Na rynku wydawniczym mamy ostatnio wysyp książek, które w jakiś sposób nawiązują do mitologii słowiańskiej. Z dobrym bądź marnym skutkiem. Jak Anna Lewicka wybrnęła z postawionego sobie wyzwania?
"Więź" to pierwszy tom nowego cyklu mającego łączyć w sobie wierzenia słowiańskie i nordyckie, przyprawione wątkiem miłosnym głównych bohaterów i ich perypetii. Wszystko to sprawia, że czytelnik z chęcią sięga po tę książkę, mając ochotę na zasmakowanie nowych połączeń w lekkiej formie. I co otrzymuje? Przywołując tu kiślowersum i zawołanie Licha trzymającego się za głowę: "ojoj, ojoj...".
Główną bohaterką "Więzi" jest Alicja, studentka pierwszego roku informatyki, nieco odseparowana od towarzystwa ze względu na swoje zainteresowania i niezwykłe umiejętności. Samotniczka, wydająca się nieco zagubiona w świecie dorosłych, czasem naiwna i dziecinna, innym - zbyt poważna. Chyba szukająca swego miejsca na świecie, chcąca zaimponować siostrom.
Alicja udaje się w podróż w Bieszczady, by odnaleźć jakiś cenny i magiczny artefakt. Czemu? Jej rodzina składa się z wiedźm, kobiet wyznających dawne wierzenia, potrafiących "czynić magię", tę dobrą. Jedna z jej ciotek podczas dalekiej podróży odkryła księgę, bardzo cenną, więc Ala chce powtórzyć jej wyczyn. Dziewczyna kieruje się wahadełkiem, zapominając o podstawowych środkach ostrożności i naraża swe życie na niebezpieczeństwo. Ratuje ją, jakżeby inaczej, mężczyzna z krwi i kości, mieszkaniec pobliskiej miejscowości, zawsze trzymający się na uboczu.
Wiktor ratuje Alicję, pielęgnuje we własnym domu, podczas gdy na dworze szaleje straszna śnieżyca, uniemożliwiająca wyjście poza bezpieczne mury domu. Tych dwoje spędza ze sobą sporo czasu, lepiej się poznaje, mając wrażenie iż znają się od zawsze. Idylla trwa, miłość kiełkuje, istny raj na ziemi. Czy będzie tak już zawsze?
Wątek miłosny to odgrzewane kotlety z oczywistą rolą przeznaczenia. Tych dwoje musiało się spotkać i już. Są w stanie sobie wszystko wybaczyć, krzywdzące czyny i słowa. Liczy się tylko ich miłość. Ona wiedźma, on berserk, niepotrafiący zapanować nad swoim szałem. Jakie to romantyczne i... patologiczne. Naprawdę chcielibyście się związać z kimś, kto wpada w "białą gorączkę" i lubi popijać? Z kimś takim zakładać rodzinę? Ryzykować i narażać dziecko oraz siebie?
Postacie wydają się rozplanowane z większym rozmachem. Poznajemy rodzinę Alicji i ich przeszłość oraz fragmenty wspomnień Wiktora i jego znajomych. Bohaterowie nie są płascy, niosą ze sobą bagaż doświadczeń, ale dla mnie nie są do końca wiarygodni. Czasem ich zachowanie przeczy im samym, jakby do końca nie zdawali sobie sprawy z tego, co robią.
Autorka dobiła mnie wątkiem przywiązania Wiktora do zwierząt. Kiedy mężczyzna zderzył się z jeleniem, nawet nie zwraca uwagi na zwierzę i jego stan, przejmuje się tylko swoim samochodem. Ma wezwać odpowiednie osoby, jednak sprawa urywa się w połowie, bo Wiktor przypomina sobie o czymś innym. Ponadto warto zwrócić uwagę, że gdy berserka ogarnia szał i ma zamiar zaatakować dziewczynę, między nimi staje Dzikun (pies samotnika). Mężczyzna nie patrzy jakie zadaje ciosy, przyczyniając się do śmierci swego przyjaciela. Owszem, rozpacza po nim dzień lub dwa, lecz dalsza część lektury pozostawia wrażenie, że nie za bardzo przejął się swoim czynem. Czytając to, trafił mnie szlag, bo jak tak można?! Żadnej kary? Nic? Zdecydowanie nie rozumiem zamysłu autorki co do tych scen i co tak naprawdę mają one sobą reprezentować.
Wątek mitologiczny to wrzucenie do jednego kotła Słowian, Wikingów i jeszcze jakiś nawiązań do bliskowschodnich tradycji. Powstaje z tego papka, z której trudno wydobyć jakiś sens. Mamy opowieść o początku świata, tej o Perunie, Welesie i Mokosz, nazwy świąt wywodzące się (o ile się nie mylę) z nordyckiego kręgu wierzeń, rusałki, czarownice, berserków, magię splatającą cały świat, zgrupowania kobiet w uświęconej liczbie 9, tatuaże nordyckie i słowiańskie, magiczne artefakty i rytuały, których korzeni nie wiadomo, gdzie właściwie szukać. Wszystko jest wymieszane, autorka dodała do fabuły to, co było jej potrzebne, nie zważając do końca na logiczny sens powiązania tych elementów.
"Więź" czyta się szybko, wystarczy parę dobrych godzin. Anna Lewicka ma raczej lekkie pióro, ale moim zdaniem powinna przysiąść nad dopracowaniem planu powieści, zanim weźmie się za pisanie kolejnej części. Niech to ma jakiś sens, trzyma się kupy (mówiąc już kolokwialnie) i logiczne wytłumaczenie. Sam wątek miłosny i sceny fizycznej bliskości między głównymi bohaterami nie są w stanie zatuszować niedociągnięć tej książki. Promowanie toksycznych związków, okrucieństwa wobec zwierząt - NIE podoba mi się to i więcej nie sięgnę po "Więź". Jeden raz mi wystarczył i wywarł dostatecznie złe wrażenie.
"Więź" Anny Lewickiej odradzam osobom, które wymagają od lektury czegoś więcej niż tylko lekkiej formy rozrywki, o której następnego dnia już się nie pamięta. Być może znajdą się fani tej historii, ale do mnie zdecydowanie nie przemawia. Może to już nie ten wiek, że człowiek ślepo i naiwnie wierzy w wielką miłość, diametralną zmianę drugiej osoby i zawsze szczęśliwe zakończenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz