Recenzje tematycznie

niedziela, 25 sierpnia 2019

41) Drogą natury, czyli "Mądrość wilków" E. H. Radinger

   Na świecie coraz więcej mówi się o potrzebie bycia ekologicznym, biopodejściu do różnych spraw. Segregacja śmieci, zamiana plastiku na szkło lub metal, materiały z odzysku, naturalne kosmetyki, sprzątanie świata, sadzenie drzew czy drobne gesty, by chronić rodzimą przyrodę - robimy tyle, ile możemy. Jednak czasem wystarczyłoby się zatrzymać i przyjrzeć dzikiej naturze, jej odwiecznemu rytmowi i temu jak dostosowuje się do nowych warunków.
   Elli H. Radinger jest z wykształcenia prawnikiem, lecz codzienne nurzanie się w ludzkiej zuchwałości i gnuśności zniechęciło ją do wykonywania tego zawodu. Zamiłowanie do zwierząt i miłość do wilków sprawiły, że postawiła wszystko na jedną kartę, poświęcając swe życie obserwacji tych niezwykłych istot.

   Książka pt. "Mądrość wilków" jest zbiorem wspomnień i obserwacji autorki na temat tychże zwierząt. Mamy i historie wzruszające, pełne egzaltacji, jak i bardziej brutalne, bo podszyte walką o przetrwanie. Radinger ukazuje nam przekrój życia wilków od narodzin aż do śmierci, od zabawy i przekomarzania się z członkami rodziny aż do walki o terytorium i życie bliskich, gdy obca wataha naciera na dom. Dzięki niej mamy wgląd w codzienne podejmowanie przez nie decyzje, nawiązywanie nowych relacji, wybór przywódców stada, współpracę międzygatunkową m.in. z krukami.
   "Mądrość wilków" aż kipi od emocji i szczegółów. Radinger oprowadza nas po parku Yellowstone i Niemczech, wskazując poszczególne watahy i ich rytuały, stajemy się niemym świadkiem ich wzlotów i upadków, cichymi obserwatorami życia nieokiełznanej przez człowieka przyrody, która wzbudza jednocześnie zachwyt i przerażenie. Wilki są jej nierozerwalną częścią. Są piękne, charakterne, pełne życia. Na podstawie przytoczonych przykładów wiemy, że nie sposób opisać typowego wilka i jego sposobu zachowania, bo każdy ma inny charakter, talent w innej dziedzinie i inną rolę do odegrania w stadzie. To wielkie indywidualności o niezwykle silnym poczuciu przynależności do rodziny i gotowe do najwyższych poświęceń w jej imieniu. Najpierw rodzina, potem ja. Wilki są takie jak my. Przeżywają żałobę i utratę bliskich, lecz potrafią się po tym podnieść i ruszyć dalej z rytmem watahy, choć niektóre jednostki poddają się "złamanemu sercu" za utraconym partnerem i umierają z żalu (Radinger opisała taki przypadek. Zupełnie zdrowy basior umarł niedługo po swojej wieloletniej przyjaciółce). Są niezwykle inteligentne, myślą strategicznie, opiekują się chorymi i starszymi członkami rodziny, bo są oni cenni ze względu na swoją wiedzę i doświadczenie życiowe. To zwierzęta społeczne, które przechodzą proces socjalizacji, co widać zwłaszcza porównując wilki dzikie i wychowane w niewoli. Przywiązują się do swojej rodzinnej ziemi.

    To książka o wydawałoby się prozaicznych sprawach, prozaicznym temacie, ale przy analizie lektury ujawnia się jej głębsze znaczenie. Zasady wilków możemy przekuć do własnego życia i dzięki nim się odnaleźć. Nie musimy gnać za pieniędzmi, brać udziału w wyścigu szczurów. Możemy nieco zwolnić i zobaczyć, co tak naprawdę się liczy, żebyśmy na samym końcu swej drogi nie żałowali, że zmarnowaliśmy tyle szans, tyle chwil. 
   Język Radinger jest prosty i klarowny, nie narzuca nam jakiegoś naukowego slangu, dzięki czemu rozumiemy zachowania zwierząt czy zwiedzany Yellowstone bez potrzeby zaglądania co chwilę do słownika. To książka skierowana do  szerszego kręgu czytelników, nie tylko zaawansowanych zwierzolubów, ale może przede wszystkim dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z przyrodą. 
   Przedstawiona historia biegnie swoim rytmem, od narodzin do śmierci, przeplata radość i cierpienie, ukazuje koleje życia, nie lukrując go w żaden sposób. To studium życia dzikiego wilka obserwowanego przez człowieka z pasją, który nie wtrąca się w jego sprawy. Jest ciekawa i intrygująca, każdy rozdział czyta się lekko i przyjemnie, oczy biegają po stronach, bo wciąż łaknie się więcej.





   Zżywamy się z wilkami, czysto platonicznie, ale poznając ich losy, trzyma się za nie kciuki, docenia każdy najmniejszy gest, chwilę, którą możemy z nimi przeżyć. Są nauczycielami życia. Z ich postaw możemy garściami czerpać inspiracje, a nawet spróbować naśladować m.in. w oddaniu dla rodziny, bronieniu swej niezależności, rozwijaniu talentów czy szacunku wobec starszych.
   Wydawnictwo Czarna Owca spisało się na medal. Książka w twardej oprawie, pięknie ilustrowana, wydrukowana na papierze przywodzącym na myśl starodruki. I okładka!!! Majstersztyk. Minimalistyczna, prawdziwa kwintesencja treści - wilk i las, dzika przyroda, która buzuje w żyłach tych zwierząt, zachwyca i budzi podziw. 

   Według mnie "Mądrość wilków" jest pozycją godną uwagi, bo odkrywa prawdy zakryte przed współczesnymi ludźmi. Otwiera nas na to, czym jest życie i na czym polega, co stanowi jego wartość co jest naprawdę ważne. To nie tylko powieść o wilkach i przyrodzie, to historie o nas samych. O naszych problemach, może w nieco innej formie, ale sens pozostaje ten sam, np. utrata bliskich, walka o przetrwanie, wychowanie młodego pokolenia, więzy rodzinne, radzenie sobie z wrogami, siła przyjaźni i miłości, przywiązanie do tradycji itd. To istna kopalnia inspiracji. Kto szuka, ten znajdzie tu dla siebie wskazówki na co dzień. Wystarczy zagłębić się w lekturę i oczami wyobraźni przenieść się w gęste odmęty lasu, by wyruszyć z watahą wilków na przygodę swego życia i dowiedzieć się czym ono tak naprawdę jest. Wilki uczą jak je przeżyć, a nie przewegetować. Ono jest jedno i mamy tylko jedną szansę do wykorzystania, powtórki nie ma. Nie czekajmy, "Mądrość wilków" jest warta tych paru godzin, by inaczej spojrzeć na świat i przebudzić się ze snu o wyścigu szczurów. Nie poddawajmy się, żyjmy!

niedziela, 11 sierpnia 2019

40) Egipt w Okresie Późnym, czyli "Droga Królewska" Aliny Zerling-Konopki

   Dolina Nilu upaja i kusi podobnie jak pustynia Setha. Niektórzy śmiałkowie pomyślnie przejdą próby bogów Egiptu, inni zginą śmiercią tragiczną w odmętach piasku jak armia Kambyzesa. Skąd to porównanie? Alina Zerling-Konopka stworzyła Drogę Królewską właśnie dotyczącą tego okresu. O czym ona jest? Z czym to się je? Jak fakty historyczne mają się do treści? Co zaskakuje, a co irytuje? Jak autorka poradziła sobie z tematem?

   Akcja książki rozgrywa się w VI w. p.n.e.  na terenie Egiptu i Persji. Autorka początek fabuły umieściła podczas rządów dynastii saickiej, za faraona Amazisa i jego syna Psametycha III. Co się wówczas tak naprawdę działo w kraju piramid zgodnie ze źródłami historycznymi? Amazis przejął rządy w państwie w wyniku buntu żołnierzy niezadowolonych z władzy króla Apriesa. Wojsko ogłosiło generała nową głową Egiptu. Przyjął on imię tronowe Chenemibre oznaczające tyle, co obdarzony siłą woli Re. Apries trafił do niewoli. Ok. 569 r. p.n.e. Nabuchodonozor próbował go uwolnić, jednak sam zginął. Mimo niesubordynacji Amazis wyprawił Apriesowi pogrzeb godny następcy Horusa. Nowy faraon zapewnił Egiptowi rozkwit gospodarczy poprzez rozwój handlu w obrębie basenu Morza Śródziemnego. Stawiał on na przymierze grecko-egipskie, co skutkowało zawarciem współpracy m.in. z lidyjskim Krezusem i Polikratesem z Samos oraz nadaniem licznych przywilejów Naukratis, greckiej kolonii w Delcie. Po Amazisie tron przejął jego syn, Psametych III. Jego rządy nie były już tak szczęśliwe. Zaraz po przejęciu władzy musiał zmierzyć się z perską potęgą. W 525r. p.n.e. pod Peluzjum starły się wojska Kambyzesa i egipskie. Kemet poniosła druzgocącą klęskę, faraon uciekł do Memfis, gdzie nie był w stanie długo się bronić. Bitwa pod Peluzjum zapoczątkowała perskie rządy nad Nilem. Kambyzes nacieszył się z nowej satrapii niecałe trzy lata, w międzyczasie tłumiąc bunty, zarówno na terenie samej Persji (Gaumata, Smerdis), jak i w Egipcie. Jego rządy bywają różnie oceniane przez źródła historyczne. Niektóre przedstawiają go jako brutalnego i nieco szalonego, nieznającego pojęcia świętości, rabującego świątynie. Wg nich miał także zabić Apisa, żywe wcielenie boga oraz skalać mumię Amazisa. Z kolei biografia jednego z przybocznych Kambyzesa, kapłana i lekarza Udżahorreseret, przedstawiała go jako tego, który wspierał egipską kulturę, wykazywał się tolerancją, wręcz dążył do rozkwitu. Poświadcza to m.in. fakt ufundowania sarkofagu Apisa w 525 r. p.n.e., branie udziału w uroczystościach religijnych. Czarna Ziemia rozkwitała. Bardzo często wspomina się też o wielkiej wyprawie wojennej Kambyzesa na oazę Siwa, w której miała zginąć praktycznie cała jego armia. Ile w tym prawdy? Piaski wielkiej pustyni, co jakiś czas odsłaniają swoje tajemnice i archeolodzy donoszą o nowych odkryciach, prawdopodobnie z czasów perskich. Trudno dziś powiedzieć czy rzeczywiście armia Persa została pogrzebana żywcem przez chamsin. Po śmierci króla królów władzę w Persji przejął Dariusz I. Sam odwiedził Egipt tylko raz, ale stale nadzorował rządy w swej najbogatszej satrapii. Dbał o rozwój egipskiej kultury, m.in. przez rozbudowywanie Domów Życia (szkół, bibliotek), restauracje świątyń, kodyfikację prawa itd. Generalnie władza saicka i perska przyczyniła się do ponownego rozkwitu Egiptu, kulturalnie i gospodarczo. Powrócono do starych tradycji, inspirowano się sztuką Starego i Średniego Państwa, wyłuskując z niej to, co najlepsze. Państwo na tym na pewno nie straciło. Zainteresowanych odsyłam do ciekawych, acz prostych w odbiorze: Dzieje starożytnego Egiptu N. Grimala oraz Starożytny Egipt H. A. Schlögla (dzieło Niemca jest zaktualizowane). Warto też zajrzeć do Powstanie i upadek starożytnego Egiptu T. Wilkinsona oraz Starożytnego Egiptu B. J. Kempa.
   Autorka przyjęła za wyznacznik osi fabuły relację Herodota. Pojawia się tam także postać Fanesa z Halikarnasu, który wg ojca historii miał zdradzić Kemet na rzecz Persji właśnie w bitwie pod Peluzjum, sam będąc dowódcą greckich oddziałów najemnych. Zerling-Konopka czerpała inspirację pełnymi garściami z Dziejów, co nieco w nich zmieniając. Z jakim efektem?

   Głównym bohaterem Drogi Królewskiej jest Fanes z Halikarnasu, syn Amaris, pół Grek pół Egipcjanin. Wychował się w Grecji, lecz po śmierci ojca i zatonięciu w długach udał się z matką w jej rodzinne strony. Egipcjanie początkowo nieufnie się do nich odnosili, z czasem docenili, lecz Amaris zaczęła trudnić się wróżbiarstwem i leczeniem, co nie było pomyślnie odbierane przez społeczeństwo. Strach i niewiedza kazały się trzymać ludziom od nich z daleka. W przetrwaniu pomagał im kochanek Amaris, żołnierz Spiros. Pewnego razu przypadkiem kobieta spotkała nad rzeką samego Amazisa, któremu wpadła w oko. To był początek splotu owych przypadków, dzięki którym Fanes zawsze znajdował się w centrum wydarzeń. Młodzieniec nie miał łatwego życia, co go nieco zahartowało. Kochał matkę całym sercem, za przyjaciół oddałby życie, próbował pozostać wierny swoim ideałom, lecz nie zawsze mógł sobie na to pozwolić. Szybkie zmiany sytuacji politycznej wymagały od niego dostosowywania się do warunków i przysięgania wierności temu, który panował, choć czasem odbywało się do wbrew woli własnego sumienia. Myślę, że w ten sposób autorka chciała nieco usprawiedliwić Fanesa z relacji Herodota, choć w książce to nie on zdradził Egipcjan, a wręcz odniósł niebezpieczne rany w starciu ze słoniem. Młody żołnierz bywał porywczy, temperamentny. Zdarzało mu się szybciej działać i mówić niż pomyśleć. Starał się jednak nad tym pracować. Był bystry, inteligentny, żądny wiedzy. Hartował się umysłowo i fizycznie. Chciał być przydatny dla swojej drugiej ojczyzny. Fanes jak każdy dwudziestoparolatek bywał nadmiernie kochliwy (np. Efferi, Danisa, Dafne). Uroda, koneksje, status żołnierza przyciągały do niego niewiasty, które nie mogły mu się oprzeć. Miał powodzenie bez dwóch zdań. Zawsze wychodził obronną ręką z wszelkich opresji, znajdował rozwiązania problemów, bywał w centrum wydarzeń. Taki szczęściarz. Aż do bólu schematyczny męski Mary Sue. Dopiero sama końcówka książki to nieco złagodziła.
   Poboczne postacie jak Spiros, Nefru, Kambyzes, Dariusz czy saiccy faraonowie zostali przedstawieni pobieżnie, bez zagłębiania się w ich motywację i uczucia. Kambyzes i Psametych III to rządni władzy, posłuszeństwa królowie, okrutni, bezlitośni, z nutką szaleństwa, skoncentrowani na sobie i swoich potrzebach. Amazis i Dariusz I to postacie pozytywne. Władcy, dla których liczyło się przede wszystkim dobro państwa i ludu, ceniący wiedzę i silną armię, wspomagający kulturę. Spiros i Nefru to dwaj najbliżsi przyjaciele Fanesa. Największą sympatię wzbudza właśnie ten grecki żołnierz. Spiros był człowiekiem z krwi i kości, miewał dni lepsze i gorsze, wiedział co ważne i dążył do tego. Był przyjacielem na zawsze i w każdej sytuacji. Takim, z którym zjadłoby się beczkę soli. Do tańca i do różańca. Jemu można by zaufać bezgranicznie.
   Zerling-Konopka poświęciła też trochę miejsca kobietom. Amazis, matka Fanesa, skakała z kwiatka na kwiatek, choć szczerze kochała jednego mężczyznę. Uwielbiała piękne stroje, biżuterię, aplauz tłumu i zainteresowanie własną osobą. Nieco narcystyczna. Jednak trzeba jej oddać, że potrafiła zadbać o siebie i syna w trudnych chwilach. Lekka panikara. Danisa to Medyjka, córka lekarza i praktykantka tegoż zawodu. Dziewczę piękne, inteligentne, mądre, twardo stąpające po ziemi i wierne swoim ideałom. Dotrzymująca danego słowa. Jej postać zasługiwałaby na nieco więcej uwagi, choćby ze względu na Fanesa. Perska królowa Atossa to postać szablonowa. Kochająca matka i żona, rozważna, dobra, mądra i piękna, stanowiąca przeciwwagę dla niezrównoważonego małżonka. Kobiety nie mają tu zbyt wiele do powiedzenia. Są raczej pionkami w męskiej grze.


   Książka sprawia wrażenie pisanej naprędce. Akcja goni akcję, nie ma chwili wytchnienia. Bohater jest ciągle w centrum wydarzeń. Fabuła goni na łeb na szyję, a chyba nie o to chodzi w powieściach historycznych. Wartka akcja może być plusem, ale umiejętnie zastosowana, opleciona dodatkową treścią. Niektóre zwroty akcji były jakby wciśnięte na siłę, np. romans z Dafne, uwięzienie Atriona, uwolnienie Guriona, wątek Aiszy czy Kandu, tajemnicze rytuały pod grobowcem Cyrusa. One są, ale po co? Nic z nich nie wynika dla fabuły. Właśnie to mnie strasznie irytowało przez całą lekturę. 
   Jeśli chodzi o warstwą historyczną to pozwolę sobie na krytykę dwóch elementów. Autorka w okresie rządów XXVI i XXVII dynastii posługuje się tym terminem swobodnie, wkładając je do ust narratora, choć powszechnie wiadomo, że podziału na owe dynastie i ich numeracje dokonał dopiero Manethon za czasów Ptolemeuszy, czyli ponad dwieście lat później. Ponadto Egipcjanie czy Grecy nie określali władców symbolami liczbowymi, bo one wtedy po prostu nie istniały. Faraonowie byli rozpoznawani przez imiona własne i tronowe. Jeśli chodzi o interpretację wydarzeń historycznych - mamy różne źródła a fikcja literacka może je dowolnie wykorzystać.
   Rzeczą karkołomną i nie do wybaczenia jest zmiana wydarzeń i imion bohaterów, a właściwie sroga pomyłka autorki. Po pierwsze: Kambyzes zdobywając Sais miał pozbawić życia całą rodzinę Psametycha III, czyli na samym początku najazdu. W dalszej części książki dowiadujemy się jednak, że nastąpiło to po dłuższym czasie, gdy w Egipcie wybuchło powstanie przeciw Persom. Jakim cudem? Nie wiem. Po drugie: Kambyzes wziął do swego haremu wybrankę Fanesa. Na samym końcu autorka twierdzi jednak, że był to Psametych i to na jego cześć kobieta nadała imię swemu dziecku. Jak można pomylić faraonów? Nastąpiła zamiana miejsc Persa i Egipcjanina, ich rządów i całego sensu lektury. Jak mogła tego nie zauważyć autorka, korekta i redakcja? W tym momencie lektury zalała mnie krew, delikatnie mówiąc. Tym bardziej, że ma to kolosalne znaczenie dla fabuły. Przy tym pewne fakty z końcówki książki nie zgadzają się z resztą. To wygląda tak jakby ten nieszczęsny koniec napisał ktoś kompletnie nieznający powieści i stworzył to na odczepne. Kopiuj - wklej bez zagłębiania się w treść. Nie wiem czy śmiać się czy płakać.
   Narratorem Drogi Królewskiej jest Fanes. To z jego punktu widzenia poznajemy całą historię. Jego język jest prosty i klarowny, a koncentracja na dynamicznych wydarzeniach może być tłumaczona jego żołnierskim wychowaniem. Może stąd brak bogatszych opisów czy przemyśleń. Świat przedstawiony nie rzuca na kolana. Jest oszczędny. Tu liczy się wojna, spiski i intrygi, na tym wszystko się opiera. Dosłownie.
   Powieść Droga Królewska Aliny Zerling-Konopki jest książką na maksymalnie jedno popołudnie. Czyta się szybko. To raczej przygodówka nastawiona na szybką akcję niż porządną fabułę, która ewidentnie wykazuje braki związków przyczynowo-skutkowych. Główny bohater ma farta i na tym opiera się jego strategia. Pojawiają się błędy merytoryczne, które błagają o naprawę. Podsumowując, autorka utonęła w piaskach pustyni jak armia Kambyzesa, chcąc zdobyć oazę Siwa. Przykro mi, bo zapowiadało się naprawdę dobrze, ale im dalej w las, tym ciemniej. Może Bes tu namieszał, chcąc nieco rozśmieszyć egipski panteon? Może... Nie polecam, choć fanom przygodówek i szybkiej akcji może się spodobać.