
Anna Jurewicz to Polka, która na stałe mieszka we Francji, psycholog i początkująca pisarka. Własnym nakładem wydała swą debiutancką powieść "Sub Rosa" i to nią chciałabym się zająć. Czemu wspominam o autorce? Myślę, że wiele swoich doświadczeń i cech przelała na papier, dzięki czemu książka sporo zyskała na autentyczności, ale po kolei.
Akcja powieści toczy się w Polsce, głównie na terenie uniwersytetu na Łysej Górze, choć mamy okazję również podróżować do Kielc, Warszawy, na Mazury czy do Krakowa. Rozpiętość niezwykła, acz urozmaicająca. Gdzie nie spojrzeć, tam słowiańska magia. Ukradkiem zajrzymy też do Paryża, ale tylko na chwilę, poznając jego czar i urok, choć nieco pozorny. Akcja dzieje się współcześnie, gdzie telefon komórkowy i internet to standard życia codziennego. Magia magią, ale ona wszystkiego nie zastąpi.
Język powieści porywa i wciąga jak nurt górskiej rzeki. Nie mamy szansy przed nim uciec. Topimy się w nim, chłoniemy i cieszymy się naturalnością, niewymuszonymi żartami bohaterów, ich specyficznym humorem i powiedzonkami, ciepłem wzajemnych relacji, słownymi utarczkami. Kiedy trzeba, nie ma przebierania w słowach i karty zostają wyłożone na stół, lecz bez obaw. Nie zostaniemy porażeni podwórkową łaciną. Autorka ma wyczucie chwili i naprawdę dobrze operuje słowem. Ma lekkie pióro. Po drodze zdarzyło się kilka wpadek w postaci złej odmiany, literówki czy braku przecinka, ale na to można przymknąć oko, bo jest ich raptem kilkanaście.

Róża jest jedynaczką, ma talent do ładowania się w kłopoty i często bywa ofiarą losu. Na szczęście ma przyjaciół, którzy potrafią jej pomóc lub złagodzić zaistniałe problemy. Lubi się uczyć, oglądać seriale i czytać ckliwe romanse, by nieco urozmaicić swój wolny czas. Posiada też intuicję i niejakie zdolności w telepatii. Jest ciekawa świata, jednak podróże wymagają dobrej kondycji, a to nie idzie w parze z jej "miłością" do sportu. Ma skłonność do nadwagi i niechętnie spogląda w stronę diety. Za to jej włosy stanowią ciekawy przypadek. Są rude, może z lekka kasztanowe i kręcone. Żyją swoim życiem, nie ułatwiając swojej właścicielce egzystencji. Uwielbiają kraść różne przedmioty i niechętnie je oddają. Szczotki to ich wróg naturalny, który często ginie śmiercią męczeńską, a same wznoszą wówczas okrzyk triumfu i puszą się niemiłosiernie. Długie, kręcone, nieoswojone. Dzikie. Może na przekór swej właścicielce, która bywa zagubiona w sprawach sercowych. Róża wbrew pozorom ma powodzenie wśród mężczyzn, tyle, że nie do końca z nią szczerych. Jedno złe wspomnienie z Francji, a kilku następnych zainteresowanych w Polsce. Czasem jej zachowania i wybory irytują, bo jak dorosła kobieta może taka być? Jednak postawmy się w jej sytuacji, a zrozumiemy, że nie zawsze jest tak łatwo jak się wydaje i dopiero z perspektywy czasu widać, co zrobiło się źle. Różę da się lubić.
Jonasz jest profesorem od czytania w myślach, ma 30 lat, jest niezwykle inteligentny i oczytany. Wobec studentów jest otwarty, pozwala sobie mówić po imieniu, udziela korepetycji w czasie dyżurów i nie wystrzega się przyjaźni z nimi. Ma niekonwencjonalne podejście do tematu, przez co bywa ofiarą plotek. Niejedna studentka wodzi za nim rozmarzonym wzrokiem, jednak on ma swoje zasady, których się mocno trzyma. Jego nastawienie zmieni nieco Róża, ale ona jest szczególnym przypadkiem. Mężczyzna lubi pomagać, mocno angażując się w to, co robi. Kocha swoją pracę. Można na niego liczyć. Czy irytuje? Nie. Gdyby choć połowa nauczycieli miała jego podejście, oświata w Polsce wyglądałaby zupełnie inaczej. Marzenie śniętej głowy...
W powieści sporą rolę odgrywa też Wega i Corveusz. To przyjaciele Róży. Wega jest współlokatorką Świętojańskiej, ukończyła medycynę, chce leczyć za pomocą magii, a jednocześnie pragnie zostać wojowniczką, ninją. Uwielbia sport pod każdą postacią i próbuje zmobilizować przyjaciółkę do minimalnego wysiłku fizycznego. To wyzwolona kobieta, nie krępuje się flirtować z obcymi mężczyznami i korzystać z uroków życia, choć tego, na którym naprawdę jej zależy, ma tuż pod nosem. Corveusz to weteran uczelni, przez długie lata nie zdążył obronić tytułu, kocha sport i jedzenie, zawsze gotowy do pomocy, tajemniczy i zagadkowy. Kim naprawdę jest i czemu ukrywa swoje pochodzenie? Ma powody. Intrygująca postać. Myślę, że Róża jeszcze niejedno z nim przeżyje w trakcie wspólnych przygód.
Mamy też całą masę pomniejszych bohaterów, znajomych Róży, jak: Namir, Jaspis, Agnieszka. Ich postacie są szczątkowe, jednak zarysowane wątki pozwalają wierzyć, że ich rola dopiero nadejdzie, np. tajemnicze badania Namira czy dziwne zachowania Jaspisa w leśniczówce. Z bohaterów najwięcej sympatii wzbudza młoda druidka Kemida, której styl waha się między boho a rockiem, bardzo zaintrygowaną życiem sercowym Róży, zawsze mająca bezcenną radę w zanadrzu. Mimo takich pozorów dziewczę jest ogarnięte, inteligentne i niezwykle mądre. Ma zaczątki na dobrą przyjaciółkę.
"Sub Rosa" jest lekką i przyjemną lekturą, nieco schematyczną, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wątek miłosny (telenowele Ameryki Płd nie poczułyby się gorsze w porównaniu do poplątań między bohaterami, np. Anna, Jonasz a francuski Antoni i Róża). Przyciąga uwagę główną bohaterką, jej humorem i przygodami. Nie ukrywam, że najbardziej zaciekawiły mnie jej powiązania z historią Słowiańszczyzny. Nieliczne demony jak chichoń czy ubożęta intrygują. Do tego tajemnicza Świątynia Światła czy też Słońca, poszukiwania miejsc mocy na odległych Mazurach wciąga bez reszty. Ostatnie sceny związane z Nocą Kupały i pojawieniem się pewnego bóstwa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Na to czekałam przez całą książkę. W końcu pomroki, dawne słowiańskie bóstwa przejmują pałeczkę. Szkoda, że tego tak niewiele, ale mam nadzieję, że kolejne tomy zapewnią więcej dawki Słowiańszczyzny.

"Sub Rosa" Anny Jurewicz to lektura do połknięcia na raz lub max. dwa dni. Niebezpiecznie wciąga i intryguje. Cieszy każdą stroną, humorem, dialogami i opisami. Chce się więcej. Liczyłam na nieco więcej słowiańskich motywów i demonów, lecz końcówka mi to nieco wynagrodziła. Ciekawy pomysł i wykonanie. Pozostaje tylko czekać na "Ad Astrę". Polecam, na letni urlop w sam raz.
PS Ciekawe z jakich źródeł korzystała autorka przy poszukiwaniu słowiańskich inspiracji.