Recenzje tematycznie

niedziela, 17 października 2021

109) Zbrodnie wśród stworów, czyli "Vice versa" Mileny Wójtowicz

   Zamknijcie oczy, wyobraźcie sobie chudziutką, czarnowłosą kobietę, zajadającą słodycze w ilościach hurtowych, szczerzącą się w uśmiechu z nadliczbowymi zębami, prawiącą wykład o zasadach bezpieczeństwa pracy i ocenie ryzyka zawodowego z szaleństwem w oczach. Kogo Wam to przypomina? Koszmar senny, nudny wykład, a może... coś zabawnego?

   Moim zdaniem powyższy opis świetnie oddaje postać Sabiny Piechoty, strzygoniowej behapówy z Brzegu, bohaterki "Vice versa" Mileny Wójtowicz. Dla jednego koszmar, dla drugiego - przyjaciółka, dla innego - dobrze dostosowana pomroka. Właśnie o tych sprawach traktuje druga część "Post scriptum". Nowa zagadka kryminalna w tle, stalkerzy, nielegalne wysypiska śmieci trudno kwalifikowalnych i usuwalnych, tajemniczy stwór z jeziora, porywacze i groźba powrotu z grobu babci Piechotowej, co to po śmierci może nie przebierać w biegającym jedzeniu, bo gdy głód strzygę przyszpili, to ino bez wchodzenia w jej pole rażenia uzębienia i pazurów. 

   Tak, to dalej typowe urban fantasy z mocno zaakcentowanym rysem biesów słowiańskich. Pojawia się strzyga, inkub, wilkołaki, gnom, dziadówa borowa (!) oraz owo mityczne cuś. Biesy dostosowane do zwykłego, codziennego ludzkiego życia, z jego problemami i radostkami, kontrolujące swoje moce i instynkty, by zanadto nie wychylać się przed szereg i nikomu nie zrobić krzywdy. Pradawny i nieco zapomniany świat nienormatywnych we współczesnym świecie. Niemożliwe, a jednak. Wizja Wójtowicz jest zgrabnie nakreślona z zachowaniem podstawowych cech charakterystycznych wymienionych pomrok. Tak jak w pierwszym tomie, prawdziwym atutem tej książki jest perspektywa stworów, ich życia, uczuć, rozterek, funkcjonowania i pojmowania świata.

   Warto zwrócić uwagę na pojawienie się łowcy potworów, potomka rodu Martiniusów, broniącego słabszych przed bestiami, uczonego od pokoleń nienawiści do nienormatywnych, dekapitacji i przetrwania w najtrudniejszych warunkach z maczetą pod ręką. Prawie jak van Helsing, ale taki swojski, o którego istnieniu młode pokolenie biesów zbyt wiele nie wie, a czai się niebezpiecznie blisko. Początkowo postać irytująca, z czasem nawet dająca się polubić, a chwała jej za gotowość do zmiany priorytetów.

   Od pierwszego tomu zapałałam sympatią do Piotra Strzeleckiego. Nietuzinkowy, sympatyczny, empatyczny, wyrozumiały, błyskotliwy, inteligentny. Prawdziwy przyjaciel. "Vice versa" poświęca mu nieco więcej miejsca, ukazując jego relacje z matką, Sabiną, dając go poznać w różnych sytuacjach. Kryje się w nim duży potencjał do wykorzystania, jeśli powstaną kolejne części. 

   Pierwsze skrzypce w powieści gra Żaneta Wawrzyniak. Niepozorna, nieco zagubiona i przytłoczona osobowością szefowej, po odkryciu swego życiowego celu dosłownie rozkwita. Jej przemiana pozytywnie zaskakuje. Godny przykład do naśladowania dla dorastającej młodzieży. Poza tym jej przemyślenia i kwestie potrafią wyrwać z marazmu, czasem wzbudzą uśmiech, innym - zdziwienie i skłonią do refleksji.

   Bohaterowie Wójtowicz to mieszanka wybuchowa temperamentów, doświadczeń i priorytetów, ale świetnie się uzupełniają. Jedno bez drugiego istnieć nie może, np. Piotr bez Sabiny, Binka bez Ewki, Ludmiła bez Marysi etc. Przyjaźń czy miłość to po grób albo i dłużej, całkowite oddanie i lojalność. Jakie to rzadkie współcześnie, więc tym bardziej chętnie czyta się o takich relacjach. Brawo dla autorki za takie postacie!

   Warto zwrócić uwagę na wątek Kingi i jej tajemniczego znajomego, którzy ciągle coś knują i psują "porządnym" nienormatywnym życie i wszelkie poczynania. Najlepszym podsumowaniem są słowa "van Helsinga", że to nie owe potwory, a właśnie ludzkie bestie są niszczycielami dobra i piękna. Skłania to do przemyślenia naszej pozycji wobec świata przyrody, flory i fauny, dokąd zmierzamy czy jeszcze istnieje szansa na zawrócenie biegu tej nieszczęsnej sztucznej rzeki wykreowanej przez nasz gatunek?

   Tak jak w pierwszej części humor jest ogromnym atutem tej powieści. Milena Wójtowicz ma wyczucie i potrafi w zabawny sposób poprowadzić fabułę, rozpisać niebanalne opisy i ułożyć dialogi, a to wszystko wpisując w ramy relacji między bohaterami, tak by wszystko było naturalne. Najbardziej w pamięci utkwił mi owy cuś i otoczka wokół niego. Powodów do uśmiechu co niemiara. 

   "Vice versa" to książka lekka, przyjemna i zabawna, w sam raz na jedno popołudnie, bo treść się wręcz pochłania w tempie ekspresowym. Zabawne urban fantasy z przemyślanym przesłaniem połączone ze światem słowiańskich stworów. Wg mnie to dobra lektura dla zrelaksowania.

   Jedynym minusem jest samo zakończenie, które pozostawia niedosyt. Kim jest On? Kto zagraża naszym przyjaciołom? Mam tylko cichą nadzieję, że to nie koniec przygód nienormatywnych z Brzegu, a takie zakończenie stanowi wstęp do kolejnego tomu. Oby.

   Polecam miłośnikom słowiańskości we współczesnym wydaniu w humorystycznej otoczce z dobrą fabułą i ciekawymi bohaterami. To naprawdę dobra książka ze swojego gatunku, a zadanie "do wypoczynku" spełnia w 100%. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz