Recenzje tematycznie

niedziela, 20 czerwca 2021

97) O Piastach z nutą przeszłości... "Ślepy demon. Zbigniew" Witolda Jabłońskiego

   Dolo, ma Dolo, gdzieżeś była, gdy Rodzanice przędły nici mego żywota, wplątując weń tyle bólu, cierpienia i goryczy, podszywając ulotne szczęście fałszem, a przyjaźń kaźnią krwi? Trwasz przy mnie, czyżeś swe imię na Niedolę zmieniła? Dokąd mnie prowadzisz? Gdzież ma ostoja i przeznaczenie? Cóż bogowie zamyślają wobec mnie?

   Tymi słowami mógłby dociekać sensu swego istnienia małoletni Zbigniew, bohater najnowszej książki mistrza pióra, Witolda Jabłońskiego, pt. "Ślepy demon. Zbigniew". Jest to powieść historyczna z elementami fantastycznymi, osadzona w XI wieku głównie na obszarze Polski i Rusi, od panowania Bolesława Śmiałego po rządy Władysława Hermana z elementami ich polityki zagranicznej, przystrojona słowiańską magią, biesami i bogami. Soczysta i pożywna mieszanka.

   Bolesław Szczodry poczyna sobie coraz śmielej na tronie, po niepowodzeniu misji na Rusi i zdradzie wuja, mści się na swoich wojach, co go przedwcześnie opuścili, zabierając majątki, nakładając nań surowe kary. Przy jego boku ponownie zjawia się Krystyna, chcąc lśnić niczym klejnot. Powoduje to, że dworskie intrygi rosną w siłę, wzbudza niesnaski. Gdzieś na obrzeżach królestwa czai się Sieciech, mający chrapkę na władzę, posługując się pionkiem, Władysławem Hermanem, bratem Bolesława. W tle wyrasta nowe pokolenie Piastów, Mieszko Bolesławic i Zbigniew, pierworodni, o odmiennych charakterach i usposobieniach, jednakowo uwikłani w dynastyczną politykę o skomplikowanej historii. Szalone czyny Śmiały przypieczętowuje zabójstwem biskupa Stanisława ze Szczepanowa, odstąpieniem od kościoła i ucieczką z kraju. Scena wolna. Czas na młodszego brata, skupionego na zagraniach umysłowych, a nie na wojaczce. Nowe układy, nowe przymierza, stare problemy, które rozwikłać mają kolejne małżeństwa. Kolejni pretendenci do tronu. Czy walka o władzę musi skończyć się bratobójstwem? Czy starszeństwo bądź przymioty ducha nie mogą stać ponad zawiścią i zazdrością?

 Witold Jabłoński osadza swą powieść w historycznych ramach, trzymając się znanych ze źródeł faktów. Kto interesuje się średniowieczem polskim, ten zarys fabuły zna. To pewien schemat, lecz nie dajcie się zwieść. Autor to prawdziwy mistrz pióra i nigdy nie stawia na łatwe rozwiązania. Zaprasza czytelnika na prawdziwą ucztę zmysłów, rozkosz dla podniebienia miłośnika przeszłości. Znane fakty uzupełnia niebanalnymi pomysłami, bohaterami i wątkami. Ze słów tka gobelin o Piastach, używając do tego najdroższych materiałów. Wyborna jakość, bez dwóch zdań. Wystarczy znać ogólne opracowania na temat XI wieku, by dostrzec ile pracy i wiedzy włożył autor w powstanie tej książki. Na te kwestie jestem szczególnie wyczulona i doceniam tak genialne wykorzystanie historii jako literackiej inspiracji w zgodzie z jej naturą.

   "Ślepy demon. Zbigniew" przedstawia nie tylko życie średniowiecznych elit dworskich skupionych w zamku władającego. Ukazuje też szarą codzienność wojów, zakonników oraz mieszczańskich rzezimieszków, nie oszczędzając szczegółów o ich przyzwyczajeniach, oczekiwaniach, odczuciach etc. Bogata fasada skrywa bogate wnętrze. Bohaterowie nie są kukiełkami losu, mają głębokie życie wewnętrzne, rozterki duchowe, wielość problemów, spore doświadczenie życiowe. Rys psychologiczny to ważny element wskazujący na świetny warsztat pisarza. Postacie tej książki zaskakują, wzruszają, wywołują złość lub uśmiech. Jednych się kocha (jak Synów Drzew), innych nienawidzi (np. Korgsa), choć poznając bliżej pewne historie i dramaty można się przekonać, że nie ma skutku bez przyczyny. Ludzie się zmieniają pod wpływem nowych doświadczeń, zewnętrznych bodźców. Ktoś kto doświadcza ciągłych upokorzeń, zsuwania na dalszy plan, wyśmiewania, podnosi się silniejszy lub upada całkowicie, lecz nigdy nie wybacza/zapomina swym prześladowcom doznanych krzywd. Uważam, że postać Zbigniewa świetnie ilustruje ową zależność w stosunku do dwóch mistrzów, prawdziwego i fałszywego.

   Wracając do meritum, powieść odsłania kulisy życia codziennego ludzi z różnych warstw społecznych. Mężczyzna to urodzony woj, strażnik bezpieczeństwa domowników, zapewniający trwanie. Ten pozbawiony tej iskry wojennej swą dolę odnaleźć może przy świętych księgach, zdobywaniu wiedzy i przekazywaniu jej innym. Są też ci, co trudnią się pracą rąk własnych, nie mniej chwalebnym zajęciem od pozostałych. Kobiety też odgrywają tu ważną rolę. To matki, opiekunki domowego ogniska, zielarki. Z jednej strony Ragana z Boraną, a z drugiej niemiecka Judyta czy Krystyna. Każda inna, lecz zabezpieczająca swych bliskich. Autor postanowił odnieść się do pozycji i znaczenia kobiety w średniowieczu. Krystyna chce wyzwolić się spod męskiej władzy, stać się niezależna, wolna, sama dyktować warunki. Rozdawana i traktowana jak przedmiot, ucieleśnienie męskich żądz, czuje się zniewolona. Czeska Jutta całkiem zdaje się na wolę ojca i męża. Za to jej niemiecka imienniczka gra pozorami, by rządzić jako szara eminencja, by mężczyzna stał się jej zabawką i robił dokładnie to, czego ona zażąda. Która gra pierwsze skrzypce z wszelkimi tego konsekwencjami? To już pokazuje fabuła. Dzieci możnych wcale nie mają lepiej. Pierworodny dziedziczy, a pozostali skazani są na zakon lub życie najemnego woja, szukającego swego szczęścia w świecie albo przejmującego schedę po teściu. W domach panujących córki to możliwość zawarcia sojuszu, synowie - pokusa o walkę po śmierci rodziciela, swady i wewnętrzne rozdarcie dynastii. I tak źle i tak niedobrze. Ludzka przypadłość.

   Warto zwrócić również uwagę na przedstawioną codzienność wojaków, co pisarz ilustruje na podstawie drogi Polaków na Ruś. Spalone wsie, problemy z wykarmieniem i napojeniem takiej zgrai ludzi i zwierząt, choroby, wycieńczenie, złe warunki bytowe, nieprzychylność miejscowych, pułapki. To także strach podbijanych, przed gwałtem, śmiercią, niewolą. Jedni i drudzy boją się, co będzie dalej, co jeszcze ich spotka. Każdy walczy o siebie i bliskich, o przetrwanie. Z jakim skutkiem? Przekonajcie się sami.

   W całym tym zamieszaniu doskonale widać na czym polega polityka i dworskie intrygi, dwulicowy świat, pełen fałszu i zakłamania, udawania przyjaźni i dobrych rad, wbijania noża w plecy ofierze, będącej niczym rodzony brat, satysfakcji z bólu drugiej osoby, uciekania się do podstępnych sztuczek. Polityki o nieczystych zagraniach, pustych frazesach, przesiąkniętą chorą ambicją, złem, wykorzystującą do cna słabe strony przeciwnika, idącej po trupach do celu. Gdzie śmierć to siła nośna władzy, a nowe życie to strach o własne cztery litery. Warto przyjrzeć się grze Kościeja, Sieciecha czy nawet pozornie niewinnego Władysława Hermana. Polityka to brudna gra, w której zwycięża najbardziej inteligentny, silny i podstępny, bez uczuć. Bez empatii, litości i współczucia.

   Autor ukazuje również kulisy szaleństwa towarzyszącego władzy, czy to na polskim Wawelu czy w ruskim zakonie, gdzie słabsi muszą dostosować się do decyzji silniejszych, choć niekoniecznie mądrzejszych. Bolesław morduje biskupa, choć wie, że niszczy to podwaliny jego rządów, wynosi kochankę nad żonę, choć to tylko przysparza mu wrogów, ruga wojów, mimo iż są jego podporą. Emocje przesłaniają zdrowy rozsądek. Nie lepiej sytuacja ma się w Monasterze Pieczerskim, gdzie przemoc to codzienność, jakby opętanie przez złego demona, nieliczni pozostali przy zdrowych zmysłach kryją się po kątach, oczekując zmiany na lepsze, bojąc się opuścić swój jedyny dom. Pisarz nie boi się trudnych scen czy tematów, porusza je i przedstawia, nieraz ze szczegółami, by uzmysłowić czytelnikowi z czym borykali się ludzie tamtych czasów. Szalony władca, eksperymenty drążycieli wiedzy - wszystko kosztem poddanych, słabszych jednostek, niechronionych przez kogokolwiek i cokolwiek. Świat pełen bólu, niesprawiedliwości i łez. Prawdziwy.

   Przeciwwagą dla okrucieństwa jest ukazanie niezłomnej przyjaźni Boran, nieposkromionej miłości bez narzucania pęt moralnych kościoła, taką żywą między dorosłymi, kochającymi się ludźmi, szczerym oddaniem między zwierzęciem a człowiekiem (Pukis i Andaj), więzi między matką a dzieckiem, mistrzem a uczniem etc. Każda relacja nie pozostaje bez wpływu na inne sfery życiowe czy też stosunki międzyludzkie.

  Na przykładzie Zbigniewa można obserwować dojrzewanie nieopierzonego dziecka w niebezpiecznego młodzieńca, który dzięki opiece Kościeja radzi sobie coraz lepiej, swą dolę odnajdując w zdobywaniu wiedzy, choć nie zawsze w sposób łatwy i bezkrwawy. Każde doświadczenie odbija się w psychice Piastowica, wpływa na jego decyzje, wybory, tym samym kształtując go. Od zahukanego kociaka po przyczajonego rysia, gotowego do ostatecznego skoku. Tak moim zdaniem wygląda jego ewolucja, coraz bardziej świadomego swoich wad i zalet, a przede wszystkim posiadanych umiejętności. Świadomość swego jestestwa, przeznaczenia - to jego tajna broń. Tak jak wyciąganie wniosków z błędów innych, by samemu się ich ustrzec. 

   Wspominałam, że autorowi świetnie wychodzi zabawa historią. Zwróćcie na to uwagę przy postaci Martina Galla. Coś Wam to mówi? Ze szkoły? Mi intuicja podpowiada, że w życiu Piastów, bohaterów W. Jabłońskiego, jeszcze nieźle namiesza. Smakowity wątek dla miłośników przeszłości. Warto też wspomnieć o napomkniętym konflikcie papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV (tzw. spór o inwestyturę), który unaocznia władzę średniowiecznego kościoła na politykę Europy i dynastie rządzące. Podobnie jak konflikt Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem. Takich kąsków jest więcej.

  Zarówno "Słowo i miecz", jak i "Ślepy demon. Sieciech" opierały się na walce chrześcijaństwa z pogaństwem, wiarą w jednego z tą w wielu, gdzie ci z pozoru miłosierni i dobroduszni, kryli za skórą diabła. Kościół w powieści dąży do przejęcia władzy, uzurpuje ją sobie poprzez macki Gladius Dei, nie mając skrupułów przed sięganiem do czarnej magii i konszachtów z ciemną stroną, morderstwami etc. Kościół grabi mienie, gwałci nieletnich, fałszuje dokumenty, sieje zamęt i zniszczenie. Słowo Boże głosi poprzez siłę miecza i przelaną krew. Zamiast miłości wzbudza lęk. Lokalne tradycje przyobleka w swoje strojne szaty. Wymazuje historię poprzez uśmiercanie tych, co są żywą pamięcią ludu. To kłębowisko żmij, które patrzą tylko na to komu jeszcze wstrzyknąć swój jad, czego dobitną metaforą jest dół z biesami czy też robactwem w podziemiach monasteru. I to nie tylko XI wiek, wystarczy spojrzeć tysiąc lat później. Czy coś się zmieniło? Jest lepiej? Raczej nie, choć ludzie mają nieco większą odwagę do tego, by głośno się sprzeciwić, krytykować i nie liczyć się ze zdaniem owych czerńców. My mamy wybór, w średniowieczu za samodzielne myślenie i podążanie za własnym sercem wykonywano wyrok śmierci.

   Czy poganie w tej powieści są lepsi? Wydaje mi się, że nie. Też grają na dwa fronty, zabijają, zadają ból i cierpienie, ale nie udają. Wyznają bogów podobnych do siebie, oddają im cześć, składają nieraz krwawe ofiary, ale są sobą. Nie zakładają maski bogobojnych wyznawców Chrystusa, którzy tylko się umartwiają, a cierpienie traktują jak dar. Oni cieszą się życiem, biorą je jakim jest, nie nawracają innowierców na swą modłę, są bardziej tolerancyjni dla inności. Ich świat jest prostszy, bardziej logiczny, choć okrutny.

   Na kartach tej książki Witold Jabłoński przemycił sporo słowiańskich elementów. Są bogowie jak Mokosz, Chors czy Weles we własnej osobie, kontaktujący się z niektórymi ludźmi. Są pomroki takie jak wiły, bobo, wilkołaki, skrzaty, banniki. Są rytuały i obrzędy, jest magia - Luby, Kościeja czy Zbigniewa. Jest wreszcie i wędrówka do Nawii, która uczy jak odróżnić prawdę od kłamstwa, piękną maskę od wewnętrznej zgnilizny, jak obrać własną drogę, że prawdziwy dar zawsze ma swoją cenę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. To fragmenty, które idealnie wkomponowują się w fabułę, nie są konkurencją dla głównej osi, lecz jej uzupełnieniem, dopełnieniem. Dzięki szeroko pojętej słowiańskości powieść zyskuje świeżość, intrygujący posmak przygody, trwania tradycji, przodków, niemożliwość zamazania kart historii własną wersją wydarzeń, ponieważ przeszłe echa wybrzmią w końcu w pełnej krasie z całą mocą. Tego głosu nie da się zagłuszyć, zwłaszcza przy pomocy obcych naleciałości, czego najlepszym przykładem jest Zbigniew. Mimo surowości obejścia bogów rodzimych, mimo ich intryg, autor przedstawia ich jako istoty nam bliskie, które możemy zrozumieć. Magiczne, bliskie, z lędźwi tych ziem zrodzone. Własne. Jak my. 

   Przy okazji warto zwrócić uwagę na obrane drogi i opiekuńcze bóstwo. Rozważania Zbyszka nad ścieżką Chorsa i Welesa zmuszają do głębszej refleksji nad własnym życiem, pasjami. Każda decyzja niesie brzemię konsekwencji, dlatego należy być świadomym i nie dążyć po omacku do celu. Iść świadomie, z rozwagą. Najdobitniej uwidacznia się to w poczynaniach Luby. Samo życie.

   Witolda Jabłońskiego cechuje lekkie pióro o magicznych walorach malowania słowem klimatu przeszłości, łączącego fakty historyczne z bogatą fantazją, dając wyborną ucztę czytelnikowi. Zróżnicowane, naturalne dialogi, plastyczne opisy, inteligentny narrator, charakterne i skomplikowane postacie z głębokim rysem psychologicznym, każda o indywidualnej historii, niecodzienne rozwiązania fabularne, akcja trzymająca w napięciu, bogate treści filozoficzne, czasem wręcz egzystencjalne, różnorodny świat przedstawiony, a to wszystko zilustrowane przy pomocy całej palety środków stylistycznych, poetyckich wersów etc. Magia słowa pochłaniająca bez reszty.

   W odniesieniu do dwóch pierwszych tomów "Ślepy demon. Zbigniew" to godny następca, domykający sporo starych wątków, lecz jednocześnie otwierający drzwi dla nowych pytań i domysłów. Pozostaje mi mieć nadzieję, że powstanie kolejna część o przygodach Zbyszka i Bolka Krzywoustego aż do nieszczęsnego testamentu z rozbiciem dzielnicowym w konsekwencji.

   Jedyne czego mi brakowało to większej ilości Boran, poznania tajemnicy Wsiewołoda czy oddziaływania Chorsa i Welesa na młodego Piastowica. Powieść ma nieco ponad 550 stron, a mi i tak mało. 

   Najnowsza powieść Witolda Jabłońskiego to majstersztyk, obok którego trudno przejść obojętnie. Przedstawia rządy dwóch braci, jakże odmiennych, lecz obydwoje skazanych na niepowodzenie za zdradę przodków na własnej wierze, wyparciu się bogów, zabijaniu żerców. Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem i własną drogą. Ciemność może wskazać ścieżkę do światła i rozwiązania problemów. Ta książka przestrzega przed chorobliwym pięknem, które może nieść w sobie zdradę i śmierć. Udowadnia, że każda decyzja to konsekwencje, przyczyna wywołuje skutek. Mówi też o tym, że każdy kij ma dwa końce, przed wydaniem końcowej oceny, warto zapoznać się z racjami z każdej ze stron. Na cenne rzeczy trzeba sobie zapracować tak jak Zbigniew. Udowadnia też siłę prawdziwej przyjaźni, na dobre i złe, która ratuje z każdej opresji. "Ślepy demon. Zbigniew" ukazuje dualizm świata, dobre i złe strony, zarówno kościoła jak i pogaństwa. Nie ocenia, a jedynie przedstawia fakty, dając czytelnikowi wybór. To powieść łącząca historię i fantazję autora w harmonijną całość. 

   Już dawno przepadłam w zachwycie nad piórem i inteligencją Witolda Jabłońskiego. Ta książka jedynie potwierdza jego umiejętności i wiedzę, a dla mnie jest dowodem na to, że się nie pomyliłam. Kto kocha historię lub jest miłośnikiem średniowiecza odnajdzie tu to, co tak ceni, tj. inspirację, zgodność z faktami, szczegóły codzienności i mentalności, fantastyczne słowiańskie elementy i kunszt autora, spajający owe treści w jedno.

   Czekam z niecierpliwością na nowe dzieła mistrza!

niedziela, 13 czerwca 2021

96) Archeo, czyli... "Mity, kult i rytuał. O duchowości nadbałtyckich Słowian" - Kamil Kajkowski

  Jako społeczeństwo coraz częściej i chętniej sięgamy do swego dziedzictwa kulturowego, szukając korzeni. Ważną rolę odgrywają w tym projekty popularyzujące przeszłość, np. festiwale, inscenizacje, a przede wszystkim filmy, gry i powieści. Jednak skąd twórcy owych artystycznych kreacji czerpią swą wiedzę? Gdzie my sami jej szukamy?

   Po nitce do kłębka. Część osób zadowoli się łatwymi w odbiorze ogólnymi opracowaniami, część z nich, chcąc zgłębić temat, sięgnie po historyczne podręczniki, może jakieś drobniejsze artykuły. Znacznie trudniejszym wyzwaniem okażą się opracowania archeologiczne ze swoją terminologią, ale czego nie robi się z ciekawości?

   Jedną z bardziej interesujących pozycji dostępnych na polskim rynku wydawniczym o tematyce słowiańskiej jest książka Kamila Kajkowskiego pt. "Mity, kult i rytuał. O duchowości nadbałtyckich Słowian" wydanej przez Triglav. Właściwie jest to zbiór artykułów, które autor już gdzieś wcześniej opublikował. Całość została podzielona na cztery rozdziały dotyczące przestrzeni, mocy, człowieka i zwierząt.

  Mnie osobiście ta książka porwała w niezwykłą przygodę. O przestrzeni w pojęciu duchowości Słowian Kajkowski poruszył temat wody, wyspy, gajów i kamienia, z czego te mikroregiony zielonych ostoi świętości są najbardziej zagadkowe, ponieważ zostawiły po sobie najmniej materialnych śladów, ale ze samych źródeł pisanych wiemy jak wiele znaczyły dla naszych przodków. Na przykładzie wysp i ich wodnego otoczenia autor pokazuje jak wiele można wyczytać z artefaktów i ich kontekstu. Rozdział o mocy traktuje m.in. o ofiarach dla bogów, znaczeniu ludzkiej głowy dla Pomorzan oraz nieco o tym, kim mógł być czarny i biały bóg dla mieszkańców obszaru nadbałtyckiego. Część poświęcona człowiekowi opowiada co nieco o wczesnośredniowiecznych rozrywkach Słowian w postaci tańca, muzyki, śpiewu oraz znaczeniu alkoholu w obrzędowości. Jednak by nie było zbyt wesoło pojawia się również bardziej nostalgiczny temat słowiańskich zaświatów, a dokładniej wędrówki do nich i kilku słowach o wyposażeniu grobowym oraz ich możliwym znaczeniu dla ówczesnych ludzi. Rozdział poświęcony zwierzętom porusza temat psa i dzika w wierzeniach Słowian. Szczególnie spodobał mi się ten związany z najlepszym przyjacielem człowieka. Kamil Kajkowski przytacza wiele archeoargumentów w postaci pochówków tych zwierząt z dokładnym omówieniem kontekstu grobowego i hipotez dotyczących ich umieszczania m.in. w przypuszczalnych strukturach sanktuariów, osad czy cmentarzach, odwołując się do sfery symbolicznej i szerszego kontekstu kulturowego, biorąc pod uwagę ich znaczenie w kręgu helleńskim, wschodniosłowiańskim i indoeuropejskim. Ten artykuł to dla mnie kwintesencja współczesnego podejścia archeologa do popularyzacji badań. Przedmiot/podmiot zainteresowania zostaje poddany badaniom interdyscyplinarnym, łącząc dobytek wielu nauk w celu ustalenia przypuszczalnej prawdy. Archeologia, historia, zoologia, geologia etc. by móc podjąć próbę zrekonstruowania pewnego elementu przeszłej rzeczywistości, by bliżej poznać i zrozumieć przodków, ich mentalność i ich wpływ na nas i nasze otoczenie. Warto też wspomnieć o bogatej bibliografii, w której każdy znajdzie wskazówki do dalszych badań własnych.

   Autora tej pozycji cechuje łatwość pisania o trudnych rzeczach w sposób ciekawy, ale i rzeczowy. Dobór tematyki znacząco przybliża czytelnikowi życie duchowe wczesnośredniowiecznych Pomorzan, biorąc pod uwagę różne jego aspekty, które archeolog może wnioskować z prac wykopaliskowych.

   Tę publikację Kamila Kajkowskiego polecam z czystym sumieniem każdemu  zainteresowanemu słowiańską przeszłością, ponieważ zawiera wiele godnych uwagi kwestii przedstawionych w sposób klarowny. Przybliża też nieco warsztat pracy archeologa, jego "narzędzi poznawczych", bazując na interdyscyplinarnym podejściu do wybranego zagadnienia. Świetna!


Wszystkie powyższe ilustracje pochodzą
 oczywiście z recenzowanej książki. 
Są formą przedstawienia zawartości czytelnikowi.
Wszelkie prawa należą do autora i wydawnictwa.