Recenzje tematycznie

sobota, 26 listopada 2022

153) "Karczmarka" Katarzyny Muszyńskiej

  Znacie "Zielarkę" Katarzyny Muszyńskiej? Lubicie fantastykę obszytą słowiańskimi elementami, z pewnymi ozdobnikami, których akcja toczy się na rodzimych ziemiach z wątkiem miłosnym? Gustujecie w przygodach z odrobiną magii? Jeżeli na którekolwiek pytanie odpowiedzieliście twierdząco, to radzę Wam zajrzeć do "Karczmarki" tejże autorki. Dlaczego?

   Bohaterką powieści jest Żywia, dziewczę, które niejedno już w życiu przeszło. Ciągle jest w drodze, trudno jej zaznać spokoju i stabilizacji, bo gnają za nią nie tylko demony przeszłości. Ma ona szczególny dar do ładowania się w kłopoty i bycia tam, gdzie nie powinna się znaleźć, lecz kto jest w stanie uciec przed przeznaczeniem? To dziewczyna, która musi szybko dorosnąć i uczyć się na własnych błędach, ponosząc konsekwencje za podjęte decyzje. Większość z nich odczuwa na własnej skórze. Inne pomagają dostrzec coś więcej w ludzkich rozmowach, wyłapać drugie dno. 

   Żywia to nie Mary Sue, ma swoje wady i zalety, ale potrafi zirytować i wkurzyć tak, że ma się ochotę odłożyć książkę na bok. Niektórym jej zachowaniom brakuje logiki. Twierdzi jedno, a postępuje zupełnie inaczej. Jednak warto zaznaczyć, że działa głównie pod wpływem emocji. W skrajnych sytuacjach to one przejmują nad nią kontrolę i dyktują rozwój wydarzeń. Jakie są tego efekty? Z reguły kłopoty, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, po iluś tam perypetiach...

  Przez powieść przetacza się cała masa postaci. Większość z nich to mężczyźni, którzy w jakiś sposób są powiązani z Żywią. Najbardziej charakterystyczni są bracia, bo są jak dwa przeciwstawne żywioły, a jednak lubujący się w tych samych niewiastach. Ich relacje unaoczniają problemy rodzinne. Jak drobne nieporozumienia potrafią przerodzić się w śmiertelnie poważny konflikt i odcięcie od bliskich. Jednak co by nie było, rodzina to rodzina. Ich postępowanie też nie zawsze bywa zrozumiałe, ale im dłużej przebywa się w tym uniwersum i poznaje tajemnice ich dzieciństwa, tym bardziej jest się w stanie przekonać do ich postępowania. Kolejny dowód na to, że dzieciństwo ma ogromny wpływ na dorosłe życie i że to właśnie ono kształtuje w dużej mierze osobowość. Stare nawyki nie tak łatwo zmienić, a zaufanie odzyskać. Intrygująca postacią jest tajemniczy mężczyzna podążający śladem Żywii. Jak on to robi, że wie, gdzie ona jest? Jest aż tak dobrym tropicielem? Czy w jego umiejętnościach nie kryje się coś więcej? Tchnie tu starą magią, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, lecz tu tkwi haczyk. Coś za coś. Jeśli coś dostajesz, sam musisz coś podarować. Co to jest? Nie będę tego zdradzać, bo zepsułoby Wam to lekturę. Historia tego ciemnego charakteru pokazuje, że świat nie jest czarno-biały i każda historia ma swoje drugie dno, czyjeś zachowania są konsekwencją czegoś. Każda przyczyna ma swój skutek. Przemoc rodzi przemoc, a ból i cierpienie mogą przeistoczyć się w krwawą vendettę. 

   Bohaterowie "Karczmarki" są zróżnicowani, mają lepsze i gorsze dni. Nawet ci z pozoru kryształowi potrafią w trudniejszym dla siebie momencie przygadać towarzyszowi aż idzie w pięty. Miewają irytujące zachowania, ale warto zadać sobie pytanie, czemu tak postępują. Wtedy rolę przewodnika po ich osobowości musi pełnić ich przeszłość. Autorka postarała się, by każda postać miała własną. Jedno co ich łączy, to problematyczne dzieciństwo, piętno, z którym musieli walczyć.

   Z poruszonych wątków można znaleźć tu rodzinę - która determinuje życie dzieci, przemoc domową, brak wsparcia między małżonkami, dzieci zostawione na pastwę losu; przyjaźń - jej trudne koleje, próby zaufania, zawiedzione nadzieje; miłość - która uskrzydla, daje nadzieję, poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, wewnętrzny spokój, pozwala przenosić góry, jednak tu miłość przynosi też ból i cierpienie, która jest toksyczna i niszcząca, której bliżej do nienawiści, lecz z dozą przyzwyczajenia i nadziei, że jeszcze coś się zmieni. Relacje międzyludzkie w "Karczmarce" bywają skomplikowane. Bohaterowie sami mają czasem problem z nazwaniem swoich uczuć, nie wiedzą, co czują, do kogo, czy dany stan jest na pewno tym. Gubią się. To źródło licznych nieporozumień i rozterek, ale czy życie kiedykolwiek pod tym względem było proste? Raczej nie.

  Z wątków słowiańskich warto nadmienić istnienie wodnych stworów, strzygę, a może po prostu upira. Są też przedstawione praktyki je odpędzające, np. w postaci rytuału. Pojawiają się też bogowie, ale marginalnie. 

   Do elementów typowo fantastycznych należy magia, nie zawsze ta dobra. Granica pomiędzy jest cieniutka i przede wszystkim liczą się intencje osoby ją praktykującej. Najlepszym przykładem jest jedna z kobiecych postaci, która poprzez swe wybory sprowadziła na siebie zagładę. 

   Katarzyna Muszyńska ma lekkie pióro, kreuje niezwykłe światy, ciekawych bohaterów. Potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika. W "Karczmarce" na pewno jest to świat przedstawiony, fabuła pełna misji i przygód. Dla mnie wyjątkowym elementem tej powieści są opisy przyrody i miejsc bytowania bohaterów. Plastyczne, pobudzające wyobraźnię, szczegółowe i barwne, co widać zwłaszcza na przykładzie domu na odludziu i starej siedzibie zarządcy tych ziem.

   To powieść, w której głównie zagustują osoby lubujące się w romansach z przygodą w tle, gdzie tytułowa bohaterka zawsze cało wychodzi z opresji, a wokół niej roi się od różnorakich mężczyzn. Inni mogą skupić się na wątkach pobocznych, przedstawieniu życia codziennego, np. kata, złodzieja, karczmarza czy zwykłego rolnika, opisach przyrody, historiach postaci. To lektura dobra na leniwe popołudnie, by się rozerwać, odpocząć, zapomnieć o szarudze dnia i ruszyć szlakiem przygód z odrobiną irytacji na wybory bohaterów. By ocenić, każdy musi przeczytać sam. Wg mnie książka w sam raz na raz. 

niedziela, 6 listopada 2022

152) "Słowianie" (tom I) - Robert Foryś

 Początki polskiej państwowości są niejasne, czasem przypominają błądzenie po ciemnym lesie w gęstej mgle. Pierwszym historycznym władcą naszego kraju był Mieszko I, ale kto panował przed nim? Źródła ościennych kronikarzy niewiele mówią nam na ten temat, a nasze rodzime trudno potraktować poważnie, raczej jako pamięć pokoleniową przekazywaną ustnie, której szczegóły mogły się zatrzeć, pozostały tylko strzępki w postaci imion, ludowych legend czy miejscowych nazw.

  Rynek wydawniczy coraz chętniej sięga do niszowego, jeszcze parę lat temu, tematu naszych słowiańskich korzeni. Sporą popularnością cieszą się książki z kręgu słowiańskiego fantasy o biesach, zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Rzadkością są za to powieści historyczne "twardo stąpające po ziemi", mające u swych początków dokładną kwerendę źródłową (czyli research). Do takich perełek z pewnością należy powieść Roberta Forysia pt. "Słowianie".

   To przygodowa powieść historyczna osadzona w X wieku na ziemiach Słowian ze szczególnym uwzględnieniem Połabia i Wielkopolski. Koncentruje się na przedstawieniu konfliktu na dworze ojca Mieszka I, walce o władzę między Piastowicem a przedstawicielami innych rodów (krótki wątek), podporach książęcej władzy, niespokojnych czasach wojen i zdobywania ziem oraz niewolników, ścierania się starej i nowej wiary, intrygach międzypokoleniowych dot. władzy i interesów kupieckich, podstawach ówczesnej gospodarki i zaufania społecznego. Książka wtajemnicza również nieco w polityczną sytuację na terenach będących pod władzą Ottona Wielkiego oraz margrabiego Gero. Sporo miejsca poświęca również stosunkom między samymi słowiańskimi plemionami. 

  Postacią wyrastającą na głównego bohatera jest Jaromir Pomrok, Czech, który w wyniku różnych komplikacji rodzinnych znajduje dom na dworze Siemomysła, władcy Polan. Zaprzyjaźnia się z Mieszkiem, stając się mu prawie bratem. Bystry, inteligentny, lojalny, pełen wewnętrznego uroku. Zdarza mu się działać pod wpływem impulsu, porywczo, czego dalekosiężne konsekwencje musi znosić mężnie. Życie pisze mu niełatwy los, pełen przygód i zasadzek, lecz tym samym historia widziana jego oczami staje się barwna, pełna energii i niespodziewanych zwrotów akcji. Może kocha go pech, może przygody. Pewne jest jedno. Na nudę nie może narzekać.

   Bohaterem zasługującym na szczególną uwagę jest sam Mieszko, którego poznajemy już w latach dziecięcych. Od małego ciekawy świata, chłonący jak gąbka wiedzę z obserwowanego otoczenia i podsłuchanych rozmów dorosłych, wyciągający wnioski, by nie powtarzać błędów innych. Rozsądny, szanujący tradycję i wartości rodzinne, cierpliwy, inteligentny, ceniący prawdziwych przyjaciół.

 W powieści odnajdziemy również historycznych przedstawicieli rodu Billungów, Stoigniewa - księcia Obodrytów, Tęgomira - księcia Stodoran, Bolesława Srogiego, Czcibora - brata Mieszka etc. Robert Foryś wykonał kawał dobrej roboty. Pięknie połączona wiedza i fakty znane z historii z fantazją. Dbałość o szczegóły, takie jak: wyposażenie domostw, kulinaria, ubiór czy ekwipunek woja. Warto również zwrócić uwagę na elementy kulturowo-religijne, nie tylko w zakresie oficjalnego kultu, ale i codziennych sytuacji, np. na dworze księcia czy w karawanie księcia Ottona. To drobiazgi, ale nadają smaczku autentyczności i pomagają wczuć się w klimat powieści. Myślę, że historycy będą ukontentowani. 

   Podczas lektury warto bliżej przyjrzeć się postaci saskiego poddanego z masakrowanego miasta. Jego perspektywa na toczące się konflikty ze względu na osobistą tragedię oraz bezpośredni w nich udział daje czytelnikowi wgląd w życie zwykłego szaraka. Jest to o tyle ważne, że X wiek widzimy nie tylko oczami dworu i jego przybocznych. Punkt widzenia maluczkich jest ważny, bo otwiera oczy na to jak naprawdę mogła wyglądać tamta rzeczywistość, z jakimi problemami mierzyli się ludzie, w jakich warunkach przyszło im żyć, a przede wszystkim - jak konflikty władców oddziaływały na poddanych. 

   Powieść porusza także temat roli kobiet w ówczesnym społeczeństwie, sprowadzającą się przede wszystkim do stereotypowego rodzenia dzieci i opieki nad domowym mirem. Matka i żona, uległa córka, której zdanie niewiele znaczy. Kobiety jako przedmiot handlu między mężczyznami, by potwierdzić układ. Jak sobie radziły, by przetrwać? Do czego się ubiegały w razie zagrożenia życia? Warto przyjrzeć się Gorce, Ludgardzie etc.

   Książka Roberta Forysia porusza również zagadnienie średniowiecznego niewolnictwa, wielkich targów im poświęconych oraz wojen w celu zdobycia nowego żywego towaru. Słowianie, podzieleni na wiele plemion, większych i mniejszych, nie mieli oporów, by polować i podbijać swoich współbraci, sprzedawać ich obcym, np. w Saksonii. Okrutny świat i okrutni ludzie. Autor nie boi się ukazania losu niewolników czy to na dworze Polan czy Saksończyków, ich wykorzystywania czy złego traktowania.

   Styl autora przykuwa uwagę. W barwny sposób maluje przygody bohaterów, odwzorowując fakty historyczne i wplatając w to własną wyobraźnię, by wypełnić luki. Jest drobiazgowy i szczegółowy. Bywa bardzo bezpośredni, nie oszczędzając mocniejszych i drastyczniejszych opisów przy scenach walki i przemocy. Gdy trzeba rzuca też wulgaryzmami. Dzięki temu czytelnik już wie, że to nie sielska bajeczka, a realistyczna powieść historyczna czerpiąca pełnymi garściami z życia, oddająca klimat średniowiecza.

   Pod względem fabuły, kreacji bohaterów, stylu i języka czy kwestii merytorycznych "Słowianie" Roberta Forysia to książka godna polecenia i uwagi miłośników historii oraz zapalonych mediewistów. Bogata treść poparta wyczuwalną kwerendą źródłową broni się sama. Naprawdę.

  Jednak, żeby nie było tak słodko i lukrowo strona techniczna, a raczej korektorska to jakaś pomyłka. Ogrom literówek, po kilka na każdej stronie, nieuwzględnianie dyftongów w odmianach przez przypadki to prawdziwa zmora. Ach, gdzie te nasze piękne "ą" i "ę"? Trafiły się też takie kwiatki jak "wierza" bramna (s.124) czy "tępo" (szkoda, że nie zanotowałam strony). Przestawianie liter w słowach "od" i "do" to już tradycja nagminna. Mimo to największym hitem jest powtórzenie treści - jakieś 1,5 strony, tj. od s. 192 (ostatni dialog) do s.194 "Margrabia uniósł do ust cynowy kufel". To naprawdę spora niedbałość ze strony wydawcy. Niestety, ale to wytrąca z równowagi w trakcie lektury i budzi jedno wielkie "grrr....", coś na kształt ataku furii Pomroka. I nie piszę tego złośliwie, ale jako wskazówkę na przyszłość dla wydawcy - tekst warto sprawdzić choćby jeden raz więcej, by uniknąć takich wpadek i błędów w druku.

   "Słowianie" Roberta Forysia są powieścią godną polecenia ze względów merytorycznych w zakresie historii ziem słowiańskich w X wieku oraz stosunków słowiańsko-sasko-wikińskich. Dbałość o szczegóły i świetnie oddany klimat, ciekawa fabuła, równomiernie rozłożona akcja, przygody i intrygi dworskie, różnorodna perspektywa na te same wydarzenia przyciągną konesera dobrej literatury. Zdecydowanym minusem jest techniczne wydanie tej książki pełne niedociągnięć. Jednak zapewniam, że treść to nadrabia i wynagradza po stokroć.