Recenzje tematycznie

sobota, 3 listopada 2018

23) "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" Marty Kisiel, czyli Dożywocia ciąg dalszy

  
Gdy na okładce książki wzrok przykuwa już samo nazwisko autora, to dobrze wróży. Jeszcze lepiej, jeśli już znamy jakieś utwory danej osoby. Wówczas można odnieść wrażenie, że spotkaliśmy się ze starym dobrym znajomym na miłą pogawędkę. Och, jak ja lubię takie spotkania, zwłaszcza gdy po drugiej stronie zasiada AŁTORKA.
   Czy muszę komuś przedstawiać Martę Kisiel? Znana i lubiana z ciętego języka, ostrej riposty i genialnego humoru, autorka m.in. "Dożywocia", "Siły niższej", "Toni", "Nomen Omen" i kilku opowiadań. Laureatka Nagrody im. J. Zajdla.
  Do tej pory owe "pogawędki" sobie bardzo chwaliłam, zarażając nimi nawet członków rodziny. Jak wyszło tym razem?
   Marta Kisiel wrzuciła na ruszt "Małe Licho i tajemnice Niebożątka". Zaraz, zaraz, kto to jest i z czym to się je? A pamiętacie "Dożywocie" i "Siłę Niższą"? Jeśli nie, to konieczne tam zajrzyjcie, bo zabawa przednia. Tym, którzy jeszcze nie zdążyli poznać naszych bohaterów, spieszę z pomocą. Licho, nasze małe, kochane, zasmarkane Licho to przesłodki aniołek, który kocha odmieniać wszystkie czasowniki w trzeciej osobie liczby pojedynczej, ale jako "ono", co rusz zakrzykując pobożne "alleluja". Niebożątko to Bożęty, dla znajomych Bożek bądź Niebożątko, syn Kamili, kobiety z krwi i kości oraz Szczęsnego, no właśnie... panicza, który lubi pojawiać się i znikać. Co łączy tych dwoje? Licho to anioł stróż Bożka.
   W najnowszej książce Kisiel przedstawia przygody młodocianego Bożętego i jego najlepszego przyjaciela. W całą sprawę zamieszani są także mieszkańcy domku na uboczu, niezwykłego, który sam w sobie jest labiryntem pełnym przygód. Kogo my tu nie spotkamy. Znajdziemy i samozwańczego wikinga - cieślę i artystę w jednym - Turu, co tryska humorem i dobrym powiedzonkiem; ponurego, zimnego i twardo stąpającego po ziemi Konrada Romańczuka; dwie mackowate a'la ośmiornice, co gotują i broją - Krakersa i Gucia; tajemniczego mieszkańca stawu lub oczka wodnego (zwał jak zwał), co pomroką się zwie utopcową; większego krewnego Licha, bardziej opanowanego i rozsądniejszego, Tsadkiela, co opieką Konrada objął; trzy niemieckie widma z Wehrmachtu, co z Bożętym w bitwy się bawią lub dom reperują, co rusz zakrzykujące ojczyźniane zawołania; kocią Zmorę i drewnianą Puk, co żyje od wiosny do końca lata. W skrócie - doborowe towarzystwo, z którym nudzić się nie można.
   Punktem kulminacyjnym i osią, wokół której koncentruje się cała akcja książki jest szkoła, a dokładnie rozpoczęcie jej przez Bożka. Dlaczego? Każdego roku tysiące dzieci rozpoczyna ją i nie robi się z tego powodu żadnego zamieszania. Kochani, Bożęty to nie jest taki zwykły chłopiec. Po pierwsze to jego rodzina, czyli mieszkańcy domku na uboczu, zbiór osobowości co najmniej intrygujących i dla osób z zewnątrz mogących budzić zdziwienie, a nawet grozę. Weźmy na przykład takiego Krakersa. Wielkie, wszędobylskie macki, które chcą się przywitać. Wrażliwiec mógłby zemdleć, kto odporniejszy, ten macką otoczony wiedzieć będzie, że przysmaków mu nie zabraknie. Po drugie, Bożek nie jest zwykłym chłopcem, ma swoją małą tajemnicę, związaną ze swoim ojcem. Tak, genów się nie oszuka, a zwłaszcza przy połączeniu TAKICH genów. Po trzecie, Bożęty pierwsze lata podstawówki uczył się w domu, nie spotykał się z rówieśnikami. Pójście do szkoły to wyzwanie dla całej zgrai domku na uboczu. 
   Razem z bohaterami Marty Kisiel przeżywamy bunt kanapkowy, "wcale, że nie", rysowanie drzewa genealogicznego, bale przebierańców i (UWAGA, UWAGA!!!) - wizytę w zaświatach! Do tej ostatniej radzę założyć kalosze i coś przeciwdeszczowego, bo tamta strona lubi się kleić, oj bardzo, tak niezbyt estetycznie. 
   W "Małym Lichu i tajemnicy Niebożątka" spotkamy tak charakterystyczne riposty, cięte uwagi, że niejeden raz prychniemy ze śmiechu. Tak, humor Kisiel nic nie stracił ze swojej zadziorności, a do tego humor inteligentny podszyty drugim dnem. To gwarancja dobrej zabawy dla dzieci i dorosłych, niekoniecznie tych z potomstwem.
   Świetne postacie, niebanalny humor, dobra fabuła i takież pomysły. Tak, ta książka Kisiel również podbiła moje serce i pozwoliła poznać dalsze losy bohaterów Lichotki. Och, jakże się za nimi stęskniłam. Może "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" nie porwało mnie tak jak poprzednie części, ale to zapewne dlatego, że zostało napisane z myślą o tych najmłodszych odbiorcach.
   Czy polecam? Z czystym sumieniem. To bajka z przesłaniem. Pokazuje czym jest rodzina, miłość, przywiązanie i poświęcenie. Czekam na więcej i więcej słów spod pióra Marty Kisiel, bo nie dość, że kobieta utalentowana, to jeszcze w to wszystko wplątuje słowiańskie wierzenia. Mniam ;)