Recenzje tematycznie

niedziela, 1 marca 2020

54) Słowianie nie gęsi i swoją mitogię mają... Tadeusza Linknera "Słowiańskie bogi i demony"

   Historia historią, a literatura literaturą, ale jedno może czerpać z drugiego i to garściami. Najlepszym tego przykładem jest opracowanie spuścizny zapomnianego już dzisiaj nieco Bogusława Trentowskiego przez Tadeusza Linknera w "Słowiańskie bogi i demony".
   Tadeusz Linkner to polonista, profesor, naukowiec zajmujący się literaturą Młodej Polski, historią mitologii słowiańskiej w literaturze. Osoba przygotowana merytorycznie i metodycznie do niezwykle trudnej pracy, bo przebrnięcie przez pisma Trentowskiego, XIX-wiecznego badacza Słowiańszczyzny, nie tylko te publikowane i znane, ale przede wszystkim odręcznie pisane księgi, które druku nigdy się nie doczekały.
   "Słowiańskie bogi i demony" to tak naprawdę zestawienie lokalnych bóstw z podziałem na niebiańskie, wodne i piekielne z dodatkiem w formie krótkiego opisu miejscowych herosów i demonów. Niektóre postacie są szerzej omówione wraz z cytatami z Trentowskiego, innym razem mamy ledwie parę zdań. Najciekawszą częścią książki jest rozdział o roku Słowian i ich obrzędach. Ukazują one jak wiele chrześcijaństwo wschodnioeuropejskie przywłaszczyło sobie z wierzeń pogańskich, mianując własnymi nazwami. Tak naprawdę wszystkie ważniejsze święta jak Wielkanoc, Boże Narodzenie czy Zielone Świątki mają lokalne korzenie i lokalne zwyczaje. Pisząc "lokalne" mam na myśli słowiańskie. Nawet słowo "kolęda" ma zabarwienie pogańskie, bo wywodzi się z imienia bóstwa, które właśnie 24 grudnia obchodziło swoje święto. Podobnie jest ze święceniem potraw na Wielkanoc, dzielenie się jajkiem czy opłatkiem, wkładanie sianka pod obrus czy zostawianie pustego talerza na stole, palenie zniczy na grobach, topienie Marzanny i prima aprillis, a nawet andrzejki.
   Ta książka uzmysławia jak wiele rzeczy nam umyka z powodu niewiedzy, jak łatwo dać się zmanipulować i wykorzenić, jak łatwo wmówić nieprawdę i przypisać sobie zasługi innych. "Słowiańskie bogi i demony" prezentują stan wiedzy XIX-wiecznego badacza, ale zawarta w nich treść  pokazuje jak wiele nam dziś jako ogółowi społeczeństwa uciekło. Mimo lepszego dostępu do technologii czy wyników badań naukowych większość pozostaje na to obojętna. Szkoda, bo to właśnie wiedza i zakorzenienie się we własnej historii i kulturze daje pewną ostoję, buduje tożsamość. 
   Książka jest napisana trudnym językiem, nieco archaizowanym. Nazwy bóstw są mocno zrusyfikowane, odmienne od dziś używanych w nauce, co utrudnia odbiór treści i sprawia, że trzeba się skupić na treści i analizować każde zdanie. "Słowiańskie bogi i demony" nie należą do lekkich lektur, które wciąga się w mig. Mimo niewielkiej objętości, trzeba poświęcić im trochę czasu.
   Autorowi, Tadeuszowi Linknerowi, należy się podziw za tak wnikłą analizę źródeł i wykrycie m.in. plagiatu Joachima Szyca, który podpisywał się pod słowami Trentowskiego, korzystając z faktu przebywania na terenie kraju i dysponowania możliwością szybszego wydania druku. Jestem pewna, że praca Linknera nad tą książką nie była łatwa, ale wielce pożyteczna.
   Ta lektura bardzo podoba mi się pod względem treści, która otwiera oczy na nasze dziedzictwo kulturowe. Rozdział o słowiańskich obrzędach powinien być obowiązkowy w szkołach. I nie, nie chodzi tu o odchodzenie od chrześcijaństwa i krzewienie rodzimowierstwa, ale o oddanie hołdu prawdzie, uzmysłowienie dzieciom ich korzeni i zaszczepienie szacunku wobec historii i przodków.
   Polecam z czystym sumieniem każdemu, kto jest ciekaw własnych korzeni. Warto poświęcić tej książeczce choć chwilę, bo zmusza do refleksji o życiu i świecie.

2 komentarze:

  1. Bardzo chętnie przeczytałabym tę książkę. Faktycznie, za mało wiemy o naszej historii i tradycjach. Super, że piszesz o takich lekturach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest cieniutka i jeszcze powinna być dostępna na rynku (a jak nie, to zawsze pozostają antykwariaty). Dziękuję bardzo, historia to pasja, z której nie wyrosłam i zagłębiam się w nią coraz bardziej. Moim zdaniem, warto poznawać swoje korzenie, okolicę, w której się wychowaliśmy. Stąd często biorą się nasze powiedzonka, charakterystyczne sformułowania, akcent itd. Dzięki historii lepiej poznajemy samych siebie i swoich przodków. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń