Jakiś czas temu udało mi się kupić zupełnie w ciemno, biorąc pod uwagę jedynie opis z okładki, książkę Rafała Dębskiego pt. "Kiedy Bóg zasypia..." z 2007 roku wydaną nakładem Fabryki Słów. Sugeruje on, że w treści odnajdziemy czasy piastowskie, słowiańskie biesy, strach i trwogę, nie tylko przed bogami czy demonami, ale przede wszystkim przed ludźmi. Cóż, kiedy pojawiają się strzygi czy południce w dodatku w historycznym kontekście, nie można przejść obojętnie obok takiej pozycji. Co autor zaserwował tu czytelnikom?
Akcja powieści toczy się w XI wieku na terenie zarządzanym przez Piastów. Główną osią fabuły jest najazd czeskiego władcy Brzetysława, który splądrował całkiem sporo ziem, niszcząc wzdłuż i wszerz, co się dało, chcąc zniweczyć potęgę swych północnych sąsiadów. Najazd zbiega się w czasie z ruchami pogańskich buntowników, czyli tzw. reakcją pogańską, gdy lud domaga się powrotu starego porządku i wiary ojców. Świat przestaje być bezpiecznym miejscem, nie zaznasz spokoju ni w domu ni w lesie, bo zewsząd ciemne moce zaatakować mogą.
Kapłani starej wiary dyszą żądzą zemsty, przelewając krew nie tylko wrogów, ale i swoich, w imię wyższego dobra. Jeden z żerców Swarożyca wzywa ciemne moce, prosząc swego pana o pomoc, o mściciela zza grobu, co będzie siał postrach, a żywi go nie skrzywdzą. Pan ognia budzi do życia nie tylko ożywieńca, z ukrycia wychodzą dawne stwory, co przerażały od wieków, a niewielu już pamięta jak się bronić, bo dziadów pokolenie coraz mniej liczne. Ino żercom wierzyć, wiedźm się radzić, a samemu obiaty do kąciny nosić o ocalenie i siłę do walki z ludzkimi i nadprzyrodzonymi potworami, lecz zważyć należy, że czasem zło czai się bliżej niż człek myśli i dźgnąć go może przyjaciela dłoń, co fałszem tchnie...
W powieści Rafała Dębskiego postaci bez liku, trudno się doliczyć, jedni pojawiają się na chwilę, inni goszczą tu dłużej, lecz każdy coś ze sobą wnosi. Najbardziej utkwił mi w pamięci Bogusz, starosta opolny, człowiek rozsądny, godny podziwu dowódca, potrafiący utrzymać posłuch wśród ludzi, nie tylko za pomocą dyscypliny, ale przede wszystkim szacunku. Jest niczym pasterz dla zagubionych owieczek, gotowy wyrwać je z każdej opresji, walczyć o wyznawane wartości, do końca, lecz znający umiar i nieprzelewający krwi pobratymców na darmo. Wyznawca rodzimej wiary, lecz chodzący własnymi ścieżkami o nieprzeciętnym umyśle i wyczuciu chwili, znawca ludzkich charakterów. Pełen respektu wobec przeciwnika, np. Jana Pałuka. Ma silny kręgosłup moralny, choć sprzymierza się na pewien czas z królem upiorów. Gotowy ponieść konsekwencje za swoje czyny, nie boi się prawdy. Jest odważny i rozważny. Silny nie tylko tężyzną fizyczną, ale i wewnętrzną energią.
Nie da się przejść obojętnie obok Wiłły i Sewy. Miłość przeklęta, poza prawem ludzkim i boskim, a jednak możliwa, silniejsza od śmierci, ucząca potęgi serca i wzajemnego rozumienia. Uczucie okupione łzami i cierpieniem, lecz bezcenne dla niej i dla niego. Dwóch niezwykłych wędrowców, wokół których rozgrywają się ważkie sprawy, jak choćby rozmowa z rusałkami czy pustelnikiem. To też nauka dla czytelnika, że z każdej znajomości można coś wynieść, trzeba mieć tylko otwarty umysł i patrzeć dookoła siebie, bo odpowiedzi często są pod samym nosem.
Najbardziej w oczy kole postać czeskiego Brzetysława i jego pomagiera Sewerusa, chociaż nie wiadomo kto komu w sumie bardziej służy. Jeden i drugi, wielcy chrześcijanie, a w środku istne diabły, co przed niczym lęku nie czują, byle okrutniej, byle krwawiej, byle rozpustniej, dla własnej przyjemności i korzyści. Zło w najczystszej postaci, choć synowi Oldrzycha należy zwrócić honor chociaż za ten jeden gest wobec poległych pod katedrą.
W powieści Polska to jeden wielki poligon walk między chrześcijanami a poganami, szarpanymi jeszcze przez czeskie siły. Kraj rozerwany na pół, bez władcy, bez okrzepłych granic i tradycji, wciąż szukający swej drogi, pełen odważnych i zapalczywych mieszkańców, którzy dają się wodzić za nos tym, co żądni władzy, niepotrafiący przymknąć oczu na różnicę wiary, a przyklasnąć wspólnej sprawie silnego państwa, zdolnemu odeprzeć wrogie wojska i wraże pogróżki. Ta Polska to kraj rozdarty, krwawiący, samookalaczający się, w którym gdzieś głęboko tli się iskra zwycięstwa i o ziszczeniu snów o pamiętnej, chwalebnej przeszłości.
Przedstawionych żerców i większości kapłanów niewiele różni. Chęć zysku, władzy, wiara w potęgę wyznawanego boga i używanie jego mocy jak własnej. Gdzie w tym wszystkim miejsce dla wyznawców, prawdziwej czci dla bóstwa i kierowania się wartościami, które symbolizują? Czym tak naprawdę jest wiara z potrzeby serca? Co powinna dawać człowiekowi? Co sobą reprezentować? Jak bardzo ingerować w życie jednostki? Czy ma prawo stać się przedmiotem sporu państwowego? Gdzie istnieją jakieś granice? Więcej pytań niż odpowiedzi.
Dla osób wierzących ważnym wątkiem będzie obrona Gniezna, katedry, plądrowanie grobu św. Wojciecha i pięciu Braci Męczenników oraz postawa Cieszka.
Całość Dębski przedstawia jasnym i klarownym językiem, nieco archaizowanym. W trakcie lektury uderza brutalność opisów, ich drobiazgowość oraz umiłowanie w rozlewie krwi. Co wrażliwsze osoby może to zniechęcić, ale myślę, że warto przez to przebrnąć, by wyciągnąć z treści jak najwięcej dla siebie.
Ponadto z ciekawej perspektywy powieść ukazuje najazd Brzetysława i wiąże to ze słowiańską mitologią, pokazując jego ciemne strony i życie zwykłych chłopów podczas wojennej zawieruchy. Zabrakło mi tylko przedstawienia roli Miecława i Mazowsza w tej całej sprawie.
Moim zdaniem za mało miejsca poświęcono Wille i Sewie, ponieważ ich wątek mógł całkiem sporo wnieść w postrzeganie starej wiary, wzajemnych powiązań ludzko-bosko-żerczych. Rozmowy Wiłły z innymi stworami mogły być dłuższe, nieco bardziej uchylać rąbka tajemnicy.
"Kiedy Bóg zasypia" to trudna książka pod względem klimatu przesiąkniętego krwią i odorem śmierci, brutalnością i okrucieństwem. Nie należy do przyjemności, wieczornego relaksu pod kocem z gorącą herbatą. To powieść wzbudzająca strach, głęboko zakorzeniony lęk przed mrokiem i nieznanym, przed własnymi koszmarami. Trzyma w napięciu, nie daje wytchnienia. Przeraża i pogania, to chyba najlepsze połączenie na określenie jej charakteru. Dobra na przemyślenia, dobra ogółem, choć nie wybitna. Świat wykreowany przez Rafała Dębskiego ukazuje nas samych, na rozstaju dróg, możliwe ścieżki, lecz którą ostatecznie wybierzemy? Gdzie pójdziemy? Dokąd się udamy? Gdzie skieruje nas dola?