Recenzje tematycznie

niedziela, 7 kwietnia 2019

33) Kiślowersum, czyli "Oczu urocznych" czar w wykonaniu Marty Kisiel

  
  "Oczy uroczne" Marty Kisiel stanowią kontynuację udanej serii "Dożywocia". W pierwszej i drugiej części poznaliśmy Konrada Romańczuka i jego dożywotników, czyli całą plejadę stworzeń niezwykłych o całym przekroju temperamentów. Prym wśród nich wiódł anioł stróż Lichotki, Licho, śmieszne i kochane, nieco pedantyczne. Zgraja, którą ma się ochotę przygarnąć pod własny dach. Marta Kisiel w opowiadaniu "Szaławiła" przedstawiła nam dalsze losy terenu, na którym dawniej stała Lichotka. Nowa właścicielka, nowy dom i nowe stworzenia do zaadoptowania. I właśnie to jest moment, w którym zaczyna się przygoda "Oczu urocznych", ponieważ stanowią one niejaką kontynuację przytoczonego opowiadania.
   Zatem, Panie i Panowie, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami, gdzieś w odległym kraju Polan, na uboczu, na leśnej polanie, wygodne i ciepłe gniazdko uwiła sobie wiła, nie taka byle jaka, bo sama szaławiła, co swym gniewem wiatr wzywała i do spustoszeń go nagabywała. Oda Kręciszewska. Wile pomóc musi nie kto inny jak sam chmurny syn pogody, co ze żmijami w nieboskłonach walczy, silny i roztropny płanetnik, Roch Kusy. Jakby tego mało było, do duetu niecodziennego dołącza trójnogi pies Kuleczka i pomiot piekielny, co ludzi na manowce zwodzi, czort Bazyl we własnej osobie, "czo prafdę mófiąc mosze na szam szczyt dobłoci wżnieszcz nawet czałne szerce". Dom wiły na leśnej polanie stoi, lecz nie tak zwykłej. Piwniczne odmęty wrota do piekieł skrywają, gdzie tatuś Bazyla się czai, lecz to już nie małe czarcię, lecz diabeł potężny, co zło wyrządzać potrafi i dzikim śmiechem się zanosi na samą myśl o ludzkim cierpieniu. Las też takim zwykłym nie jest, stary cmentarz z demonem skrywa i staw, co wodnicom dom zapewnia.
   Piękną i szczęśliwą historia być by mogła, lecz zło nigdy ślepiów nie zamyka. W cieniu skryte, hen za rogiem, chwili odpowiedniej wyczekuje, by z impetem zadać ból i ludzki los w ciężką niedolę zamienić. Śmierć czy życie, znaczenia to nie ma. Im więcej zła i cierpienia, tym większa satysfakcja. 
   Rymów i wersów układem, Szczęsnym natchnionych, wystarczy. Przejdźmy do prozy, co łatwiej ocenę wystawić pomoże i w argumentów walce zwycięskie miejsce obrać. 

   Mamy walkę dobra ze złem. Wiła i płanetnik w okresie przesilenia zimowego, czyli świąt Bożego Narodzenia, gdy ziemia zamiera w oczekiwaniu na ponowne narodziny, zmuszeni są do stawienia czoła niebezpiecznemu wrogowi, który właściwie w swej istocie pozostaje nieznany. Atakuje ludzi z miasteczka, atakuje sny naszych pomrok, wzbudza strach i niepokój, a przy tym zastawia sidła, w które łatwo wpaść. Wilk przybiera skórę owieczki i udaje przyjaciela. Można popaść w obłęd.
   Cała akcja książki rozgrywa się w przeciągu kilkunastu dni. Mamy tajemnicze ataki, dziwne zachowania bohaterów, którzy są jakby pod wpływem hipnozy, nie są sobą. Coś lub ktoś wpływa na ich podświadomość. Świat dookoła się zmienia. Ponadto pojawiają się ogniska chorób zakaźnych, które już od lat wydawały się opanowane szczepionkami. Och, jak łatwo ulec iluzji bezpieczeństwa. A zło tylko na to czeka. Tylko prawda chroni, lecz ludzkość wypiera ją, nie ufając nauce i wiedzy, ucieka w mrzonki szarlatanów.
   "Oczy uroczne" są może dramatem, kryminałem, bo śmiechu w nich niewiele. Może i momenty Bazyla i Michałka bawią, ale to tylko wysepki na oceanie mroku, jaki skrywa się w tej książce. Styl "Oczu urocznych" różni się diametralnie od "Dożywocia" i "Siły Niższej". Marta Kisiel, idąc za ciosem "Pierwszego Słowa" odkrywa w sobie pokłady zamiłowania do ciemności, niepokoju, tak bardzo kojarzonego z kryminałem czy thrillerem. "Oczy uroczne" są inne i nie wiem czy ta zmiana stylu w tej samej serii jest dobrym posunięciem. Mi to nie odpowiada, lecz nie zaprzeczam, że książka jest dobra. Gdyby była oddzielną częścią, całkiem nowym cyklem, nie miałabym nic przeciwko, ale w tej sytuacji... po prostu nie.
   Oda, Roch czy nawet Krzyś zachowują się irracjonalnie, naiwnie, jak małe dzieci. Domyślam się, że to celowy zabieg autorki, by ukazać siłę wpływu ciemności. Jednak czy ludzie i pomroki aż tak się zmieniają? Bazyl i Michałek to najlepszy duet, obydwaj tak samo dziecinni i szaleni, ale w tym tak uroczy i sympatyczni, że obojętnie przejść się obok nich nie da. Ossa, choć przerażająca, to troskliwa i myślę, że godna rozwinięcia jej wątku dalej. Nietuzinkowa postać.

   Punkt kulminacyjny i praktycznie wszystkie zagadki rozwiązują się na ostatnich trzydziestu - czterdziestu stronach. Jak tak można? Liczyłam, na co najmniej sto dwadzieścia kolejnych stron, by to wszystko miało ręce i nogi. Odniosłam wrażenie, że autorka miała odgórnie narzuconą liczbę stron i wszystkie swoje pomysły musiała dosłownie upchać, a końcówka to typowe wciskanie jak największej ilości treści w jak najmniejszej ilości słów. To woła o pomstę do nieba, znając talent Kisiel. Dlaczego? Wiem, jestem złośliwa, ale po "Dożywociu" i "Sile Niższej" wymagania co do autorki były, są i będą wysokie. Pisarka narzuciła sobie wysoką poprzeczkę, pokazała, że umie, więc i wymagania są. Z bardziej takich prozaicznych uwag - Bazyl był bezpieczny z Michałkiem, Oda gdzieś tam zawsze się kręciła, po lesie czy wśród ludzi, a co z Kuleczką? Trójnogi pies sam o siebie dbał? Czemu nie trafił pod opiekuńcze skrzydła mamy Rocha w tych niebezpiecznych chwilach? 
   Język autorki pozostał tak samo cięty i sarkastyczny jak dawniej, więc chwała jej za to. Styl mroczniejszy i pomysły coraz ciekawsze.
   Przy "Oczach urocznych" głowa pracuje, szuka rozwiązania zagadki, dwoi i troi się nad zrozumieniem kwestii Bazyla i brnie w odmęty zimowej polany, by na końcu głośno powiedzieć: "Jak to? Już koniec? Tylko to? Niemożliwe!". Nowa książka Marty Kisiel jest naprawdę dobra, ale w porównaniu z pierwszą i drugą częścią chowa się. Przykro mi, ale moje serce wybiera Licho i dożywotników Konrada. Tamten klimat, humor i postacie są mi bliższe. Magia ich rodziny przyciąga. A kogo zaczarowały "Oczy uroczne" Ody? Komu dały większą satysfakcję i zdetronizowały Licho?

A to tak w ramach smaczku, by pokazać jak m.in. działa zło. Jak? Oda w końcu jest lekarzem, więc jak jej zrobić na złość? Przeczyć jej wiedzy i umiejętnościom. Brrr ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz