Bohaterką powieści jest Żywia, dziewczę, które niejedno już w życiu przeszło. Ciągle jest w drodze, trudno jej zaznać spokoju i stabilizacji, bo gnają za nią nie tylko demony przeszłości. Ma ona szczególny dar do ładowania się w kłopoty i bycia tam, gdzie nie powinna się znaleźć, lecz kto jest w stanie uciec przed przeznaczeniem? To dziewczyna, która musi szybko dorosnąć i uczyć się na własnych błędach, ponosząc konsekwencje za podjęte decyzje. Większość z nich odczuwa na własnej skórze. Inne pomagają dostrzec coś więcej w ludzkich rozmowach, wyłapać drugie dno.
Żywia to nie Mary Sue, ma swoje wady i zalety, ale potrafi zirytować i wkurzyć tak, że ma się ochotę odłożyć książkę na bok. Niektórym jej zachowaniom brakuje logiki. Twierdzi jedno, a postępuje zupełnie inaczej. Jednak warto zaznaczyć, że działa głównie pod wpływem emocji. W skrajnych sytuacjach to one przejmują nad nią kontrolę i dyktują rozwój wydarzeń. Jakie są tego efekty? Z reguły kłopoty, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, po iluś tam perypetiach...
Bohaterowie "Karczmarki" są zróżnicowani, mają lepsze i gorsze dni. Nawet ci z pozoru kryształowi potrafią w trudniejszym dla siebie momencie przygadać towarzyszowi aż idzie w pięty. Miewają irytujące zachowania, ale warto zadać sobie pytanie, czemu tak postępują. Wtedy rolę przewodnika po ich osobowości musi pełnić ich przeszłość. Autorka postarała się, by każda postać miała własną. Jedno co ich łączy, to problematyczne dzieciństwo, piętno, z którym musieli walczyć.
Z poruszonych wątków można znaleźć tu rodzinę - która determinuje życie dzieci, przemoc domową, brak wsparcia między małżonkami, dzieci zostawione na pastwę losu; przyjaźń - jej trudne koleje, próby zaufania, zawiedzione nadzieje; miłość - która uskrzydla, daje nadzieję, poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, wewnętrzny spokój, pozwala przenosić góry, jednak tu miłość przynosi też ból i cierpienie, która jest toksyczna i niszcząca, której bliżej do nienawiści, lecz z dozą przyzwyczajenia i nadziei, że jeszcze coś się zmieni. Relacje międzyludzkie w "Karczmarce" bywają skomplikowane. Bohaterowie sami mają czasem problem z nazwaniem swoich uczuć, nie wiedzą, co czują, do kogo, czy dany stan jest na pewno tym. Gubią się. To źródło licznych nieporozumień i rozterek, ale czy życie kiedykolwiek pod tym względem było proste? Raczej nie.
Do elementów typowo fantastycznych należy magia, nie zawsze ta dobra. Granica pomiędzy jest cieniutka i przede wszystkim liczą się intencje osoby ją praktykującej. Najlepszym przykładem jest jedna z kobiecych postaci, która poprzez swe wybory sprowadziła na siebie zagładę.
Katarzyna Muszyńska ma lekkie pióro, kreuje niezwykłe światy, ciekawych bohaterów. Potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika. W "Karczmarce" na pewno jest to świat przedstawiony, fabuła pełna misji i przygód. Dla mnie wyjątkowym elementem tej powieści są opisy przyrody i miejsc bytowania bohaterów. Plastyczne, pobudzające wyobraźnię, szczegółowe i barwne, co widać zwłaszcza na przykładzie domu na odludziu i starej siedzibie zarządcy tych ziem.
To powieść, w której głównie zagustują osoby lubujące się w romansach z przygodą w tle, gdzie tytułowa bohaterka zawsze cało wychodzi z opresji, a wokół niej roi się od różnorakich mężczyzn. Inni mogą skupić się na wątkach pobocznych, przedstawieniu życia codziennego, np. kata, złodzieja, karczmarza czy zwykłego rolnika, opisach przyrody, historiach postaci. To lektura dobra na leniwe popołudnie, by się rozerwać, odpocząć, zapomnieć o szarudze dnia i ruszyć szlakiem przygód z odrobiną irytacji na wybory bohaterów. By ocenić, każdy musi przeczytać sam. Wg mnie książka w sam raz na raz.