Recenzje tematycznie

niedziela, 14 lipca 2019

39) Podróż na Łysą Górę, czyli "Sub Rosa" Anny Jurewicz

   Czy jest ktoś, kto nie zna Harry'ego Pottera i nie kojarzy J. K. Rowling? Znacie? Wspaniale! Co powiecie na książkę, której akcja rozgrywa się w Polsce, na polskim uniwersytecie, a bohaterami będą studenci? Prawda, że zaczyna się ciekawie? Zatem czytajcie dalej.
   Anna Jurewicz to Polka, która na stałe mieszka we Francji, psycholog i początkująca pisarka. Własnym nakładem wydała swą debiutancką powieść "Sub Rosa" i to nią chciałabym się zająć. Czemu wspominam o autorce? Myślę, że wiele swoich doświadczeń i cech przelała na papier, dzięki czemu książka sporo zyskała na autentyczności, ale po kolei.
  Akcja powieści toczy się w Polsce, głównie na terenie uniwersytetu na Łysej Górze, choć mamy okazję również podróżować do Kielc, Warszawy, na Mazury czy do Krakowa. Rozpiętość niezwykła, acz urozmaicająca. Gdzie nie spojrzeć, tam słowiańska magia. Ukradkiem zajrzymy też do Paryża, ale tylko na chwilę, poznając jego czar i urok, choć nieco pozorny. Akcja dzieje się współcześnie, gdzie telefon komórkowy i internet to standard życia codziennego. Magia magią, ale ona wszystkiego nie zastąpi.
   Język powieści porywa i wciąga jak nurt górskiej rzeki. Nie mamy szansy przed nim uciec. Topimy się w nim, chłoniemy i cieszymy się naturalnością, niewymuszonymi żartami bohaterów, ich specyficznym humorem i powiedzonkami, ciepłem wzajemnych relacji, słownymi utarczkami. Kiedy trzeba, nie ma przebierania w słowach i karty zostają wyłożone na stół, lecz bez obaw. Nie zostaniemy porażeni podwórkową łaciną. Autorka ma wyczucie chwili i naprawdę dobrze operuje słowem. Ma lekkie pióro. Po drodze zdarzyło się kilka wpadek w postaci złej odmiany, literówki czy braku przecinka, ale na to można przymknąć oko, bo jest ich raptem kilkanaście.

  Czego dotyczy sama "Sub Rosa"? Opowiada o przygodach młodej wiedźmy, Róży Świętojańskiej, która po ukończeniu studiów językowych w Paryżu, postanawia wrócić do ojczyzny i rozwinąć swe umiejętności magiczne na Łysej Górze. Książka przedstawia nam jej pierwszy rok zmagań z nauką, tajemniczymi demonami słowiańskimi, które istnieć nie powinny, a należą jedynie do legend i poszukiwaniu złodzieja jej magii. Tak, dobrze zrozumieliście. Magię można komuś ukraść. Jednak kto by się na to poważył? Kto śmiałby uczynić tak drastyczny krok i dlaczego? Róża ma jedynie kilka wskazówek. Czy sobie poradzi i znajdzie odpowiedzi? Kogo spotka na swej drodze? O tym przekonacie się podczas lektury.

   Róża jest jedynaczką, ma talent do ładowania się w kłopoty i często bywa ofiarą losu. Na szczęście ma przyjaciół, którzy potrafią jej pomóc lub złagodzić zaistniałe problemy. Lubi się uczyć, oglądać seriale i czytać ckliwe romanse, by nieco urozmaicić swój wolny czas. Posiada też intuicję i niejakie zdolności w telepatii. Jest ciekawa świata, jednak podróże wymagają dobrej kondycji, a to nie idzie w parze z jej "miłością" do sportu. Ma skłonność do nadwagi i niechętnie spogląda w stronę diety. Za to jej włosy stanowią ciekawy przypadek. Są rude, może z lekka kasztanowe i kręcone. Żyją swoim życiem, nie ułatwiając swojej właścicielce egzystencji. Uwielbiają kraść różne przedmioty i niechętnie je oddają. Szczotki to ich wróg naturalny, który często ginie śmiercią męczeńską, a same wznoszą wówczas okrzyk triumfu i puszą się niemiłosiernie. Długie, kręcone, nieoswojone. Dzikie. Może na przekór swej właścicielce, która bywa zagubiona w sprawach sercowych. Róża wbrew pozorom ma powodzenie wśród mężczyzn, tyle, że nie do końca z nią szczerych. Jedno złe wspomnienie z Francji, a kilku następnych zainteresowanych w Polsce. Czasem jej zachowania i wybory irytują, bo jak dorosła kobieta może taka być? Jednak postawmy się w jej sytuacji, a zrozumiemy, że nie zawsze jest tak łatwo jak się wydaje i dopiero z perspektywy czasu widać, co zrobiło się źle. Różę da się lubić.
   Jonasz jest profesorem od czytania w myślach, ma 30 lat, jest niezwykle inteligentny i oczytany. Wobec studentów jest otwarty, pozwala sobie mówić po imieniu, udziela korepetycji w czasie dyżurów i nie wystrzega się przyjaźni z nimi. Ma niekonwencjonalne podejście do tematu, przez co bywa ofiarą plotek. Niejedna studentka wodzi za nim rozmarzonym wzrokiem, jednak on ma swoje zasady, których się mocno trzyma. Jego nastawienie zmieni nieco Róża, ale ona jest szczególnym przypadkiem. Mężczyzna lubi pomagać, mocno angażując się w to, co robi. Kocha swoją pracę. Można na niego liczyć. Czy irytuje? Nie. Gdyby choć połowa nauczycieli miała jego podejście, oświata w Polsce wyglądałaby zupełnie inaczej. Marzenie śniętej głowy...

  W powieści sporą rolę odgrywa też Wega i Corveusz. To przyjaciele Róży. Wega jest współlokatorką Świętojańskiej, ukończyła medycynę, chce leczyć za pomocą magii, a jednocześnie pragnie zostać wojowniczką, ninją. Uwielbia sport pod każdą postacią i próbuje zmobilizować przyjaciółkę do minimalnego wysiłku fizycznego. To wyzwolona kobieta, nie krępuje się flirtować z obcymi mężczyznami i korzystać z uroków życia, choć tego, na którym naprawdę jej zależy, ma tuż pod nosem. Corveusz to weteran uczelni, przez długie lata nie zdążył obronić tytułu, kocha sport i jedzenie, zawsze gotowy do pomocy, tajemniczy i zagadkowy. Kim naprawdę jest i czemu ukrywa swoje pochodzenie? Ma powody. Intrygująca postać. Myślę, że Róża jeszcze niejedno z nim przeżyje w trakcie wspólnych przygód.
   Mamy też całą masę pomniejszych bohaterów, znajomych Róży, jak: Namir, Jaspis, Agnieszka. Ich postacie są szczątkowe, jednak zarysowane wątki pozwalają wierzyć, że ich rola dopiero nadejdzie, np. tajemnicze badania Namira czy dziwne zachowania Jaspisa w leśniczówce. Z bohaterów najwięcej sympatii wzbudza młoda druidka Kemida, której styl waha się między boho a rockiem, bardzo zaintrygowaną życiem sercowym Róży, zawsze mająca bezcenną radę w zanadrzu. Mimo takich pozorów dziewczę  jest ogarnięte, inteligentne i niezwykle mądre. Ma zaczątki na dobrą przyjaciółkę.
   "Sub Rosa" jest lekką i przyjemną lekturą, nieco schematyczną, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wątek miłosny (telenowele Ameryki Płd nie poczułyby się gorsze w porównaniu do poplątań między bohaterami, np. Anna, Jonasz a francuski Antoni i Róża). Przyciąga uwagę główną bohaterką, jej humorem i przygodami. Nie ukrywam, że najbardziej zaciekawiły mnie jej powiązania z historią Słowiańszczyzny. Nieliczne demony jak chichoń czy ubożęta intrygują. Do tego tajemnicza Świątynia Światła czy też Słońca, poszukiwania miejsc mocy na odległych Mazurach wciąga bez reszty. Ostatnie sceny związane z Nocą Kupały i pojawieniem się pewnego bóstwa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Na to czekałam przez całą książkę. W końcu pomroki, dawne słowiańskie bóstwa przejmują pałeczkę. Szkoda, że tego tak niewiele, ale mam nadzieję, że kolejne tomy  zapewnią więcej dawki Słowiańszczyzny.
  Jedyne czego mogę się przyczepić to słowiańskie runy. Nigdzie takowych nie odnotowano, źródła historyczne o nich nie wspominają. Wiadomo, że nasz klimat nie sprzyja zachowaniu takich zabytków i wykluczyć tego nie możemy w stu procentach, lecz podstaw ku nim nie mamy. "Sub Rosa" jest powieścią z pogranicza obyczajówki i fantastyki, więc przymknę na to oko.
   "Sub Rosa" Anny Jurewicz to lektura do połknięcia na raz lub max. dwa dni. Niebezpiecznie wciąga i intryguje. Cieszy każdą stroną, humorem, dialogami i opisami. Chce się więcej. Liczyłam na nieco więcej słowiańskich motywów i demonów, lecz końcówka mi to nieco wynagrodziła. Ciekawy pomysł i wykonanie. Pozostaje tylko czekać na "Ad Astrę". Polecam, na letni urlop w sam raz.
PS Ciekawe z jakich źródeł korzystała autorka przy poszukiwaniu słowiańskich inspiracji.

niedziela, 7 lipca 2019

38) Słowiańskie klechdy, czyli "Ślad wody" Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek

   Kojarzycie grę "Stworze" o słowiańskich demonach? Cieszy się ona coraz większą popularnością wśród fascynatów tematu. Jej wydawca Underworld Kingdom postanowił iść za ciosem i we współpracy z Magdaleną Zawadzką-Sołtysek stworzyć serię opowiadającą o rodzimych pomrokach. "Ślady Leszego" mają liczyć od dziesięciu do dwunastu tomów, po jednym na każdy miesiąc roku obrzędowego Słowian. Zamysł ciekawy, acz jak z wykonaniem?

   Pierwszą część, "Ślad wody", można nazwać odcinkiem pilotażowym. To raczej krótkie opowiadanie, którego zadaniem jest wprowadzenie czytelnika w magiczny świat, gdzie pradawne zwyczaje mieszają się z szarą codziennością.
   Akcja utworu rozgrywa się w osadzie Krukowiec, niedaleko Opłotek, którą otaczają bagna i rozległa puszcza. W pobliżu przepływa rzeka Wesoła, będąca miejscem zamieszkania m.in. wodników, utopców i rusałek. Czas pozostaje bliżej nieokreślony, choć możemy przypuszczać, że to wczesne średniowiecze, gdy ziemie polskie były już opanowane przez Słowian.
   Osada Krukowiec tak naprawdę niewiele różni się od współczesnej wsi. Są możniejsi mieszkańcy, przywódca, baby co lubią razem usiąść i poplotkować, są i tacy których wytykają palcami, jest też żerca, który pod swoją opieką posiada kilka osad, a bywa pośrednikiem między ludźmi a bogami. W tej społeczności każdy ma jakąś rolę do odegrania.
   Główną bohaterką jest postać nietypowa, bo nieidealna. Gniewicha zalicza się raczej do puszystych, ma kaczkowaty chód, jest samotna, ale nie poddaje się tak łatwo. Mimo przeciwności losu potrafi zadbać o swój dom i byt. To utalentowana tkaczka, słynąca w okolicy ze swoich wyrobów. Jednak nie to jest najważniejsze. To kobieta z charakterem. Potrafi być bezpośrednia, nie przebiera w słowach, jest szczera i uczciwa, ma pazur. Przy tym cechuje ją odwaga i dobre serce. Gdy trzeba, potrafi się zamachnąć i przywalić wrogowi w łeb, a nawet go pozbawić. Prawdziwy skarb, o który Krukowiec powinien dbać i się nad nim rozpływać. Warto też zaznaczyć, że Gniewicha kocha lojalnie i mocno. Dziś można byłoby o niej powiedzieć "do tańca i do różańca". Postać nietuzinkowa, charakterna, wzbudzająca sympatię i podziw.

   Oprócz Gniewichy mamy okazję poznać miejscowego Jaryłę, Korzenia. Chłopak, mimo nieprzeciętnej urody i talentów wokalnych, uznawany jest za głupka. Boi się wody, lecz dlaczego? Jakie tajemnice kryją się za nim? Kim jest, skąd pochodzi, czemu milczy jak zaklęty?
   "Ślad wody" to nie tylko opowiadanie o zwykłych Słowianach, to zagadka kryminalna. Mamy trupy, zaginionych i seryjnego mordercę, lecz czy pochodzi on z tego świata? Kto atakuje i zwodzi na manowce młodzieńców? Kto ich mami i wyprowadza w głąb lasu? Kto sprzyja zabójcy? Czy pomroka jest za to odpowiedzialna? Która? A może to jakiś mieszkaniec wioski? Co nim kieruje? Co czai się po zmroku w leśnych i wodnych odmętach?

   Autorka daje nam drobne wskazówki, prowadząc nas po nitce do kłębka, przy okazji wprowadzając w świat Słowian, ich wierzenia i tradycje, napomykając o ówczesnej instytucji małżeństwa czy pogrzebie. Te drobiazgi budują magiczny klimat. Napięcie jest stopniowane, kryminał przeplata się z rzeczywistością za pomocą świetnie rozwiniętego warsztatu pisarskiego. Język jest prosty, klarowny i plastyczny, wzbogacony gwarą Gniewichy. Przykuwa uwagę. Opisy miejsc i stworzeń pobudzają wyobraźnię. Przypisy zachęcają do sięgnięcia do innych źródeł.
   Po stronie wydawcy na plus należy zaliczyć wygląd książeczki. Mistrzowska okładka, mieniąca się cudną zielenią, która wręcz zaprasza do sięgnięcia do środka, a tam cała masa klimatycznych i dopracowanych ilustracji. Trudno byłoby wskazać jedną ulubioną. Ponadto świetnie oddają one ducha opowiadania. Warto przy tym zwrócić uwagę na dużą i czytelną czcionkę.
   "Ślad wody" to twór dopracowany treściowo, graficznie i wydawniczo. Całość prezentuje się po prostu pięknie. Tu nie ma niedociągnięć. Czytelnik wędruje razem z Gniewichą po okolicy, walczy z codziennością i pomrokami. Tak przedstawiony świat słowiański pochłania bez reszty. Żałuję tylko, że to takie krótkie. Ach, zapomniałabym. LESZY. Proszę o więcej, bo to naprawdę intrygujące stworze, które wręcz domaga się poznania bliżej.

   Książka uczy tolerancji inności, pokazuje czym może skończyć się wykluczenie społeczne, problemy samotnej kobiety, jej rolę w społeczeństwie itd. Pod tłem zagadki kryminalnej czają się też zwykłe ludzkie dramaty i sposoby radzenia sobie z nimi (tu radzę zwrócić uwagę na zachowanie Gniewichy i jej wewnętrzne monologi).
   "Ślad wody" Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek to książka, która jest warta poznania i polecenia, z czystym sumieniem. Słowiańska w 100%. I postać Gniewichy - bije na głowę niejedną popularną bohaterkę. Genialnie zarysowana. Gwarantuję Wam, że obok niej nie przejdziecie obojętnie. Czytajcie i pochłaniajcie! Ja już z niecierpliwością czekam na kolejne tomy "Śladów Leszego" i ich demonicznych bohaterów, o których pamięć żywa jest po dziś.