Recenzje tematycznie

sobota, 18 marca 2023

162) "Szata z piór" Magdaleny Wolff

  Leśna głusza, szemrzący w oddali strumyk, odgłosy zwierząt. Cuda natury. Czego chcieć więcej? By życie w takim miejscu nigdy się nie skończyło, a ludzkie sąsiedztwo nigdy nie zawitało do naszego azylu. Takie marzenia tyczą się niejednego leszego i niejednej boginki, lecz ludzi jak na złość wszędzie więcej i więcej. Co począć? Jak temu przeciwdziałać? Jak zachować puszczę, taką pierwotną? Jednak czy wszyscy ludzie są tacy źli? Czy są tacy, co szanują leśne stwory i matkę ziemię? Czy potrafią przeciwstawić się swoim ziomkom i wytłumaczyć, by nie niszczyli darów przyrody?

   Tak mogłyby wyglądać rozważania mieszkańców słowiańskich lasów, gdyby rodzima wiara wciąż trwała. Czy byłby możliwy kompromis między nimi a ludźmi? Jak przebiegałaby taka koegzystencja? Co w razie naruszeń wspólnie poczynionych postanowień? Kto sądziłby rzezimieszków? Jakie byłyby kary?

   Mój świat stanął na głowie za sprawą powieści pasjonatki mitologii wszelakich, Magdaleny Wolff. Drugi tom serii "Moc Korzeni" pt. "Szata z piór" jest głęboko inspirowany i osadzony w słowiańskich realiach wierzeniowych, gdzie ludzie żyją obok stworza i bogów, wpływając na siebie wzajemnie. To świat, gdzie legendy i baśnie przeplatają się z rzeczywistością, a historia jest wielce poważana i stanowi punkt wyjścia dla wyobraźni autorki. Skąd jestem tego taka pewna?

   Na początek warto przyjrzeć się geografii uniwersum Wolff. Sławianie, ich zachodni sąsiedzi mocno podchodzący pod niemieckojęzyczne narody, północni - z ich pierwotnymi nordyckimi bogami oraz co ważne - aspekty religijne, tj. politeistyczni Sławianie i monoteistyczni mirianie. Czy czegoś Wam to nie przypomina? Właśnie. Nasza własna historia, lecz czytelniku pamiętaj, to powieść fantastyczna, a nie historyczna.

  O czym opowiada "Szata z piór"? Warcisława, zwana również Wreną, wyłania się z lasu w towarzystwie Szarego i rusza ku swemu przeznaczeniu, by odzyskać odebraną jej podstępem ojcowiznę i pomścić śmierć najbliższych. W lesie przeszła już próby u Baby Jagi, pokonała liczne przeszkody, walczyła ze żmijem. Przeżyła. Co może ją spotkać wśród ludzi? Na kogo będzie mogła liczyć, a kto ją zdradzi? Kto stanie jej się powiernikiem i przyjacielem, a kto wrogiem? Dziewczyna musi udać się do Świerków, kuzynostwa, by zyskać wsparcie w swojej sprawie i udowodnić, że warto iść za nią. Poza tym czeka ją jeszcze podróż do kniazia Dargorada, najbardziej wpływowego pana po tej stronie puszczy. Co jeszcze kryje się za rogiem?

   Wacia dojrzała, wie, co jest jej celem, ale bywa zagubiona, niepewna siebie, musi zakładać maski wśród obcych, by chcieli ją wesprzeć. Jest młodą dziewczyną, którą los już srodze doświadczył. Nieszczęśliwe małżeństwo, śmierć bliskich, utrata domu i konieczność szybkiego dojrzenia do bardzo ważnych i odpowiedzialnych decyzji, brzemiennych w niespodziewane skutki. Jak na ten wiek to za wiele na jedną osobę, lecz przy pomocy prawdziwych przyjaciół ma szansę na powodzenie i zrozumienie samej siebie. Jej postać spina całą fabułę, jest barwna, niejednoznaczna, dająca się lubić i poznać. Jest kimś, komu warto zaufać, otworzyć się przed nią. Jest szczera i lojalna. O swoich walczy jak lwica.

  Jastrzębcówna to główna bohaterka kobieca, ale nie można pominąć pozostałych. Równie ważna jest Gerda von Hewen, na zewnątrz nieustępliwa, odważna, śmiało krocząca przed siebie, a w środku niepewna, łaknąca akceptacji i miłości. Warto też bliżej przyjrzeć się Mirce, kapłance i podopiecznej Pężyrki. Choć młoda i nieco zagubiona w swoich uczuciach, to wie, co ważne i dobre. Ma ogromne serce. Jest jedną z tych, która może pomóc Waci w powrocie do domu.

   Kobiety u Magdaleny Wolff są różnorodne. Jedne - pionki w grze mężczyzn, inne - same stawiają warunki i poruszają nitkami kukiełek. Jednak każda z nich ma własne marzenia, motywacje i lęki. W sytuacjach podbramkowych potrafią być silne, stanowić opokę dla innych, zepchnąć złe wspomnienia daleko i przemienić je w moc. Są potężne swoją kobiecością, nie ciałem, lecz duchem. Waleczne. Dążące do swoich racji. Wiele z nich jest godnych naśladowania.

   Spośród mężczyzn warto zwrócić uwagę na Snowida, Winanda i Lestka (sic!). Towarzyszą bohaterkom, są przyczyną ich trosk i radości. Bywają przyjaciółmi, kochankami i wrogami. Mają w sobie coś, co przykuwa uwagę i nie pozwala odwrócić od nich oczu. To mężczyźni z tajemnicą, z tzw. przeszłością. Choć są tak różni i odmienni od siebie... bez nich ta historia byłaby pusta. Są tym niespokojnym duchem, który napędza fabułę, może nawet nieświadomie, a przy okazji uczą. Otwierają przed czytelnikiem nowe horyzonty, nowe możliwe interpretacje ich zachowań i wpływu na Wacię, Mirkę oraz Gerdę. 

  "Szata z piór" to powieść wielowątkowa, skupiająca się przede wszystkim na międzyludzkich relacjach, które bywają trudne i skomplikowane, tak samo bolesne, co radosne, pełne uniesień i chwil zwątpienia. Jest tu miłość partnerka, hetero- i homoseksualna, pokazane podejście do niej, strach przed przyznaniem się do niej, przed opinią otoczenia, chęć dostosowania się do wymogów społecznych, które narzucają pewne schematy. Jest tu siła przyjaźni, która może przenosić góry i uskrzydlać, dawać oparcie i wiarę w siebie, nadzieję na wyjście z kryzysu, poczucie radości z tego, kim się jest i jaką ścieżkę się obrało. Jest tu mowa o ludzkiej dobroci i empatii, bezinteresownej pomocy, którą może otrzymać każda ofiara przemocy. Autorka pokazuje, że rodziną mogą być przyjaciele, a nawet obcy ludzie, którzy dadzą z siebie więcej dobra niż ci, z którymi łączą nas więzy krwi. Nie ma tu tematu tabu, nie ma lukru. Kobiety bywają przedmiotowo traktowane przez bliskich, jak towar wymieniane na inne dobro. Są bite, gwałcone. Noszą ślady po swoich oprawcach. Niektóre to złamie, podporządkują się, inne zawalczą o siebie, uciekną lub się przeciwstawią, powiedzą dość. U Wolff jest nawet takie specjalne miejsce, gdzie mogą znaleźć bezpieczną przystań. Ludzkie relacje to także zazdrość, zawiść, nienawiść, obłuda, dwulicowość, podszyte intrygami i podstępami. W tej powieści tego nie brakuje. Co rusz można natknąć się na ich przykłady. 

   Bywają sytuacje, gdy trudno okiełznać emocje. Skąd wiemy, co do kogo czujemy? Czy to na pewno to? Jak łatwo przejść z zakochania do nienawiści, ze słodkich słówek do złośliwych uwag? Bohaterowie tej książki bywają zagubieni, nie tylko w świecie zewnętrznym, ale i wewnętrznym, który bywa istnym labiryntem. Warcisława, Szary, Mirka, Lestek, Gerda, Winand i wielu innych. Każdy ma własne demony, z którymi musi zmierzyć się sam.

   Postacie ludzkie u Magdaleny Wolff są barwne, zróżnicowane, każda o własnej historii. Są niezwykłe. Należy zwrócić uwagę na to jak autorka zarysowała ich portret psychologiczny, jak wiele czasu musiała na to poświęcić i z jakim skutkiem. Jestem pod ogromnym wrażeniem.

   Świat ludzi to i walka o władzę. Tu warto zwrócić uwagę na bogatą szatę intryg i strategii wojennych. Nie tylko knowania, ale i same przygotowania. Duża szczegółowość opisów pozwala na wyobrażenie sobie tego. Ponadto pisarka przedstawia przy tym funkcjonowanie możnych dworów, zarówno w dni powszednie, jak i świąteczne. Dzięki temu czytelnik może być uczestnikiem uczty, zwiedzić prywatne komnaty Wasi u Świerczyńskich i w Turzycach, może oglądać bitwę, a nawet opatrywać rannych. Przy poruszeniu kwestii politycznych mocno zaznaczane są zagadnienia finansowe, tj. przewidywanych zysków i strat, co przeważa na decyzje możnych. Można z kimś dobrze się bawić podczas uczt, ale to nie jest powód do podjęcia ryzykownych kroków. Potrzebne są dobre argumenty i konkretne możliwości. Przykładem wytrwanego gracza politycznego jest Dargorad i Snowid. Mają żyłkę do tego i rozeznanie w ludzkich charakterach.

   Do tej pory poruszyłam tylko ludzką warstwę powieści. Co z tą słowiańską, nadprzyrodzoną? Uniwersum M. Wolff tchnie tą starodawną magią, zaklętą w leśnych ostępach, promieniach słońca, kroplach deszczu, w ziemi i w ogniu, tą, która otacza nas każdego dnia, magią rodzimej wiary i wierzeń, która płynie w naszych sercach, wypita z mlekiem matki, przekazana z krwią przodków. W "Szacie z piór" znów można spotkać leszych, leśne panny, biesa. Pojawi się również wątek latawców. Jest nawet sam Boruta. Czytelnik może również spotkać bogów. Jest Perun pod postacią Jasza, Dziewanna, Marzanna, Nyja i Weles. Są tak samo realni jak ludzie. W tym tomie bardzo wyjątkową sceną są odwiedziny Nawii. Miejsce pełne metafor i symboli, o niezwykłej atmosferze, działające na wyobraźnię. Mówiąc szczerze to właśnie ta sfera mnie całkiem pochłonęła. 

   W tym momencie należy zwrócić uwagę na to jak ludzie podchodzą do wiary i bogów. Jedni bywają sceptyczni, inni - fanatyczni, lecz każdy szanuje tradycje przodków. Bogowie cieszą się szacunkiem. Na ziemiach Sławian powszechnie występują chramy i kąciny. Kapłani są poważani przez ogół społeczeństwa przez wzgląd na pełnioną funkcję. Kogoś, kto podniesie rękę na wizerunki bogów lub ich przedstawicieli czeka surowa kara. 

   Pomiędzy ludzkim a nadprzyrodzonym światem kręci się Szary, leszy, niezwykle ważna postać i jednocześnie ta, do której mam największą słabość. Kocha wolność, ale to miłość go napędza. Jest na rozdrożu, musząc wybrać, to, co najistotniejsze. Jego kreacja chwyta za serce. Ucieleśnia ducha tej powieści. Jest tym, czego szuka większość z nas. Ostoją, bezpieczeństwem, domem, portem, w którym zatrzymujemy się po morskim sztormie...

  Ta książka utkana jest z uczuć i wiedzy. "Kukuła i wrona" była świetna, ale "Szata z piór" jest doskonała, wybitna. Fabuła jest dokładnie przemyślana, rozpoczęte wątki łączą się w subtelną całość, krok po kroku pokazując czytelnikowi kolejne elementy układanki. Panuje tu równowaga pomiędzy akcją a przystankami spokoju. Napięcie przeplata wytchnienie. Czytelnik co rusz jest zaskakiwany pomysłowością autorki i postępkami bohaterów. Zakończenie potęguje ciekawość i wzmaga apetyt na kolejny tom. Po powyższym można wnioskować, że M. Wolff ma prawdziwy talent. Potwierdza to tylko styl i lekkie pióro, pełne poetyckości i plastyczności, które za pomocą słów rozpyla pełną paletę barw. Opisy są żywe, jakby wyjęte prosto z fantazji pisarki i postawione tuż przed nosem czytelnika. Cechuje je ogromna drobiazgowość. Są one ciekawym przerywnikiem akcji, a jednocześnie rozbudowują uniwersum.

   "Szata z piór" M. Wolff to przepiękna słowiańska fantastyka o sile miłości, przyjaźni i przeznaczenia, która krzewi rodzimą wiarę, przybliża ją czytelnikowi, a jednocześnie tworzy odrębną całość od naszej rzeczywistości. Autorka zgrabnie wplata elementy słowiańskiego dziedzictwa jak np. postać Wandy czy wyobrażenie zaświatów do swojej własnej powieści. Są one ze sobą tak mocno związane, że oddzielnie nie mogą funkcjonować, ponieważ obraz byłby niepełny. Porusza trudne tematy, często będące kulturowymi tabu. Pokazuje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy decyzją a konsekwencjami, tym samym zmuszając do głębszej refleksji o świecie i nas samych. To dzieło grające na strunach duszy zapomniane przez nas melodie. Budzi tęsknotę za dawną wiarą, jej siłą i magią. Jej rytm pobrzmiewa w uszach jeszcze długo po zakończeniu lektury. 

   Z całego serca polecam "Szatę z piór". Jestem pewna, że poruszy każdą osobę, dla której rodzima wiara i kultura są czymś ważnym, budującym tożsamość.

   Oby więcej takich książek na naszym rynku wydawniczym!