Recenzje tematycznie

niedziela, 7 marca 2021

87) W poszukiwaniu wiosny, czyli podróż do Portugalii... Ana Veloso "Bądź zdrowa, Lizbono"

   Są książki, które zawierają w sobie część duszy autora, który przelewa na ich karty swoje wspomnienia, przeżycia, marzenia lub, co bardziej prawdopodobne, zasłyszane opowieści bliskich czy przypadkiem napotkanych osób. Ana Veloso w swoich utworach przemyca miłość do ojczyzny, czyniąc ją głównym miejscem akcji lub drugorzędnym tłem. W "Woalu" zachwyca, umiejętnie łącząc kulturę Indii i Portugalii, skupiając się na kolonialnej Goa i jej mieszkańcach. Jaka jest jej kolejna książka, którą udało mi się przeczytać?

   "Bądź zdrowa, Lizbono" opowiada o losach trzech pokoleń wywodzących się z ciepłego południa Portugalii na przestrzeni XX wieku. Tak, można rzec, że to saga rodzinna, lecz skomplikowana, o wielu zakamarkach i labiryntach, o których główni bohaterowie dowiadują się po kilkudziesięciu latach. Czytelnik ma okazję obserwować ich dorastanie, od dziecka aż po grób, widzieć wpływ otoczenia i zwyczajów na podejmowanie decyzje i ich konsekwencje, nie zawsze dobre, towarzyszyć w dobrych i złych chwilach, być świadkiem momentów załamania i radości, chwil intymnych i bardziej oficjalnych. Dzięki bezstronnemu narratorowi można poznać myśli bohaterów, ich świat wewnętrzny, bogaty, złożony, różnorodny. I to jest piękne.

   Ana Veloso przedstawia nam całą panoramę ówczesnego społeczeństwa. Od małego, nic nieznaczącego rolnika po wielkiego pana, właściciela latyfundium, od konserwatywnego mieszkańca wsi po swobodnego mieszczanina, od komunisty po demokratę, od człowieka religijnego po totalnego bezbożnika, od szarej myszki po najpospolitszego drania, od szpicla i donosiciela po generała wojsk, od brazylijskiego emigranta po niemieckiego Żyda uciekającego przed wojną. Mamy wgląd w cały przekrój, nie pozostając przy tym obojętnym. Bohaterowie "Bądź zdrowa, Lizbono" są żywymi ludźmi, z krwi i kości, z trudną przeszłością o skomplikowanych charakterach, masą doświadczeń. Autorka nie bawi się w schematy. Zaskakuje znajomością ludzkiej psychiki. Chociaż, jedynym schematem, który można jej zarzucić to powtórka losów matki i córki, zbieżność ich wyborów, podobne nastawienie, choć nie łączy je zbyt silna więź. Wydaje mi się, że Veloso chce przy tym podkreślić znaczenie więzów krwi i przeznaczenie.

   Największą sympatię spośród postaci książki wzbudza we mnie Fernando i Mariana. Ona jest siostrą jednej z głównych bohaterek. Ciepła, troskliwa, bezpośrednia, ciekawa i bystra, choć nieliczni to dostrzegają. Udowadnia, że pozory mogą mylić. To rodzina jest dla niej najważniejsza, jej dobro. Miłość ją napędza i uskrzydla. Mariana to wzór dobrej przyjaciółki, siostry, matki i żony. Kogoś, kogo chciałoby się mieć przy sobie w trudnych chwilach, gdy szuka się pocieszenia i ostoi, domu. A kim jest Fernando? Głównym bohaterem, szaleńczo zakochanym w Juju, dziewczynie z wyższych sfer, choć sam wywodzi się z chłopstwa. To nie tylko mężczyzna o zniewalającym spojrzeniu zielonych oczu, lecz przede wszystkim niezwykły umysł, przed którym przedmioty ścisłe nie mają tajemnic. Genialny konstruktor, matematyk. Zawsze rzeczowy i twardo stąpający po ziemi, wierny swoim zasadom, lojalny, godny zaufania, pełen żaru i pasji, szczerze oddany rodzinie. Gotowy do poświęceń, walki z uprzedzeniami, dążący do spełnienia marzeń. Mężczyzna, za którym niejedna kobieta przeszłaby pół świata. Ale nie Juju, której oddał swoje serce, która niejednokrotnie stawia go w trudnej sytuacji, zmusza do niebywałych wyborów. Czego to człowiek nie zrobi dla miłości? 

   Prawdziwym czarnym charakterem Veloso uczyniła Paulo, wnuka Juju. Wredna szumowina, gotowa utopić w łyżce wody własną matkę, byle tylko odnieść korzyść. Sprzedawczyk, szpicel, donosiciel, tajny współpracownik PIDE (coś na kształt KGB czy naszego UB). Nie ma wyrzutów sumienia, szantażuje kogo i jak się da, tortury przynoszą mu niemałą satysfakcję. Wyrachowany od dziecka. Z wiekiem to mu się tylko nasila.

   Wątki historyczne poruszone w książce takie jak: zmiana władzy w Portugalii, reżim Salazara, obydwie wojny światowe czy lot na księżyc są tylko delikatnie zarysowane. To tło dla fabuły książki, ale ważne, które wpływa na losy bohaterów. Veloso nie zarzuca czytelnika zbędnymi szczegółami. Ona tylko sygnalizuje pewne fakty. I chwała jej za to. Kto zaciekawiony, sam zgłębi temat. Reszta przejdzie nad tym do porządku dziennego. Świetna równowaga.

   Autorka nie ucieka przed trudnymi tematami jak: nieślubna ciąża, samotne wychowywanie dziecka, uzależnienie od alkoholu czy hazardu, fanatyzm religijny, nietolerancja, rozwarstwienie społeczne, trudne relacje rodzinne, swobodne zwyczaje seksualne, homoseksualizm w XX wieku, wojny kolonialne. Podobnie jak w przypadku wątków historycznych tu również Veloso wykazuje się wyczuciem smaku. Nie ma tu przejaskrawień, treści są wyważone. Żaden wątek nie przejmuje dominacji nad pozostałymi. Każdy jest ciekawy i dobrze przedstawiony.

   Powieść prowadzi trzecioosobowy narrator. Posługuje się lekkim i prostym językiem. Opisy są plastyczne i przenoszą czytelnika do innego świata, dzięki czemu czytelnik może zwiedzać XX-wieczną Lizbonę, portugalskie winnice, gorące i rolnicze południe, chłopskie i pańskie domy. Dialogi są naturalne, jakby żywcem wyjęte z naszej rzeczywistości. To sprawia, że powieść czyta się szybko i płynnie. Stylowi autorki nic nie można zarzucić. Ma sporą wyobraźnię, dzięki której może wykorzystać swą wiedzę i tworzyć nowe historie.

   Polskie wydanie "Bądź zdrowa, Lizbono" ma ponad 520 stron, znajduje się w nim kilkanaście drobnych literówek, lecz niewybaczalnym jest mylenie imion bohaterów. W kilku sytuacjach Ricardo zostaje nazwany przez narratora Fernandem. Jest to jednoznaczna pomyłka tłumacza lub redaktora. Kontekst sytuacji jasno wskazuje na młodszego mężczyznę. Jak zdanie po zdaniu można zmienić imię? I nie, nie ma tu mowy o pomyłce schorowanej Mariany. Takie błędy niepotrzebnie wytrącają z równowagi.

   Do autorki mam tylko jeden zarzut, a mianowicie, głównych bohaterów, Fernanda i Julianę od połowy książki zaczyna traktować nieco obcesowo, poświęcając im coraz mniej uwagi. To właśnie ich poznajemy na samym początku, z nimi się zżywamy i mamy nadzieję na więcej. Im dalej biegnie fabuła, tym ich mniej. Młodsze pokolenia przejmują schedę, lecz starszym też należy się szacunek. Im starszy bohater, tym więcej może nauczyć czytelnika, bo ma większe doświadczenie życiowe, ciekawsze przemyślenia, dojrzalsze podejście do różnych spraw. Śmierć kobiety jest potraktowana po macoszemu. Nie wiadomo jak reaguje na to jej rodzina, jak wygląda pogrzeb. Podobnie ma się sprawa z życiem Fernanda na emeryturze w Alentejo. Przydałoby się więcej szczegółów, anegdot. I nie byłoby to przegadanie książki, lecz dodanie jej wartości.

   "Bądź zdrowa, Lizbono" Any Veloso jest powieścią o życiu, dosłownie i w przenośni. Oczami XX-wiecznych Portugalczyków widzimy powolny upadek jednej z kolonialnych potęg. Obserwujemy wpływ światowych wydarzeń na życie mieszkańca prowincji, choćby w cenach żywności i podstawowych produktów. Poznajemy intrygi i waśnie rodzinne zwykłych ludzi, tak nam bliskich. Mamy możliwość wniknięcia w ich życie, poznanie rządzących nimi pobudek i pragnień. Veloso pokazuje nam jak jedna decyzja może wpłynąć na losy całych pokoleń. Daje też sygnał, żeby się nie poddawać i kierować się swoim zdaniem, nie zawsze licząc się z opinią otoczenia, "bo co inni powiedzą". To nasze życie, a nie tej reszty. Nikt go za nas nie przeżyje, nikt za nas nie będzie cierpiał ani śmiał się. Warto być sobą i wyzwolić się z okowów społecznego schematu, tak jak robi to Laura i Ricardo. Warto walczyć o swoje marzenia, realizować pasje, znaleźć cel i sens istnienia. Pieniądze to nie wszystko jak pokazuje życie Juju. One nie zapełnią samotności i pustki. One mogą pomóc, ale nie są najważniejsze.

   Veloso ma dar opowiadania trudnych historii w plastyczny i przykuwający uwagę sposób. Jej powieść "Bądź zdrowa, Lizbono", tak jak "Woal", zahipnotyzowała mnie i jeszcze długo zostanie w mojej pamięci. Sądzę, że to książka godna polecenia i warta przeczytania. Otwiera oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz