Recenzje tematycznie

niedziela, 24 kwietnia 2022

129) Na skraju... "Wiedźma z Bronaczowa" Agaty Kasiak

  Z czym kojarzy się Wam średniowieczna Polska? Wielkie miasta czy zacofane wsie, wielki zabobon czy ślepe zapatrzenie w doktryny kościelne, regres czy progres kulturowy? Każda część Europy inaczej przechodziła ten czas, poddając się rytmowi epoki w sobie właściwym czasie. Z jednej strony władcy świeccy, z drugiej Kościół, każdy próbował uszczknąć coś dla siebie ze splendoru, podporządkowując sobie jak najwięcej poddanych. Pierwsi bali się narażać drugim, by nie zostać wykluczonymi z kręgu władzy, ale przecież znamy wyjątki, które dobitnie świadczą o tym, że chrześcijaństwo ze stolicą w Rzymie nie zawsze miało ostatnie słowo, o czym przekonała się Zachodnia Europa. Jak to było u nas? Czy wszyscy bezwzględnie zgadzali się z przesłaniem Kościoła, odrzucając tradycje przodków? No cóż, wśród usłużnych i pokornych zawsze znajdzie się grupka buntowników, której nie w smak rządy absolutne, tym bardziej w kwestii duchowej. Stąd też zjawisko inkwizycji, próby maniakalnego podporządkowania sobie wszystkiego i wszystkich, uciekając się do metod całkowicie sprzecznych z przesłaniem założyciela tego ruchu religijnego. Kim byli ścigani przez katolików? Heretykami, innowiercami, wiedźmami, takimi, którzy wiedzą więcej, przejrzeli sens elit kapłańskich, tymi, którzy przeszkadzali narracji kościelnej... Większość ludzi posłusznie stosowała się do nakazów Kościoła, przyjmując to jako pewnik, coś nieodłącznego, normalnego. Jednak wystarczył cień podejrzenia o odstępstwo, a życie takiej osoby stawało się czymś nie do opisania. Plotki, odwrócone spojrzenia sąsiadów i rodziny, wyrzucenie poza nawias społeczeństwa, przemoc psychiczna i fizyczna, włącznie z możliwością utraty życia. Zresztą, takie podejrzenia o konszachty z piekielnymi siłami mogły również przenieść się na najbliższych członków rodziny. Do lęku o siebie, dochodził strach o życie bliskich. 

   Średniowiecze to malownicza epoka, podczas której doszło do starcia dawnych wierzeń i chrześcijaństwa, ustanawiania nowej hierarchii zdobywania i uznawania władzy, rodzenia się nowych tradycji przyobleczonych w nowe szaty ze starymi korzeniami. Wieki średnie to nie tylko cofnięcie się cywilizacyjne w porównaniu do dokonań starożytnych, ale również rozkwit innych form, m.in. architektonicznych, kulturowych, bez czego nie byłoby dzisiejszego świata w takiej formie jaką znamy. To epoka pełna sprzeczności, którą można kochać i nienawidzić jednocześnie. Co kraj, to obyczaj. To, co na Zachodzie stawało się normą, u nas przyjmowało się z opóźnieniem, co można tłumaczyć m.in. problemami logistycznymi i komunikacyjnymi. 

   Zagadnienia mediewistyczne mogą wydać się zaplątane w polskiej historii, np. okres rozbicia dzielnicowego, drzewo genealogiczne Piastów, komu należy się władza, czemu nastąpił taki, a nie inny podział, dlaczego ostatecznie Kraków, a nie Gniezno, czyli macierzysty obszar Polan, skąd takie a nie inne znaczenie Polski na arenie międzynarodowej, jak nasza rodzima dynastia miała się do planów matrymonialnych innych panujących dynastii etc. Jak najłatwiej przeniknąć do tego świata, zaczynając od maluczkich, by ta historia stała się bliższa, znajoma, a może nawet bliska sercu? Knigi naukowe warto zostawić na później. Warto zacząć od powieści, czegoś lekkiego, na ząb. I tu pojawia się pytanie, czyje książki warto zacząć czytać. Och, na rynku jest od zatrzęsienia lektur na ten temat. Jedne lepsze, inne gorsze. Najważniejszą rolę odgrywa tu wiedza pisarza o wybranej epoce jako tło powieści oraz jego umiejętności przeniesienia jej na fabułę, by między opowiadanymi losami ludzi przemycić informacje, ciekawostki nadające autentyczności opowiadanej historii, a powiedziałabym nawet, że barwnego sznytu. Tak, nazwisko autora odgrywa tu niebagatelną rolę. Na początek lepiej sięgnąć po uznane osobistości, których pozycje już przeszły test rynku czytelniczego i się sprawdziły. Z czasem można eksperymentować, szukać nowych autorów, sobie nieznanych, nawet debiutujących, mając samemu już w zanadrzu jakąś ilość wiedzy o średniowieczu. Czemu? By czerpać radość z odkrywania wspomnianych przeze mnie smaczków, a jednocześnie nie dać się wywieść w pole. Warto również pamiętać o tym, że to fikcja literacka i autor ma prawo naginać pewne fakty. Dlatego też tak ważna jest wiedza o czytanej epoce. Dlatego na początek warto wybrać kogoś, komu można zaufać w tej kwestii.

   W polskim średniowieczu siedzę już parę lat, a to ze względu na zainteresowanie wierzeniami słowiańskimi, lecz ta głównie opiera się na tych pierwszych wiekach. Wszelkie odstępstwa od tego są dla mnie ciekawą wyprawą. Bazą dla mnie były studia historyczne, które można porównać do pnia drzewa. Teraz sięgam po te drobniejsze gałązki, które rozbudowują i poszerzają horyzonty. Taką gałązką jest dla mnie czytana ostatnio "Wiedźma z Bronaczowa" Agaty Kasiak. Akcja książki toczy się za rządów Kazimierza Wielkiego w rejonie Krakowa. Myślę, że mogę ją zakwalifikować do powieści historyczno-przygodowych ze sporą dawką obyczajówki. O czym opowiada? W pobliżu Krakowa dochodzi do serii dziwnych zdarzeń. Znikają dzieci, po nocy słychać wycie, w świetle księżyca widać ludzkie sylwetki, z których dobywa się ów złowrogi dźwięk. Czy to omamy? Zło podobno wydobywa się z bronaczowskiego lasu, wśród którego straszą dawne, opuszczone, chłopskie chaty. Jaka jest prawda? Ponadto niektórzy twierdzą, że widzą mężczyznę w jasnej szacie, od którego bije światłość. Czyżby objawienie? Co tam się dzieje i co z tym wszystkim na wspólnego król? Jakie tajemnice kryje społeczność podkrakowskich wsi? Jakie brzemię nosi ta ziemia? Czemu właśnie teraz i tu? Czy przeszłość może tłumaczyć teraźniejszość? Gdzie znaleźć klucz do rozwiązania zagadki?

   "Wiedźma z Bronaczowa" to panorama ludzkich charakterów, splątanych relacji, trudnych doświadczeń i cienkiej granicy między dobrem a złem. Jak to wszystko udało się autorce zmieścić na ponad 560 stronach? Występuje tu mieszanka bohaterów, wszelkiej maści stanów i temperamentów. Można tu spotkać i samego króla i kata, wytworne damy, chłopki i karczmarzówny, księży i zakonników, plotkarzy i milczków, beztroskich i zatroskanych każdą zmianą etc. Jest w czym przebierać. Każdej z postaci można by poświęcić kilka stron maszynopisu, a myślę, że i to byłoby mało, by rozwikłać każdą zagadkę bohaterów i rozłożyć ją na czynniki pierwsze w charakterystyce. Ogrom postaci, ogrom pracy autorki. Dużo psychologii i znajomości człowieka w tym się skrywa. 

   Na uwagę zasługuje przedstawiony tu Kazimierz Wielki. Król jak król, ale w tej powieści poznajemy go od strony bardziej prywatnej, mogąc zagłębić się w jego myśli, uczucia i słabości. Jak się czuje jako spadkobierca Władysława Łokietka, pamiętając, że nie wszyscy go popierali? Jak się odnosi do swoich małżeństw? Czego mu w nich brakuje? Jakiej kobiety pragnąłby w swoim życiu? Jaki jest? Jak odnosi się do swoich poddanych? Czym dla niego jest wiara? Władca Polski to postać niebanalna. Agata Kasiak nadaje mu ludzkie rysy, ukazując go w domowych pieleszach czy w konfrontacji z problemami życia codziennego. Piękne jest to jak on traktuje Rzepkę. W tym objawia się jako dobrze wychowany prawdziwy mężczyzna. Jako króla poznajemy go w Radziszowie i jego okolicach. Jest sprawiedliwy, dąży do poznania prawdy, nie daje posłuchu plotkom, każe szukać i sprawdzać wszelkie poszlaki. Potrafi myśleć długofalowo. Dobrze traktuje swoich urzędników oraz poddanych, szanując każdego bez względu na pochodzenie. Kazimierz Wielki widziany oczami Kasiak zasługuje na podziw i wyrozumiałość. Jego życie wbrew pozorom nie jest proste. Nosi na swych barkach odpowiedzialność za całe królestwo, ciągle będąc porównywanym do swych przodków. Dodatkowo autorka przemyca tłumaczenie przysłowia, że "zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną".

  Zachowując drabinę społeczną warto zwrócić uwagę na kapłanów religii katolickiej. Najwięcej miejsca autorka poświęca księdzu Wawrzyńcowi. Posługuje w niewielkiej miejscowości. Mimo posłuchu u ludności, wciąż musi walczyć ze starymi zabobonami, tym bardziej, że ich echa wciąż są żywe, a sąsiedztwo lasów i dzikich zwierząt tylko je wzmaga. Jednak nie to przykuwa uwagę. On jako katolik, ale i jako człowiek jest postacią wyjątkową. To czyste uosobienie tego czym powinno być chrześcijaństwo. Dobro w czystej postaci, bezinteresowne, podające na dłoni całe swoje serce, cierpliwe, troskliwe, godne zaufania. Można mu powierzyć swoje życie. Wawrzyniec ma niezachwianą wiarę w swojego Boga. Naokoło widzi jego drobne cuda. Dąży do prawdy. Podobnie jak Kazimierz Wielki nie daje posłuchu plotkom, wręcz wytyka je tym, którzy je roznoszą i sieją popłoch. Ksiądz umie szczerze wybaczyć, a nawet nadstawić drugi policzek jak radzi Jezus, choć i to ma swoje granice. Jednak jak sam zaznacza, jego wiedza jest ułomna, a wszechwiedzący jest tylko Bóg. Jako człowiek widzi swoje słabości, ale walczy z nimi, doskonali się. Chce być wzorem i wsparciem dla swoich owieczek. Jego ewangelizacja nie jest nachalna. Słowa dostosowuje do słuchacza, wybiera plastyczne i proste przykłady, przytacza przypowieści, opowiada tak, by wzbudzić zainteresowanie i jednocześnie tak, by zapadło to w pamięć. Nie zmusza, twierdząc, że każdy znajdzie swoją drogę do Boga w odpowiednim czasie. I w tym tkwi jego sukces. Jest cierpliwy i idealny jako nauczyciel. Jako zwykły człowiek to wspaniały przyjaciel i powiernik. Mimo krzywych spojrzeń ludzi, bolesnych słów i realnej groźby utraty plebanii, idzie w zaparte w obronie tej jednej osoby, bo jej wierzy, zna ją i wie, co czai się w jej duszy. Nie wątpi. Wierzy. Gdyby kościół katolicki miał większą liczbę takich kapłanów na wszystkich szczeblach swej hierarchii to mógłby cieszyć się większą estymą i zaufaniem niż dziś. Może i jego droga byłaby inna. Grunt to powołanie. Jak jest każdy z nas wie, a historia wskazuje w jakim kierunku ta organizacja podąża.

   Do wyroków świeckich i boskich potrzebny jest wykonawca woli władcy. W średniowieczu kimś takim był kat. Rodzina Onufrego, krakowskiego kata, odgrywa jedną z kluczowych ról w "Wiedźmie z Bronaczowa". Kat nie tylko wykonuje karę śmierci. Opiekuje się również zamtuzem. Zbroczony śmiercią nie może normalnie funkcjonować w życiu religijnym czy społecznym. Jest poza nawiasem, mimo iż wszyscy go szanują. Rodzina kata jest w pewnym sensie splamiona jego zawodem. Agata Kasiak bardzo ciekawie wyjaśnia to na zasadzie zakupu chleba na krakowskim targu. Kat nie zarabia mało, ale utrzymanie licznej rodziny w stolicy kosztuje. Warto też zwrócić uwagę na to, co musi potrafić. Oprócz bezbłędnego zadawania śmierci, musi doskonale znać anatomię. Przy okazji zapewne zna się nieco na lecznictwie, a nadzorując zamtuz doskonale orientuje się w aktualnych plotkach i sąsiedzkich intrygach. Jak najłatwiej mężczyźnie rozwiązać język? Przy kobiecie i dobrym trunku. Dzieci Onufrego, Rzepka i Bartek to prawdziwa podpora i duma dla ojca. Dobrze się prowadzą, są usłuchane, choć od dawna dorosłe, szanują ojca, wspierają go. Bartek to poczciwina, dobry chłop, do tego pioruńsko inteligentny, zdolny, dobrze zapowiadający się chirurg. Rzepka to kobieta, która wzbudza zaufanie, zaradna, pracowita, czuła, ciepła, troskliwa, pełna miłości. W powieści obydwoje sporo namieszają, ale w pozytywnym sensie. Mieć taką rodzinę w sąsiedztwie jako przyjaciół to skarb. 

   Spośród kobiet pojawia się jeszcze Jemiołka, córka karczmarza. Charakterna baba, ale tego nauczyło ją życie w towarzystwie ojca, który nie potrafi podnieść się z żałoby po żonie. Bywa i tak. Silna, uparta, zdecydowana, wiedząca czego chce, wyszczekana, szczera i do tego z pazurem. Niejednemu mogłaby zawrócić w głowie. Warto również zwrócić uwagę na Pełkową. Co za babsztyl! Nie znoszę takich ludzi jak ona. Wredna, fałszywa, dwulicowa, z jednej strony słodka aż do przesady, a z drugiej czekająca na najmniejsze potknięcie, by wsadzić nóż w plecy.

   Jedną z najlepiej zarysowanych psychologicznie postaci jest Janka z Bronaczowa. Cóż mogę o niej powiedzieć, by nie zdradzić za wiele, a jednak zainteresować nią czytelnika? W oczach narratora i Wawrzyńca jawi się jako jedna, a z perspektywy swoich sąsiadów, a przede wszystkim wg świadectwa teściowej i szwagra wyjawia się zupełna odwrotnie. Jakim cudem? Skąd takie rozbieżności? Janka to córka bartodzieja, który przed laty zginął w lesie, a wioska całkiem opustoszała. Jedyną ocalałą była ona. Jak? Czy w przeszłości tkwi rozwiązanie do jej problemów po zaginięciu jej męża Spytka? Dlaczego teściowa jej tak nie znosi? Dlaczego szwagier nastaje na jej i bratanków życie? Czy można mieć dwa różne oblicza? Z jednej strony anielica, a drugiej diablica? Czy naprawdę można tak udawać całe swoje życie? Autorka zdradza jej myśli i uczucia, dawkując czytelnikowi jej przeszłość i doświadczenia. Krok po kroku, choć wodzi za nos aż do końca. Wg mnie genialnie wykreowana postać. Na jej temat można by napisać cały elaborat, ale tym samym popsuje się czytelnikowi efekt zaskoczenia i radości z odkrywania kart jej żywota. Pełno tajemnic, labiryntów, ale to gra warta świeczki.

   Warto również wspomnieć o rzecznej babce, kobiecinie zamieszkującej odludne miejsce, znającej się na ziołach, gusłach i zabobonach. Praktycznie nikt nie zna jej imienia. Mało kto przyznaje się do kontaktów z nią, a prawie wszyscy korzystali kiedykolwiek z jej usług, nawet ci najbardziej bogobojni. Kobieta jest na granicy światów. Między nową a starą wiarą. Czy czyni czary? Czy omamia swoich klientów? Któż wie. Trudno to wytłumaczyć. Myślę, że istotnym czynnikiem jest tu sama wiara. To postać, którą trudno ocenić na początku, jednak im więcej się o niej czyta i poznaje jej prawdziwe oblicze, tym bardziej przeraża. Dlaczego? Tu niech odpowie treść książki. Powiem tylko, że ta bohaterka jest tu potrzebna, dopełnia całą historię.

  "Wiedźma z Bronaczowa" to powieść wielowątkowa. Jest bogata w treści i ozdobniki. Nie mogłabym inaczej jej sobie wymarzyć. Trzyma w napięciu, ma idealnie wyłożony punkt kulminacyjny, a potem stopniowo z niego schodzi, tłumacząc każdy rozpoczęty wątek. Czytelnik ma mnogość myśli, nie wie którędy podąży bohater, która wskazówka okaże się tą prawidłową, kluczy labiryntem zastawionym na siebie przez autorkę, a jednocześnie cieszy się każdą stroną, nową przygodą, nową informacją. Konstrukcja fabuły to majstersztyk. Warto docenić również język i styl Agaty Kasiak. Rysuje klimat średniowiecza słowem, nie tylko w dialogach, ale i opisach. Robi to nadzwyczaj plastycznie. Ma talent. Robi to lekko, naturalnie. Ta powieść jest przyjemna w odbiorze, przez kolejne stronice płynie się, zanurzając się w nurcie tegoż uniwersum. 

 Każdy historyk i znawca regionu Krakowa doceni drobiazgowość przedstawionych tu faktów i ciekawostek. Idąc za słowami pisarki, czytelnik poznaje sposób funkcjonowania kazimierzowej stolicy, wybiera się na targ, zwiedza Sukiennice, poznaje realia życia w domu kata. Ma również okazję odwiedzić Wawel i sypialnię króla. Poza tym warto zwrócić uwagę na funkcjonowanie Opactwa w Tyńcu, gdzie zbierane zapasy na zimę mają również znaczenie gospodarcze. Kraków Krakowem, ale co poza nim? Magia! Trakty, lasy, łąki, piękne ruczaje, miejsca tchnące historią. Tak realnie przedstawione, że ma się ochotę w nich już zostać na zawsze. Szumiące drzewa, jesienne słońce bawiące się z bohaterami w berka, świergot ptaków, wycie wilków... cudo. Podążając dalej tym tropem, czytelnik trafia do świata rodzinnych stron autorki, Radziszowa, Skawiny, Bukowia, Mogilan, Tyńca i lasu Bronaczowa. Tu dopiero można się rozkoszować historycznymi smaczkami w postaci architektury, codziennych zwyczajów postaci, zależności wiosek od Opactwa w Tyńcu, organizacji funkcjonowania wsi w kwestii świeckiej i duchowej. Warto wspomnieć również o posołtysowym gospodarstwie zarządzanym przez księdza Stanisława. W kwestiach ekonomicznych naprawdę ciekawa sprawa. Z tychże opisów można naprawdę sporo wynieść, porównując je do książek naukowych. W lekkiej i przyjemnej formie podana trudna i czasem nudna treść. Poza tym czuć, że autorka zna i kocha przedstawione tu obszary. Wyziera to z każdej stronicy. 

   Wspomniałam, że to bogata w wątki powieść. Poza tym jest trudna. Porusza bolesne tematy, od których na co dzień się ucieka. Ona nie tylko je zarysowuje, ale i tłumaczy mechanizm ich powstawania i działania, ponoszenia konsekwencji pewnych zachowań i powtarzania ich w kolejnych pokoleniach. O czym mowa?

   Średniowiecze, mała miejscowość leżąca niedaleko stolicy, uduchowieni mieszkańcy, wspaniały ksiądz, kontakt z naturą każdego dnia... ach, wydawałoby się, że sielanka trwa w najlepsze. Jednak co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domostw? Czasem lepiej przymknąć oko i milczeć niż głośno o czymś powiedzieć i narazić się sąsiadowi. Kto wie do czego jest zdolny? Tak, a to najprostsza droga do utwierdzania oprawcy w tym, że robi dobrze i nikt nie zwróci mu na to uwagi. Może. Strach ma duże oczy. Co jednak z domownikami? Przemoc fizyczna i psychiczna to codzienność. I to nie jest odosobniony przypadek. Co czuje kobieta, która musi być posłuszna mężowi, mimo jego potwornego zachowania? Czym bywa akt fizyczny między nimi? Gwałtem, na który z czasem obojętnieje, by nie zwariować, spychanym w świadomości daleko. Dlaczego? Bo w domu są jeszcze małe dzieci. Krzyk na nie i podniesienie ręki bolą bardziej. Ile kobieta jest w stanie znieść? Gdzie stoi granica, po której przekroczeniu powie dość? Kobieta sama z małymi dziećmi. Jakie ma szanse? Co, jeśli naprawdę jest sama, bez bliskiej rodziny, która mogłaby ją przygarnąć? Czy w małej miejscowości ma szansę? W dużych miastach istnieją przytułki, domy, prowadzone przez zakonników, gdzie miałaby szansę przetrwać. A tu? Gdzie szukać pomocy? Uciekać? Dokąd? Agata Kasiak rysuje przed czytelnikiem okrutny świat, zdominowany przez silnych mężczyzn, zapatrzonych w siebie i swoją władzę nad kobietami. Lecz to niejedyna opcja. Co, gdy matka nie żyje? Jak traktowane są dzieci przez ojca okrutnika? Do czego zdolny jest się posunąć? Ile zniesie dziecko, zanim ucieknie? Czy w dorosłym życiu będzie powielało wzorce wyniesione z domu czy sprzeciwi się temu i stanie się przeciwieństwem rodzica? Powieść pokazuje, że wszystko zależne jest od charakteru. Przemoc w domu to jedno, ale przemoc, pewne represje mogą również dotknąć człowieka od strony lokalnej społeczności, z wykluczeniem na czele. Przemoc wobec kobiet, dzieci i mężczyzn. To wszystko ukazuje "Wiedźma z Bronaczowa", nie skupiając się tylko na aspekcie fizycznym. Przedstawia zmiany w psychice, zarówno u oprawcy jak i ofiary. Działanie tego mechanizmu przeraża, a czytelnikowi uzmysławia jakie dramaty rozgrywają się w życiu. To, co było kiedyś, powtarza się i dziś, może w nieco innej oprawie, ale to wciąż to samo.

   W książce pojawia się również problem porwań dzieci. Po co? Czy one żyją? Co robią z nimi porywacze? Kim są? Co nimi kieruje? Jakie mają pobudki? Im więcej szczegółów się poznaje, tym większe oczy się robią. To, do czego zdolni są ludzie, przeraża. Brak słów. Warto przy tym zwrócić uwagę na tajemnicę bartodzieja z przeszłości, a to, co dzieje się za życia Janki. Co stało się z trójką dzieci Marcela i małym Staszkiem? Komu było one potrzebne? Dlaczego one? Powieść zwraca uwagę nie tylko na zmiany w mentalności dzieci, ale również na to, co dzieje się z rodzicami. Ten wątek boli, naprawdę. 

   Tu rodzi się pytanie do czego tak naprawdę zdolny jest człowiek, który nie ma żadnych hamulców moralnych, jakichkolwiek zahamowań? Tu warto pochylić się nad porywaczami dzieci. Czy sami z siebie tacy się stali czy maczała w tym palce ich przeszłość? Co wynieśli z domu? Jacy byli ich rodzice? Czy istniała jakaś granica, świętość, której by nie skalali? Obraz wyłaniający się z powieści poraża. Ofiarami mogą paść nie tylko ludzie, ale i zwierzęta, co tym bardzie boli, bo one nie są w stanie się bronić przed takim napastnikiem. 

   Większość ludzi jest niczym chorągiewki na wietrze, poruszają się w tę stronę, co większość. Rzadko kto ma odwagę głośno przyznać się do swoich przemyśleń, a może nawet pójdę dalej i stwierdzę, że niewielu ma ochotę w ogóle samodzielnie myśleć i analizować swoje otoczenie i rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. Większość woli proste życie, działa schematycznie, poddaje się tłumowi, by nie wyjść przed szereg i nie zwrócić na siebie uwagi. Tak bywa bezpieczniej. Jeśli społeczność twierdzi, że ktoś jest wiedźmą, para się czarami i w nocy biega po lesie, to tak musi być. Sąsiedzi mogliby się mylić? No przecież ktoś z nich musiał ją widzieć, skoro tak twierdzi. Kłamstwo powtarzane notorycznie staje się zbiorową prawdą, której trudno zaprzeczyć. Jak dojść do kogoś, kto zasiał to ziarno? Cierpliwie i z mozołem, tak jak Kazimierz Wielki. Uporczywie powielane plotki potrafią zniszczyć życie osoby, której dotyczą, wpędzając ją w kąt, z którego nie ma wyjścia. W małych miejscowościach w średniowieczu było to tym bardziej trudne, że nie szło się od tego odciąć. Wyjściem była ucieczka, ale jak odnaleźć się w obcym miejscu? Szansą były duże miasta, gdzie nikt się nie znał, ale ilu miało możliwość tam się udać? Trudno to ocenić. W powieści dobrym przykładem na to może być Magda ze Skawiny. 

   Religia. Kolejna kwestia, którą porusza Agata Kasiak. Odgrywa tu kluczową rolę do zrozumienia fabuły. Z jednej strony chrześcijaństwo i oddanie się jego wartościom, z drugiej dawne elementy zwane zabobonami czy gusłami, które wrosły w miejscową ludność i są spadkiem po przodkach, z którym niechętnie się rozstają, bo w pewnym sensie tłumaczą niezrozumiałe zjawiska, a które kościół pomija. Brak powszechnego dostępu do edukacji jeszcze to potęguje. Widać to zwłaszcza między krakowianami z dziada pradziada, czyli Rzepką i Bartkiem, a mieszkańcami wiosek. Podejście do wielu spraw ich dzieli, tak samo jak tłumaczenie pewnych wydarzeń. Choć strach i noc potrafi przysłonić zdrowy rozsądek, dając ujście emocjom i poddanie się powszechnemu przerażeniu. Jak łatwo manipulować tłumem, wykorzystując jego wierzenia, słabe punkty, przekonuje się społeczność okolic Bukowia. Pozory mylą, a to co wydaje się dobre, może się okazać prawdziwym koszmarem. I tu warto zwrócić uwagę na wcześniej wspomnianą świetlistą postać. Kim ona jest? Jakie ma zamiary? Jak odbierają ją ludzie? Jak czytelnik odczytałby sygnały od niej? Czy poddałby się jej słowom czy zastanowił się nad tym nieco dłużej? Z daleka łatwo oceniać, lecz znajdując się tak blisko, trzeba mieć nie lada odwagę, by nie iść za tłumem i podążać własną drogą. Czy dzieci, czy dorośli, każdego łatwo omotać, mając ku temu zdolności.

   Dzieci... jak świat wygląda z ich perspektywy? Autorka daje czytelnikowi wgląd w dziecięcą wrażliwość i proste pojmowanie świata. Potomstwo Janki, Marcela czy Pełków - poprzez ich rozmowy, obserwacje, rozumowanie można zobaczyć świat takim, jakim jest. Bez przekłamań. Poruszające są kwestie pojmowania religii w oczach Kaliny i Jagódki, przywiązanie Stefka do Rozalki etc. Dla mnie ważne okazały się zabawy dzieciaków. Poszukiwania wodnika i jego skarbu czy innych słowiańskich demonów to dowód na to, że te wierzenia tam trwały mimo prawie czterech wieków chrześcijaństwa. One tam były, w ludzkich sercach, pochowane w przysłowiach, strachach, tradycjach, by dotrwać do nam współczesnych czasów i odrodzić się. 

   Nie można przeoczyć jeszcze jednej sprawy, a mianowicie podejścia do zwierząt. To nie tylko wyposażenie gospodarstwa, dostawca mleka czy mięsa, siła robocza. To stworzenia, o które należy się troszczyć. Nie tylko krowy, które mają swoje imiona, ale również psy i koty, które są takimi samymi domownikami jak ludzie. Dzieci Janki mają koty, Jemiołka ma psiaka Puszka (jak adekwatne imię do jego postury). Tragedię na Bukowiu uzmysławia brak psiego jazgotania. Cisza, która przeraża. Szczekanie to dźwięk, który sprawia, że czuć już dom. Podobnie sprawa ma się z dworskimi psami do polowań i orłem, które są oczkiem w głowie swoich właścicieli. Na takie traktowanie aż serce rośnie. Ech, gdyby było więcej takich ludzi i dziś.

   Jak ludzie to i relacje między nimi. Pojawia się tu miłość, przyjaźń, nienawiść, zaufanie, szacunek, fałsz etc. Wzajemne zależności między mieszkańcami podkrakowskich wiosek uzmysławiają jak działa niewielka społeczność, w której wszyscy się znają, jak szybko roznoszą się wieści. Widać jak silne bywają uczucia i przywiązanie. W tej powieści ksiądz Wawrzyniec jest tym, który spaja mieszkańców Radziszowa, ma realny wpływ na ich osądy, choć fabuła ujawnia, że od reguły są wyjątki. 

   "Wiedźma z Bronaczowa" tchnie słowiańskością. Wilkołaki czy wspomniana już wcześniej zabawa w wodnika to tylko wierzchołek góry lodowej. Dawne wierzenia, mimo osnowy nowej religii, są wciąż żywe wśród ludzi. I nie chodzi tu o rodzimych bogów czy demony. Ona tam jest. Można znaleźć ją w lesie, spadających jesienią liściach, zwykłej codzienności, dziecięcych zabawach, przeświadczeniach ludzi, wierze w umiejętności rzecznej babki, strachem przed bronaczowskim lasem. To te ruczaje, łąki, księżycowe noce, wycia wilków, rosa na stopach, lekki wiatr we włosach, ukochanie domu i jego okolic... Ta słowiańskość jest gdzieś na uboczu, jest tłem, ale bardzo wyraźnym, które tylko czeka na odkrycie. Agata Kasiak odmalowuje ją. Jej słowiańskość jest swojska, staje się bezpieczną przystanią, w której pragnie się zostać, unurzać całym sobą. 

   Ta powieść jest świetnie skonstruowana i napisana. Wspaniale się ją czyta. Czytelnik wnika do przedstawionego świata, zżywa się z bohaterami, wzlatuje i upada z nimi, przeżywa ich rozterki, nie ma szans, by przed tym uciec. Mnie ta książka bardzo poruszyła emocjonalnie. Dotyka trudnych tematów, ukazując psychikę postaci w pełni. Dzięki temu można naprawdę zrozumieć bohatera, jego przemyślenia, postawę i zachowanie. Tyczy się to zarówno tych dobrych jak i złych. A to wszystko w klimacie średniowiecza ze słowiańskością w tle. Czego chcieć więcej? Wciągająca fabuła, trzymająca w napięciu fabuła, pełnokrwiści bohaterowie. 

   "Wiedźma z Bronaczowa" Agaty Kasiak to książka wyjątkowa. Mimo trudnych treści, czaruje i wciąga w swój świat. Nie sposób się od niej oderwać. Wydaje mi się, że mota swymi zaklęciami czytelnika w niewidzialne okowy, z których nie sposób się wyrwać. Tym samym gorąco ją polecam.


PS Dziękuję Pani Agacie za egzemplarz książki, piękną dedykację i odpowiadam, tak, w Radziszowie sprzed sześciu wieków bardzo mi się spodobało. Chętnie bym tam została na dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz