Recenzje tematycznie

niedziela, 20 lutego 2022

121) "Jaga" Katarzyny Bereniki Miszczuk

   Kto z Was nie słyszał o "Kwiecie Paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk? Jedni kochają, inni nie znoszą. Powodów może być wiele, ale jednego autorce odmówić nie można - wyobraźni. I talentu, ale to tylko wtajemniczeni w jej powieści wiedzą ;)

   "Jaga" opowiada o jednej z bohaterek serii "Kwiat Paproci". Jarogniewę poznajemy tam jako rezolutną starszą panią, bielińską szeptuchę ze złotą licówką na zębach, mówiącą miejscową gwarą o zmyśle przedsiębiorcy prosto z Wall Street. Człowiek interesu. Kobieta bywa surową nauczycielką dla swej podopiecznej Gosławy, lecz ma w tym jeden cel: dobrze przygotować ją do zawodu. Nie lęka się trudnych decyzji. Ma ogromną wiedzę i intuicję. To sprawia, że świetnie odnajduje się w swojej roli. Warto też zwrócić uwagę na jej niebanalny humor i cięte riposty. Kobieto, jakież to tajemnice skrywasz? W "Kwiecie Paproci" Jaga wspomina o poronieniu, trudnym życiu z Mszczujem, tajemniczym spotkaniu z Leszym, niebezpiecznej relacji ze Swarożycem, wszędobylskich ubożętach, niejasnej znajomości z matką Gośki. Tu i teraz ma sporo niedomówień, a przeszłość stoi pod znakiem zapytania. Tak ciekawa i intrygująca postać. Tego nie da się zostawić w spokoju.

   K. B. Miszczuk wyszła naprzeciw prośbom czytelników i spełniła ich marzenie. Dała nam wgląd w życie młodej Jarogniewy, zaraz po przyjeździe do Bielin. Nie miała łatwo, oj, nie miała...

   Jaga kończy studia medyczne, po czym postanawia ruszyć na podbój Bielin, by przejąć posadę miejscowej szeptuchy po swej babci Radomile. Na złość rodzicom i obyczajom. Bez męża i dzieci, uparta singielka, chce udowodnić światu swoją wartość jako kobieta i lekarz, bez czyjegokolwiek wsparcia. Jakież jest jej zdziwienie, gdy zastaje splądrowaną chatkę. Kto mógł poważyć się na coś takiego? Czy nie bał się zemsty ze strony zmarłej staruszki i jej następczyni? Kto zniszczył zapasy i cenne sprzęty? Kto zaniedbał dom i ogródek?

   Książka skupia się na przygodach Jagi, jej walce z tajemniczymi demonami, m.in. wąpierzem, zmorą, biesem. Przy okazji poznajemy przystojnego płanetnika, przyszłego utopca, rozszalałe rusałki, a nawet samego swarnego boga. Akcja goni akcję, nie ma chwili oddechu. Dziewczę nie ma nawet momentu spokoju na weselu znajomej. Jakby tego było mało, ktoś zdaje się czyhać na jej życie. 

   Jarogniewa okazuje się kobietą ukształtowaną przez los. Nigdy nie miała łatwo. Już w rodzinnym domu musiała walczyć o swoje. W Bielinach mierzy się z biedą, niewybrednymi plotkami na swój temat, bezwzględnymi demonami. Stawia czoła wielu niebezpieczeństwom, a mimo to pozostaje w głębi ducha wrażliwa i empatyczna, gotowa do poświęceń w imię przyjaźni i dobra wspólnego. Trudne przeżycia tylko ją wzmacniają, nie poddaje się i walczy o swoje marzenia, o życie, które sama sobie wybiera, którego pragnie. Do wszystkiego chce dojść sama, lecz spotyka na swej drodze kilku życzliwych ludzi, bez których pomocy nie jest w stanie się obyć, m.in. Mszczuja, pani Bronki, a nawet samego Swarożyca. Jaga może i prowadzi niezbyt moralny tryb życia, jest swobodna, staje się dzieckiem lat 70. XX wieku, ale jest oddana swoim wartościom. Trzyma się swoich zasad. To osoba, którą można podziwiać i pod niektórymi względami naśladować.

   Mimo, że główna bohaterka to Jarogniewa, to równie ważną postacią jest sam Swarożyc. W "Kwiecie Paproci" zawsze chciał coś za coś, podrywał nachalnie Gosię, był podstępny i wredny. Nie dał się lubić, wzbudzał niechęć. Jego obecność nie zwiastowała niczego dobrego. Bóg okrutnych zabaw, a nawet zemsty. Natomiast w "Jadze" daje się poznać jako pomocny, sympatyczny, wzbudzający ciekawość i nawet lekkie zauroczenie. Nigdy nie był bezinteresowny, ale trzeba przyznać, że młoda szeptucha bez niego by sobie nie poradziła. Ratuje jej życie, daje wskazówki i rady. Pomaga jak może. Swarny bóg okazuje się całkiem ludzki.

   "Jaga" to także powieść z licznymi wątkami słowiańskimi. To nie tylko walka z demonami, ale i zapoznanie się z ich specyfiką, krótkie oprowadzenie po boskim panteonie, przytoczenie legendy o Popielu i Piaście z naprawdę intrygującymi elementami. Miszczuk przedstawia również rolę szeptuchy i żercy w słowiańskiej społeczności, może w nieco zmodyfikowanej formie na rzecz fabuły, ale jednak. Pokazuje nam święta Nocy Kupały, Dziadów, swadźbę oraz tzw. wieczorki panieńskie etc. Autorka ma wiedzę, którą podaje czytelnikowi w smakowitym i lekkim wydaniu.

   Świetne jest takie rozwiązanie wprowadzenia nas do historii młodej Jagi, gdyż ona sama pełni rolę narratora. Świat widzimy jej oczami, co daje nam wgląd w jej myśli i uczucia. 

   Wartka akcja, przygody, kryminalna zagwozdka, słowiańskie upiory, a do tego wszystkiego lekki styl autorki. Dialogi są naturalne, opisy plastyczne i cudownie realne (tzn. zwróćcie uwagę na detale chociażby przy Nocy Kupały - ognisko, halucynacje, wygląd posągów, a nawet rośliny dookoła). Czyta się szybko i przyjemnie. Proszę o więcej!

   "Jaga" to powieść fantastyczna, której akcja jest osadzona w czasach PRLu w Polsce w alternatywnej rzeczywistości, gdy słowiańscy bogowie nadal są wyznawani, a rządzą potomkowie dynastii Piastów, których znamy z lekcji historii. Bohaterowie tej książki pokazują na czym polega siła wiary w siebie, dążenie do spełnienia swoich marzeń i pokonywanie przeszkód na tej drodze, nie tylko w postaci elementów zewnętrznych, ale również demonów wewnętrznych, które sami sobie tworzymy. Udowadnia znaczenie przyjaźni w życiu, jej bezinteresowności, rolę życzliwych ludzi w bliskim otoczeniu i możliwości wsparcia się o ich ramię w naprawdę trudnych sytuacjach. Wskazuje również na to jak jest kształtowana ludzka osobowość na przestrzeni lat poprzez różne doświadczenia, od wczesnego dzieciństwa zaczynając po bycie dorosłym i dojrzałym. Serce czy rozum? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jarogniewa idzie przed siebie i po każdej porażce podnosi się silniejsza. Podąża do swego celu. I pod tym względem każdy czytelnik powinien wziąć z niej przykład. 

   Z książki na książkę Katarzyna Berenika Miszczuk rozwija się jako pisarka i to naprawdę widać. Do "Kwiatu Paproci" zawsze będę miała sentyment. To był jeden z tych kamieni milowych w moim życiu, który skierował mnie w nowe rejony, a wyznaczona wtedy ścieżka rozrosła się do drogi, którą pragnę już kroczyć bez końca. Dlatego też nie mogę doczekać się nowych utworów autorki, a "Jagę" polecam z czystym sumieniem.

niedziela, 13 lutego 2022

120) Co w trawie piszczy? "Czerwony Kur" Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek

  Świat pędzi jak szalony, mijają kolejne pory roku, a ludzkie charaktery pozostają niezmienne od tysiącleci. Łatwo poddać się sile tłumu, iść zgodnie z nim, nie myśląc i nie czując, a potem tłumaczyć, że to nie ja, to oni zrobili, ja byłem tam tylko przez pomyłkę, nie mogłem się uwolnić... Niewielu ma odwagę i silną wolę, by myśleć i działać samodzielnie, wyłamywać się z tłumu, tym samym narażając się na wyobcowanie, śmieszność i krzywe spojrzenia. Człowiek ma rozum, którego boi się używać i brać za swe decyzje odpowiedzialność, zwalając pewne sprawy na los...

   Czwarty tom "Śladów Leszego " Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek pt. "Czewrony Kur" opowiada o przygodach mieszkańców Krukowca, wyróżniając spośród nich Gniewichę, niezwykle charakterystyczną kobietę. Osada zmaga się z ogromnymi upałami, suszą, brakiem wody i widmem głodu. Co rusz wybuchają kłótnie, dochodzi do bójek i nieporozumień. Przed zarządcą Krukowca i żercą niełatwy czas. Czy będą w stanie razem zaradzić tej sytuacji? Na domiar złego wysłannik grododzierżcy zamierza "ułatwić" ludziom spiekotę i dokłada roboty. Jakby tego było mało w osadzie działają niecne moce, które tylko czyhają na ujawnienie się i rozpoczęcie niszczącego ludziom życie tańca. Czy ktoś jest w stanie zatrzymać demoniczne istoty i uratować mieszkańców? Jak tego dokonać?

   "Czerwony Kur" jest domknięciem wątków poruszanych w poprzednich częściach. To powieść poruszająca bolesne wspomnienia i tematy, obok których nie da się przejść obojętnie. Przemoc domowa rodząca ból i zawiść, a nade wszystko bezsilność i zwątpienie, ludzka obojętność na zło toczące się dookoła, bezkarność oprawców, strach ofiar, lęk przed byciem sobą, sąsiedzka nienawiść, wykorzystywanie i pycha, krnąbrność, głupota nieznająca granic, brak empatii i współczucia, zazdrość o szczęście drugiego, brak wsparcia, chora ambicja, niemożność powiedzenia "dość". Z drugiej strony książka wskazuje jak ważne jest otaczanie się życzliwymi osobami, bezinteresownymi, gotowymi zawsze wesprzeć i pomóc, doradzić i pocieszyć... słowem i czynem. Przedstawia siłę prawdziwej przyjaźni i miłości, które mogą góry przenosić. Wskazuje drogę zagubionym, daje wskazówki, gdy trzeba się zatrzymać i przemyśleć podjęte decyzje, czy aby warto w nie brnąć. Trzeba wyczuć, gdzie jest granica, po której nie można już zawrócić. Udowadnia, że poczynione zło można spróbować naprawić. To lektura o życiu i ludziach, ich wzlotach i upadkach, o drodze do własnego serca, które spowija mgła bólu.

   Podobnie jak w poprzednich tomach nie da się wskazać jednego głównego bohatera. Postacią spinającą fabułę jest Gniewicha, która ze zgorzkniałej i samotnej wdowy zaczyna przeistaczać się w - mimowolnie - bardziej czułą i wrażliwą, zaczynającą doceniać przyjaciół osobą. Ci, których ratuje, stają się jej rodziną, taką z wyboru i przekonania, niosąc jej pomoc i wsparcie, nawet gdy sama o to nie prosi. Mimo samotniczego trybu życia przyciąga ku sobie jednostki łaknące ciepła i miłości, a nade wszystko zrozumienia. Ma specyficzny sposób bycia, dla wielu odstręczający, lecz wystarczy nieco lepiej ją poznać, by dostrzec jej ogromne serce. To niebanalna postać w literaturze. Zmusza czytelnika do zrewidowania swoich poglądów i hierarchii wartości, zobaczenia drugiego dna pewnych sytuacji, które dziś się nam łatwo ocenia. Udowadnia, że pozory mogą mylić.

   Ważną rolę odgrywają również młodzi, Żywia i Korzeń, których życie lubi doświadczać i niepokoić. Przyjaciele mierzą się z przeciwnościami losu, po porażce podnoszą głowy, otrzepują kolana z ziemi i ruszają dalej, walczą o swoje szczęście i miejsce w społeczności Krukowca, lecz nic na siłę. Dbają o bliskie sobie osoby, pracują na swoje dobre imię, są pracowici i godni zaufania. Mieć wokół siebie takich ludzi jak oni to skarb. 

   "Czerwony Kur" przybliża też postać Wiłki oraz Sambora. Warto zanurzyć się w ich historie, spróbować przełożyć je na wartości uniwersalne i potraktować jako ostrzeżenie. Czemu warto się poświęcić? Gdzie szukać szczęścia? Komu ufać? Co wybrać? Jaką ścieżkę obrać?

   Spośród męskich postaci radzę przyjrzeć się losowi Zbyluta i jego przemyśleniom. To nie tylko zarządca, kowal, ale i doświadczony człowiek, który całkiem sporo wie i bierze na swe barki niejeden ciężar. Miłość, rodzina, praca, relacje międzyludzkie - z tego zakresu można szukać u niego odpowiedzi na swoje wątpliwości.

   Ta powieść tchnie słowiańskością. Można tu spotkać nie tylko stwory takie jak wodniki, utopce, rusałki, leśne panny, leszego, borowego, ale i poczuć klimat wczesnego średniowiecza. Z jednej strony wierzenia i siła ich oddziaływania na codzienne życie jak w przypadku żercy, rażenia piorunem, radzenie sobie z upiorami i bólem po stracie bliskich, z drugiej - mozół zwykłej szarugi, obowiązki, praca i próba utrzymania rodziny. Do tego warto dodać rozkazy wydane przez władcę i wykonywanie ich przy rozłożeniu takich samych trudności jak bez nich. Oj, niełatwe było wówczas życie, ale chyba bogatsze duchowo i sąsiedzko, choć nie zawsze wesołe melodie grało. "Czerwony Kur" daje posmak życia naszych średniowiecznych przodków. Łapie to, co jest ulotne i zamyka to w słowach.

   Ten tom "Śladów Leszego" czyta się bardzo szybko, właściwie w przeciągu trzech-czterech godzin można połknąć całość, ponieważ odłożyć się go nie da, ciekawość za bardzo zżera czytelnika. Język i styl autorki zachwycają w oddaniu klimatu Krukowca. Archaizowanie, używanie gwary, różnorodność języka bohaterów - to tajemnica niezwykłości tej książki. Warto też zwrócić uwagę na szczegółowość i plastyczność opisów, co pozwala jeszcze lepiej działać wyobraźni.

   Czym dla mnie jest "Czerwony Kur"? Domknięciem historii Gniewichy i jej podopiecznych, wspaniałą przygodą w głąb przeszłości i siebie, możliwością poznania przodków, rodzimej wiary i potwierdzeniem, że fascynacja słowiańskością przemienia się w coś trwalszego, prawdziwą więź z własnymi korzeniami. To wskazówka, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że trzeba cenić swoje tu i teraz, że warto być sobą i mieć koło siebie przyjaciół oraz rodzinę. Świat może się palić i walić, ale z takim wsparciem przetrwa się całe zło.

   Czekam na więcej powieści spod pióra Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek. Ta kobieta potrafi pisać, poruszać całe struny serca i malować krajobrazy słowem. Nie chleba i igrzysk jak w Rzymie dla tłumów, jeno tak dobrej rodzimej literatury proszę! A "Czerwonego Kura" polecam z całego serca.

niedziela, 6 lutego 2022

119) "Baśń o Wilczej Dolinie" Agaty Kasiak

   Czy jedna historia, jedno miejsce wokół niej osnute może mieć wiele wersji wydarzeń? A jeśli tak, to która jest tą prawdziwą? Czy w ogóle da się to w jakiś sposób oszacować? Czy można je ze sobą porównywać? W jakim celu? Czy może warto zaufać autorowi i poznać jego perspektywę, spróbować zrozumieć jego tok rozumowania? Co, gdy historia ma więcej niż jednego twórcę? Czy na każdą wersję patrzeć z osobna czy szukać wspólnych korzeni?

   Myślę, że na powyższe pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Przy podobnych dylematach można stanąć przy poznawaniu świata z "Baśni o Wilczej Dolinie" Agaty Kasiak. Już w samym tytule zawiera się owa magiczna nazwa "Wilcza Dolina" znana każdemu miłośnikowi słowiańskiej fantastyki. Większość książek osnutych wokół tego miejsca wyszło spod pióra Marty Krajewskiej. Skąd zatem to nawiązanie w powieści Agaty Kasiak? Otóż, na świecie nie ma aż takich przypadków. Pisarki to siostry, które za młodzieńczych lat razem stworzyły Wilczą Dolinę i szkielet jej historii. W dorosłym życiu z bagażem doświadczeń i ogromem wiedzy każda ruszyła w swoją podróż przez ten świat, poznając go, jego mieszkańców i ich bajania, wnikając głęboko w miejscową kulturę i zwyczaje, zasłyszane z dalekich stron plotki, wędrując po lasach i górach, nurkując w otchłani jeziora, słysząc w tle wycie wilków, a może nawet samego Białego Wilka, pana tych ziem? Jedno miejsce, a dwa różne światy, każdy z własną specyfiką i ulotną magią słowa pisanego. Zwracam na to uwagę, by pokazać jak bogate jest wnętrze każdego z nas, jak z jednego nasiona mogą wyrosnąć różne drzewa. Niby podobne, a jednak odmienne.

  "Baśń o Wilczej Dolinie" Agaty Kasiak to książka fantastyczna prowadzona z punktu widzenia trzech postaci, tj. wiedźmy Olchy, palatyna Pomira i księżniczki Wolin. Wilcza Dolina to zapomniana przez ludzi kraina, żyjąca własnym rytmem, odizolowana przez warunki geograficzne, kryjąca niejedną tajemnicę. Świat poza nią istnieje, a czas biegnie, cywilizacja się rozwija, królestwa powstają i rozpadają się, zawierane są nowe sojusze, zawiązują się spiski, do głosu dochodzą nowe dynastie. Zwykła kolej rzeczy. Jednak między światem a Wilczą Doliną istnieje połączenie, rzeka, niosąca ze sobą groźbę śmierci, wyrzucająca na brzeg ciała, niby zwykłe, a jednak... liczące setki lat, ciała, które nocą mogą przyprawić o zawał serca, zagrozić istnieniu wszelakiego stworzenia, niszczyć i siać pożogę, a pełnia tuż tuż. Kim są owe umarlaki? Skąd się biorą, czerpią swą siłę i nienawiść? Dlaczego właśnie teraz? Czy można je jakoś powstrzymać?

   Królestwo, którego podwładnym jest Pomir, toczy właśnie walki z sułtanem, broniącym się ostatkiem sił w Duszańcu, jednym z ostatnich bastionów ludzi-wilków, zwanych wilkarami, którymi to przewodzi księżniczka Wolin, córka Czcirada, osobnika wielce występnego, dwulicowego i pełnego niespożytej energii do knucia oraz wprowadzania swego planu w życie przez lata. Wojna o ziemie, wpływy, bogactwa i w zemście za osobistą zniewagę króla Lubomii. Pomir i Wolin walczą, jak równy z równym, pełni szacunku wobec przeciwnika. W trakcie jednej z bitew dochodzi do spotkania z trzecią stroną konfliktu, umarlakami. Strach przed nieznanym spada na ludzi i wilcze serca, co teraz? Natomiast w wysokich górach maleńka osada celebruje lato, przygotowując się do Nocy Kupały i czasu zbiorów. Nierozważni młodzieńcy, za nic mając przestrogi starszych, udają się w zakazane rejony, chcąc wzbogacić się kosztem umarłych, napotykając po drodze na tajemnicze istoty, zamieszkujące jezioro, zwane utopkami. Czemu większość z nich atakuje nocą i przy pełni? Czy ktoś poza starą zielarką będzie wiedział co czynić? Czy ktoś jej uwierzy? Jak zabezpieczyć cmentarzysko, ochronić matki i dziatki przed wieszczycą, jak pokonać tysiącletnią klątwę Boginki? Gdzie szukać ratunku i wsparcia? Jak osadników ostrzec, by usłuchali?

   Bohaterowie "Baśni o Wilczej Dolinie" przykuwają uwagę czytelnika zarówno swoją osobowością, jak i przemianami w nich zachodzącymi. Bieg wydarzeń sprawia, że dojrzewają, nabierają dystansu do pewnych spraw, zaczynają pojmować swoje błędy i w jakiś sposób próbują je naprawić. Powieść nie podaje wszystkiego na tacy, wiele rzeczy trzeba wysnuć z kontekstu, domyślając się, idąc za drobnymi wskazówkami autorki, jak np. w przypadku Wolin, gdzie pewne aspekty z wczesnego dzieciństwa rzutują na jej dorosłe zachowania. Podobnie rzecz ma się z Pomirem, który nosząc maskę nieustraszonego woja, okazuje się człowiekiem o ogromnym sercu. Przy okazji warto zwrócić uwagę na Biezdara i Toligniewa oraz słowa palatyna o zmężnieniu. Zgadzam się z nim w stu procentach.

  Niezwykle ważną i niebanalną postacią jest Olcha. Kobieta o ogromnym bagażu doświadczeń i wiedzy, niosąca pomoc każdemu, będąca częścią historii Wilczej Doliny, która stała się jej domem i jednocześnie więzieniem. Pod maską ironicznej zołzy kryje się czułe serce, oddane sprawie Doliny, a może przede wszystkim jej podopiecznego i jego dobra. 

   Dla mnie wyjątkową postacią jest Krzesąd, jeden z członków starszyzny wioski, przybyły do tego miejsca wiele lat wcześniej z zewnętrznego świata, głęboko poruszony, a przede wszystkim wierzący w legendy o tym obszarze. Mężczyzna noszący brzemię odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość pokoleń osadników, zbratany tajemnicą z wilkarami, stojący po cichu na straży porządku. Człowiek, któremu można zaufać i powierzyć swoje życie. Wzbudza sympatię i chęć bliższego poznania.

   Tytuł książki sugeruje baśń, czyli miło opowiedzianą historię walki dobra ze złem. Kto oczekuje lukru srodze się zawiedzie. Autorka porusza trudne tematy dotyczące m.in. odrzucenia w rodzinie, wyszydzania, ostracyzmu społecznego, przemocy psychicznej i fizycznej wśród obcych i bliskich, gwałtu, prostytucji, braku tolerancji dla inności, agresji i plotek, osamotnienia wśród ludzi, braku zrozumienia, strachu przed pójściem własną ścieżką, kurczowego trzymania się niebezpiecznych tradycji, uciekania przed odpowiedzialnością i zrzucania winy na innych. Powieść opowiada nie tylko o czasach pokoju, ale nade wszystko skupia się na wojnie, jej dramatach, ofiarach, trudnych wyborach władających, o próbie przetrwania kolejnego dnia, następnego natarcia. Tu ból i cierpienie są na porządku dziennym, choć miłość stara się to nieco osłodzić. Dni niepewności są przeplatane szczęśliwymi chwilami z drobiazgów, niewielkich gestów, wskazujących z czego tak naprawdę składa się życie i co jest ważne. W tym tkwi szkopuł, że każdy z nas może ową historię inaczej odczytać, zrozumieć, bo zależy to od naszej własnej perspektywy, doświadczenia czy hierarchii wartości.

   Świat przedstawiony jest bardzo bogaty i szczegółowo omówiony. Imponuje mi przemyślana przeszłość tegoż regionu, stopień powiązania dni przeszłych i teraźniejszych, tego jak te wszystkie elementy do siebie pasują, niczym puzzle. Wprowadzone postacie mają swoje role do odegrania w głównym wątku, a mimo to ich sprawy toczą się obok i czytelnik zagląda do nich zza kotary. Fabuła to nie tylko losy Wolin, Olchy i Pomira. To też pomniejsi, drugoplanowi bohaterowie, którzy nadają kolorytu tejże powieści. Bez nich nie byłaby taka sama.

   Na uwagę zasługują opisy położenia osady, próba odmalowania ich za pomocą słów. Są tak plastyczne, że nieraz odnosiłam wrażenie, że je widzę. Piękne góry, pełne mroku, surowości i majestatu, zamglone o poranku jezioro, tajemniczy las, samotna, płacząca wierzba, pozarastane trakty, stare cmentarzysko (aż prosi się o szpachelkę archeologa) i zaginione zamczysko, wyrzucające czasem swe sekrety na brzeg.

   Z pełną powagą przyznaję się, że zakochałam się w języku i stylu autorki. Lekko poetyzowany, archaizowany, na modłę średniowiecznych podań. Myślę, że to główny powód niezwykłego klimatu, jaki odczuwa się podczas czytania. Czytelnik przenosi się w czasie, w pełni może utożsamić się z bohaterami i ich przygodami, razem z nimi przemierzając knieje północnej krainy.

   Niektórzy mogą zarzucić patetyczność Wolin i Pomirowi, ale warto zwrócić uwagę na to gdzie się wychowali, do jakich klas należeli i jakie wartości im wpajano. Warto oderwać się od współczesnych realiów, uzmysłowić sobie, że kiedyś bywało inaczej, spróbować wczuć się w ich położenie. 

   Bardzo podoba mi się przedstawienie kwestii wilkarów i Białego Wilka, co zupełnie odbiega od wersji Marty Krajewskiej. To jest bliższe memu sercu, całkiem oddanego ich zwierzęcej postaci. Pokazuje prawdziwą wilczą naturę, przekreśla kreślony od pokoleń stereotyp, pozwalając prawdzie wypłynąć na wierzch. Wspaniałe!

   Typowej słowiańskości czytelnik tu nie uświadczy, no może poza zielarką i owymi umarlakami (no i oczywiście Nocą Kupały, która jest stricte słowiańska), lecz myślę, że to elementy zbyt uniwersalne, by przypisywać je tylko naszemu rodzimemu kręgowi kulturowemu. Czy to źle? Uważam, że to nie ma znaczenia dla fabuły. Tego typu zabiegi są tu całkowicie zbędne. Ta historia toczy się swoim własnym torem i dokładanie do niej takich elementów mogłoby ją tylko niepotrzebnie zakłócić.

   "Baśń o Wilczej Dolinie" Agaty Kasiak to powieść fantastyczna, magiczna historia o przeklętej krainie, trudnej miłości, niełatwych wyborach, o brzemieniu odpowiedzialności, o sile przyjaźni i miłości, o skomplikowanych relacjach, o drugich szansach, o przeznaczeniu i kierowaniu się w życiu sercem. To książka ofiarowująca nadzieję dla zagubionych, wskazująca drogę do wyjścia z ciemności ku wiosennemu słońcu, tchnąca magią. Mimo ogromu bólu wyziera z niej ciepło, które może otulić w zimowy wieczór niczym najcieplejszy koc. To lektura skłaniająca do refleksji nad sobą, życiem i swoim otoczeniem. Myślę, że bohaterowie tej powieści i duch Białego Wilka jeszcze długo będą mi towarzyszyć. To jedna z tych książek, która po odłożeniu na półkę, rozrasta się w sercu czytelnika, podświadomie zmienia go i jego podejście do wielu spraw. To prawdziwa baśń z morałem, gdzie wilki swym wyciem wywołują uśmiech.  

Polecam z całego serca!