Pierwsze trzy księgi "Zjadacza Skór" opowiadają o ogromnej bitwie, która ma zadecydować o losie królestwa Sidar oraz jej następstwach, które mają bezpośrednie przełożenie na losy zwykłych ludzi. Głównym bohaterem jest postać kontrowersyjna, uwikłania w intrygi polityczne, mająca odegrać rolę kukiełki, która postanawia się zbuntować. Samodzielne kroki bywają ryzykowne. Czy ta osoba weźmie na swoje barki odpowiedzialność za swoje czyny? Na pewno przekona się, że to nie jest przyjemne. Na swojej drodze spotyka różnych ludzi. Jedni są dobrzy, inni to bestie, ukryte za maską człowieczeństwa. Czy w odpowiednim momencie odkryje kto kim jest? Kim on sam jest? Czy można go przyporządkować do jakiegoś gatunku? Jest tworem naturalnym czy wynikiem działania magii albo jakiegoś eksperymentu genetycznego? Jaki jest? Czy odkryje swoją prawdziwą twarz? Dowie się na co go stać i co tak naprawdę jest ważne?
Akcja trzech pierwszych ksiąg "Zjadacza Skór" to ledwie parę dni opisanych na 133 stronach. Niby niewiele, ale ile treści idzie przemycić.
Za serce łapie kreacja Anny i jej tragiczne doświadczenie. Jako dziecko, ledwie dwunastoletnie, przechodzi zbyt wiele. Poznaje ludzkie bestie, które nie mają żadnych hamulców moralnych ani jakichkolwiek tak naprawdę. To, co staje się jej udziałem nie pozwala na obojętność. Najgorsze jest to, że takie rzeczy dzieją się na całym świecie, a aktualnie za naszą wschodnią granicą. Świat się burzy, ale czy ktoś za takie zbrodnie poniesie konsekwencje? W "Zjadaczu Skór" następuje odwet, jedyny możliwy i sprawiedliwy w tej sytuacji, ale to moja prywatna opinia. Warto zwrócić uwagę na przemyślenia dziewczynki na temat zachowania mieszkańców jej wioski a postawę jej ojca. To daje wgląd w psychiczną dewastację jej młodego umysłu.
Świat przedstawiony zasługuje na chwilę uwagi. Warto zwrócić ją chociażby na krajobrazy, np. podczas bitwy - znaczenie ma ukształtowanie terenu, drogę nad jezioro, okolice lasu. Postacie są ciekawe, ale najbardziej intrygujący pozostaje główny bohater. W jego przypadku mnie zaciekawiła historia jego dzieciństwa, choć nie zgadzam się z autorem w sprawie zachowania wilków. To zwierzęta stadne, które są opiekuńcze w stosunku do swoich bliskich, potrafią również przeżywać żałobę i czuwać nad ciałem partnera (warto sięgnąć do literatury na temat tych fascynujących zwierząt, by zapoznać się z case study bezpośrednio od naukowców, obserwatorów, czy w przypadku ośrodków sprawujących pieczę nad nimi - opiekunów). Na uwagę zasługuje również sposób ukazania bitwy, jej strategii, odnoszenia się do siebie wrogów.
Las otaczający wioskę to osobny byt, tętni w nim tajemnica, iskra, coś magnetycznego, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Wzbudza strach, ale i szacunek. Coś pierwotnego. Nie wiem czy i jak autor wykorzysta ten atut, ale ma ogromny potencjał. Tyle rzeczy można z tym zrobić! Podobnie sprawa ma się z jeziorem. Kto może je zamieszkiwać? Jak wpływać na losy mieszkańców królestwa? To literatura fantasy, więc wodze wyobraźni puszczają hen daleko.
Forma "Zjadacza Skór" zaskakuje. Poemat w tym przypadku jest niecodziennym wyborem, ale jakże trafnym. Wpadając w rytm wiersza, czytelnik przenika do świata magii, wojny i trudnych decyzji, płynąc strona po stronie, nie zauważając nawet upływu czasu i budząc się w momencie, gdy ostatnia kartka świśnie go po nosie. Jak? To już koniec księgi? Co dalej? Autor ma talent, lekkie pióro i przyjemny styl, potrafi wyłapać niuanse temperamentu postaci, odpowiednio je zarysować, wyciągając z nich te najbardziej charakterystyczne cechy. Fabuła goni, akcja za akcją z dużą dozą refleksji m.in. o tym co się dzieje z ludźmi, jak zewnętrzne bodźce wydobywają z nich głęboko ukryte bestie. Jak niewiele wystarczy, by wydobyć się z okowów cywilizacji i puścić cugle moralności, choć jak się zdaje, nie wszyscy je posiadają nawet na co dzień.
"Zjadacz Skór" Leszka Bigosa to fantasy, pisany dwunastozgłoskowcem, poemat, niezwykły nie tylko z powodu formy, ale i wyboru głównego bohatera, dając autorowi szeroką paletę możliwości. Myślę, że na naszym rynku wydawniczym to swego rodzaju nowość. Księgi I - III zaostrzają apetyt na to, co będzie dalej. Jest tu całkiem sporo elementów mających potencjał, który można rozwinąć w dalszych częściach. Jednak w jaką stronę ruszy ta historia? Zobaczymy. Dla kogo jest ta książka? Bezsprzecznie dla fanów gatunku, nie mających nic przeciwko fantastycznych istotom nie z tego świata, nie bojących się scen brutalnych, strasznych, pełnych krwi i bólu.
Czy warto po nią sięgnąć? Owszem. Uważam, że nie można zamykać się w swojej czytelniczej strefie komfortu. Warto czasem z niej wyjść i poznać świat spoza wyznaczonych sobie granic. Czemu? Czasem może nam umknąć coś nowego, ciekawego, co nas wciągnie lub odwrotnie, dobitnie uświadczy w tym, że to jednak gatunek nie dla nas, choć od reguł bywają wyjątki. "Zjadacz Skór" to dla mnie ciekawostka, coś nowego, intrygującego, choć niekoniecznie leżącego w moim kręgu zainteresowań. Doceniam ze względu na formę, pomysł i wykonanie autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz