Fascynacja rodzimymi korzeniami trwa w najlepsze. Powoli zaczyna doceniać się przeszłość i doświadczenie minionych pokoleń. W Polsce prym wiedzie obecnie okres II wojny światowej, choć i swoją niszę odnaleźli wielbiciele Słowiańszczyzny oraz wczesnego średniowiecza. Trudniejszym wyzwaniem pozostaje głębia wieków średnich, tj. XIII-XIV wiek, a zwłaszcza czas rozbicia dzielnicowego. Zadanie to niełatwe, by objąć spojrzeniem cały horyzont sieci ówczesnych powiązań polityczno-społeczno-gospodarczych. Podjął się tego Witold Jabłoński w cyklu "Gwiazda Wenus. Gwiazda Lucyfer".
Trzeci tom sagi pt. "Ogród miłości" opowiada o latach dojrzałych Witelona, śląskiego mędrca, maga i astrologa, spędzonych na prowadzeniu intryg i spisków mających na celu wyniesienie na najwyższe szczeble władzy Henryka Probusa, jednego ze śląskich Piastów. Początkowo wspierany przez zakon templariuszy i im podobnych brnie w ową farsę całym sobą, wierząc iż wybrał odpowiedniego protektora. Jednak czas pokaże prawdę, a opiekuńczy demon mężczyzny objawi mu jeszcze niejeden plan.
Witelo to główny bohater i narrator powieści. Przedstawia świat swoimi oczami, dzięki czemu bliżej go poznajemy. W miarę upływu lat nic nie traci ze swego uroku i ponadprzeciętnej inteligencji, wciąż zaskakując jakże trafnymi spostrzeżeniami i ponadczasowymi przemyśleniami, np. dot. miłości, samotności, roli przeznaczenia w życiu i spełnienia siebie. Jego umysł pracuje na najwyższych obrotach, dokładnie analizuje, szybko dostosowując się do nowych warunków, nie zawsze łatwych. Dzięki temu wciąż pozostaje ważnym doradcą na dworze, po którego słowo chętnie sięgają władcy z innych części kraju, a nawet Europy. Mimo narosłych kontrowersji wokół jego osoby (upodobania seksualne, posądzanie o trucicielstwo i maczanie palców w morderstwach możnowładców) nie podważa się jego pomysłów, choć występuje jeden wyjątek. Jeden, wyjątkowy, prawie że idealny władca, który kompletnie zawrócił w głowie Witelonowi. Oj tak, Henryk Prawy to jego faworyt. Widocznie każdy ma jakiś słaby punkt. Z biegiem czasu ta idealność staje się przeszkodą, która nie potrafi docenić tego, który ją wyniósł na piedestał, a on tego nie dostrzega, zaślepiony miłością i oddaniem. Niestety.
Witelo wydaje się zimny, wyrachowany, gotowy do popełnienia największych zbrodni. Owszem, to wierzchnia skorupa, pod którą kryje się ciepłe serce, spragnione miłości, takiej odwzajemnionej, wrażliwe, lojalne. Mędrzec potrafi kochać, choć, niestety, los nigdy nie szczędzi mu bólu. Zdecydowanie w tej sprawie nie ma szczęścia. Dobra strona natury bohatera "Ogrodu miłości" objawia się także w stosunku do rodziny, zwłaszcza odnogi ukochanej siostry z Psiogłowic i jej potomstwa, Piotra i Małgorzaty, którym pomaga obrać właściwą ścieżkę życia, zgodną z ich charakterami i zainteresowaniami, mając w tym pełne poparcie siostry i szwagra.
Oczywiście można mu zarzucić egoizm i wykorzystywanie rodziny do własnych niecnych celów, ale trzeba pamiętać, że następowało to za pełną zgodą wtajemniczonych, którzy również odnosili z tego tytułu pewne korzyści, jak choćby krakowska odnoga Turyngów. Ponadto Witelon dopuszcza się różnych, niezbyt chwalebnych uczynków, ale nie robi tego dla przyjemności, lecz by osiągnąć wyższe cele związane ze swoim ukochanym władcą. Na wszystko znajdzie odpowiednie argumenty. Nie działa pochopnie, lecz z długo planowanym zamysłem.
Nie jest to bohater łatwy, bo wzbudza kontrowersje swoim zachowaniem i podjętymi decyzjami. Autor w pełnej okazałości prezentuje jego ciemną stronę natury. Nie waha się otwarcie powiedzieć i pokazać, że Witelo nie ma wyrzutów sumienia po dokonanych morderstwach, a nawet, że planuje je z zimną krwią. Jedni go znienawidzą, drudzy pokochają, a jeszcze inni stwierdzą, że jest im obojętny. Jednak trzeba przyznać Jabłońskiemu, że świetnie wykreował tego bohatera. Przez trzy tomy pokazuje jak dojrzewa i zmienia się, jak wpływa na niego życie i czynniki zewnętrzne. To postać autentyczna do bólu. We mnie Witelon wzbudza szacunek i podziw. Może i nie pochwalam jego czynów, ale cenię go za inteligencję, lojalność i ogromną wiedzę. Chciałabym móc kiedyś z nim porozmawiać, a może i nająć się na naukę, kto wie czego mogłabym się od niego nauczyć? Może dowiedziałabym się czegoś ciekawego o historii starożytności i filozofii?
W tym tomie warto bliżej przyjrzeć się postaci Witenesa, Piotra oraz Henryka Prawego. Każdy z nich prezentuje sobą co innego, lecz razem dopełniają obraz owego wczesnośredniowiecznego społeczeństwa. Witenes to poczciwy Litwin, lojalny przyjaciel, oddany, wierny i honorowy. Piotr z kolei bierze życie we własne ręce, podąża za marzeniami o życiu z rzeźbienia i za nic ma swoje szlacheckie pochodzenie. Na co komu życie w zamkniętej klatce, gdy jest się przy tym nieszczęśliwym? To przykład jak osiągnąć szczęście w zgodzie z własnym powołaniem. Natomiast Henryk Probus to prawdziwa zagwozdka. Wydaje się być władcą idealnym, z głową pełną wzniosłych idei i uczuć, honorowy, rycerski, hołdujący sprawiedliwości i dobru. Jednak władca musi mieć twardą rękę i zdrowy rozsądek. Prawy lubi urządzać turnieje, uczty, rybałtowskie przedstawienia ku uciesze swej artystycznej duszy. A skąd brać na to pieniądze? Skąd jego doradcy czerpią zyski na jego pomysły? Władca nie zaprząta sobie tym głowy. Ważne, by jego idee się spełniły. Nie na tym polega władza. Probus to świetny przykład błędnego rycerza, zagubionego w swych obowiązkach.
W "Ogrodzie miłości" Witold Jabłoński poświęca też nieco miejsca kobietom. Na czoło wysuwa się siostrzenica Witelona, Małgorzata oraz wybranka serca Probusa, brandenburska Matylda. Wydaje mi się, że autor osadza je w swych rolach na zasadzie skrajności. Małgorzata to młoda szlachcianka, ciekawa świata, chcąca nieco rozwinąć skrzydła przed zamążpójściem, utalentowana śpiewaczka, pogodna i łagodna, wierna rodzinie i wujowi. Postać wzbudzająca sympatię. Realna. Natomiast Matylda na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zimnej, posągowej, na pokaz. Wszystkie jej ruchy, miny, gesty są wyuczone, wystudiowane co do sekundy. Może i wzrusza się, kocha i cierpi po stracie bliskich, ale to nie ona, nieprawdziwa. Może i okrutnie ją oceniam, ale w kreacji Jabłońskiego to piękna, lecz pusta kukła, której nic poza czubkiem własnego nosa nie obchodzi. Idealne dopełnienie Probusa. Dwóch, moim zdaniem, niedojrzałych władców, zajętych własnym szczęściem, dla których poddani to tylko dodatek.
Kreacja bohaterów to jeden z atutów "Ogrodu miłości", lecz poza tym autor daje popis również na innych polach. Warto wymienić choćby sposób przedstawienia życia ówczesnej społeczności, np. we Wrocławiu, Krakowie czy małych Psiogłowicach. To nie tylko życie możnowładców, ale i biedniejszych mieszkańców tych obszarów. Jabłoński nie obawia się ukazania sposobu funkcjonowania domów uciechy, z których korzystali też duchowni. Porusza też problem głodu wywołanego suszą i kiepskimi zbiorami. Jak wiadomo, zjawisko to dokucza najbardziej na wsi i w małych miasteczkach. Pisarz odzwierciedla to na podstawie sytuacji we wspomnianych już Psiogłowicach, gdzie ludzie z głodu dopuszczają się kanibalizmu, a drogi i szlaki handlowe nie są bezpieczne, opanowane przez miejscowych rzezimieszków. Warto wspomnieć też o wątku zarazy w Krakowie, która nie patrzyła na status ni majątek. Brała w swe objęcia kogo chciała. Czarna śmierć znana bardziej jako dżuma. Autor pokazuje podejście ówczesnych medyków do tego zagadnienia, polecane środki zapobiegawcze, zachowanie się ludzi i działalność opiekuńczą niektórych zakonów. W "Ogrodzie miłości" pojawia się też problem wojny wyniszczającej, nie tylko ze strony Tatarów, którzy nie mieli za grosz litości dla jeńców, niszcząc i paląc, co się dało. Pisarz pokazał także wojnę bratobójczą między Piastami o schedę po Leszku Czarnym na tronie krakowskim. Ilu naprawdę dobrych rycerzy zginęło w imię fanaberii swego władcy? Ile rodzin cierpiało? Ilu wieśniaków przymierało głodem, by pan miał na swe zachcianki? Jabłoński przedstawia cały wachlarz powiązań społeczno-gospodarczych. W tym aspekcie warto przytoczyć jeden przykład. Fiodor, przyjaciel Witelona, udaje się w swoje rodzinne strony, rządzone przez Tatarów. Bliscy przyjmują go ciepło, goszczą, karmią. Gadka, szmatka, a własna ciotka leci donieść, że pod jej dachem siedzi jeden taki z Polski od Lachów, pewnie szpieg. Mężczyźnie ledwie udaje się zbiec z rodzinnej ziemi, gdzie poczuł się gorzej niż w przybranej ojczyźnie. To dowód na to jak bardzo władza może namieszać w głowach ludziom, zastraszyć ich i szantażować, by doszło do tak kuriozalnej sytuacji, jak zdrada najbliższej rodziny. Witold Jabłoński świetnie pokazał to w tym krótkim wątku, obnażając słabość ludzkiego charakteru, upiorność nieodpowiedniej władzy. Cóż wart jest taki świat? Jak się w nim odnaleźć? Może przepisem na sukces jest podejście Witelona?
Cały czas jestem pod urokiem rzuconym przez tego pisarza. Podziwiam go za znajomość historii polskiego średniowiecza. Tak płynnie przechodzi między faktami historycznymi, świetnie wkomponowuje je w fabułę powieści, że ma się wrażenie, że to wszystko zdarzyło się naprawdę. Możliwość poznania Henryka Probusa, Władysława Łokietka, Eufrozyny, Mszczuja czy Przemysła II jest nie do przecenienia, tym bardziej, że autor nie cukrzy. Przedstawia ciemną stronę władzy, bezwzględność rządzących, bezmyślne dzielenie kolejnych dzielnic na coraz mniejsze przez Piastów, co tylko osłabiało kraj wobec takich sąsiadów jak chociażby Niemcy czy Czechy (tu chciałabym nadmienić tylko o ledwie zarysowanym wątku Wacława, syna Przemysła Ottokara i Kunegundy, lecz jak mistrzostwo oddającym jego charakter). Ponadto powieść obnaża słabe strony władców, otaczających się niesprawdzonymi doradcami, często będącymi szpiegami obcych królestw. Łasi na komplementy i łatwe sukcesy, często nie dostrzegali czającego się za rogiem niebezpieczeństwa, narażając przy tym własne życie.
Ta powieść udowadnia, że historia nie musi być łatwa, banalna czy miłosna, by poruszyć serce. Jabłoński przy pomocy najróżniejszych środków stylistycznych, poetyckiego stylu i niezwykłemu wyczuciu rzeczywistości buduje świat przedstawiony, który zachwyca swym bogactwem. Nie boi się trudnych tematów, często obłożonych społecznym tabu. Idzie w zaparte, wierny swoim zasadom, podążając szlakiem ciemności za Witelonem, gdzie przelew krwi, morderstwa, okrucieństwo są chlebem powszednim. Autor nie lęka się opisać tortur zadawanych przez inkwizytorów jeńcom, postępowania Tatarów wobec podbitych ludów etc. Jedyne, co mnie boli to opisy cierpiących zwierząt, taka już moja natura, choć doskonale rozumiem, że wpisuje się to w konwencję powieści i przedstawionych czasów.
Słowiańskich nawiązań nie ma tu za wiele. Można w to ewentualnie wliczyć wierzenia mieszkańców wsi o powstałych z grobu wąpierzach czy strzygach oraz traktowanie problemu ze snem jako działalność zmory.
"Ogród miłości" Witolda Jabłońskiego, podobnie jak poprzednie dwa tomy cyklu "Gwiazda Wenus. Gwiazda Lucyfer", nie jest lekką lekturą. Wymaga czasu i koncentracji na treści, by nie zgubić wątku. Skomplikowana fabuła, wciągająca, pełna niedomówień, lecz jakże intrygująca i inspirująca! Autor daje po raz kolejny popis swego talentu i bogatej wyobraźni, nie bojąc się poruszać po cienkim lodzie średniowiecznych intryg przedstawionych oczami Witelona. Podjął wyzwanie i ponownie wyszedł z niego obronną ręką. Uważam, że ta książka kontynuuje poziom swoich poprzedniczek, a przy okazji nieco podnosi wymagania czytelnika wobec ostatniego tomu.
To książka dla wielbicieli inteligentnych powieści, osadzonych w historycznym świecie, wymagających zaangażowania czytelnika, niebojącego się trudnych tematów i nieprzetartych jeszcze szlaków. Za to właśnie cenię Witolda Jabłońskiego, pozwala na rozwinięcie skrzydeł fantazji, nie ogranicza, daje wolność myślom i czynom, wyzwala z okowów chrześcijańskiego wychowania, dając wybór. Polecam z całego serca!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz