Tak mogłyby wyglądać rozważania mieszkańców słowiańskich lasów, gdyby rodzima wiara wciąż trwała. Czy byłby możliwy kompromis między nimi a ludźmi? Jak przebiegałaby taka koegzystencja? Co w razie naruszeń wspólnie poczynionych postanowień? Kto sądziłby rzezimieszków? Jakie byłyby kary?
Mój świat stanął na głowie za sprawą powieści pasjonatki mitologii wszelakich, Magdaleny Wolff. Drugi tom serii "Moc Korzeni" pt. "Szata z piór" jest głęboko inspirowany i osadzony w słowiańskich realiach wierzeniowych, gdzie ludzie żyją obok stworza i bogów, wpływając na siebie wzajemnie. To świat, gdzie legendy i baśnie przeplatają się z rzeczywistością, a historia jest wielce poważana i stanowi punkt wyjścia dla wyobraźni autorki. Skąd jestem tego taka pewna?
Na początek warto przyjrzeć się geografii uniwersum Wolff. Sławianie, ich zachodni sąsiedzi mocno podchodzący pod niemieckojęzyczne narody, północni - z ich pierwotnymi nordyckimi bogami oraz co ważne - aspekty religijne, tj. politeistyczni Sławianie i monoteistyczni mirianie. Czy czegoś Wam to nie przypomina? Właśnie. Nasza własna historia, lecz czytelniku pamiętaj, to powieść fantastyczna, a nie historyczna.
Wacia dojrzała, wie, co jest jej celem, ale bywa zagubiona, niepewna siebie, musi zakładać maski wśród obcych, by chcieli ją wesprzeć. Jest młodą dziewczyną, którą los już srodze doświadczył. Nieszczęśliwe małżeństwo, śmierć bliskich, utrata domu i konieczność szybkiego dojrzenia do bardzo ważnych i odpowiedzialnych decyzji, brzemiennych w niespodziewane skutki. Jak na ten wiek to za wiele na jedną osobę, lecz przy pomocy prawdziwych przyjaciół ma szansę na powodzenie i zrozumienie samej siebie. Jej postać spina całą fabułę, jest barwna, niejednoznaczna, dająca się lubić i poznać. Jest kimś, komu warto zaufać, otworzyć się przed nią. Jest szczera i lojalna. O swoich walczy jak lwica.
Kobiety u Magdaleny Wolff są różnorodne. Jedne - pionki w grze mężczyzn, inne - same stawiają warunki i poruszają nitkami kukiełek. Jednak każda z nich ma własne marzenia, motywacje i lęki. W sytuacjach podbramkowych potrafią być silne, stanowić opokę dla innych, zepchnąć złe wspomnienia daleko i przemienić je w moc. Są potężne swoją kobiecością, nie ciałem, lecz duchem. Waleczne. Dążące do swoich racji. Wiele z nich jest godnych naśladowania.
Spośród mężczyzn warto zwrócić uwagę na Snowida, Winanda i Lestka (sic!). Towarzyszą bohaterkom, są przyczyną ich trosk i radości. Bywają przyjaciółmi, kochankami i wrogami. Mają w sobie coś, co przykuwa uwagę i nie pozwala odwrócić od nich oczu. To mężczyźni z tajemnicą, z tzw. przeszłością. Choć są tak różni i odmienni od siebie... bez nich ta historia byłaby pusta. Są tym niespokojnym duchem, który napędza fabułę, może nawet nieświadomie, a przy okazji uczą. Otwierają przed czytelnikiem nowe horyzonty, nowe możliwe interpretacje ich zachowań i wpływu na Wacię, Mirkę oraz Gerdę.
Bywają sytuacje, gdy trudno okiełznać emocje. Skąd wiemy, co do kogo czujemy? Czy to na pewno to? Jak łatwo przejść z zakochania do nienawiści, ze słodkich słówek do złośliwych uwag? Bohaterowie tej książki bywają zagubieni, nie tylko w świecie zewnętrznym, ale i wewnętrznym, który bywa istnym labiryntem. Warcisława, Szary, Mirka, Lestek, Gerda, Winand i wielu innych. Każdy ma własne demony, z którymi musi zmierzyć się sam.
Postacie ludzkie u Magdaleny Wolff są barwne, zróżnicowane, każda o własnej historii. Są niezwykłe. Należy zwrócić uwagę na to jak autorka zarysowała ich portret psychologiczny, jak wiele czasu musiała na to poświęcić i z jakim skutkiem. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Do tej pory poruszyłam tylko ludzką warstwę powieści. Co z tą słowiańską, nadprzyrodzoną? Uniwersum M. Wolff tchnie tą starodawną magią, zaklętą w leśnych ostępach, promieniach słońca, kroplach deszczu, w ziemi i w ogniu, tą, która otacza nas każdego dnia, magią rodzimej wiary i wierzeń, która płynie w naszych sercach, wypita z mlekiem matki, przekazana z krwią przodków. W "Szacie z piór" znów można spotkać leszych, leśne panny, biesa. Pojawi się również wątek latawców. Jest nawet sam Boruta. Czytelnik może również spotkać bogów. Jest Perun pod postacią Jasza, Dziewanna, Marzanna, Nyja i Weles. Są tak samo realni jak ludzie. W tym tomie bardzo wyjątkową sceną są odwiedziny Nawii. Miejsce pełne metafor i symboli, o niezwykłej atmosferze, działające na wyobraźnię. Mówiąc szczerze to właśnie ta sfera mnie całkiem pochłonęła.
W tym momencie należy zwrócić uwagę na to jak ludzie podchodzą do wiary i bogów. Jedni bywają sceptyczni, inni - fanatyczni, lecz każdy szanuje tradycje przodków. Bogowie cieszą się szacunkiem. Na ziemiach Sławian powszechnie występują chramy i kąciny. Kapłani są poważani przez ogół społeczeństwa przez wzgląd na pełnioną funkcję. Kogoś, kto podniesie rękę na wizerunki bogów lub ich przedstawicieli czeka surowa kara.
Pomiędzy ludzkim a nadprzyrodzonym światem kręci się Szary, leszy, niezwykle ważna postać i jednocześnie ta, do której mam największą słabość. Kocha wolność, ale to miłość go napędza. Jest na rozdrożu, musząc wybrać, to, co najistotniejsze. Jego kreacja chwyta za serce. Ucieleśnia ducha tej powieści. Jest tym, czego szuka większość z nas. Ostoją, bezpieczeństwem, domem, portem, w którym zatrzymujemy się po morskim sztormie...
"Szata z piór" M. Wolff to przepiękna słowiańska fantastyka o sile miłości, przyjaźni i przeznaczenia, która krzewi rodzimą wiarę, przybliża ją czytelnikowi, a jednocześnie tworzy odrębną całość od naszej rzeczywistości. Autorka zgrabnie wplata elementy słowiańskiego dziedzictwa jak np. postać Wandy czy wyobrażenie zaświatów do swojej własnej powieści. Są one ze sobą tak mocno związane, że oddzielnie nie mogą funkcjonować, ponieważ obraz byłby niepełny. Porusza trudne tematy, często będące kulturowymi tabu. Pokazuje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy decyzją a konsekwencjami, tym samym zmuszając do głębszej refleksji o świecie i nas samych. To dzieło grające na strunach duszy zapomniane przez nas melodie. Budzi tęsknotę za dawną wiarą, jej siłą i magią. Jej rytm pobrzmiewa w uszach jeszcze długo po zakończeniu lektury.
Z całego serca polecam "Szatę z piór". Jestem pewna, że poruszy każdą osobę, dla której rodzima wiara i kultura są czymś ważnym, budującym tożsamość.
Oby więcej takich książek na naszym rynku wydawniczym!