Recenzje tematycznie

niedziela, 30 czerwca 2019

37) Bajania Witolda Jabłońskiego w "Darach bogów"

   Mimo licznych prób rekonstrukcji słowiańskich wierzeń liczba możliwych interpretacji wcale się nie zmniejsza. Wszystko jest zależne od wiedzy i wyobraźni badacza, który narzuca sobie pewne założenia i według nich realizuje zamierzony temat.
   Posiadamy nieco źródeł historycznych, zwłaszcza z okresu późnej starożytności i wczesnego średniowiecza, lecz na ogół pochodzą one z innej kultury, np. rzymskiej czy chrześcijańskiej. Dysponujemy także nieco szerszą i ciekawszą literaturą z XVIII i XIX wieku, gdy zajęto się spisywaniem ludowych wierzeń, zabobonów, zwyczajów itp. To w tych etnograficznych relacjach tkwi nasze główne źródło poznania. W nich pobrzmiewają echa naszych przodków. Część z nich przeniknęła i do współczesnego życia, stopiła się ze zwyczajami chrześcijan, którzy przygarnęli je jako własne, chcąc tym samym zaprząc Słowian w okowy własnej wiary, przy okazji i zupełnie bezinteresownie zagarniając całe połacie ziem i bogactw, narzucając daniny i inne zobowiązania finansowe. XX i XXI wiek przyniosły ze sobą chęć odnalezienia korzeni w postaci już naukowych lub popularnonaukowych opracowań, mocno rozszerzając temat. Już nie tylko wierzenia, ale i życie codzienne, gospodarka, powiązania między poszczególnymi ludami zaczęły mieć istotne znaczenie. Zaczęło pojawiać się coraz więcej inspiracji słowiańskimi motywami w sztuce i kulturze. Film, muzyka, gry komputerowe, literatura - jak wielki potencjał tkwi w słowiańskim dziedzictwie wiedzą twórcy i ich odbiorcy, a rynek kwitnie. Ponadto część osób rozczarowana współczesnością powraca spojrzeniem w stronę rodzimych wartości i przyjmuje je jako te priorytetowe.
   Jedną z osób, która przyjęła wyzwanie niszy rynkowej pt. "wierzenia Słowian" jest Witold Jabłoński. Stworzył on "Dary bogów", które są zbiorem czternastu opowieści o dawnych czasach. Usłyszymy tu m.in. o początku świata, powstaniu gatunku ludzkiego, zmaganiach między bogami, zaistnieniu pór roku z Marzanną i Dziewanną na czele, o porach dnia dzielonych między Swarożyca i Chorsa, o podstępach Welesa, miłości silniejszej od śmierci śmiertelnej niewiasty do Trzygłowa, o Wyraju i Nawii, O Babie Jadze i rybaku Gastku. Zostały one podzielone na trzy księgi: świt bogów, światło i mrok, półbogowie, olbrzymy i ludzie.
   Narratorem "Darów Bogów" jest bajarz, wędrujący przez bezkresne ziemie Słowian, od wschodu do zachodu, z północy na południe, wzdłuż i wszerz, zbierający skrzętnie okoliczne opowieści i zamykający je we własnej pamięci, by następnie racząc się gościną przy ogniu gospodarzy, bawić się snuciem legend o bogach i ich wpływie na świat, gdzie miłość i śmierć, radość i cierpienie, uśmiech i ból przenikają się, a ich losy są tak samo pokrętne jak ludzi. Bajarz nie jest wszechwiedzący i nieomylny. Sam przyznaje się, że gdzieś zasłyszał pewne opowieści, ale mogą mieć one inną wersję w innej części świata, a pewnych spraw człowiek nie zrozumie, bo są boskie, a tu logika wymyka się ludzkiemu rozumowi. Próba ich zgłębienia może się skończyć szaleństwem. Radzi, by przyjąć sprawy takimi jakimi są i cieszyć się dobrą bajką.
   Nie będę ukrywać, że styl bajarza oczarował mnie od samego początku. Plastyczne opisy, poetyckie porównania, łatwość doboru niecodziennych skojarzeń czy niezwykły klimat opowieści przykuwają uwagę. Chce się czytać i słuchać tego głosu sprzed setek lat, który pośredniczył między bogami, przodkami a nami, jakby należał do kogoś nie z tego świata, kogoś w nim zakochanego, jego historii, a mimo to wciąż nim dziecięco zadziwionego i zaintrygowanego. Wykreowana przez Jabłońskiego postać narratora pozwala czytelnikom na zanurzenie się w świecie przedstawionym w pełni, tak iż odrywamy się od naszej rzeczywistości i zapominamy się w lekturze.
   "Dary bogów" to swoisty wehikuł czasu, który pozwala na podróż w zamierzchłe i już nieco zapomniane czasy, które budzą nostalgię albo wręcz tęsknotę. Dzięki tej książce odkopujemy artefakty przeszłości, stajemy się archeologami słowa minionego, historii i wierzeń, które płyną w naszych żyłach, powoli budząc się do życia. Przedstawione podania nieco zabarwione fantazją i polotem W. Jabłońskiego, oparte w całości na źródłach historycznych, odkrywają przed nami sekrety przodków i ukazują świat takim, jakim oni go widzieli. Dzięki temu dostrzegamy nową perspektywę i możemy inaczej interpretować rzeczywistość, np. śmierć w przyrodzie jest początkiem czegoś nowego, niezbędnym etapem nowego życia; nie ma tylko dobra i zła, są ich szarości, które posiada każda żywa istota; każdy z nas ma swoją dolę, ale ma prawo walczyć o swoje szczęście, a ciężka praca może zmienić przeznaczenie. Tych czternaście opowieści porusza niezliczoną ilość wątków w przebogatej oprawie. Twór wyjątkowy.
  
   Jak już wspomniałam, język "Darów bogów" jest magiczny, plastyczny, co sprawia, że książkę dosłownie łyka się w ciągu kilku godzin, a i tak pozostaje spory niedosyt, bo chciałoby się więcej i więcej. Kolejne podejścia do tego zbioru mogą być już dłuższe i pozwolą na rozkoszowanie się nim. Powieści można analizować, wyciągać własne wnioski. Prawdziwe bogactwo treści.
   "Dary bogów" mają bogaty wstęp autorstwa samego Jabłońskiego, który odwołuje się do źródeł historycznych, porównuje niektóre wątki z ich odpowiednikami z innych kultur, krótko wskazuje i odwołuje się do najciekawszych opracowań tematycznych. Pozwala sobie także na ukazanie wieloaspektowości wierzeń słowiańskich, "reinkarnacji" bogów, bogatej interpretacji przyrody przedstawionej w wersji uosobionych bóstw. Najważniejszym elementem pozostaje udowodnienie, że chrześcijaństwo zagarnęło ogrom dawnych tradycji i kultów pod własne skrzydła i odpowiednio je zmodyfikowało, chcąc w pewien sposób unieszkodliwić bóstwa i demony. Dawna słowiańska obyczajowość widoczna w opowieściach niewiele różni się od dziesięciu przykazań bożych, wykazując się jedynie większą tolerancyjnością. Książka zawiera także dodatek o słowiańskich bóstwach, które występują w przytoczonych powieściach oraz kalendarz obrzędowy Słowian opracowany przez Ratomira Wilkowskiego. Jedno i drugie przybliża nam kulturowe dziedzictwo Słowiańszczyzny, pozwala odnaleźć jej pokłosie we współczesnych tradycjach. Jak widać, nasze korzenie sięgają naprawdę głęboko. Myślę, że również warto zwrócić uwagę na bibliografię, która odsyła do arcyciekawych pozycji. Sama po niejedną z nich sięgnę w najbliższej przyszłości.
  
  Bajania starego bajarza okraszone są klimatycznymi ilustracjami Bernadety Leśniewskiej-Gustyn. Przepiękne, czarno-białe, lecz jakże wymowne. Idealnie komponują się z treścią. Wydanie książki zachwyca obwolutą, stroną redakcyjną, graficzną i merytoryczną. Tu wszystko zapięte jest na ostatni guzik.
   "Dary bogów" Witolda Jabłońskiego są książką ponadprzeciętną, wyjątkową pod każdym względem. Krzewią nie tylko rodzimą kulturę, zachęcają do poznania słowiańskiej i polskiej historii, zmuszają do refleksji i zastanowienia się nad własną hierarchią wartości, wskazują na ukryte  w dawnych opowieściach próby tłumaczenia świata przez naszych przodków, ale też przenoszą w czasie i przestrzeni do minionych lat, powodując iż stajemy się świadkami cudu. Oto przed nami, przy ognisku, w pewną ciepłą letnią noc przysiada stary bajarz, strudzony podróżą, ale kochający życie i jego tajemnice, zaczyna swoją opowieść, tłumacząc nam zawiłości świata bogów i zasad nim rządzących. A my jak zaczarowani słuchamy i czytamy jego słowa, wyryte od setek lat w naszych duszach, które uśpione tylko czekały na odpowiedni moment, by wyjść z ukrycia i wrócić do korzeni. Magia bajarza trwa i trwać będzie, bo jego historia nigdy mieć końca nie będzie. Przyjdą kolejne pokolenia, a opowieść z ust do ust będzie podawana, zgodnie z jego przykazaniem: "otwórzcie serce, odkryjcie własne korzenie, wsłuchajcie się w głosy przodków...", bo to w nich kryje się wasza siła i możliwość sprostania wszelkim przeciwnościom.
  
 "Dary bogów" Jabłońskiego polecam z czystym sumieniem wszystkim. To lektura dla każdego. To magia sama w sobie, której dziś tak brak. To prawdziwy dar który trzeba docenić.

PS Dziękuję Panu Witoldowi za wspaniałą prelekcję i panel dyskusyjny w Biskupinie 15 czerwca. Słuchanie Pana wywodów o pisarstwie i kwerendach źródłowych było czystą przyjemnością.

poniedziałek, 24 czerwca 2019

36) Powstanie Pieśni nad Pieśniami, czyli o relacji łączącej Salomona i Makedę wg "Królowej Saby" Ewy Kassali

   Świat mieni się tysiącami barw. To w nich odbija się jego piękno, lecz w czym ono tkwi? To nie tylko wygląd rzeczy materialnych jako arcydzieł wykonanych w złocie, srebrze czy ozdobionych kamieniami szlachetnymi. To umiejętność cieszenia się z małych rzeczy, codziennych, co nadaje temu sens. Miłość, mądrość - tego poszukujemy w życiu, to jest piękno, o które warto i trzeba dbać.

    Ewa Kassala w swoich powieściach stara się unaocznić te prawdy czytelnikowi. Trylogia egipska, zwłaszcza Hatszepsut i Nefertiti, ukazują silne kobiety, które mimo trudów rządzenia i niełatwych decyzji, dążyły w życiu do harmonii. Były kapłankami miłości i mądrości. Starały się, jak mogły, by to one wskazywały im drogę w ciemnościach. Stanowiły niejako drogowskaz. Czy tylko egipskie królowe stawiały je na piedestale wartości? Myślę, że nie. Wychodząc naprzeciw tym wątpliwościom autorka przeniosła akcję w rejony przedstawiane przez Biblię. Nową serię rozpoczyna, nie kto inny jak sama, Królowa Saby, Makeda. Kim była tak naprawdę? Co o niej wiemy ze źródeł historycznych?
   Makeda, zwana również Bilkis, Córą Księżyca, była pierwszą znaną nam Królową Saby. Jej królestwo obejmowało część Półwyspu Arabskiego oraz dzisiejszej Etiopii. Największe miasta jej doby to Marib i Aksum. Z relacji biblijnych i m.in. źródeł etiopskich (tu warto zapoznać się z Kebra Nagast, która znacząco rozwija opowieść ze Starego Testamentu) wiemy, że ok. X wieku p.n.e ta niezwykła kobieta odbyła podróż do Izraela, do króla Salomona. Podróż miała mieć spore znaczenie gospodarcze, przypieczętowując umowy handlowe, zabezpieczając szlaki karawan etc. Ponadto wyprawa zaowocowała narodzeniem dziecka Salomona i Makedy, Menelika, którego uważa się za pierwszego cesarza Etiopii i założyciela dynastii, która zginęła razem z Haile Selassie I. Warto przy tym dodać, że Menelik wg podań miał wywieźć z Jerozolimy Arkę Przymierza prosto do Saby, której niektórzy poszukują do dziś. Wiele luk i niewiadomych, które tylko czekają na uzupełnienie. Prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza dla literatury pięknej, inspirującej się przeszłością.

   "Królowa Saby" Ewy Kassali ukazuje nam portret niezwykłej kobiety. Makeda od dziecka była odpowiednio kształcona i wychowywana. Na dworze króla Nikala nie było przypadków. Wszystko trzymał w ryzach, nie pozwalając wymknąć się niczemu spod kontroli. Dzięki temu dziewczynka wiedziała, co w życiu ważne. Cechowała ją odwaga, pewność siebie i swego, ponad wszystko ceniła szczerość i lojalność. Wychowanie pomogło utemperować jej temperament, ukrywać emocje i dobierać słowa odpowiednio do sytuacji i rozmówcy. Jako dorosła osoba oczekiwała od swych współpracowników uczciwości i zaangażowania. Kochała piękno, dobro, a nade wszystko umiłowała mądrość i dążenie do wiedzy wszelakiej. Świat pełen zagadek był fascynujący i tylko czekał na okazanie mu zainteresowania i miłości.
   Makeda nie była zwykłą królewską córką. Od najmłodszych lat Pani Księżyca, jedno z bóstw Saby, zsyłała jej wizje prorocze. Jej kapłanki rozsuwając zasłonę czasu, pomagały jej je interpretować. Dar ten budził się w wyjątkowych chwilach życia. Stąd m.in. słynne przepowiednie Królowej Saby, zesłane przez Jahwe.
   Królowa Saby to tylko jedna z jej ról. Była też wspaniałą przyjaciółką, kochanką, matką dla syna i całego swego ludu. Pełniła też funkcję duchowej przewodniczki swych rodaków, uczyła tolerancji i wyrozumiałości, nawet dla wrogów. Jednocześnie potrafiła wyznaczyć granice, których nikt nie powinien przekraczać. Niedopuszczalnym aktem były ataki na bliskie jej osoby. Wówczas odzywała się w niej natura wojowniczki, gotowej poświęcić się, by osiągnąć sukces i zapewnić Sabejczykom spokój, bezpieczeństwo i dobrobyt.
   Makeda zasługuje na podziw także dlatego, że potrafiła częściowo zrezygnować z własnego szczęścia i przyziemnych przyjemności, by zapewnić odpowiednie warunki rozwoju swego państwa. Wzięła całkowitą odpowiedzialność i całe brzemię władzy na własne barki, gotowa na najtrudniejsze decyzje i poświęcenie w imię wyższego dobra, by kolejne pokolenia miały szansę na godne życie.
   Umiłowanie dla wiedzy, ksiąg i mądrości to coś, co przykuwa uwagę. Rzadko spotykane zjawisko, a jak pożądane wśród władców. Zdobycie mądrości to cel i droga ku lepszemu, do życia w harmonii, radowania się nim oraz odnajdywaniu się nawet w trudnych chwilach. To nauka miłości życia i doceniania drobnostek, bo jesteśmy tu tylko na moment, ledwie mgnienie oka. Nie warto tracić wiary i nadziei, trzeba odnaleźć swój cel, coś co przyniesie ukojenie w cierpieniu i zwątpieniu, coś co nada sens naszemu istnieniu, da motywację i radość. I życie Makedy tego dowodzi.

   Ewa Kassala ukazała nam nie tylko Bilkis, ale i samego króla Salomona oraz jego dwór w Jerozolimie. Syn Dawida kojarzy nam się z mądrością i sprawiedliwością, jakby był mitycznym bogiem zaklętym w ludzkim ciele. Autorka ukazała nam jego bardziej człowieczą stronę. Pozwoliła nam wniknąć do jego życia rodzinnego, poznać relacje między poszczególnymi osobami, poznać podejście do Boga i ludzi, dóbr materialnych i duchowych oraz, co najważniejsze, powolną przemianę - od genialnych i wspaniałych początkowych lat rządów aż do powolnego upadku jego autorytetu i stopniowego oddalenia się od Boga, wyznawanych wartości ku bożkom rozpusty i złotego cielca.
   Główną osią fabuły jest uczucie łączące królową Saby i władcę Izraela. Dzięki wzajemnej fascynacji poznajemy drogę rozwoju ich miłości, przywiązania i oddziaływania. Ich przypadek udowadnia, że miłość może przetrwać nawet lata rozłąki, bo wspomnienia zawsze z nami zostają, a odpowiednio pielęgnowane potrafią uszczęśliwić. Są siłą, której nie można nas pozbawić.
   Wracając do bohaterów, to owszem, pierwsze skrzypce należą do pary królewskiej, lecz na nich świat się nie kończy. W powieści występuje również: wierna i oddana całym sercem Makedzie hemet Seszep, kobieta silna i niezwykła, każdego dnia walcząca ze stereotypem słabej płci, główna kapłanka Pani Księżyca, kupiec Tamrin, doradcy oraz wojskowi Salomona, matka króla Izraela Batszeba etc. Naszych głównych bohaterów kreuje także ich otoczenie (decyzje, rady, zachowania, wzajemne animozje). Każda postać jest szczegółowo zarysowana. Ich charaktery mają odniesienie w życiu codziennym, tj. przy wyborze ścieżki kariery, życia prywatnego czy przy nawiązywaniu kontaktu z osobą innego wyznania. Większość postaci jest albo względnie dobra albo zła. Brakuje tych pomiędzy, a przecież nikt nie jest idealny, tak skrajny. Mimo to bohaterowie są realni. Wierzą w to, co robią, wierzą w bogów, swój los i przeznaczenie. Łatwiej im zaakceptować pewne decyzje władców, bo są oni namaszczeni przez bóstwa, są wybrańcami, przemawiają do nich. Lud to docenia, bo widzi w tym łaskę i przyszły dobrobyt. Dzięki temu choć odrobinę łatwiej zrozumieć nam ówczesne społeczności, sposób rządzenia nimi, a zarazem ich sposób postrzegania rzeczywistości i samych siebie. To niełatwe zadanie dla pisarza, ale uważam, że tu Pani Kassala naprawdę dobrze sobie poradziła (zarówno u Sabejczyków, jak i u Izraelitów).

   Akcja powieści naprzemiennie dotyczy Saby i Izraela, co pozwala nam lekko liznąć tamtejszego klimatu. Dlaczego tylko liznąć? Tym razem pisarka skupiła się głównie na bohaterach i to im poświęciła najwięcej miejsca. W tle, owszem, przemykają opisy architektury, wystroju wnętrz i krajobrazów, ale jest ich ledwie kapka. Brakuje mi tych charakterystycznych dla Pani Kassali plastycznych opisów, którymi czarowała w egipskiej trylogii.
   Język powieści jest bardzo plastyczny, czasem spoetyzowany, kuszący naturalnością dialogów i bogatym opisem życia wewnętrznego bohaterów. Narratorką części o Makedzie jest hemet Seszep, zaufana królowej od dziecka. Natomiast o Salomonie opowiada nam ktoś z zewnątrz, osoba wszystkowiedząca. Zabieg udany i urozmaicający lekturę.
   W powieści "Królowa Saby" najbardziej podoba mi się podejście bohaterów do wyznawanych wartości. Są im wierni aż do końca (wyjątkiem jest zagubiony Salomon). Hołd dla miłości i mądrości, hołd dla wiedzy i rodziny, to, co w życiu najważniejsze. Ponadto książka kusi licznymi cytatami ze źródeł pisanych, nie tylko biblijnych, ale i etiopskich. Przypisy są czystą rozkoszą dla zainteressowanych tematem, bo pozwalają na jego dalsze samodzielne zgłębianie. Warto też zwrócić uwagę na zaznaczenie silnej pozycji kobiety i jej wewnętrznej charyzmy, która odpowiednio ukierunkowana ma zdolność zmieniania świata. Ewa Kassala daje tym samym kobietom na całym świecie nadzieję na lepsze życie i czyni krok w ich stronę, mówiąc, że są piękne, mądre, zdolne i gotowe do podbicia świata. Muszą tylko pokochać siebie i uwierzyć we własne możliwości. To fundament wszystkiego. I w tym miejscu Makeda spełnia się idealnie. Jest przykładem godnym naśladowania, przewodniczką, za którą warto podążać.
   Myślę, że warto tu też poruszyć temat wiary. Być może została potraktowana lekko po macoszemu, nie tłumacząc dokładnie roli poszczególnych bóstw Saby, skupiając się przede wszystkim na Pani Księżyca i jej roli jako przewodniczki kobiet oraz bogini odkrywającej przyszłość przed swymi wyznawczyniami. Żałuję, że ten element nie został nieco bardziej rozbudowany, bo na pewno uatrakcyjniłoby to treść i podniosło jej walory edukacyjne. Najwięcej uwagi autorka poświęciła Jahwe i biblijnym przypowieściom. Czy Bóg zawsze był tak miłosierny? Czemu Żydzi zostali narodem wybranym? Co Jahwe ma wspólnego z egipskim Atonem? Czemu Salomon był tak mądry? Jakie dary otrzymał od Boga? Jakie wizje zesłał Makedzie? Na te wszystkie pytania odpowiedź można znaleźć w "Królowej Saby". Przy okazji Kassala porusza bardzo ciekawe zagadnienie wieloaspektowości bóstw. Jedno może być przejawem drugiego i nie ma w tym żadnej sprzeczności. Podobnie tłumaczyła to Makeda Salomonowi. Pani Księżyca może być częścią Jahwe, jego kobiecą emanacją, która istniała od zawsze, tylko bywała różnie nazywana. Mam wrażenie, że właśnie w ten sposób mógł narodzić się kult maryjny. Jahwe był bogiem mężczyzn, patriarchą, a kobiety potrzebowały swojej przewodniczki, tak samo wrażliwej i jednocześnie silnej jak one, która by je zrozumiała i dała otuchę. Żydzi i ich wiara oraz samo chrześcijaństwo są naładowane wartościami innych kultur, ich dziedzictwem, np. opowieść o potopie, bożym ulubieńcu mają swe źródło w historii Mezopotamii i Egiptu. To, czym tak bardzo gardzili, przyjęli jako własne i niewiele zmodyfikowali. Kto od kogo mógł się uczyć tolerancji? Kto od kogo przywłaszczył sobie spisane zasady moralne? Czasem warto pogrzebać nieco w przeszłości, bo można dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy.
   Powieść "Królowa Saby" porusza interesujące kwestie jak: wiara, hierarchia wartości, siła prawdziwej miłości i przyjaźni, odpowiedzialność władcy, brzemię samotności i wykluczenia, pozycja kobiety w starożytności na Bliskim Wschodzie, stanowienie i egzekwowanie prawa, bezpieczeństwo podróżnych wzdłuż szlaków. Obok tego nie da się przejść obojętnie. Książka bawi, wzrusza, choć i czasem irytuje (chodzi tu głównie o sceny rytualne z udziałem zwierząt dla Pani Księżyca, dla mnie zbyt brutalne i zbyt szczegółowe; takie bestialstwo zasługuje na równoważną karę zgodnie z Kodeksem Hammurabiego - oko za oko, ząb za ząb. Inne czasy, inne zwyczaje, rozumiem, ale nie akceptuję). Świat przedstawiony jest przemyślany i dobrze wykreowany. Umiejętnie połączono fakty historyczne z wyobraźnią autorki. Zręcznie wypełniła luki. Postacie, dialogi, sytuacje - bez zarzutu. Jedyne, czego mogę się przyczepić, to ledwie zarysowane tło życia dnia codziennego ówczesnej epoki. Dominującym wątkiem pozostaje miłość Makedy i Salomona. Wszystko krąży wokół tego i pozostaje niewiele miejsca do rozdysponowania, np. roli kapłanek Srebrzystej Matki w życiu Sabejczyków, form wyznawania kultu, kultury tamtejszej społeczności, form współżycia miejscowych i migranów etc.

  "Królowa Saby" to książka godna polecenia i bliższego zapoznania się z nią. Porusza temat wyjątkowy i niełatwy do interpretacji. Pani Ewie Kassali udało się z tego wybrnąć bez szwanku. Gratuluję wyobraźni i umiejętnego wykorzystywania źródeł. To walor nie do podważenia tej publikacji. Fascynaci tematu będą mieli niemałą ucztę dla duszy i umysłu (tu zachęcam do zajrzenia do dodatku, który sporo zawiłości tłumaczy i przemyca intrygujące ciekawostki, np. o mieście Kassala na terenie Saby, w którym miała znajdować się świątynia Pani Księżyca). Jest kilka drobnych "ale", lecz nie przesądzają one o całości. Ta powieść wzbudza ciekawość czytelnika tematem, jak i dalszą twórczością autorki, m.in. o Marii Magdalenie (jaką rolę odegra przy Jezusie? Kim stanie się w rękach Ewy Kassali?) i Semiramidzie. Starożytności, trwaj i inspiruj, chce się rzec i niech tak się stanie.