Recenzje tematycznie

niedziela, 24 stycznia 2021

83) Bunt pogan... krótko o historii Miecława wg Witolda Jabłońskiego w powieści "Słowo i miecz"

   

   Ciemne, obce, niebezpiecznie wirujące słowa w ustach dziwnych ludzi, którzy krzyczą, wymachują jakimś amuletem, a za nimi wojowie z podniesionym orężem. Ledwie rozumiesz tę nieskładną mowę z ciężkim niemieckim akcentem. Co to jest ten grzech i męki piekielne? O jakich diabłach on mówi? Czemu ci za nim coś mruczą i podnoszą miecze? Kim są i czego od nas chcą? O jakim nawróceniu plotą? Każdy jest wolny i wierzy w co i kogo chce, bogów ci u nas pod dostatkiem, a ten gada i gada o jednym bogu w trójcy objawionym? Sami swego boga ukrzyżowali i tym się chwalą, nosząc te amulety na szyjach?

   Właśnie takie myśli mogły przychodzić naszym przodkom do głowy, gdy na obszary obecnej Polski zaczęli docierać księża nowej zachodniej wiary. Kto z tych zwykłych, często parających się rolą lub handlem ludzi rozumiał ich przemowy? Jak mogli pojąć definicję miłosiernego i kochającego boga, gdy jego wyznawcy jednocześnie wybijali całe miejscowości, zostawiając za sobą morze krwi i trupi odór? Jak mogli chcieć przyjąć ich pod swój dach i bez dyskusji zacząć wyznawać obce bóstwo, wyrzekając się własnej historii i tradycji? Tylko pod przymusem... Nowa wiara zaczęła się od nawracania przemocą i gwałtem.

   Niełatwą pierwszą połowę XI wieku odmalował w swym dziele mistrz fantastyki historycznej, Witold Jabłoński, główną oś powieści zahaczając o Mazowsze i tajemniczego Miecława oraz rządy kilkorga Piastowiców, od Mieszka I do Kazimierza Odnowiciela, chcąc przedstawić z własnej perspektywy "nawracanie" rzeszy pogan na chrześcijaństwo przy pomocy odpowiedniej perswazji, bunt Słowian przeciw tak jawnemu braku poszanowania dla historii, tradycji i przodków oraz żywe aspekty "wiary słowiańskiej". 

 "Słowo i miecz" to powieść wielowątkowa, zróżnicowana ze zbiorowym bohaterem w tle. Każdy jest inny, ma swoje własne motywacje i cele, do których dąży ponad wszystko, pragnąc się spełnić i zrealizować swoje własne życie zgodne z własnym sumieniem, priorytetami i wartościami, bez narzucania ich z góry przez kogokolwiek. Niestety, przybysze nie chcieli o tym słyszeć i dali się ponieść nauce, która od małego nie dawała im możliwości samodzielnego myślenia, dzieląc wszystko na dobre lub złe, bez żadnych odcieni szarości. Opozycja my - wy z wartościowaniem już na samym wstępie bez lepszego poznania i próby zrozumienia. Szalony świat, koło, które mieli do dziś...

   Wydaje się, że główną żeńską postacią jest Dziewanna z rodu Liwów, która przez nieszczęsne zbiegi okoliczności doświadcza chrześcijaństwa z jak najgorszej strony, będąc wychowaną w duchu wolności i tolerancyjności poganką. Ukochana przez Mokosz, obdarzona jej siłą, stara się na wszelkie możliwe sposoby przywrócić porządek dawnych dni, knując i siejąc intrygi, choć nieraz wystawia swe życie na niebezpieczeństwo. Przeszłość kształtuje jej przyszłość, rzucając w wir międzynarodowych konfliktów religijno-politycznych. Z niewinnej istoty musi przekształcić się w wyrachowaną, pewną siebie, charyzmatyczną i niebojącą się trudnych decyzji kobietę, walczącą o swoją rodzinę i lud. Postać złożona, skomplikowana, w której jasność i ciemność równoważą się, tworząc jej specyficzny urok, kusząc nie tylko powabami ciała, ale przede wszystkim umysłu.

   Spośród męskich bohaterów na większą uwagę zasługuje Syn Drzew, zwany Andajem. Należący do plemiona Jadźwingów, służący przyrodzie i wolności, wyznający wiarę w naszego Swarożyca, oprócz przymiotów ciała i ducha cechuje się niezłomnym charakterem, jaśniejąc w ciemnościach jak słońce. Przyjaźń i miłość, lojalność i szczerość to jego priorytety tak jak szacunek do tradycji i przodków oraz natury. Z obcego staje się swój. Okazuje się niezachwianym filarem niebezpiecznej wyprawy ku samej Ciemności. Oddany sprawie do samego końca. Takich jak on jest niewielu, a taki przyjaciel to skarb.

   Witold Jabłoński ukazuje w swej powieści cały szereg postaci, a każda ma ważną rolę do odegrania. Na przykładzie Piastów odmalowuje odejście od rodzinnych zwyczajów, uzależnienie od władzy oraz kościoła, częściowy brak autonomii we własnym kraju ze względu na zobowiązania wobec tych, którzy ową władzę iluzorycznie podtrzymywali swym błogosławieństwem. Ukazuje powiązanie losów państwa z decyzjami władcy, które mogły przynieść urodzaj lub klęskę i niewolę. Braciszkowie Lucjusz i Aron są wspaniałym przykładem dwulicowości kościoła w średniowieczu, gdzie owieczkom mówiło się o dobroci Boga, umiłowaniu bliźniego i jedynej, słusznej wierze wybawiającej od piekła, podczas gdy sami parali się czarną magią, torturami i znęcaniem się nad innymi, intrygami dworskimi, kłamstwem, zdobywaniem wpływów i pieniędzy. Mówienie jednego, robienie drugiego - taką wizję kreśli autor. Wiele z tych rzeczy było na porządku dziennym i stanowiło tylko preludium do czasów inkwizycji i powszechnego stosowania stosów. Żywia z Widunem i Mścigniewiem to echa przeszłości, wciąż żywe, lecz coraz bardziej spychane na margines. Słudzy dawnych bogów i obrzędów, życie w zgodzie z naturą i umiłowaniem życia. Ich walka to zapalczywa próba przetrwania tradycji, by nie ulec zapomnieniu w mroku dziejów. Obrazują sobą Słowiańszczyznę, to co nasi przodkowie cenili i kochali, czemu oddawali cześć, czego się bali.

   XI wiek w Polsce to etap przechodzenia z pogaństwa na chrześcijaństwo, dobrowolnie lub pod przymusem, choć jak było w istocie, domyślać możemy się sami. Dla ludzi spoza dworu panującego musiało to być niełatwe, porzucić korzenie i przyjąć nowe, nieznane i nie do końca zrozumiałe. Może dlatego kościół pewne dawne elementy miejscowej kultury przyswoił i dołączył do swoich świąt, by pozyskać jak najwięcej wiernych, dając złudzenie swojskości. Mimo wszystko, jak wspomniałam, w swoich praktykach nawracania nie znał litości i tolerancji dla inności, robiąc marionetki z podległych sobie władców, zapewniając im wsparcie i siatkę wywiadowczą. "Słowo i miecz" dobrze obrazuje to na przykładzie Kazimierza Odnowiciela, który jest nieodrodnym dzieckiem kościoła, idącym ślepo za jego wskazówkami, dla którego krew pobratymców ma mniejsze znaczenie od chwały waleczności wojsk krystowierców. Jabłoński świetnie ukazuje mechanizm manipulacji i pisania historii przez zwycięzców. Okrutne, ale jakie prawdziwe. Życie...

  Ta powieść to 648 stron wypełnionych od A do Z słowiańskością. Pojawiają się tacy bogowie jak m.in. Dziewanna, Żywia, Marzanna, Mokosz, Swarożyc, Perun, Weles, Chors, Czarnobóg czy  Strzybóg. Jest całe mrowie biesów takich jak: wilkołaki, strzygi, zmory, utopce i inne leśne licha. Autor zdradza jak mogły wyglądać przygotowania do Nocy Kupały, Szczodrych Godów i powitania wiosny. Przedstawia również ostatnią drogę pogan "ogniem i wodą". Ukazuje ową magię czerpaną z sił natury, inspirację jej korzeniami. Wierzenia, obrzędy, zwyczaje... pisarz rekonstruuje ze sporą dawką własnej fantazji dawne dzieje. Robi to tak, że czytelnikowi zapiera dech. Słowiańskość w jego wydaniu zachwyca, czaruje i uzależnia. Jak? Drobiazgowością, dbałością o szczegóły, barwnością i różnorodnością, od pańskiego stołu, chaty rolnika po wycieczkę do Nawii Chorsa czy spotkanie w cztery oczy z Welesem, spacer po chmurach pod opieką płanetników, odwiedziny u okrutnej królowej Wenedy czy spotkanie towarzyskie z wikingami zbratanymi ze sługami Strzyboga, lubujących się w ucztach i biesiadach. Pomysłowość w ukazaniu różnych aspektów owej słowiańskości jest zaskakująca. To ciągła przygoda, w której chce się uczestniczyć z pełnym zaangażowaniem.

   Rozdziały w książce są ułożone naprzemienne, tzn. jak jeden przedstawia pogańską perspektywę, to następny - chrześcijańską. Występują też skoki czasowe. Nie utrudnia to odbioru treści, powiedziałabym, że wręcz ją wzbogaca, ponieważ czytelnik ma czas na przemyślenie poruszanych kwestii i zobaczenia ich z różnych pkt widzenia. Nie jest to powieść jednostronna, broniąca pogaństwa za wszelką cenę. Warto zwrócić uwagę na postać brata Arona, jego niełatwą historię, charakter i szczere wątpliwości, co do niektórych kościelnych praktyk. Zabieg zastosowany przez Witolda Jabłońskiego pozwala lepiej wniknąć w umysł bohatera i zrozumieć jego motywacje oraz ukształtować własną opinię na ten temat.

   Sam styl pisania i pióro autora jak zawsze mnie zachwyciły. Lekkość, poetyckość opisów przyrody, dbałość o szczegóły i formę, naturalne dialogi, świetnie wykreowane postacie, logiczna fabuła z wciągającą i intrygującą akcją, genialne wykorzystanie faktów historycznych do splecenia własnej wersji XI wieków z elementami fantastycznymi. Pisarz maluje słowami świat, który przez wieki leżał zapomniany pod stertą jesiennych liści przeszłości. Niczym Jaryło i Dziewanna budzi go ze snu do życia, przywraca Słowianom ich korzenie. Mknie na rączych skrzydłach wiatru natchnienia, stając się prawdziwym magiem, bajarzem Welesa. Czysta magia! Oczywiście nie jestem obiektywna, bo już dawno przepadłam w uwielbieniu dla jego talentu, bo żadna z jego książek nie była rozczarowaniem, a miłością od pierwszego zdania.

   "Słowo i miecz" Witolda Jabłońskiego to powieść o walce przeszłości z nowym, starych bogów z krystem, miłości z nienawiścią, życiem ze śmiercią, chwałą z zapomnieniem. To książka opowiadająca o losach jedenastowiecznej Polski rozbitej między przywiązaniem do tradycji a nadciągającą siłą nowego boga będącego w przymierzu z dynastią panującą. Dotyka nie tylko dworskich intryg, ale i dramatów maluczkich. Przedstawia siłę prawdziwej przyjaźni, destrukcję rodzin z powodu zazdrości, waśni i braku wzajemnego zrozumienia, zagubionej miłości lat młodzieńczych, trudnych decyzji matek i ojców lękających się o swe dziatki, szacunku do przyrody i historii. To magia Welesa zaklęta w słowach Witolda Jabłońskiego, ukazująca tę późną słowiańskość w różnych aspektach.

   To książka, do której jeszcze niejednokrotnie wrócę. Mogę ją polecić z czystym sumieniem osobom zainteresowanym Słowiańszczyzną, średniowieczem, fanom fantastyki historycznej. Myślę, że każda z tych osób odnajdzie tu swój kawałek magii, która skłania do refleksji. Magii, zaklętej w piórze Witolda Jabłońskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz