Czy próżnością byłaby wiara w siebie, by zdobyć chleb dla dzieci i starców? Czy narcyzmem jest pokochanie samego siebie tak mocno, by odejść z toksycznego związku? Czy głupotą byłaby wiara w swoje umiejętności i kreatywność, by iść przed siebie i nie wierzyć w złe słowa ludzi z otoczenia, że do niczego się nie nadajesz? Życie jest jedno, jest jak sinusoida, są wzloty i upadki, ale mknie przed siebie. By je pokochać to najpierw trzeba zadbać o siebie i się docenić. Pokochać siebie. By móc ruszyć w świat i sprawiać, że stanie się lepszym i piękniejszym miejscem.
Ewa Kassala nie porzuciła historii Marii Magdaleny. Szukała jej źródeł, prowadziła zakrojone na szeroką skalę badania, przeprowadzając kwerendy źródłowe nawet w tak trudno dostępnych miejscach jak archiwa watykańskie. Nie stroniła od poznawania apokryfów, źródeł nieuznawanych przez kościół katolicki. Sięgnęła nawet do legend na temat apostołki z terenów dzisiejszej Francji. Ponadto konsultowała się ze specjalistami z różnorakich dziedzin, o czym mowa w posłowiu. Czym to zaowocowało? Powstaniem "Marii Magdaleny. Wyzwolonej kobiecości, odnalezionej boskości", powieści tak różnej od wcześniejszych książek tejże autorki i myślę, że wyjątkowej. Dlaczego tak uważam?
Akcja powieści toczy się w I w n.e. na obszarze basenu Morza Śródziemnego, od Egiptu zaczynając, poprzez Izrael, Turcję, Rzym aż po tereny Galii. Główną bohaterką jest, jak wskazuje sam tytuł, Maria Magdalena, kobieta po przejściach, niezwykle silna, już dojrzała, mądra życiowo, pełna spokoju i wewnętrznej równowagi, działająca rozważnie i zdroworozsądkowo, będąca ostoją dla zagubionych i udręczonych, dająca odpowiedzi i wskazówki na dalszą drogę, otaczająca ciepłem, cierpliwością i miłością. W zamian za chwilę uwagi oferująca słowa i nauki Jezusa, przynoszące ukojenie i nadzieję. To ona jest klamrą spinającą fabułę. To wokół niej toczy się narracja. Czytelnik widzi świat jej oczami, dzięki czemu powstaje przed nim możliwość poznania nowej perspektywy, poszerzenia własnych horyzontów o takie, o jakie by się sam nie podejrzewał.
Maria Magdalena nawołuje, by odkryć w sobie boginię, królową, by uwierzyć w siebie, nie chować się w cieniu, by pokochać samą siebie i swoje życie, by wszelkie doświadczenia przekuwać w swoją siłę, z każdej sytuacji wynosić wnioski, szukać balansu, nie dawać się wciągać w szemrane znajomości, być wiernym swoim zasadom i wartościom, mówić "nie", gdy tak intuicja podpowiada. Odnoszę wrażenie, że jest nauczycielką. Taką, której każda i każdy z nas potrzebuje na swojej drodze, by podnieść się po porażce, pozbierać się, skleić potłuczone kawałki duszy, zastanowić się nad sobą, utulić swoje "ja" mocno, stworzyć fundamenty swojego azylu tudzież oazy, by móc przemyśleć swoją przeszłość, zechcieć coś zmienić i ruszyć z głową pełną pomysłów naprzód. Ona daje siłę, by mimo porażek i upadków, wciąż walczyć o siebie, o swoje pomysły, dążyć do wyznaczonego celu, a to wszystko w otoczeniu się miłością i tolerancją.
Wspomniałam, że ta powieść jest różna od poprzednich książek Ewy Kassali. Tu nie ma typowej akcji, skupieniu się na kolejnych wydarzeniach. Tu najważniejszą rolę odgrywają ludzie, ich uczucia, myśli i nauki Marii Magdaleny. Reszta jest tłem. To powieść drogi przemyśleń na temat życia, jego zmiany i możliwych rozwiązań różnych sytuacji, które wydają się beznadziejne, co udowadniają przypadki bohaterów tejże lektury. Świat bywa okrutny, rzuca kłody pod nogi, pozbawia rodziny, odbiera to, co najcenniejsze, naigrywa się głośnym i szyderczym śmiechem z naszego cierpienia, ale czy na pewno to on? Może to toksyczne otoczenie, konsekwencje złych wyborów albo przypadek? Nie można się poddać, trzeba walczyć, chcieć coś zmienić. Z reguły jest to okupione ciężką pracą i poświęceniem, ale owoce w końcu się pojawią. Wystarczy cierpliwość. Maria Magdalena spotyka na swojej drodze pokrzywdzonych przez los. Są to głównie kobiety, ofiary przemocy ze strony najbliższych, samotne i zagubione, niosące na swych barkach ciężary przekraczające siły jednej osoby, zbolałe i zniszczone, pełne niepokoju i lęku, oszukane i wyszydzane, z pogranicza, marginesu społecznego. Ona uczy je dyskusji, analizy sytuacji, wzajemnego wsparcia i szukania rozwiązań. Nic nie przychodzi lekką ręką samo.
Spośród bohaterek moją uwagę przykuła Marta. Jej przemiana jest oszałamiająca. Jak wiele zmieniła w swoim życiu, to jak poszła za głosem swego serca, swymi marzeniami i pasjami, jak ruszyła, by odnaleźć swoją drogę i swoje powołanie – zasługuje na podziw. To, co złe zostawiła za sobą, tj. pozory, ortodoksyjne środowisko, nieprzychylne spojrzenia sąsiadów, swój perfekcjonizm, chęć służenia innym. Ruszyła przed siebie, ryzykując, a jednak tym samym wygrywając swoje życie. Odnalazła swój sens, gdzie wyznawane wartości i pasje mogła połączyć bez obaw o zlinczowanie przez ludzi. Jest wiarygodna, posiada ludzkie słabości, choć stara się doskonalić na każdym kroku. Kobieta z krwi i kości.
Nie ma dobra bez zła, którego uosobieniem tutaj jest Szamszir, zaufany Kajfasza. Ma za sobą bolesną przeszłość, jednak to nie tłumaczy jego zachowań i chorych fascynacji, okrutnego traktowania mniejszych i słabszych istot. To przykład prawdziwie zaburzonego osobnika, który powinien być pod stałą kontrolą innych. Najgorsze, że takie potwory istnieją, a prawo rzadko kiedy egzekwuje od nich należną karę, równomierną do wyrządzonej krzywdy.
W pierwszej części "Marii Magdaleny" postacie były „głębokie”. Ich przemiany, zachowania, sposób myślenia – wyraźnie zaakcentowane, czytelne. W drugiej części jest ich cała mnogość, ale, aby poznać danego bohatera trzeba czytać między wierszami. Czytelnik wiele wyciąga z kontekstu, przy czym powinien być cały czas czujny i odnotowywać sobie w pamięci nawet ich drobne gesty, ponieważ nawet te mają przełożenie na późniejsze relacje. Książka pokazuje kontakty kapłanki z różnymi postaciami, to jak ona je postrzegała. Są to jednak urywki, z których czytelnik sam ma wywnioskować jak w międzyczasie mógł ewoluować dany bohater pod wpływem MM. Jej nauki pozwalają wierzyć, że gdzieś tam jest ten „dom”, miejsce bezpieczne, gdzie sąsiedzi są tacy jak my, bardziej tolerancyjni, mniej „niszczycielscy” psychicznie, gdzie przyjaciel jest przyjacielem, a rodzina rodziną, a nie maską, za którą skrywa się wróg.
Jednym z ważniejszych wątków poruszonych w tej powieści jest ukazanie na przykładzie jednego z apostołów jak kościół jako instytucja odrzuca kobiety w swej hierarchii, jak zazdrośnie strzeże swych wpływów i władzy, by kobiety mu nie zagroziły. Czyżby to tylko zwykła zawiść o uczucie, którym Chrystus darzył Marię Magdalenę? Trudno powiedzieć, ale bardzo ciekawie zostało to opowiedziane. Jak z pozoru błahe decyzje, wpływają na kształtowanie się pewnych postaw i zachowań społecznych, tym bardziej biorąc pod uwagę historię kościoła chrześcijańskiego i jego nieliczenie się z kobiecym pierwiastkiem, spychając go do roli czysto prokreacyjnej jako gwaranta trwania ludzkiego gatunku, zamkniętego w małżeństwie, obłożonego plotkami o grzesznej naturze płci żeńskiej, które mąż jako MĘŻCZYZNA musiał stłamsić już w zarodku. Czyżby to przyzwolenie na przemoc domową i przymknięcie oczu na cierpienie najsłabszych fizycznie? Trudno jednoznacznie ocenić, ale historia mówi sama za siebie.
Obłuda goni obłudę, co zostało także pokazane na podstawie działania żydowskiej świątyni, funkcjonowania faryzeuszy, górowania pieniędzy nad dobrem zwykłych obywateli i pozostawaniem wiernym zasadom rządzącym ich religią. Władza nie podlega prawu, które sama wydaje. Absurd? Nie. Sytuacja nagminna, nie tylko kiedyś, ale i dziś. Powieść o MM świetnie ukazuje aktualność tego problemu.
Książka porusza też temat kruchości materialnych podstaw bogactwa jak w przypadku obywateli rzymskich, którzy popadli w niełaskę rządzącego władcy, niestabilność pokoju nawet w tak tolerancyjnym kraju, jakim był Egipt, łatwość manipulowania tłumem za pomocą plotki, walkę ze stereotypami, zwykłymi pomówieniami i niesprawiedliwością... Ewa Kassala pokazuje też bogactwo form relacji międzyludzkich o różnych wymiarach, od wspomnianych już przyjaźni, miłości i podziwu po bardziej negatywne.
Świat przedstawiony jest różnorodny, bogaty, od funkcjonowania osady w Qumran, jej społeczności, roli religii i odcięcia się od toksycznego środowiska, znaczenia prawdy, ale i marginalizowania kobiet, przez prokobiecy Efez ze świątynią Artemidy i historią Amazonek, świątynię na wyspie File i piękną Aleksandrię po zakłamany Rzym i mocno ortodoksyjną Galileę. Gdzieś pomiędzy, zawieszona w Pozaczasie, Galia, z druidami, zieloną przyrodą, rześkim i chłodnym powietrzem, głębią starego kontynentu, niezbadanymi plemionami barbarzyńców, tak innych od świata śródziemnomorskiego, ich wierzeniami i rytuałami, legendami, sposobem życia i funkcjonowania. Świat piękny, pomimo czającego się w mroku okrucieństwa, godny podziwu mimo brutalności, uroczy mimo śmierci i bólu, zachwycający w swej prostocie. Świat z ludźmi i ich nawykami, nastrojami i zwyczajami, które można pokochać albo znienawidzić. Ze wszystkimi wadami i zaletami, taki prawdziwy, pomimo, że odległy w czasie i przestrzeni.
"Maria Magdalena. Wyzwolona kobiecość, odnaleziona boskość" to książka napisana lekkim i poetyckim piórem, które zachwyca plastycznością i szczegółowością. Czytelnik widzi oczami starożytnych nie tylko świat przedstawiony, ale i ich samych, ich życie, wartości, zwyczaje, zawarte relacje. Każde słowo jest głęboko przemyślane, wypowiedzi i myśli postaci nie są pustymi frazesami, są wypełnione refleksjami na temat różnych płaszczyzn, sporo w tym filozofii zahaczającej o sferę egzystencjalną. Podobnie rzecz ma się z zachowaniem bohaterów. Każdy czyn, decyzja niesie swoiste konsekwencje, przed którymi nie ma ucieczki. Czytając ową powieść, odniosłam wrażenie, że dostałam się do studni wiedzy pełnej wskazówek dla zagubionych dusz. Wielu odnajdzie tu cytaty dla siebie, będące natchnieniem do dalszego działania.
Ta lektura uczy, wzrusza, zmusza do refleksji, analizy własnego życia i postępowania, a także otoczenia. Pokazuje znaczenie miłości do samego siebie, akceptacji siebie, możliwości spojrzenia samemu sobie w oczy w lustrze bez speszenia, bez lęku czy jest się wystarczająco dobrym i godnym, bez strachu o jutro. MM to nauczycielka życia. Porusza nie tylko te piękne struny naszego serca, ale tłumaczy też jak postępować, gdy ciemna strona bierze nas w posiadanie, jak ją okiełznać, jak radzić sobie w trudnych momentach, jak podnosić się z dna na wyżyny swoich możliwości, jak wyrwać się z toksycznych relacji. To nie tylko książka dla kobiet czy chrześcijan. Kwestia feminizmu czy wiary w jednego boga nie przesłania treści. To tylko tło. Ewa Kassala przedstawia tu uniwersalne zagadnienia, o których już tu niejednokrotnie wspomniałam.
Wracając do kwestii merytorycznych, warto zwrócić uwagę na dobór źródeł do kwerendy, a które to co uważniejszy czytelnik może dostrzec w przypisach, a które zapewne stanowią tylko ułamek tego, przez co musiała przebrnąć autorka. Tym co wyróżnia książki tej pisarki na rynku wydawniczym, to włączanie informacji ze źródeł pisanych do fabuły, które znacząco ją wzbogacają i urozmaicają. To, co znane, Ewa Kassala uzupełnia swoją fantazją, ale w sposób w jaki niełatwo rozdzielić jedno od drugiego, bo wszystkie elementy pasują do siebie jak ulał.
"Maria Magdalena" cz. druga wymaga od czytelnika skupienia i celebracji chwili. To nie jest lektura na raz, na jedno posiedzenie. Wymaga ciszy i spokoju, by móc w pełni docenić jej przesłanie i zastanowić się nad poruszonymi problemami. Myślę, że dotknie, w dosłownym znaczeniu, niejedną osobę i skłoni do wprowadzenia nawet niewielkich, ale jednak, zmian we własnym życiu, by uważniej przyglądać się światu, doceniać te małe chwile szczęścia, sekundy uśmiechów i radosnych spojrzeń, poczucie spełnienia, by przetrwać trudne momenty, wiedząc, że to przejściowe. MM pomaga walczyć o swoje miejsce na ziemi, iść przez życie w zgodzie z własnym sumieniem, pozwala wierzyć, że nie trzeba wiecznie rezygnować z siebie i dostosowywać się do otoczenia, ponieważ różnorodność też jest piękna.
Polecam ją z czystym sumieniem, lecz ostrzegam, to nie jest typowa powieść historyczna, to książka bardziej skłaniająca do refleksji, przepełniona przemyśleniami i opowiastkami z życia Marii Magdaleny, jej drogi od śmierci Jezusa po jej kraniec, od ziemskiej rzeczywistości po sprawy nadprzyrodzone jak np. przebywanie w Pozaczasie, wizje. To lektura, z której aż krzyczą słowa o miłowaniu siebie, wewnętrznej sile, równowadze ciała i umysłu, balansie w życiu, umiejętności przebaczania, lecz i pamiętania, wyciągania wniosków i próbie odnalezienia siebie w chaosie świata.
Za egzemplarz i wstążeczkę mocy z różą dziękuję wydawnictwu Videograf SA i Pani Ewie Kassali. Takie książki przywracają wiarę w ludzkość, choć o to coraz trudniej. Oby bogini ukryta w sercach przebudziła się i skierowała nas w stronę miłości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz