Recenzje tematycznie

niedziela, 12 czerwca 2022

136) "Axis Mundi" Anny Jurewicz

  Zamknąć oczy i obudzić się w innym świecie, bez tej codziennej syzyfowej wspinaczki, bez problemów, bez strachu o jutro... O ileż życie byłoby łatwiejsze, ale czy to byłoby ono, a nie czysta ułuda, zamknięcie się w złotej klatce? Istnienie to gama różnych emocji i doświadczeń, elementów, które się uzupełniają, mimo że są skrajne. Może odnalezienie owej równowagi pozwala uzyskać pełnię?

   Myślę, że podobne pytania zadaje sobie bohaterka powieści Anny Jurewicz pt. "Axis Mundi", czyli Róża Świętojańska, której świat krąży wokół magii, miejsc mocy i zapomnianych bogów. W poprzednich tomach kobieta rozpoczęła naukę na Uniwersytecie Łysogórskim, wdała się w romans ze swoim profesorem, poznała smak porażki miłosnej, dowiedziała się prawdy o swoich pozornych przyjaciołach, odkryła rzeczy, które powinny pozostać w uśpieniu... "Axis Mundi" rozpoczyna się od wielkiego dylematu, kogo ratować najpierw, przyjaźń czy miłość. Im dalej w las, tym drzew przybywa, a konsekwencji podjętych decyzji nie da się cofnąć, lecz czy na pewno to nasz wybór? Czy życie Róży nie jest grą istot nadprzyrodzonych? Czy ona sama ma wpływ na swój los? Gdzie tkwi haczyk?

  Główna bohaterka to sympatyczna ciamajda, która potrzebuje wiary w siebie i własne zdolności, by trzeźwiej oceniać otoczenie i jego zamiary. Pod płaszczem dobrych intencji kryją się żmije, na które trzeba uważać. Różę można podziwiać za upór, akceptację siebie, chęć dobrnięcia do prawdy. Potrafi także irytować czytelnika, m.in. zwlekaniem z szukaniem pomocy dla przyjaciela, pakowaniem bliskich w kłopoty, niezdecydowaniem uczuciowym, szybkim poddawaniem się itp.

   Jonasz, początkowo, prawie, że idealny, zaczyna stawać się coraz bardziej podejrzany. Owszem, dla Róży wymarzony, ale pewne jego zagrywki dają do myślenia. Jego tajemnicze spotkania ze studentami, współpraca z wojskiem, własna przeszłość - gdzie w tym miejsce dla jego wybranki? Gdzie szczerość i zaufanie? Maska znika, a prawdziwa twarz wychodzi na jaw. Demony przeszłości wyruszają na łowy, a brak ich przepracowania wpływa na wszystkie relacje Wida. 

   W tym całym zamieszaniu ginie Wega. Jest postacią epizodyczną, bez większego znaczenia dla fabuły, choć szkoda, bo wskazówki zarysowane w poprzednich częściach sugerowały zupełnie coś innego. Czuję tu niedosyt.

   Corveusz, ujmujący swym charakterem, postępowaniem i historią. Przyjaciel od A do Z, choć pozory mogą sugerować coś zgoła innego. Mimo zdobytych doświadczeń, niełatwych zadań, robi co może i chroni Różę, nawet w tym innym stanie skupienia.

   Autorka jako psycholog świetnie opisuje relacje międzyludzkie, potrafi je przedstawić, zarysowując słowami ich głębsze warstwy, odczucia bohaterów i ich konsekwencje, co najbardziej widać na przykładzie głównej pary, ich wzlotów i upadków. Podobnie rzecz ma się z umiejętnością rozliczenia się z przeszłością. Myślę, że każdy z nas może znaleźć w swoim życiu podobne chwile, gdy teoretycznie zamknięty rozdział, otwierał się z hukiem i wypuszczał czarty z bolesnymi wspomnieniami, mającymi wpływ na teraźniejszość. Świętojańska i Wid niosą ze sobą ciężary dawnych dni, które komplikują im obecne relacje, uniemożliwiając szczere cieszenie się chwilą, bo gdzieś w podświadomości czai się lęk, że stare życie wypłynie lada moment. Pisarka dobrze pokazuje działanie tego procesu.

   Fabuła sama w sobie jest ciekawa, czytelnika intryguje to jak to się w końcu skończy, choć miejscami jest zbyt rozwlekła, choć to tylko moja opinia, np. dochodzenie do siebie Jonasza po strzydze, a tam, gdzie wręcz prosiłoby się o więcej, np. Nawia, działanie Dzikiego Gonu, Róża w zaświatach - mija raz dwa, bez wdawania się w zbędne szczegóły. Wiele pozostaje w sferze domysłów. Sporo niedopowiedzeń. 

  Wątkiem spajającym całość jest element Starej Wiary, słowiańskich bogów i demonów, które w jakiś sposób pragną przeniknąć do współczesnego świata, by na nowo zaistnieć. Nie wiadomo dokładnie ani kiedy się zbudziły ani kto to zrobił. Może to Róża i jej boska cząstka? Słowiańskość nie odgrywa tu głównej roli, jest tłem. Spotkamy tu wiła, strzygę, potomka Leszego, chichonia. Spośród bogów pojawia się Mokosz, Swaróg, jedna z rodzanic. Ukazuje się również nowe wcielenia Welesa. Jeden z biesów zwraca uwagę, że oni i bogowie powstali dzięki wyobraźni ludzi, ich wierze, ich myśl ich ukształtowała. Dopóki pamiętają, istnieją. Okruchy dawnej wiary poukrywane są w legendach, przypowieściach, przysłowiach, ludowych zwyczajach, które przywłaszczyło chrześcijaństwo. Tkwi w tym ziarno prawdy. Naszych korzeni można, a nawet należy szukać w folklorze jako echa przeszłości. W "Axis Mundi" mitologia słowiańska ożywa i ma realny wpływ na życie ludzi, funkcjonowanie świata. Wątek Mokosz i Kemidy przy kołysce dziecka wskazuje na to jak dawniej pojmowano przeznaczenie. Nawia w wykonaniu tej powieści jest nieco uboga, ta wizja aż prosi się o rozbudowanie, choć pomysł z drzewem życia mnie zaskoczył tak samo jak nowy Weles. Swaróg jawi się jako zmęczony władzą, świetnie odnajdujący się w zakamarkach nowej wiary. Mokosz, choć początkowo przyjazna, z czasem sprawia wrażenie wrednej zołzy, dla której cel uświęca środki. Jak Róża ją tolerowała? Nie wiem.

  Pomysł autorki na wplecenie słowiańskości do współczesności jest udany, choć według mnie niektóre elementy mogły być bardziej rozbudowane. Jednak warto zauważyć, że wiele pozostaje do domysłu, co wydaje się celowym zabiegiem.

 Uważam, że najważniejszym wątkiem poruszanym w tej powieści jest przemiana Róży, z kobiety niepewnej siebie i uzależnionej od opinii innych, a zwłaszcza mężczyzn ku wyzwoleniu, odzyskaniu wpływu na swoje życie i wybory. Po tych trzech tomach śmiem twierdzić, że Świętojańska została brutalnie potraktowana przez los, niczym zabawka. Bawiono się jej uczuciami, wykorzystano słabe strony. Szczęście w nieszczęściu, nadszedł ten moment, gdy Róża budzi się z długiego snu, wygrywa sama ze sobą, by ruszyć ku dorosłemu życiu z wszelkimi jego odcieniami.

   "Axis Mundi" jest uwieńczeniem trylogii o Róży Świętojańskiej. Książka napisana barwnie, przyjemnym stylem, rzuca nieco więcej światła na tajemnice Uniwersytetu Łysogórskiego i jego otoczenie, związane z magią i Starą Wiarą. Przyciąga uwagę, choć pozostawia niedosyt w sferze słowiańskiej, ale jak wspomniałam, to tylko tło dla ludzkich dramatów i ewolucji psychologicznych bohaterów. W czytelniku narasta pytanie czy sam o sobie decyduje czy jest tylko pionkiem w grze sił wyższych. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi.

   Po tej książce mam mieszane uczucia. Polecić mogę fanom obyczajówek z elementami fantastyki. Słowianofile odnajdą tu małe co nieco. "Axis Mundi" nie jest tak lekkie jak poprzednie tomy. Robi się poważniej, boleśniej i bardziej krwawo, pod względem psychicznym i fizycznym. Świat Róży może emocjonalnie przytłoczyć. Dobrze czy źle? Zależy, co kto lubi, a o gustach się nie dyskutuje. Niech każdy czytelnik sam podejmie decyzję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz