Recenzje tematycznie

niedziela, 23 stycznia 2022

117) Powrót do Bielin, czyli "Tajemnica domu w Bielinach" Katarzyny Bereniki Miszczuk

  Czy macie takich autorów, przy których książkach zawsze dobrze się bawicie, które są dla Was prawdziwym wytchnieniem i chętnie do nich wracacie? Często to kilka nazwisk, które można traktować jako zestaw ratunkowy, na którym nigdy się nie zawiedliście. Pisarz między słowami umieszcza swoją duszę, a czytelnik między stronami - serce. Książki to umowa wiązana, jedna i druga strona daje coś z siebie na zawsze.

 Dla mnie bezsprzecznie taką autorką jest Katarzyna Berenika Miszczuk od czasu "Kwiatu Paproci", przy którym przepadłam na całego. Seria ta spotkała się ze skrajnymi opiniami, tzn. jedni wpadali w zachwyt, inni wytykali potknięcia i żądali dosłowności. O gustach się nie dyskutuje, ale warto mieć na uwadze słowa pisarki o rozrywkowym i popularyzatorskim charakterze powieści o Gosławie i Mieszku.

   Czy to czasem nie od K. B. Miszczuk zaczął się boom na słowiańskość w literaturze? "Kwiat Paproci" skierowany jest do nieco starszych czytelników, a co z dziećmi? Rynek nie lubi pustki, nowe pokolenie aż domaga się uwagi, autorce w głowie kołaczą się nowe pomysły, a stąd prosta droga do "Klubu Kwiatu Paproci", którego pierwszy tom pt. "Tajemnica domu w Bielinach" ukazała się w drugiej połowie 2021 roku.

  Powieść kierowana jest przede wszystkim do młodszych czytelników, lecz wciąż pozostaje w sferze słowiańskiej fantastyki. Akcja osadzona jest współcześnie, jakieś kilkanaście lat po ostatnich wydarzeniach z "Przesilenia" w Bielinach. Bohaterowie to czwórka rodzeństwa, tj. Bogusia, Leszek, Tosia i Dąbrówka Lipowscy, którzy poprzez perypetie matrymonialne rodziców muszą przeprowadzić się ze stolicy Królestwa Polskiego, Warszawy, do podkieleckiej wsi, Bielin. Początkowo nie pałają zapałem na myśl o tym, lecz życie gra w swoją grę i nie liczy się z ich zdaniem, szykując dla nich nie lada przygodę. Przyjeżdżają do schorowanej ciotki, pomóc jej, choć jednocześnie sami wymagają przyjaznej dłoni, która umożliwiłaby im zmierzenie się z pewnymi rodzinnymi problemami. Do tego dom jest dziwny i skrywa niejedną tajemnicę. Jak dzieci sobie z tym poradzą? Kto lub co płata im figle? Czy odnajdą się w nowej okolicy? Czy zawrą nowe znajomości? Czy udźwigną istnienie stworów z bajań przodków?

   Katarzyna Berenika Miszczuk w tej książce stawia mocny akcent na relacje międzyludzkie, które widać głównie między rodzeństwem, ale warto też przyjrzeć się dorosłym. Dzieci jak to dzieci kłócą się, przekomarzają, ale ufają sobie i wspierają się, wiedzą na co i kiedy mogą sobie pozwolić, jak reagować na humory czy smutek drugiego. Działają razem, opiekują się sobą. Łączy je więź silniejsza od czegokolwiek, braterska i siostrzana miłość, gdzie jedno za drugie wskoczyłoby w ogień, bo czują się za siebie odpowiedzialni. Za to dorośli borykają się ze swoimi problemami, które do najłatwiejszych nie należą. Miłość i jej wypalenie, utrzymanie domu, zaakceptowanie zmian dla dobra dzieci, pokonanie wzajemnych animozji, odłożenie uprzedzeń na bok, pomoc chorym członkom rodziny. To też mierzenie się z ludzką naturą, wścibską, zazdrosną i złorzeczącą. Nie każdemu można ufać. Nie każdy jest uczciwy. Zdarzają się czarne owce nawet w sąsiedztwie.

  Powieść pięknie pokazuje jak rodzina radzi sobie z rozwodem, jak przeżywają to dzieci, jak odbierają rozstanie rodziców, kogo obarczają winą i jaką rolę przypisują sobie w tej sytuacji. Świetnie ujęte są perspektywy rodzeństwa Lipowskich o różnych charakterach. Ich reakcje mówią same za siebie, lecz wszyscy jednogłośnie potrzebują uwagi, rozmowy, miłości oraz czasu na zaakceptowanie nowej sytuacji. Autorka pod tym względem spisała się na medal. Ujmuje temat tak, by zdradzić czytelnikom psychologiczne tajemnice małych ludzi.

 Warto też zwrócić uwagę na traktowanie osób starszych, schorowanych, wymagających opieki i czułości oraz dużej dawki wyrozumiałości. Ciotka Mirka może i nie jest aż tak skomplikowanym przypadkiem, ale daje posmak tego, co się dzieje w rodzinie i jak takie osoby są postrzegane, jak sobie radzą z codziennością i ile trudności muszą pokonywać, gdzie często zawodzi nie tylko ciało, ale i umysł. 

  Niezwykle ważna jest też kwestia zwierząt. Dzieci od małego są uczone przez matkę szacunku i wymogu opieki nad swoim psiakiem Waflem, a potem zwierzyńcem Mirki, nawet takim wrednym Pimpusiem. Skoro bierzesz zwierzę pod swoje skrzydła, ponosisz za nie odpowiedzialność (spójrzcie na Leszka).

   "Tajemnica domu w Bielinach" zawiera również słowiańskie elementy. Przedstawia Polskę jako kraj rodzimowierczy, z wiarą m.in. w Welesa, Peruna, Mokosz, demony, z żercami i szeptuchami, z umiłowaniem przyrody w małych miejscowościach. Wspomniane są też święta jak Szczodre czy Jare Gody, Dziady czy swaćba. Rodzeństwo mierzy się z jednym ze stworów, ale mam wrażenie, że to dopiero początek wspaniałej serii. Autorka opisuje demona dokładnie, zarówno z wyglądu jak i zachowania. Genialne. Myślę, że niejedno dziecko dzięki temu sięgnie do bestiariusza. 

   Dzieci Lipowskie są pełne energii, werwy, ciekawości i radości. Najbliższe z charakteru i zachowania są dla mnie te środkowe, czyli twardo stąpający po ziemi Leszek i zafascynowana pewną książką Tosia. Myślę, że razem mogą stać się postrachem dla okolicznych pomrok.

   W tajemnicy zdradzę Wam, że w tej powieści można spotkać naszych starych, dobrych przyjaciół, za którymi na pewno się stęskniliście.

   K. B. Miszczuk ma niepowtarzalny styl, który wciąga czytelnika w sam środek powieści i nie pozwala się od niej oderwać nawet na chwilę. Plastyczność opisów, naturalność dialogów, kreatywne pomysły na wątki fabularne, intrygujące szczegóły, drobiazgi budujące klimat, niezwykła więź z bohaterami, tajemnica przeplatana grozą i humorem, mieszanka soczyście doprawiona. W tej książce dla dzieci nie zabrakło żadnej z tych cech. Czy dla starszych, czy młodszych - autorka świetnie się odnajduje, a swoje powieści pisze z sercem i duszą, dając z siebie ponad 100%, dlatego też odbiera się je wszystkimi zmysłami. 

   "Tajemnica domu w Bielinach" to jeszcze jeden dowód na talent pisarki. Ta lektura nie tylko bawi, ale i uczy. Prawi nie tylko o znaczeniu relacji międzyludzkich z perspektywy dziecka. Przedstawia też ich punkt widzenia i odczuwania w obliczu dorosłych problemów, gdy rodzina przestaje być jednością. Pokazuje jak wspierać najmłodszych, czego nie wolno przegapić rodzicom i jak reagować. To także nauka o starzeniu się i specyfice tego wieku, radzeniu sobie bliskich z tym tematem. Do tego wszystkiego trzeba dodać słowiańskie tło i styl autorki, który buduje cały klimat. Fabuła wciąga od A do Z. Czego chcieć więcej? A można, stron i kolejnych tomów, ponieważ zżera mnie ciekawość co do dalszych przygód czworga z Bielin.

   Książkę polecam młodszym i starszym Słowianofilom, fanom pióra K. B. Miszczuk i poszukującym rodzimych wydawnictw dla dzieci. Wasze pociechy odnajdą tu ważne wartości i przesłanie, które pójdzie z nimi w dorosłe życie, że rodzice kochają swe dzieci bezwarunkowo i zawsze, bez względu na wszystko.

   Spróbujcie tej przygody, a nie pożałujecie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz