Tymi słowami mógłby dociekać sensu swego istnienia małoletni Zbigniew, bohater najnowszej książki mistrza pióra, Witolda Jabłońskiego, pt. "Ślepy demon. Zbigniew". Jest to powieść historyczna z elementami fantastycznymi, osadzona w XI wieku głównie na obszarze Polski i Rusi, od panowania Bolesława Śmiałego po rządy Władysława Hermana z elementami ich polityki zagranicznej, przystrojona słowiańską magią, biesami i bogami. Soczysta i pożywna mieszanka.
"Ślepy demon. Zbigniew" przedstawia nie tylko życie średniowiecznych elit dworskich skupionych w zamku władającego. Ukazuje też szarą codzienność wojów, zakonników oraz mieszczańskich rzezimieszków, nie oszczędzając szczegółów o ich przyzwyczajeniach, oczekiwaniach, odczuciach etc. Bogata fasada skrywa bogate wnętrze. Bohaterowie nie są kukiełkami losu, mają głębokie życie wewnętrzne, rozterki duchowe, wielość problemów, spore doświadczenie życiowe. Rys psychologiczny to ważny element wskazujący na świetny warsztat pisarza. Postacie tej książki zaskakują, wzruszają, wywołują złość lub uśmiech. Jednych się kocha (jak Synów Drzew), innych nienawidzi (np. Korgsa), choć poznając bliżej pewne historie i dramaty można się przekonać, że nie ma skutku bez przyczyny. Ludzie się zmieniają pod wpływem nowych doświadczeń, zewnętrznych bodźców. Ktoś kto doświadcza ciągłych upokorzeń, zsuwania na dalszy plan, wyśmiewania, podnosi się silniejszy lub upada całkowicie, lecz nigdy nie wybacza/zapomina swym prześladowcom doznanych krzywd. Uważam, że postać Zbigniewa świetnie ilustruje ową zależność w stosunku do dwóch mistrzów, prawdziwego i fałszywego.
Warto zwrócić również uwagę na przedstawioną codzienność wojaków, co pisarz ilustruje na podstawie drogi Polaków na Ruś. Spalone wsie, problemy z wykarmieniem i napojeniem takiej zgrai ludzi i zwierząt, choroby, wycieńczenie, złe warunki bytowe, nieprzychylność miejscowych, pułapki. To także strach podbijanych, przed gwałtem, śmiercią, niewolą. Jedni i drudzy boją się, co będzie dalej, co jeszcze ich spotka. Każdy walczy o siebie i bliskich, o przetrwanie. Z jakim skutkiem? Przekonajcie się sami.
Autor ukazuje również kulisy szaleństwa towarzyszącego władzy, czy to na polskim Wawelu czy w ruskim zakonie, gdzie słabsi muszą dostosować się do decyzji silniejszych, choć niekoniecznie mądrzejszych. Bolesław morduje biskupa, choć wie, że niszczy to podwaliny jego rządów, wynosi kochankę nad żonę, choć to tylko przysparza mu wrogów, ruga wojów, mimo iż są jego podporą. Emocje przesłaniają zdrowy rozsądek. Nie lepiej sytuacja ma się w Monasterze Pieczerskim, gdzie przemoc to codzienność, jakby opętanie przez złego demona, nieliczni pozostali przy zdrowych zmysłach kryją się po kątach, oczekując zmiany na lepsze, bojąc się opuścić swój jedyny dom. Pisarz nie boi się trudnych scen czy tematów, porusza je i przedstawia, nieraz ze szczegółami, by uzmysłowić czytelnikowi z czym borykali się ludzie tamtych czasów. Szalony władca, eksperymenty drążycieli wiedzy - wszystko kosztem poddanych, słabszych jednostek, niechronionych przez kogokolwiek i cokolwiek. Świat pełen bólu, niesprawiedliwości i łez. Prawdziwy.
Przeciwwagą dla okrucieństwa jest ukazanie niezłomnej przyjaźni Boran, nieposkromionej miłości bez narzucania pęt moralnych kościoła, taką żywą między dorosłymi, kochającymi się ludźmi, szczerym oddaniem między zwierzęciem a człowiekiem (Pukis i Andaj), więzi między matką a dzieckiem, mistrzem a uczniem etc. Każda relacja nie pozostaje bez wpływu na inne sfery życiowe czy też stosunki międzyludzkie.
Wspominałam, że autorowi świetnie wychodzi zabawa historią. Zwróćcie na to uwagę przy postaci Martina Galla. Coś Wam to mówi? Ze szkoły? Mi intuicja podpowiada, że w życiu Piastów, bohaterów W. Jabłońskiego, jeszcze nieźle namiesza. Smakowity wątek dla miłośników przeszłości. Warto też wspomnieć o napomkniętym konflikcie papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV (tzw. spór o inwestyturę), który unaocznia władzę średniowiecznego kościoła na politykę Europy i dynastie rządzące. Podobnie jak konflikt Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem. Takich kąsków jest więcej.
Czy poganie w tej powieści są lepsi? Wydaje mi się, że nie. Też grają na dwa fronty, zabijają, zadają ból i cierpienie, ale nie udają. Wyznają bogów podobnych do siebie, oddają im cześć, składają nieraz krwawe ofiary, ale są sobą. Nie zakładają maski bogobojnych wyznawców Chrystusa, którzy tylko się umartwiają, a cierpienie traktują jak dar. Oni cieszą się życiem, biorą je jakim jest, nie nawracają innowierców na swą modłę, są bardziej tolerancyjni dla inności. Ich świat jest prostszy, bardziej logiczny, choć okrutny.
Na kartach tej książki Witold Jabłoński przemycił sporo słowiańskich elementów. Są bogowie jak Mokosz, Chors czy Weles we własnej osobie, kontaktujący się z niektórymi ludźmi. Są pomroki takie jak wiły, bobo, wilkołaki, skrzaty, banniki. Są rytuały i obrzędy, jest magia - Luby, Kościeja czy Zbigniewa. Jest wreszcie i wędrówka do Nawii, która uczy jak odróżnić prawdę od kłamstwa, piękną maskę od wewnętrznej zgnilizny, jak obrać własną drogę, że prawdziwy dar zawsze ma swoją cenę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. To fragmenty, które idealnie wkomponowują się w fabułę, nie są konkurencją dla głównej osi, lecz jej uzupełnieniem, dopełnieniem. Dzięki szeroko pojętej słowiańskości powieść zyskuje świeżość, intrygujący posmak przygody, trwania tradycji, przodków, niemożliwość zamazania kart historii własną wersją wydarzeń, ponieważ przeszłe echa wybrzmią w końcu w pełnej krasie z całą mocą. Tego głosu nie da się zagłuszyć, zwłaszcza przy pomocy obcych naleciałości, czego najlepszym przykładem jest Zbigniew. Mimo surowości obejścia bogów rodzimych, mimo ich intryg, autor przedstawia ich jako istoty nam bliskie, które możemy zrozumieć. Magiczne, bliskie, z lędźwi tych ziem zrodzone. Własne. Jak my.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na obrane drogi i opiekuńcze bóstwo. Rozważania Zbyszka nad ścieżką Chorsa i Welesa zmuszają do głębszej refleksji nad własnym życiem, pasjami. Każda decyzja niesie brzemię konsekwencji, dlatego należy być świadomym i nie dążyć po omacku do celu. Iść świadomie, z rozwagą. Najdobitniej uwidacznia się to w poczynaniach Luby. Samo życie.
Witolda Jabłońskiego cechuje lekkie pióro o magicznych walorach malowania słowem klimatu przeszłości, łączącego fakty historyczne z bogatą fantazją, dając wyborną ucztę czytelnikowi. Zróżnicowane, naturalne dialogi, plastyczne opisy, inteligentny narrator, charakterne i skomplikowane postacie z głębokim rysem psychologicznym, każda o indywidualnej historii, niecodzienne rozwiązania fabularne, akcja trzymająca w napięciu, bogate treści filozoficzne, czasem wręcz egzystencjalne, różnorodny świat przedstawiony, a to wszystko zilustrowane przy pomocy całej palety środków stylistycznych, poetyckich wersów etc. Magia słowa pochłaniająca bez reszty.
W odniesieniu do dwóch pierwszych tomów "Ślepy demon. Zbigniew" to godny następca, domykający sporo starych wątków, lecz jednocześnie otwierający drzwi dla nowych pytań i domysłów. Pozostaje mi mieć nadzieję, że powstanie kolejna część o przygodach Zbyszka i Bolka Krzywoustego aż do nieszczęsnego testamentu z rozbiciem dzielnicowym w konsekwencji.
Jedyne czego mi brakowało to większej ilości Boran, poznania tajemnicy Wsiewołoda czy oddziaływania Chorsa i Welesa na młodego Piastowica. Powieść ma nieco ponad 550 stron, a mi i tak mało.
Najnowsza powieść Witolda Jabłońskiego to majstersztyk, obok którego trudno przejść obojętnie. Przedstawia rządy dwóch braci, jakże odmiennych, lecz obydwoje skazanych na niepowodzenie za zdradę przodków na własnej wierze, wyparciu się bogów, zabijaniu żerców. Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem i własną drogą. Ciemność może wskazać ścieżkę do światła i rozwiązania problemów. Ta książka przestrzega przed chorobliwym pięknem, które może nieść w sobie zdradę i śmierć. Udowadnia, że każda decyzja to konsekwencje, przyczyna wywołuje skutek. Mówi też o tym, że każdy kij ma dwa końce, przed wydaniem końcowej oceny, warto zapoznać się z racjami z każdej ze stron. Na cenne rzeczy trzeba sobie zapracować tak jak Zbigniew. Udowadnia też siłę prawdziwej przyjaźni, na dobre i złe, która ratuje z każdej opresji. "Ślepy demon. Zbigniew" ukazuje dualizm świata, dobre i złe strony, zarówno kościoła jak i pogaństwa. Nie ocenia, a jedynie przedstawia fakty, dając czytelnikowi wybór. To powieść łącząca historię i fantazję autora w harmonijną całość.
Już dawno przepadłam w zachwycie nad piórem i inteligencją Witolda Jabłońskiego. Ta książka jedynie potwierdza jego umiejętności i wiedzę, a dla mnie jest dowodem na to, że się nie pomyliłam. Kto kocha historię lub jest miłośnikiem średniowiecza odnajdzie tu to, co tak ceni, tj. inspirację, zgodność z faktami, szczegóły codzienności i mentalności, fantastyczne słowiańskie elementy i kunszt autora, spajający owe treści w jedno.
Czekam z niecierpliwością na nowe dzieła mistrza!