Recenzje tematycznie

niedziela, 30 sierpnia 2020

68) Babilonie, jakież skarby kryjesz za swymi murami? O "Semiramidzie" Ewy Kassali

 

   Mezopotamia, Żyzny Półksiężyc, ziemia wielu wspaniałych cywilizacji, które pozostawiły po sobie ślad nie tylko w widocznej współcześnie sferze fizycznej jako zachowane zabytki, ale przede wszystkim w kulturze (powiedzonka, prawo, codzienne zwyczaje). Świat może się zmieniać, ale pewne rzeczy zostają z nami na dłużej.

    Mezopotamia kojarzy się z Babilonem, a on z wiszącymi ogrodami Semiramidy, jednym z siedmiu cudów świata starożytnego. Któż nie słyszał o zachwycającym zielonym raju pośród miejskiego zgiełku? Babilon i Semiramida… Pokusa jakich mało dla pisarza lubującego się w historiach starożytnego Bliskiego Wschodu. Ów duet postanowiła wykorzystać Ewa Kassala w swej najnowszej książce pt. „Semiramida”, wydanej nakładem śląskiego Wydawnictwa Videograf SA, która będzie miała premierę już 14 września. O czym ona jest? O kim tak naprawdę opowiada? Jakie przesłanie ze sobą niesie? Jakie wrażenie wywiera na czytelniku? Czy warto poświęcić jej swój czas?

    „Semiramida” to powieść obyczajowo-historyczna z elementami fantastycznymi. Opowiada o losach sieroty wychowanej przez samotnego pasterza, która przez zrządzenie losu znalazła się na dworze królewskim władcy Asyrii i Babilonii, by wkrótce przejąć ster władzy, ucząc się od podstaw tej trudnej sztuki, wychowując przy tym dziedzica, walcząc ze spiskowcami i o zachowanie jedności królestwa. Akcja powieści toczy się w pierwszym tysiącleciu p.n.e. na terenie Żyznego Półksiężyca, głównie na obszarze Asyrii, Babilonii i Urartu. Opowiada o czasach pokoju i wojny, o budowaniu i niszczeniu, miłości i nienawiści, szczęściu i cierpieniu, codziennych troskach i znojach, drobnych radościach i sprawach wielkiego świata. Skrywa historię dobra i zła walczących w każdym z nas.

    Tytułową bohaterką powieści Ewy Kassali jest Semiramida, być może postać historyczna, identyfikowana z Sammu-ramat, królową asyryjską, żoną Szamszi-Adada V i matką Adad-Nirari III. Zgodnie ze źródłami historycznymi przez kilka lat pełniła rolę regentki swego syna po śmierci męża. Dzięki czemu osiągnęła spore wpływy i sławę, która uczyniła ją bohaterką licznych legend i podań. Na jej temat wypowiada się m.in. stela z Pazercik, gdzie Sammu-ramat towarzyszy synowi w wyprawie wojennej i przy ustalaniu granic między Gurgumi i Kummuhu. Stela z Aszur natomiast potwierdza powyżej wymienione koligacje rodzinne. O jej znaczeniu w ówczesnym świecie świadczy fakt istnienia tychże steli, ponieważ niewiele kobiet doczekało się takiego zaszczytu.

    Mityczna Semiramida swe korzenie wywodzi z kultury greckiej i rzymskiej, m.in. mówi o niej Diodor Sycylijski, który opowiada o jej małżeństwach, wyprawach wojennych. Wspomina o niej także Plutarch, Euzebiusz itd. Liczne źródła potwierdzają istnienie tej postaci w kulturze i tradycji ówczesnych ludów. Jak wykorzystała to Ewa Kassala w swojej powieści?

   Tworząc główną postać kobiecą autorka pełnymi garściami czerpała inspirację z Diodora Sycylijskiego. Semiramida wychowała się nad brzegiem morza. Jako sierotę odnalazł ją i przygarnął miejscowy staruszek. Podobno jej matką była sama bogini Atargatis, a ojcem nieznany śmiertelnik. Wykarmiły ją gołębice. Simmas, pasterz i były żołnierz, kawaler, poświęcił jej swoje ostatnie lata, by ją wykształcić oraz dopilnować jej przyszłości. Piękna, inteligentna, mądra, niezwykle bystra i harda. Jako młoda niewiasta stanowiła nie lada pokusę dla mężczyzn. Tak też się stało z Onnesem i samym królem Ninusem. Koleje życia i wyzwania stawiane przez los sprawiły, że stała się pewna siebie, swojej wartości i posiadanych umiejętności. Oczytana, ciekawa świata i ludzi, troskliwa wobec najbliższych, godna zaufania i wiary. To silna kobieta, lecz jednocześnie bardzo wrażliwa i delikatna, emocjonalna, choć trzymająca uczucia na cuglach, opanowana, lecz nieraz przychodziło jej to z trudem, co zdradzał niewielki tik. Starała się być sprawiedliwa, kierować się honorem i dobrem poddanych. Była kochana i sama kochała nad życie, choć nie należało to do łatwych zadań. Bywała śmiertelnie zazdrosna. Bogowie nie oszczędzali jej doświadczeń, przeszła wiele trudnych prób, chwil załamania i wątpliwości. Zdarzało się jej pobłądzić, lecz za wszelką cenę dążyła do naprawy swych błędów. Jako kobieta u władzy była nie tylko królową i regentką u boku syna, lecz przede wszystkim wojowniczką, walczącą o dobro swego ludu. Ponadto można jej przypisać rolę wielkiej budowniczej, m.in. miasta Wan w Urartu, wiszących ogrodów w Babilonie oraz licznych świątyń na terenie całego królestwa. Ta królowa była również bardzo rodzinną osobą, która nade wszystko ceniła dobro syna, ojca i przyjaciół. Jej świat rozpływał się w obowiązkach, lecz czasem znajdowała chwilę na drobne przyjemności. Szukała równowagi pomiędzy różnymi sferami swego życia, między dobrem a złem, sprawiedliwością a dobrem wyższym, miłością a zazdrością. Bardzo często stawała na rozdrożu i musiała podjąć niełatwą decyzję.

    Moim zdaniem Semiramida to postać przykuwająca uwagę, niebanalna, autentyczna. Nie jest idealna. Miewała lepsze i gorsze dni, zdarzało się jej podjąć nietrafne decyzje i ponosić ich konsekwencje. Miewała wyrzuty sumienia. Kochała i nienawidziła. Śmiała się i płakała. Radość przeplatała się z cierpieniem. Jej świat to trudne wybory, ogromny bagaż doświadczeń i wiele niewiadomych w przyszłości. Jak u każdego z nas. Mimo tego, potrafiła się podźwignąć i ruszyć do przodu, miała siłę spełniać marzenia. Mimo strachu, płaczu, gorszych dni walczyła o siebie, bliskich i przyszłość. Podnosiła wysoko głowę, nie wstydziła się swojej kobiecości, była sobą, szła dalej. Jej postać daje wiarę, że każda kobieta poradzi sobie w życiu, jeśli tylko uwierzy w siebie.

    Jednak Semiramida nie byłaby tą, którą znamy z kart powieści, gdyby nie jej przyjaciele. Wiele zawdzięcza Adab i Salmie. Adab, która wyciągnęła do niej rękę w haremie, pomogła przetrwać trudne chwile, doradzała, słuchała i była opoką. Salma, która ze służącej stała się przyjaciółką od serca, zaufaną, prawdziwie wierną, lojalną i oddaną, na dobre i złe, gotową nawet poświęcić swe życie za nią. Podobnie rzecz miała się z Cimbarem i Simmasem. Cimbar, żołnierz, powoli awansujący w armii, był prawą ręką królowej, doradzał, wiernie stał u jej boku nawet w chwilach przewrotu. Simmas, ojciec, przyjaciel, dziadek, wierny druh. Wpoił jej silne zasady moralne, pokazał na czym polega życie i wspierał ją tak jak tylko mógł. Bez nich córka Atargatis nie byłaby w stanie wypełnić swojej życiowej misji i stać się tym, kim była. To pokazuje jak ważne jest to kim się otaczamy i jaki to ma na nas wpływ.

    Świat to nie tylko dobro. Dla zachowania równowagi musi wystąpić element zła. Jego uosobieniem był Nazzi-Bugasz, brat matki Ninusa, mający ciągłe pretensje do tronu, spiskujący na lewo i prawo, dopuszczający się różnych bestialstw dla władzy i swojej przyjemności. Ile kobiet i dzieci cierpiało z jego powodu, głowa mała. Bystry, inteligentny manipulator. Dziś zapewne określilibyśmy go jako psychopatę o sadystycznym usposobieniu. Jego postać udowadnia, ile ludzie są w stanie zrobić z powodu własnej chciwości, pazerności, a może przede wszystkim próżności. Moralność, jakiekolwiek zasady etyki nie mają tu żadnego znaczenia. Liczy się sam cel.

    Po przeciwnej stronie barykady można umieścić Arę, następcę tronu i późniejszego władcę Urartu, czyli Armenii. Młody, pełen wzniosłych idei o pokoju i sprawiedliwości na świecie, współpracy między sąsiadującymi krajami, wymianie zdobyczy cywilizacji, tolerancji różnic kulturowych. Mądry, oczytany, piekielnie inteligentny, czarujący mową i czynami. Mający pomysł na siebie i swoje królestwo. Przy tym czuły, troskliwy, pełen miłości, wierny, lojalny, godny zaufania. Idealny materiał na męża i władcę. Czy tacy mężczyźni istnieją naprawdę? W życiu miał tylko jedną słabość, swoją wielką miłość, która doprowadziła go do zguby.

    Spośród bohaterów na uwagę zasługuje również Wielka Kapłanka Isztar. Wiekowa kobieta o młodzieńczym wyglądzie, znająca arkana magii i władzy, mająca poważanie króla i kapłanów innych bóstw. Doświadczona, bystra, inteligentna, mająca w zanadrzu niejednego asa w rękawie, jak np. sieć agentek na całym świecie służących bogini, dostęp do tajnych informacji itp. Nieraz doradzała Semiramidzie w kwestiach prywatnych i tych oficjalnych, królewskich. Dobro Babilonu i Asyrii leżało jej na sercu, przez co na swych barkach dźwigała ogromne brzemię odpowiedzialności. Czasem wspomagała się radami samej Isztar w sercu jej świątyni. Entum skrywała wiele tajemnic, które stopniowo uwalniały karty powieści, odkrywając kobietę niezwykłą, silną, opanowaną, gotową do walki, ale jednocześnie podstępną, która gotowa była zmienić strony w imię dobra królestwa. Złożona i skomplikowana osobowość godna dłuższej chwili kontemplacji.

    Autorka kreuje bohaterów autentycznych, zróżnicowanych, przeplatanych szarościami dobra i zła, od czego wyjątkiem był Ara i Nazzi-Bugasz. Ludzie wokół Semiramidy miewali lepsze i gorsze dni, zmagali się ze swymi słabościami, starali się wyciągać z nich wnioski i przekuwać w siłę. Dzień po dniu szli przed siebie, jak np. Adab po urodzeniu córeczki czy królowa po utracie swej miłości. Każda postać miała własną hierarchię wartości, inny cel, lecz razem tworzyli niezwykłą mozaikę. Czemu? To nie tylko ich charaktery, lecz również życiowe doświadczenia, pochodzenie, otoczenie. Ewa Kassala pokazała nie tylko życie dworu, ale i problemy niższych warstw, nie wykluczając z tego niewolników czy biedoty. Bogaty świat, choć trudny i bolesny.

    Pisarka na przykładzie dworu króla Ninusa ukazała sposób funkcjonowania możnych i zaufanych władcy, prowadzący do zepsucia, nadużywania władzy i braku moralnych zahamowań. Nieco inaczej działał dwór Semiramidy, skupiony na zupełnie innych sprawach. Dzięki temu zabiegowi czytelnik obserwuje jak otoczenie władającego wpływa na królestwo i jego znaczenie na arenie międzynarodowej, jego wewnętrzną siłę i rozwój. Idąc dalej, władza w starożytności nie istnieje bez wojska. Zatem Kassala, nie bojąc się trudnego tematu, podjęła się przedstawienia armii Asyrii i Babilonii nie tylko w czasach pokoju, ale i wojny, jej sposób funkcjonowania, formę uzbrojenia, najczęściej stosowane taktyki oraz życie żołnierzy na przykładzie Cimbara i Tiglata. Nieco więcej szczegółów zdradził w swych opowieściach Simmas, wspominając o mniej chwalebnych aspektach tego fachu. Do rządzenia potrzebna była też wykształcona warstwa kapłanów, która pełniła nie tylko funkcje religijne, ówcześnie niezbędne, ale także ramię doradcze króla. Mam tu na myśli nie tylko wyrocznie i przepowiednie, ale przede wszystkim umiejętności i mądrość kapłanów, stanowiących nie lada kopalnię wiedzy. Tu autorka posłużyła się przykładem kapłanek Isztar. Władca miał także poddanych i niewolników. To m.in. rolnicy, rzemieślnicy, artyści, gospodynie domowe. Warunki ich życia skrótowo przedstawiono oczami królowej obserwującej Babilon. Dobrym przykładem życia niewolnika była historia Salmy, która wywodziła się z niewielkiej wioski, gdzie życie nie należało do łatwych i przyjemnych. To walka o przetrwanie każdego dnia. Te krótkie wątki pokazują skalę trudności, z jakimi musieli mierzyć się starożytni. W ten sposób ta książka prezentuje obszerny przekrój życia ówczesnej ludności.

    Wokół Semiramidy koncentruje się wątek władzy, jaka jest, jak zmienia ludzi, do czego może prowadzić w nieodpowiednich rękach. W starożytności kobiety zdecydowanie rzadziej od mężczyzn dzierżyły władzę. Mimo to sprawdzały się w tym. Jako kobiecie, naszej bohaterce, było trudniej uzyskać szacunek i posłuch wśród poddanych. Dopiero twarde i zdecydowane decyzje pomogły w odzyskaniu tego, co należne królowej. To z kolei udowadnia, że przy takim stanowisku nie można mieć miękkiego serca. Nie można pozwolić sobie na naiwność. Wróg wykorzystałby to natychmiast. Lepiej twardo stąpać po ziemi i ostrożnie rozdawać zaufanie. Świat ludzi nie jest tak dobry jakby się wydawało.

    „Semiramida” porusza też wątek przemocy wobec słabszych, kobiet i dzieci, nie tylko fizycznej, ale i psychicznej ukazanej na przykładzie haremu i więźniów Nazzi-Bugasza. Bestialstwo to mało powiedziane. Autorka pokazała cały ten proces, od góry do dołu, od przyzwolenia króla po kata i ofiarę. Nie jest to temat łatwy do przedstawienia, ale Ewie Kassali udało się uchwycić to, co najważniejsze. Psychikę obydwu stron, umotywowanie ich działań i odczucia, co sprawia, że łzy same cisną się do oczu i narasta lęk przed tym, do czego zdolny jest człowiek. Poprzez to ukazała się ciemna strona władzy, a nawet samego Babilonu. Jednocześnie książka uświadamia dramat tych ofiar, tym bardziej, że to problem aktualny do dziś. „Semiramida” to nie tylko piękna bajka o królowej, lecz powieść o ludziach z krwi i kości. Bez owijania w bawełnę. Szczera i niebojąca się trudnej tematyki.

    Bohaterowie tej lektury swoim zachowaniem propagowali takie wartości jak: przyjaźń, miłość, przywiązanie do rodziny, tolerancję dla inności, szczerość, lojalność, dobro czy sprawiedliwość. Widać to na przykładzie Semiramidy i jej bliskich. Dzięki wzajemnemu wsparciu i zaufaniu byli w stanie przetrwać każdą zawieruchę. Czy królowa działając w pojedynkę byłaby w stanie tyle osiągnąć? Moim zdaniem nie, poległaby pod naporem Nazzi-Bugasza i jego popleczników. Wsparcie bliskich dało jej podporę, a dobre i sprawiedliwe rządy zapewniły jej szacunek i przywiązanie poddanych. Zresztą, sam Simmas, po latach wędrówek stwierdzał, że „jak niewiele ludzie się różnią, bez względu na to, jak wyglądają, gdzie mieszkają i do jakich bogów wznoszą modły. Jak bardzo większość z nich chce jednego: spokoju, miłości, pełnych mis i tego, żeby omijały ich wojny i zarazy”. W stosunkach międzyludzkich ważna jest tolerancja dla innej tradycji, kultury, ponieważ każdy z nas jest inny, ale tak naprawdę niewiele się między sobą różnimy. Mamy te same troski i radości. Żyjmy i dajmy żyć, by móc cieszyć się tym, co mamy, życiem, które zostało nam podarowane.

    Ta powieść nie pozostawia obojętnym również na los zwierząt. Przedstawiono to na przykładzie dwóch koni królowej, Marzeniu i Bujdzie, o które dbała i traktowała je jak prawdziwych przyjaciół, z należytym szacunkiem. Zgodnie z filozofią Simmasa, biorąc je pod swój dach, należy się o nie troszczyć i odwzajemniać ich uczucia, bo wiernie nam służą i są opoką w każdej sytuacji. Piękne.

    W tej książce autorka ponownie poruszyła zagadnienie kobiecości, jej siły i delikatności, która skrywa się w każdej kobiecie bez względu na pochodzenie i status majątkowy. Zgodnie z przyjętą tu filozofią wystarczy wiara w siebie i otwarcie się na „boginię”, która tylko czeka na pobudkę. Delikatność, wrażliwość, emocjonalność czy łzy nie są przejawem słabości, a raczej dostrzegania świata i czucia go całą sobą, co można przekuć w niewiarygodną siłę, którą skrywa kobiece ciało i duch. Ewa Kassala kolejny raz przekazuje w ten sposób, kobietom i nie tylko im, że wiara w siebie nie jest niczym złym. Warto być świadomym siebie, swoich mocnych i słabych stron, nie uginać się pod ciężarem problemów, lecz szukać rozwiązań i nie bać się przy tym prosić o pomoc, bo nie urąga to niczyjej godności. Każdy bez względu na pochodzenie, status, wykształcenie, majątek itd. powinien czuć się wartościowy. Jeśli ktoś jest dobry, niech nie czuje się gorszy. Semiramida porównuje kobiety do róż: „zachwycają, ale mogą też zranić. Są delikatne, ale potrafią wiele znieść”. Moim zdaniem to najlepsze porównanie i uchwycenie tego, czym jest kobiecość.

    Ta powieść pokazała też jak ważne jest spełnianie marzeń, tych mniejszych i tych większych, dla zachowania wewnętrznej równowagi. Dla Semiramidy były to wiszące ogrody, odszukiwanie siebie w świecie roślin i ich właściwościach, chwile ciszy wśród tego raju na ziemi. To dawało jej siłę, wyciszało po trudach dnia i inspirowało. W powieści padają słowa: „najpiękniejsze ogrody są w naszych sercach”, które każdy z nas może obsadzić roślinnością wedle własnych upodobań. Ten ogród to nasza oaza, którą możemy podarować innym swoją obecnością, bo jego siła i piękno emanuje poprzez nasze czyny i słowa. Poprzez dbanie o siebie, swój rozwój, wpływamy na swoje otoczenie. Ewa Kassala pokazuje jak ważne są korelacje w świecie, jak z pozoru niezwiązane ze sobą elementy oddziałują na siebie, tworząc nową jakość.

    Autorka ma niezwykły dar odmalowywania słowem tajemnic starożytności, w których gąszczu aż przyjemnie się zagubić. Opowiada o rytuale hieros gamos (hierogamia) dot. mitycznych zaślubin bóstw, który miał na celu utrzymanie równowagi we wszechświecie i podtrzymanie płodności ziemi. Tu pada przykład Isztar i Marduka. Zdradza także sekrety kapłanek i ich wewnętrznego podziału ze względu na pełnione funkcje. Przytacza także informacje na temat wojska, jego podziału na mniejsze elementy, uzbrojenia, ćwiczeń, taktyk i strategii. Na pochwałę zasługuje także opis zigguratów i ich znaczenie w mezopotamskiej kulturze. W książce poświęcono też nieco miejsca starożytnej medycynie i jej specyfikom. Warto szczególną uwagę zwrócić na przytoczoną historię Isztar i Dumuziego oraz opowieść związaną z Gilgameszem czy poruszenie wątków z Enuma Elisz.

    Pisarka poświęciła też nieco miejsca bóstwom mezopotamskim, tłumacząc ich rolę. Warto tu wymienić chociażby Isztar, Marduka, Ereszkigal, Dumuziego, Szamasza, Adada, Atargatis itp. Nie są to fragmenty pisane naukowym żargonem. W fabule zostały przemycone pewne cechy charakterystyczne dawnych bogów przy okazji opisów rytuałów, pewnych zjawisk czy wydarzeń. Dzięki temu czytelnik staje się swego rodzaju detektywem, który strona po stronie odkrywa dawną magię.

    Historyczna magia „Semiramidy” polega też na plastycznym odmalowaniu wyglądu Niniwy, Babilonu czy Wan. Zabudowa, ulice, zdobienia fasad budynków, kolorystyka, a nawet ilość i wielkość bram do nich prowadzących. Szczegół goni szczegół i zachwyca. Zresztą, warto zajrzeć do przypisów, które objaśnią pewne tajemnice.

    Ta powieść czaruje czytelnika od samego początku językiem. Plastyczny, elastyczny, jasny i klarowny. Zastosowane przypisy ułatwiają zrozumienie bardziej skomplikowanych sformułowań. Opisy krajobrazów czy architektury są bardzo dokładne, jednocześnie poruszają wyobraźnię. Warto też zwrócić uwagę na dialogi, naturalne i przyporządkowane danej postaci, o zróżnicowanym słownictwie. Prawdziwy majstersztyk, od którego trudno się oderwać choćby na chwilę. Autorka pokazała ponownie jak utalentowane pióro posiada, łącząc wyobraźnię, ciężką pracę badawczą z polotem i umiejętnością popularyzowania wiedzy. Literacki raj dla podniebienia.

    „Semiramida” Ewy Kassali to powieść nie tylko o tajemniczej królowej Babilonii i Asyrii, twórczyni wiszących ogrodów. To historia o sile przyjaźni i miłości, walki ze złem, pokazującą czym jest kobieca siła i jak pomóc jej dojrzeć. Daje wiarę w lepsze jutro, w siebie, otwiera na wewnętrzne potrzeby jak rozwijanie pasji czy chwila ciszy dla rozmyślań. Opisana z literackiego punktu widzenia z dbałością o historyczne szczegóły, która porusza czułe struny serca, by rozbudzić w czytelniku nieznane wcześniej uśpione obszary wrażliwości. Magia sama w sobie, która nie potrzebuje zaklęć, rytuałów czy jakichkolwiek eliksirów. Magia pióra i historii, magia kobiety, której echo wciąż gdzieś w nas pobrzmiewa i sprawia, że nie została zapomniana. Jej życie opowiedziane przez Ewę Kassalę uczy i inspiruje, by żyć pełną piersią, żyć i pielęgnować swój wewnętrzny ogród, kochać i radować się danym nam czasem, bo czymże jest życie bez miłości i tej iskierki w oku, która pozwala dostrzec piękno natury? Ta książka to pozycja godna przeczytania i poświęcenia jej tych kilku godzin, by zatonąć w starożytnym świecie Babilonii. Jej wymowa jest uniwersalna, więc sądzę, że większość z nas, odnajdzie w niej jakąś wskazówkę dla siebie. 

   Po przeczytaniu tej książki zadumałam się nad tym, co było, jest i będzie. Jak wygląda życie i otaczająca mnie rzeczywistość. Może warto ruszyć przed siebie? Wyjść z cienia? Sięgnąć po marzenia? Krok po kroku, paso a paso, by na samym końcu drogi niczego nie żałować. 

   Serdecznie dziękuję Pani Ewie Kassali i Wydawnictwu Videograf SA za możliwość przedpremierowego zapoznania się z tą niezwykłą powieścią. Jako historyk i archeolog z wykształcenia zakochana w starożytnym Bliskim Wschodzie doceniam tak rzetelne podejście do tematu i przygotowanie gruntu do pisania. Na pewno niełatwa to rzecz przebrnąć przez te tony knig opracowań naukowych i źródeł pisanych, ale efekt jest wspaniały! Brawo!


Edit. 16.09.2020r.

Książka papierowa jest przepięknie wydana! Oto dowód, sami spójrzcie na te soczyste kolory, marzenie na półce bibliofila ;)








sobota, 22 sierpnia 2020

67) O roli snów w życiu, czyli "Muza Koszmarów" Laini Taylor

  
  Sen mogący stać się koszmarem, lękiem przed ciemnością i mrokiem, zmierzeniem się z własnymi słabościami, czymś co paraliżuje i otacza jak klatka bez wyjścia, bez ratunku. Koszmar bez możliwości zbudzenia się...
   Laini Taylor kolejny raz zabiera nas w niezwykłą podróż. Pierwszy tom "Marzyciela" skupia się głównie na Lazlo Strange'u, dziecku-sierocie, który przypadkiem odkrywa w sobie niezwykłą magię, porywa czytelnika w wir uczuć za pomocą cudownej plastyki słowa ulepionego z boskiego mesartjum i poddanego woli pisarki. "Marzyciel" i jego przesłanie wciąż mi towarzyszą. Lazlo i jego życie pokazują wartość nadziei, miłości i dobroci oraz niezmierzoną siłę wyobraźni i marzeń, które stanowią motor napędowy życia samego w sobie. Czy "Muza Koszmarów", tom drugi, choć w połowie jest tak dobra jak część pierwsza? O kim opowiada?
   Jeśli już znacie historię Lazla i Sarai to wiecie kim jest tytułowa muza. Jeśli nie, to zdradzę Wam, że dziewczęciem, które potrafi zsyłać owe straszne sny, kontrolować je, wnikając w umysł ofiary, nie wypuszczając jej z klatki zbyt szybko.
   Książka opowiada o dalszych przygodach boskich pomiotów, ich zetknięciu się z nowym światem, światem ludzi ze Szlochu, ich strachem przed nimi, ale i nadzieją na lepsze jutro. Z jednej strony wspomnienie Rzezi, przelania krwi niewinnych dzieci, a z drugiej Wyzwolenie Szlochu spod panowania niebieskich bogów porywających ludzi i bawiących się nimi oraz ich życiem. Tragedia i nadzieja spotkały się w tym dniu, a ich przeznaczenia splotły się ze sobą, zasnuwając mgłą niepewności kolejne lata żywych i zmarłych, bo życie po życiu istnieje.
   Nad miastem unosi się cytadela z metalu, którą tylko Lazlo potrafi poruszyć siłą umysłu, otworzyć nieznane komnaty. Mesartjum poddaje się mu, tworzy z niego, co tylko chce. To kowal. Jednak w przeszłości ową twierdzą rządził ktoś inny, bezlitosny i chciwy Skathis. Ów podniebny statek podróżował przez światy, niosąc ze sobą przerażenie i chaos. Śmierć starego kowala przerwała pewien schemat. Nastało nowe. Niebieskie dzieci uczą się życia, a dowodzi nimi Minya, uparta i zawzięta, trzymająca w zanadrzu tajną broń, złapane dusze, poddane jej woli i zachciankom. Liczy się tylko przetrwanie. Pojawienie się Strange'a burzy ich ostoję bezpieczeństwa. Śmierć Sarai to tylko potwierdza. Szloch lub oni, tak rozumuje Minya. Łapiąc duszę Muzy Koszmarów, odnajduje słaby punkt Marzyciela. Może go szantażować, nie przewiduje jednak pomysłowości swoich podopiecznych.
   Chciałoby się jeszcze tyle rzec o treści książki, lecz nie zamierzam Wam odbierać przyjemności z lektury. Mocną stroną pierwszego i drugiego tomu jest plastyczna moc słowa, która otwiera przed nami bramy do innego świata, może nieco fantastycznego, ulepionego z wyobraźni, lecz tchnącego tymi samymi radościami i troskami, co nasz. Są i piękne opisy krajobrazów, sytuacji między bohaterami, ich rozterki i naturalne dialogi. Właśnie, ta powieść jest naturalna. Cudowny powiew świeżości! Nasi bohaterowie są tak różni, każdy z nich ma swoje własne małe marzenia. Każdy z nich tworzy osobliwą mieszankę dobra i zła. Lazlo czy Sarai budzą sympatię od razu, Eril-Fane może budzić współczucie, a Minya i Thyon potrzebują czasu na przemianę. Myślę, że chyba tych dwoje najbardziej mnie zdumiewa. Początkowo ich nastawienie wzbudza niechęć, niedowierzanie w takie wyrachowanie, złośliwość czy brak empatii. Jednak wnikając w ich historię, przeżycia, trzeba zrozumieć, że to życie i pewne zdarzenia ich ukształtowały. Thyon to narcyz zapatrzony w siebie, swoje zyski i pozycję, bo tak właśnie został wychowany i nawet nie podejrzewa, że może być traktowany inaczej niż złoty chrześniak, że ktokolwiek odważy się mu przeciwstawić. Z kolei niebieską dziewczynkę ukształtowała Rzeź, strach o inne maleństwa i chęć zemsty. To przez wszystkie lata dawało jej siłę. Nie zauważyła nawet, że to ją wyniszczało, krok po kroku, izolując nawet od czegoś tak prozaicznego jak spokojny sen. Dopiero Mesarthim pozwoliła jej poznać smak życia bez ciężaru na barkach, bez myśli o duchach, gdy świat nabrał nieco innych barw, nieco radośniejszych, bo nieskupionych już wokół zemsty jako celu życia. Postać piratki i Minyi ukazały kunszt autorki, jej drobiazgowe podejście do samej fabuły książki jak i poszczególnych bohaterów, ich charakteru i korzeni. Sarai również przechodzi tu przemianę. Jest nie tylko duchem, ale i na nowo odkrywa swój dar, stając się muzą snów nie tylko dla Lazla, ale i dla wszystkich zagubionych.
   Warto tu zwrócić również uwagę na umieszczenie historii w historii. Bajka o Korze i Novie, siostrach rozdzielonych przez niebieskich bogów, które były praktycznie jednością, ich rozpaczy i miłości, wzajemnych trudach i poszukiwaniach przykuwa uwagę i uczy. O miłości w rodzinie, sile przyjaźni i lojalności. Przestrzega też przed zaślepieniem, podążaniem za celem, który stracił już sens bytu i dążeniem do niego po trupach. Co było, to się nie odstanie, ale nie warto ciągle tego powtarzać. Przysparzanie cierpienia innym pozostawia głębokie rany, lecz można to przerwać, a nawet należy. Zresztą, dla boskich pomiotów to nie tylko bajka, lecz realne zagrożenie, choć oddzielone granicą świata.
   Taylor ukazuje nam potęgę przyjaźni i miłości, gdzie to, co sprzeczne, może być tożsame. Siła tkwi w najbliższych i wzajemnym zaufaniu. Ta wspólnota daje nadzieję, chęć do walki z przeciwnościami losu i wiarę w siebie. I szczęście też się za tym kryje. Autorka pokazuje, że czym innym jest samotność z wyboru, a czym innym ta narzucona jako wykluczenie z grupy. Nikogo nie można osądzać od razu, lecz dać drugą szansę, pozwolić dojrzeć i zrozumieć stare błędy, tak jak Sarai wyzwoliła oczyszczającą prawdę przez jedną z bliźniaczek. Świat dookoła nas nie jest tylko czarno-biały, ma całą gamę szarości. I w tym tkwi sens istnienia.
   "Muza Koszmarów" jest piękną powieścią, bardziej nostalgiczną niż tom pierwszy, przytłaczającą smutkiem, która stopniowo buduje napięcie. Trzyma czytelnika pod swym urokiem cały czas. W tym uniwersum się tkwi. Przeżywa się przygody bohaterów całym sobą, czuje się te same radości, troski i wątpliwości. Początkowo byłam przytłoczona brzemieniem cierpienia i rozterek postaci, lecz z czasem dojrzałam tam nadzieję na lepsze. Ta książka podbudowuje, że po mroku zawsze nastanie świt i skąpie świat w ciepłym świetle, gdzie zło nie ma już dostępu.
   Laini Taylor zastosowała otwarte zakończenie, pozwalając czytelnikom na dopisanie dalszej części przygód Lazla i spółki. Wyobraźnia rusza dalej, wiedząc już o sekretach serafinów, ich darach i niezmierzonych bezbrzeżach światów, które tylko czekają na odkrycie.
   "Muza Koszmarów" nie ma wad, jest według mnie cudowną opowieścią, świetnie napisaną, z genialną fabułą i bohaterami, dopracowanym światem i jego tajemnicami, rozbudzającą fantazję na każdym kroku, grającą na uczuciach i poruszającą każdą strunę duszy. Ta historia zostanie ze mną na długo. Pewnie jeszcze niejeden raz do niej wrócę.
   Książkę polecam z czystym sumieniem, tym małym i dużym, bo rzadko zdarzają się takie urocze i jednocześnie prawdziwe kwiatki jak "Marzyciel" i "Muza Koszmarów".

niedziela, 2 sierpnia 2020

66) Wyprawa do starożytnej Hellady z Witoldem Jabłońskim. "Fryne Hetera".

   Europa swe jednolite korzenie wywodzi z głębokich otchłani starożytności, czerpiąc pełnymi garściami z dziedzictwa Grecji, Rzymu, rzadko zdając sobie sprawę, że one z kolei przyswoiły sobie wiele z Bliskiego Wschodu. Myśliciele i artyści zainteresowani tą spuścizną kulturową tworzyli swe dzieła. Zresztą, to trwa do dziś. Czemu się dziwić? Na swój sposób każda epoka ma w sobie coś, co przykuwa uwagę, ale to korzenie przyciągają najmocniej.
   Świat starożytny mogłam ostatnio ujrzeć oczami jednego z moich ulubionych pisarzy, Witolda Jabłońskiego w książce "Fryne Hetera" (wydawnictwo Supernowa z 2008 roku). To powieść historyczna z elementami fantasy, której główna część akcji ma miejsce ok. IV w. p.n.e. na obszarze basenu Morza Śródziemnego, m.in. w Grecji i Persji. Poboczny wątek został osadzony w Aleksandrii roku 1923. Ponadto ma budowę szkatułkową, powieść w powieści. Ciekawe i świeże rozwiązanie, zwracające uwagę na powiązania między tymi historiami. Wyzwanie to i sztuka, łączyć ze sobą rzeczy na pozór odmienne, lecz mające wspólne korzenie.
   Na pierwszych stronach książki spotykamy niejakiego Kawafisa, zwanego również Konstantym, antyspołecznego poetę, dostrzegającego wraz z wiekiem nieubłagane przemijanie czasu. Nie jest to postać fikcyjna. Konstanty Kawafis, zwany też Aleksandryjskim, był greckim poetą, żyjącym na przełomie XIX i XX wieku, niedocenionym za życia, żyjącym skromnie i ubogo. Pamięć o nim przetrwała dzięki jego przyjaciołom, którzy publikowali jego dzieła po angielsku. Kawafis sam wobec siebie bywał bardzo krytyczny, potrafił wielokrotnie poprawiać swe wiersze. Był swego rodzaju propagatorem nowego stylu w poezji - prozaizowanego, bez określonych rymów i rytmu, liczyła się treść, bardzo często oscylująca wokół miłości, ale tej zakazanej, nieprzystającej współczesnemu mężczyźnie, lecz jakże kuszącej dla miłośnika starożytnej Grecji, gdzie była na porządku dziennym, a wręcz wskazana między starszym mistrzem a młodszym uczniem. Może dlatego Kawafis nie został dostrzeżony za życia?
   Witold Jabłoński wykorzystał go w swej powieści jako klamrę spinającą fabułę. To uosobienie dawnego świata, jego wartości i historii, jednocześnie przesiąknięty współczesnym chrześcijaństwem i związanymi z nim przesądami. Jest areną walki pomiędzy starym i nowym, co dobitnie uświadamia jedna z ostatnich scen w kawiarni. By dostrzec piękno świata i minione dzieje należy wyzbyć się ograniczeń wpajanych przez religię i cieszyć się życiem w imię miłości i szacunku do wszelkiego stworzenia.
   Kawafis jest jedynym godnym zainteresowania tajemniczej głównej bohaterki, a zarazem narratorki powieści, tancerki Fryne. Na jej specjalne zaproszenie Grek udaje się na jej występ oraz kabaretu "Orfeion". Jednak najpierw zostaje wplątany w istny wehikuł czasu, historię sprzed wieków, stając się słuchaczem naocznego świadka owych wydarzeń.
   Fryne to jedna z najsłynniejszych kurtyzan Aten, biegła w swym fachu, podobno piękna, zgrabna, urocza, a przy tym bystra i inteligentna. Prawdziwa hetera, która się ceniła, więc niewielu było na nią stać. Była muzą ówczesnych rzeźbiarzy, np. Praksytelesa, który uwiecznił ją pod postacią Afrodyty. Jej losy inspirowały także kolejne pokolenia, artystów wszelkiej maści. Żyła w IV w. p.n.e., zyskując sławę w Atenach, podróżując sporo na terenie basenu Morza Śródziemnego.
   Fryne Jabłońskiego to kolejna inspiracja tą słynną Tespijką. Ta starożytna jest niezwykle piękna, pociągająca mężczyzn nie tylko ciałem, ale i duchem, choć to tylko kobieta. Może i dlatego, że potrafi czytać i pisać. Ma kolekcję wielu uczonych pism, które namiętnie studiuje i którymi imponuje swoim klientom. Pełna życia i bardzo go ciekawa. Mimo pospolitego pochodzenia jako hetera cieszy się statutem wolnej osoby, mogącej o sobie decydować. Żaden mężczyzna nie stoi za jej plecami, nie wydaje jej poleceń, jest naprawdę wolna, choć majątkiem oficjalnie zarządza jej przyjaciel i protektor, Hyperejdes. Fryne potrafi owinąć sobie mężczyznę wokół palca, choć nie stroni od miłości z własną płcią. Dla niej to praca i przyjemność. Pod tym względem Ateny nie ograniczały swoich obywateli.
   Fryne dwudziestowieczna to już dojrzała kobieta o niezwykłej wiedzy i bogatym doświadczeniu, pewna siebie, tajemnicza, nieco dziwna, lecz intrygująca. Kobieta zagadka. Przykuwająca uwagę. O figlarnym spojrzeniu i łobuzerskim uśmiechu. Czemu? Bo zna swoją wartość. Łącząca w sobie estetykę pięknego ciała i umysłu, bogatego życia.
   Fabuła powieści skupia się na życiu starożytnej Fryne, jej przygodach w Atenach (sąd areopagu, krótki związek z Lizydasem), Macedonii i Epirze, a nawet Persji. To świat pełen tajemnic, intryg i niebezpieczeństw, choć główna bohaterka ma przede wszystkim dostarczać przyjemności i pożywki intelektualnej. Kapłanka Afrodyty Jabłońskiego znajduje się w samym centrum wydarzeń IV w p.n.e. Przewija się przez dwór Filipa Macedońskiego, Aleksandra Wielkiego, Aleksandra Mollosa, będąc jednocześnie zamieszaną w sprawy Olimpias (Myrtele) i jej córki Kleopatry. Przy tym na bieżąco relacjonuje wydarzenia ówczesnego życia politycznego Sparty, Aten, Macedonii i Persji z perspektywy przeciętnego mieszkańca Hellady ze wszystkimi plusami i minusami, tak często pomijanymi w oficjalnych rozprawach naukowych.
   Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy historyka jest dokładność Witolda Jabłońskiego w oddaniu realiów świata starożytnego. Pisarz trzyma się ram czasoprzestrzennych, stara się jak najlepiej odwzorować życie codzienne ówczesnych, skupiając się na takich detalach jak ubiór, wystrój wnętrz, zwyczaje. Dzięki temu czytelnik może cieszyć się udziałem w ucztach możnych tego świata, podróżami po świątyniach, rytuałach na cześć Afrodyty czy Dionizosa w różnych zakątkach Grecji, odmiennością form kultu tego samego bóstwa, przyjmowaniem strategii wojennych, formami rządów - demokracją, królestwem etc. Autor robi to tak sprawnie i malowniczo, że czytelnik daje się temu pochłonąć bez reszty.
   Wiele miejsca pisarz poświęcił starożytnej kulturze Hellady, a przede wszystkim relacjom międzyludzkim, przedstawiając związki między mężczyznami. Ówcześnie nie nazywano tego homoseksualizmem, lecz było to czymś naturalnym. Starszy mężczyzna wprowadzał w dorosłe życie młodzieńca, przy tym opiekując się nim, troszcząc o jego wykształcenie i przyszłą karierę. Z reguły mistrzem zostawał bogaty Grek, uczniem - piękny, młody chłopiec. Miało to wspomóc męską przyjaźń, utrwalić sojusze, a nieraz gwarantować wejście do rodziny opiekuna poprzez ślub jedną z jego córek. Podobnie rzecz ma się z najstarszym zawodem świata. Kurtyzany od początku były kształcone w swoim fachu, przy czym uczono je jak zapobiegać ciąży, jak czarować ciałem i rozmową klienta. Często ten zawód uprawiały kobiety samotne, porzucane jako dzieci z ubogich rodzin. Była to dla nich szansa na przetrwanie. Hetery traktowano jak kapłanki Afrodyty, bogini miłości. Zaspakajały potrzeby fizyczne i towarzyskie mężczyzn. Były wolne, a ich zajęcie nie było niczym gorszącym. Tym zawodem trudnili się również młodzieńcy. Męski kurtyzan brał za swe usługi pieniądze, uczeń od mistrza - prezenty. Tym właśnie różnili się z dzisiejszego punktu widzenia. Kobiety z wysokich rodów jako żony i córki były izolowane od męskiego świata, były naczyniem do przedłużania rodu, cichą ozdobą męża. Spotykały się w swoim gronie, nie stroniąc od plotek. Miały swój świat, swoje zajęcia i swoje marzenia, które mogły realizować jako bogate wdowy lub kapłanki.
   Większość akcji ma miejsce w Atenach, dzięki czemu czytelnik obserwuje naocznie rozwój demokracji w czasie pokoju i wojny, sposób funkcjonowania polityki, a nawet gospodarki (handel rzadkimi dobrami). System tak doskonale znany ze szkoły autor zestawił z monarchią oligarchiczną Sparty (bardzo przypomina mi juntę wojskową, tyle, że władza nie została przejęta w sposób nagły, rewolucyjny) przy pomocy opowieści Lizydasa, gdzie każdy bunt był krwawo tłumiony, ludzi dosłownie hodowano by służyli państwu, bez uczuć i zbędnych pytań. Jedna Hellada, a jakże odmienne oblicza. Jednocześnie ustroje te pisarz porównuje z Macedonią oraz Persją pod rządami króla, wskazując różnice w ich funkcjonowaniu.
   W. Jabłoński obnaża również ludzką psychikę. Robi to doskonale, ujawniając nie tylko jasne strony, ale i te ciemne, nieznające ni litości ni współczucia, zatracające się w zadawaniu bólu i cierpienia innym, nieznoszące słowa sprzeciwu jak Olimpias czy jej syn Aleksander, gubiąca się w hedonizmie jak siostra Aleksandra, Kleopatra czy żyjący dla śmierci Lizydas. Władza i bogactwo mogą zniszczyć, jeśli nie ma się silnego kręgosłupa moralnego. To, co prowadzi do potęgi, może równie szybko zrzucić z piedestału nawet najsłynniejszą postać. Mam tu na myśli dramat Aleksandra Wielkiego, który od boskiego pomazańca wyrasta na znienawidzonego okrutnika nawet wśród najbliższych zaufanych przyjaciół. Podobnie rzecz ma się z jego siostrą, która z rozsądnej i mądrej dziewczynki przemienia się w kobietę bez umiaru w cielesnych rozrywkach, co przeraża nawet zawodową kurtyzanę. W jaśniejszych barwach rysuje się Hyperejdes  i jemu podobni kochankowie Fryne. Inteligentni, świadomi świata, kulturalni, jednostki szanujące innych. Dziś powiedziałoby się o nich "ludzie na poziomie", z którymi można porozmawiać nie tylko o codziennych sprawach, ale i bardziej filozoficznych. Ta powieść to istna mozaika ludzkich charakterów i temperamentów. Różnorodna, bogata, zróżnicowana.
   Na tym tle Fryne jaśnieje niczym gwiazda polarna, uosobienie kobiecego ideału. Nic zatem dziwnego, że od początku jej życiu ma w nim miejsce magia, począwszy od Omfale po Apolloniosa. Przeznaczenie upomniało się o swoją wybrankę nie bez powodu. W końcu to ona, urodzona pewnej burzonej nocy, ma zmienić bieg historii i świata. Jabłoński przemyca elementy świata fantastycznego do powieści tak naturalnie jakby istniały w nim od zawsze, przy tym tłumacząc wiele jej przejawów w racjonalny sposób.
   Warto przy tym zwrócić uwagę na pewien element. Starożytne przepowiednie Apolloniosa i narzekania dwudziestowiecznej Fryne na ograniczenia nałożone na człowieka przez religię. Tyczy się to nie tylko tej, która zdominowała współczesną Europę. Gdzie w tym wszystkim wolna wola, wolny wybór, życie w zgodzie ze sobą, radość z niego, chęć doskonalenia się, bycie dumnym z osiągniętym sukcesów, gdzie wolność miłości i przyjaźni, równouprawnienie? Wszystko zostało wtłoczone w ramy zakazów i nakazów, co wolno, a co jest grzechem, z podziałem na lekkie i ciężkie etc. Autor przedstawia w tej powieści swoje zdanie i nikogo przy tym nie obrażając, uwypukla jedynie to, co wszyscy mają za normę. Choć wzbudza to potężne emocje w naszym państwie (co widać coraz dobitniej, niestety), to im jest się starszym i głębiej wnika się w historię, tym coraz więcej racji się mu przyznaje. Zasłona spada z oczu. Świat nie jest już tak jednoznaczny i schematyczny, zyskuje barwy decydowania samemu o swoich wartościach.
   "Fryne Hetera" nie jest powieścią lekką. Porusza wiele trudnych tematów jak przemoc, podejście do wiary i śmierci, prostytucja, okrutna władza, niesprawiedliwość społeczna, odrzucenie przez rodzinę, wyzucie z uczuć, bezlitosne rytuały religijne, szaleństwo władcy i jego skutki dla poddanych. Ma głęboką warstwę filozoficzną, która zostaje z czytelnikiem na dłużej. Pokazuje świat ze wszystkimi jego szarościami, nie gardząc żadnym jego elementem. Ona bierze je w swoje ramiona, przetwarza przez realia starożytne i oddaje w pełnej palecie barw, nie bojąc się kontrowersji wokół siebie.
   Witold Jabłoński po raz kolejny ukazał kunszt swego warsztatu. Jestem pełna podziwu dla jego znajomości historii, szacunku wobec niej i umiejętnego wykorzystania do stworzenia własnej opowieści o minionym świecie. Praca z historią wymaga skrupulatnej znajomości wielu źródeł, nie tylko pisanych, ale i materialnych, archeologicznych, wrażliwości, ale i umiejętności wyłapywania niuansów, drobnostek, które dobrze wykorzystane, dodadzą książce wzbogacających smaczków i autentyczności. Przy tym należy oddać pisarzowi, że potrafi tworzyć niezwykły klimat, który pochłania bez reszty i przenosi w czasie. Ogromną zasługę w tym ma jego barwny styl i język dostosowany do przedstawionej epoki i postaci. Dialogi są naturalne, żywe, raz humorystyczne, innym razem poważne, zawsze ukazujące emocje bohaterów. Opisy są prawdziwym majstersztykiem. W nich aż kapie od feerii barw, struktury materiałów, zapachów. Rozkosz dla zmysłów. Widać to zwłaszcza we fragmentach dotyczących ogrodów, posągów, uczty na perskim dworze Aleksandra czy przemiany Fryne. Sceny intymne między bohaterami są opisane ze smakiem, nie zatrzymując się tylko na fizycznym akcie, ale skupiając się również na uczuciach. Opisy batalii, morderstw etc. autor oddaje realnie, bez przesady i wielkiego rozlewu krwi. Witold Jabłoński słowem maluje ludzi, ich świat, historię. Moim zdaniem jest mistrzem w swoim fachu i naprawdę niewielu jest w stanie mu dorównać. Jego pióro wie czym jest finezja pisarstwa i znajomość ludzkiej duszy. Przed nim nic się nie ukryje. To tak jakby stał się jednością z duchem świata i przeniknął jego tajemnice, by w każdej ze swych powieści odkryć ich rąbek.
   "Fryne Hetera" to powieść wyjątkowa, piękna, przedstawiająca świat starożytnej Hellady z jej wadami i zaletami z perspektywy kurtyzany o niezwykłym żywocie. Porusza niełatwe tematy, zestawia je ze współczesnymi wartościami, a osąd ostateczny zostawia czytelnikowi, by wybrał to, co jest mu bliższe. Jednak nie można dać się zwieść pozorom, to powieść w powieści o równie aktualnej problematyce pod zasłoną Kawafisa w XX wieku w Aleksandrii tuż po I wojnie światowej. Autor pokazuje, że świat miniony i współczesny niewiele się różnią. Każda epoka ma swoje demony i zasady, ale ludzie się nie zmieniają. Wciąż mamy te same obawy i pragnienia, co przed wiekami, powodują nami te same pobudki. Zmieniają się tylko ramy wyznaczone przez kulturę. Tylko od nas zależy czy się im poddamy, czy pójdziemy własną drogą, wolną od ograniczeń naznaczonych przez religię panującą, zgodną z własnym sumieniem i wartościami. Wszystko to ubrane w piękne słowa Jabłońskiego, którego styl i wrażliwość niezmiennie zachwycają. To jedna z tych książek, która zostanie ze mną na dłużej. Porusza i uczy. Warta każdej wolnej chwili.