożywocie i Siła Niższa Marty Kisiel

Niezwykła wiadomość. Spadek, po jakimś dalekim krewnym, który może odmienić Twoje dotychczasowe życie. Jedziesz pod wskazany adres. Szukasz, szukasz, a tam... niewielka chatka, w dodatku gotycka z małą wieżyczką, stojąca gdzieś w środku lasu, ledwo trzymająca się pionu, a Ty masz stać się jej właścicielem... 

Tak rozpoczyna się przygoda z Konradem Romańczukiem, którego upodobały sobie siła wyższa i niższa, zwane potocznie przeznaczeniem czy też losem, które uwielbiają stroić sobie z niego żarty. Chatkę, a właściwie Lichotkę, zamieszkują niecodzienni lokatorzy. Są oni nieodłącznym elementem dziedzictwa głównego bohatera. Nieodłącznym i wręcz długowiecznym. Kogóż tam spotkamy? Pedantycznego i nieco naiwnego małego anioła, zwanego Licho, będącego swoistym fundamentem istnienia samej chatki; romantycznego, nieszczęśliwego poetę o samobójczych skłonnościach, widmo Panicza Szczęsnego; genialnego szefa kuchni o co najmniej kilku mackach, wcielenie samej dobroci, Krakersika; wredną, lubiącą wszczepiać swoje pazury w nowego pana w akcie desperacji kotkę, Zmorę oraz niezwykłą puchatą kulkę o morderczych instynktach, Rudolfa Valentino. Ponadto od czasu do czasu do Lichotki lubią zaglądać cztery zielone, oślizgłe utopce, które tylko marzą o kolonizacji łazienki właściciela. Jak na tym tle rysuje się nam postać samego właściciela? Pisarz, copywriter, freelancer, zagubiony w życiu, marzący o chwili oddechu na prowincji. Oj, Konrad nie ma tak łatwo z naszą zgrają. Do tego czasem lubi go odwiedzić zła Carmilla z wiecznie trzęsącą się kulką, zwaną yorkiem. Carmilla... agentka, co uwielbia przyszpilać swojego podopiecznego do muru, by szybciej i więcej pisał. Do tego wyobraźcie sobie miejscową ludność, która lubi od czasu do czasu odwiedzić samotnego sąsiada i wściubić nos w nie swoje sprawy, do tego zasłaniając się pozorną obroną moralności lokalnej społeczności. Tym oto sposobem otrzymujemy kocioł, z którego nigdy nie wiadomo co się wydostanie.

"Dożywocie" Marty Kisiel to książka obfitująca w świetne dialogi, pełne specyficznego, ciętego humoru o ironicznym zabarwieniu. Autorka plastycznie operuje słowami, bawiąc się nimi, wprowadza nas w zupełnie inny świat, który wciąga i nie pozwala się oderwać nawet na chwilę. Tu nie ma miejsca na nudę czy szarą codzienność. Mieszkańcy Lichotki dbają o to, by ich opiekun miał co robić, a my przy okazji ubaw po pachy. Przy tej książce dobra zabawa jest gwarantowana, niejeden raz można wybuchnąć gromkim śmiechem, zwłaszcza przy scenkach ze słodkim Rudolfem Valentino. Najsłodszy futrzak, ale jakże przebiegły i krwiożerczy. Ale to nie jest jedyny aspekt, który powoduje, że "Dożywocie" zapada w pamięci. Z pozoru zabawne sytuacje mają również drugie dno. Ukazują czym jest przyjaźń i rodzina, jak bardzo liczy się wsparcie najbliższych w najtrudniejszych chwilach. Nawet denerwujące zwyczaje czy zachowania jakiegoś  członka rodziny mają swój urok i okazują się wyznacznikiem naszej codziennej rutyny, za którą się tęskni, jeśli tej osoby nagle zabraknie. Tak, macie rację, tu nie zabraknie ani śmiechu, ani wzruszenia. 

"Siła niższa" to kontynuacja znakomitego "Dożywocia". Tu także nie zabraknie nam momentów wzruszających czy zabawnych. Autorka utrzymała podobny poziom humoru, ciętości dialogów, opisów otoczenia. Książkę czyta się równie lekko, szybko i przyjemnie. 
Marta Kisiel serwuje rodzince Konrada Romańczuka przymusową przeprowadzkę na obrzeża miasta. Jak to się skończy? Z czym przyjdzie się im zmierzyć? Jak zaklimatyzują się w miejscu nawiedzonym przez trzy widma importowane prosto z czasów II wojny światowej, praktycznie nieznające polskiego? Jak spodoba im się nowy stróż domowego ogniska w postaci samozwańczego Wikinga, którego matka inspirowała się chyba przygodami Franka Dolasa przy nazywaniu syna? I jak zareagują na nowego anioła w rodzinie? Czym tym razem zaskoczy nas Carmilla? Jak mieszkańcy zareagują na jej nadbagaż? 
Rudolf Valentino i jego klony zaserwują nam ponownie przednią zabawę, Niemcy nie pozostaną obojętni na urok i charyzmę Wikinga, Licho troszkę się nam pogubi we wszystkim, Kondziu popadnie w rutynę codziennego życia, a ponadgabarytowy anioł okaże się co najmniej irytujący. W tej części zatęskniło mi się za dwójką bohaterów z "Dożywocia". Jednak nowi członkowie tej dziwnej rodzinki wypełnili w jakiś sposób pustkę po nich. Książka, zwłaszcza końcówka potrafi wycisnąć nieco łez i daje nam jasną, precyzyjną definicję tego, czym jest prawdziwa rodzina. Nie ta z krwi i kości, ale ta z wyboru.

Bałam się, że autorka nie podoła narzuconemu sobie poziomowi, ale niepotrzebnie. Obydwie książki są godne polecenia nie tylko ze względu na humor, który rozbawia do łez, ciekawą fabułę, dobrze nakreślonych bohaterów, ale także przez przesłanie, które ze sobą niesie.
A co Wy sądzicie o tej serii? Jakie macie skojarzenia z tymi książkami? Może polecicie mi coś w podobnym stylu?