Recenzje tematycznie

niedziela, 11 października 2020

73) Co w sławiańskich lasach czyha? "Kukułka i Wrona" Magdaleny Wolff

   

   Rodzima historia inspiruje i nie pozostawia obojętnym, pozwalając lepiej zrozumieć nie tylko naszych przodków, ale i nas samych, nasze zachowania, zwyczaje, przesądy. Jedną z osób czerpiących garściami z dziedzictwa Słowiańszczyzny jest Magdalena Wolff, z wykształcenia japonistka, z zamiłowania badaczka mitologii wszelakich, autorka powieści "Kukułka i Wrona". Czym ta książka wyróżnia się na rynku wydawniczym? Czy pochłania czytelnika? Czy intryguje? O kim opowiada?

   Jest to pierwszy tom przygód Wreny, która na własnej skórze przekonała się, ile znaczą dla niektórych więzy rodzinne i jak łatwo o zdradę wśród najbliższych, gdy w grę wchodzi władza i pieniądze. Gdzie szukać pomocy i pomsty za doznane krzywdy? Gdzie się schronić i przeczekać niesprzyjający czas? Komu zaufać, a przed kim uciekać? Wybrać serce czy rozum? Ta książka rodzi wiele pytań, jakże aktualnych w naszej rzeczywistości...

   Główną bohaterką jest wspomniana już Wrena, młode dziewczę, które przyjechało na zaślubiny swego brata do rodowego grodu, by móc świętować ten wyjątkowy dzień z całą rodziną. Niestety, atak zdrajców doprowadził do rzezi, która zaciążyła na jej dalszych losach. Cudem uratowana uciekła, by przeżyć. W czasie swej podróży spotkała biesy i bogów, którzy okazali się całkiem realni. Wrena to osoba, która niejedno wycierpiała po wyprowadzce z domu, spotkały ją rzeczy, o których na samą myśl wychodzi gęsia skórka. Mimo to uznawana przez otoczenie za zwykłą, szarą myszkę, przeistoczyła się w kobietę dążącą do upragnionego celu, gotowa wiele znieść i poświęcić, by móc iść dalej. Wbrew wewnętrznym lękom potrafiła zaufać i pokochać, na tyle mocno, by ryzykować własnym życiem dla drugiej osoby. Uparta, odważna, ciepła i troskliwa, poharatana przez życie, inteligentna i bystra. Inspirująca!

   To powieść wyrosła ze Słowiańszczyzny, więc dziwne byłoby gdyby zabrakło w niej naszych rodzimych pomrok. Najważniejszą grupę stanowiły leśne stwory, zwane leszymi, które opiekowały się lasem i stały na straży zachowania w nim równowagi. Każdy bies był odpowiedzialny za przydzielony mu obszar. Potrafili przybrać ludzką i zwierzęcą postać w zależności od potrzeb. Nie byli jednakowi. To chodzące indywidualności, mające swoje unikalne temperamenty i przyzwyczajenia. Jedni mili i uprzejmi, drudzy - agresywni i wojowniczy, inni - gotowi do psot i żartów na każdym kroku. Tak jak wśród ludzi. Zatem bezpieczniej było mieć ich po swojej stronie niż niepotrzebnie wdać się w konflikt z nimi. Autorka ową grupę scharakteryzowała na podstawie trzech jej przedstawicieli, tzn. na Rudym, Czarnym i Szarym, z czego ten ostatni podbił moje serce na całego. Ani trochę nie dziwię się Wrenie, ale nic więcej nie powiem, by nie psuć Wam przyjemności z czytania.

   Pojawia się też bannik, opiekun łaźni, dbający o to, by nigdy nie zgasł tamtejszy żar, wystarczy odrobina wody w cebrzyku jako ofiara dla niego. Autorka poruszyła również temat żmija oraz Leśnego Ducha, bóstw jak Dziewa, Marzanna, Nyja. Wspomina także o nieodpartym uroku potomków latawców. 

   Na skraju tego świata znajdowała się chatka Baby Jagi, którą straszy się dzieci i to nie bez powodu. Przewrotna, złośliwa, bez skrupułów, ale bardzo sprawiedliwa. To istota ściśle powiązana ze światem słowiańskich biesów, mająca sporo do powiedzenia, traktowana z szacunkiem i poważaniem. Zdradzę Wam tylko, że w życiu Wreny odegrała ważną rolę i wpłynęła na rozbudzenie w niej pewności siebie i własnej wartości. Kreacja tej postaci jest bardzo przemyślana i konsekwentna w realizacji. Niebanalny pomysł Wolff sprawdził się w 100%. 

   Fabuła nie koncentruje się tylko na Wrenie i jej problemach. Jest tu znacznie więcej wątków godnych uwagi. Występuje m.in. konflikt dawnej wiary z próbą narzucenia monoteizmu, wiary w Miriusa, za pomocą siły. Wychodzi też na jaw, że obszary dawno "ochrzczone" skrycie dalej czciły dawnych idoli, marząc o powrocie do wiary przodków i własnych korzeni z poszanowaniem świąt, świętych miejsc etc. Odnosi się to do ludów ze Wschodu, czyli sławiańskich i noduńskich, być może inspirowanych naszymi germańskimi i nordyckimi sąsiadami ze względu na nazwiska rodów, nazwy własne bóstw. Autorka doskonale pokazała mechanizm narzucania wiary siłą, skalę buntów i ludzkiego cierpienia w czasie ich tłumienia. Nierozważna decyzja władcy, brak tolerancji dla inności prowadzi ku tragedii. W imię religii, a pod płaszczem chodzi tylko o przejęcie nowych terenów, dochodów z nowych podatków z nowej ludności i władzę samą w sobie. Mirius miał być miłosierny i dobrotliwy, wyrozumiały. Czy gdyby pokojowo tłumaczono jego nauki, nie byłoby łatwiej, jak przekonywał jeden z jego kapłanów, ojciec Onufry? Innym zagadnieniem poruszanym były mariaże małżeńskie władców, na czym się opierały, jak działał mechanizm dobrania najlepszego posagu i koligacji rodzinnych, gdzie w tym wszystkim miejsce na miłość. Pojawił się również wątek królewskich bękartów i ich miejsca w rodzie wskazany na przykładzie Winanda von Wiesel, który poniekąd jest bardzo intrygującą postacią. Oby w kolejnych tomach było go więcej (i na to się zapowiada).

   Fabuła powieści kręci się wokół lasu, wiary, miejsca na poszanowanie przeszłości i przodków a pędem ku przyszłości z odrzuceniem starego. Nie ma tu złotego środka na rozwiązanie tego konfliktu. Każdy był przekonany o własnej racji, brnął w ślepą uliczkę, nie słuchając innych. Alternatywą byłaby tolerancja dla inności, ale kto dążący do władzy absolutnej się na to zgodzi? Właśnie. Nikt.

   Magdalena Wolff popełniła naprawdę kawał dobrej literatury, która aż się prosi o szeroką promocję. Świetnie operuje słowem, budując plastyczne opisy, żywych bohaterów, dobre i naturalne dialogi, niebanalne sceny i zwroty akcji (mam tu na myśli spisek dwórki czy burzę ze żmijem). Zna się na tym, o czym pisze w ciekawy sposób przedstawiając rodzime wierzenia, podejmując temat leszych i Baby Jagi. Nie stroni od trudnego tematu dotyczącego przemocy wobec kobiet i pokazuje jak to wpływa na psychikę ofiary, jakie znaczenie ma też w tym dzieciństwo i wychowanie, podejście rodziców do pewnych spraw. 

   "Kukuła i Wrona" Magdaleny Wolff to powieść, która wciąga jak nurt górskiej rzeki, gwałtownie i szybko, nie wiadomo nawet kiedy czytelnik nasiąknie zapachem leśnego mchu i szałwi, by zniknąć w odmętach marzeń o ucieczce do świata przedstawionego. Piękna treść, dobry styl, intrygująca fabuła. Czekam na więcej, bo się zadurzyłam w tym tworze! (I gdzieś tam w myślach kołacze się Szary, leszy, wymarzony sąsiad w leśnej głuszy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz