Recenzje tematycznie

niedziela, 25 lipca 2021

100) Słowiańska przygoda z wilkami w tle, czyli "Wezwijcie moje dzieci" (tom III) Marty Krajewskiej

   Są książki, które zapadają w pamięci na lata. Pierwszy tom Wilczej Doliny pochłonęłam parę lat temu w jedną noc, z niedzieli na poniedziałek, a w pracy wyglądałam jak zombie, ale jakże szczęśliwe! Kolejnego dnia wciągnęłam drugi tom. Byłam poruszona, zaskoczona i jednocześnie wściekła, że nie mam następnej części pod ręką. Po drodze zajadałam pozostałe historie z Doliny, zachwycając się piórem Marty Krajewskiej i jej pomysłowością. Wilcza Dolina to istna kopalnia powieści, a jednak... Venda z DaWernem kazali na siebie czekać kilka ładnych lat. I powiem Wam, że było warto! "Wezwijcie moje dzieci" to godny następca poprzedników i genialne zakończenie całej sagi. Emocje we mnie buzują jak szalone, ale w pozytywnym sensie. Cóż to była za uczta! Jednak po kolei...

   Marta Krajewska jest rosjoznawczynią z wykształcenia, z pasji opowiada o życiu Słowian, pisze, gra na ukulele, hoduje owce i dba o swoje dzieci jak nikt inny, a robi to nie używając żadnej magii. Zorganizowała również pierwszy konwent fantastyki słowiańskiej Slavicon. Jest autorką kilku powieści, opowiadań i słuchowisk. Miesza w kotle kultury z wyczuciem, budując złożone historie, skomplikowane postacie i niejednoznaczne światy. Okrasza to niezwykle magicznym plastycznie językiem, budując klimat poprzez opisy i stopniowe narastanie napięcia, wrzucając punkt kulminacyjny dokładnie tam, gdzie powinien być.

  "Wezwijcie moje dzieci" to nie tylko miłosna historia człowieka i wilkara, to opowieść o losach całej Wilczej Doliny, przygotowującej się do ostatecznego dnia, powrotu wrogów zza Sinych Wód, strachu mieszkańców wsi przed ponownym zniewoleniem i śmiercią od kłów bestii. Czas wypełnienia przepowiedni nadchodzi, młodzi się buntują, odkrywają zapomniane ścieżki, a dorośli uginają się pod brzemieniem codziennych trudów. Życie przestaje być proste, a przed Vendą piętrzą się problemy... Czas wprowadzić w życie Plan, ale czy ludzie sobie poradzą? Czy dawne waśnie zgasną w obliczu niebezpieczeństwa? Czy wiedźma i opiekunka zdołają się dogadać i dać przykład innym? Po czyjej stronie stanie DaWern? Czy Pan Lasu dokona swej zemsty? Czy dzieci poznają smak prawdziwej i wolnej miłości? Czy dojrzeją na tyle szybko, na ile wymaga tego ten niezwykły czas?

   Główna oś fabuły kręci się wokół Vendy, opiekunki Doliny i ostatniego wilkara, DaWerna. Ich decyzje praktycznie decydują o losach mieszkańców wioski. Ona leczy, uzdrawia, odczynia uroki, wysyła duchy do Nawii. Jest zielarką i żerczynią. Dojrzała przez lata, nauczyła się wybierać między mniejszym a większym złem, choć pełna wątpliwości i zgorzknienia, zna swoje miejsce i obowiązki, które niejednego by przygniotły. Jej świat zbudowany jest z trudnych decyzji, ciągłych rozterek, ale przetykają to nici drobnych radości jej podopiecznych, uśmiechu i beztroski młodego pokolenia. To prawdziwa matka z krwi i kości dla dolinian. DaWerna poznajemy cały czas, jest tajemniczy, pełen energii, witalności, chłonie życie i jego dary, czasem ponoszą go emocje, ale potrafi je okiełznać, wykazując się silną wolą i zdrowym rozsądkiem. Mimo wilkarskiego pochodzenia zżywa się z mieszkańcami wioski, rozumie ich i szanuje, ich tradycje, a oni go nie ograniczają. Tężyzna fizyczna skrywa czułe i troskliwe wnętrze, ogromne serce i wielki charakter. Od początku byłam za nim i do ostatniej strony pozostałam mu wierna. Mój faworyt!

    Młode pokolenie nie pozostaje w tyle, najbardziej wyróżnia się Toru, Olena, Heszko, Gaborn i Dara. Oj, namieszają w Dolinie, ale cóż się dziwić, takie czasy. Marta Krajewska w każdą z tych postaci wplotła inne doświadczenia i cechy charakteru, sprawiając, że stali się indywidualnościami z innymi rozterkami, innymi pragnieniami, inną drogą. Warto bliżej przyjrzeć się Torowi i Darze, wychowanym w domku pod Skałą pod okiem Atry. Dostają to samo, tak samo kochani, mając wpajane te same wartości, idą odrębnymi ścieżkami, ukazując, że brak zrozumienia i zaufania może doprowadzić do tragedii. Dorośli są czasem ślepi i to, co w ich oczach bywa błahostką, dzieci postrzegają w kategoriach problemów nie do przebycia, czyniąc czasem przy tym coś nieodwracalnego. Przy tym młodym pokoleniu można całkiem sporo się nauczyć i docenić swoje tu i teraz.

   Warto też zwrócić uwagę na Alasę i Irkego. Odrzuceni przez swą inność, zepchnięci na margines, samotni, a mimo to dostatecznie silni, by walczyć o siebie. Czasem wystarczy obecność kogoś bliskiego, kto trwa obok i wspiera bez cienia zarzutu i wierzy, mimo wszystkich przeciwności dookoła. Ich los napawa nadzieją. Na każdego, nawet w głębi mroku, czeka światełko, które rozjaśni ból, problemy i da siły do walki z codziennymi troskami, pozwoli się uśmiechnąć i zamarzyć o życiodajnych promieniach słońca.

  To powieść o sile miłości i przyjaźni, lojalności i przywiązania do ojczyzny, bliskich, chęci bronienia tego, co bliskie sercu nawet za cenę własnego życia. To historia walki z przeciwnościami losu, ludzkimi złośliwościami, własnymi demonami. Pokazuje świat we wszystkich odcieniach szarości, od ciepłych do zimnych, wskazując, że nic nie jest jednoznaczne i proste w ocenie, ponieważ każdy medal ma dwie strony, a z reguły przeważa decyzja człowieka. Każdy ma wybór i ponosi konsekwencje za swoje czyny. Nie ma winy bez kary, a świat w ostateczności (a może bogowie) zwraca "wykonane" dobro (karmę).

   Pojawia się wątek przemocy starego kowala i zawiści, którą żyje, strachu przed zemstą Pana Lasu, ożenkiem bez miłości, zazdrości, samotności, nieokiełznanego gniewu, lęku przed innością. Dla równowagi wkrada się oswajanie z różnorodnością i pokazywanie jej z różnych perspektyw, pokonywanie barier strachu, życie zgodne z własnym wyborem. 

   Ta powieść uczy, czym jest życie, z wszystkimi jego wadami i zaletami, pokazuje różne ścieżki i ich możliwe zakończenia, cały czas dobitnie udowadniając, że każda decyzja to wybór i konsekwencja, bez względu na wiek i pochodzenie. Wolna wola wymaga refleksji i pewnej zadumy oraz hołdowania pewnym wartościom.

   Wilcza Dolina to także inspiracja słowiańskością, poczynając od życia codziennego mieszkańców wioski, tj. wyglądu domostwa, pracy na roli, przygotowywania się do zimy, budowy elementów obronnych po bardziej uroczyste chwile jak czas świąteczny dziadów, przesileń, spotkań w gaju z bogami, obchodów Nocy Kupały czy tryzny. To również wiara w Welesa, Mokosz, Roda i Rodzanice, Swaroga czy Peruna. To koegzystowanie z biesami, np. domowikiem, ubożętami, kikimorą, latawcem, chmurnikiem, zmorą, wąpierzem czy innym upiorem. To też uszanowanie cyklu przyrodniczego roku, życie w zgodzie z naturą i docenianie jej. Tak jak w przypadku Atry, którą pokochał sam Leszy, pozwalając jej dotrzeć do serca swego lasu. Owa słowiańskość tchnie z każdej strony, choć nie jest wprost nazwana, nie musi. Ona oplata i sięga prosto do wnętrza duszy.

   Świat przedstawiony Wilczej Doliny jest bardzo bogaty, przemyślany w najdrobniejszych szczegółach, od samej wioski zaczynając po leśne otoczenie, zawiłe drogi, genealogie rodzinne mieszkańców, powiązania między nimi, podział ról, codzienne funkcjonowanie... ta kraina żyje pełną piersią, swoim życiem zaskakując czytelnika co krok. Podobnie rzecz ma się z kreacją bohaterów, o których już krótko wspomniałam. Zaś jeśli chodzi o samą akcję i tempo jej rozwijania - myślę, że nikt się nie zawiedzie. Autorka co rusz zaskakuje swą pomysłowością, a sama końcówka powoduje opadnięcie szczęki w dół. Wszystkie wątki domykają się z wielkim przytupem, pozostawiając czytelnika w wielkim zdumieniu.

   Szczerze mówiąc, bardzo obawiałam się tej części trylogii ze względu na przeskok czasowy, próbę zamknięcia tego wszystkiego w jednym tomie, na szczęście na próżno. Marta Krajewska opisuje to tak jak powinno być, każdy element wskakuje na swoje miejsce i dzieje się magia liter. Historia Vendy i DaWerna domknęła się, choć Dolina ma jeszcze niejedno do opowiedzenia, a powiadam Wam, potencjał ma ogromny.

   Warto też zwrócić uwagę na wydanie. Piękna okładka, kolorystyka, czcionka - zgrane z pierwszymi tomami. I miód dla oczu - ilustracje! Ochy i achy mogę wznosić nad talentem i wyczuciem Bernadety Leśniowskiej-Gustyn. Prawdziwe dopełnienie treści. 

   "Wezwijcie moje dzieci" Marty Krajewskiej to niebanalna powieść fantastyczna inspirowana słowiańskością osadzoną w autorskim uniwersum Wilczej Doliny, której każdy szczegół został dokładnie przemyślany, przeanalizowany, co daje genialny rezultat puzzli, które wreszcie można ułożyć po długim oczekiwaniu na zaginione kawałki. Czaruje klimatem, bohaterami i samą fabułą, porusza ważne wątki, nie boi się trudnej tematyki, wzbudza ogrom emocji i co rusz zaskakuje obrotem akcji. Ta powieść uczy pokory, stawiania czoła przeciwnościom losu, jednocześnie dając nadzieję na lepsze jutro i pokonanie własnych lęków, a nawet demonów przeszłości.

   To podróż po niezwykłym świecie, tak odległym, choć tak bliskim. To historia, która zostanie na długo w pamięci i sercu, do której ponownie się sięgnie, by spotkać się z dobrymi znajomymi. Magio Wilczej Doliny trwaj i niech kolejni opiekunowie skutecznie chronią jej mieszkańców! Wilkarska krew, czule wychowana może wiele dobrego zdziałać!

   Vendo i DaWernie, dziękuję za to wyjątkowe przeżycie, wspólne przygody i rozbudzenie miłości do słowiańskości.

   Marto Krajewska, dziękuję za Wilczą Dolinę! To magia sama w sobie. Pisz, twórz i niech wena Cię nie opuszcza!

niedziela, 18 lipca 2021

99) Słowiańska filozofia bytu, czyli "Widzący. Bogowie i Stwory" Franciszka M. Piątkowskiego


  Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Czym podyktowane jest nasze zachowanie? Skąd w nas te destrukcyjne odruchy? Czemu niszczymy to, co piękne i wzniosłe, zostawiając po sobie zgliszcza? Gdzie się podzieje ludzkość, gdy pozbawimy się naszego jedynego domu?

 Franciszek M. Piątkowski, twórca uniwersum Powiernika, powraca w wielkim stylu. Jego nowy zbiór opowiadań pt. "Widzący. Bogowie i stwory" powoduje gęsią skórkę podczas lektury. Jednak o tym jeszcze napiszę. Opowiadania są powiązane są z przygodami słynnego prawnika, Marka Lichockiego, Widzącego, obdarzonego darem słowiańskich bogów, wybrańca, zdolnego okiełznać niecne demony i zaprzyjaźnić się z tymi inteligentnymi o dobrym sercu. Dzień po dniu zgłębia niewidzialny dla zwykłych śmiertelników świat, jego tajemnice, a może przede wszystkim zbrodnie i wichrzycieli tej ciemnej strony, której nikt poza nim nie jest w stanie się przeciwstawić. Mężczyzna zdążył już dorobić się kilku śmiertelnych wrogów oraz paczki dozgonnych przyjaciół. Wiadomo, równowaga musi zostać zachowana. Nie ma łatwo. Z jednej strony rodzina, za którą gotowy wskoczyć w ogień, z drugiej - obowiązki Powiernika i Widzącego, który musi chronić ludzi przed stworami i krzewić rodzimą wiarę, by nie zaniknęła. Jest strażnikiem Jawii oraz harmonii między tą krainą, a Nawią i Prawią. Łącznikiem. On widzi świat szerzej i lepiej dostrzega to, co nam umyka. Jednak najważniejsze jest to, że nie zamyka się tylko na ludzką perspektywę. Pozostaje otwarty, a stwory uczą go, że pozory mylą i zawsze warto spojrzeć głębiej, z różnych punktów widzenia, by stać się możliwie jak najbardziej obiektywnym.

   W zbiorze znajduje się jedenaście opowiadań o różnych słowiańskich biesach. Spotkamy tu np. zagubione dusze, dziwożony, leszego, cichą, upiory rodem z horroru, bohynię, południcę, bełta, spaleńców, żądlicę oraz dobrze znanego domowika Witka, strzygonia Bezmira i wąpierza Radosława. Jedne z nich są pradawne, inne - całkiem współczesne, bywają wrogie lub przyjazne ludziom, wiele z nich ma człowiecze korzenie, lecz w wyniku pewnych okoliczności nie zawędrowały do Nawii i na spokojne łąki Wyraju. Może to jakieś niedokończone sprawy? Może chęć naprawy starych błędów lub zemsty? Któż wie, co siedzi w głowie takiej istoty, czym się kieruje i co ją motywuje? Kto będzie w stanie ją zrozumieć i pomóc? W tym jednym przypadku Widzący jest wręcz niezbędny, lecz po czyjej stronie się opowie? Rola kata i ofiary często jest względna, a Marek nieraz znajdzie się w potrzasku wątpliwości. Któż by nie był?

   Otaczający nas świat nie jest czarno-biały, mieni się wszelkimi odcieniami szarości, przez co trudno jednoznacznie coś lub kogoś określić jako dobrego czy złego. Dopiero dłuższe spojrzenie pozwala na ocenę. Te słowiańskie stwory odzwierciedlają nasze wewnętrzne demony, koszmary, które po śmierci nadają temu wymiar fizyczny, choć warto zaznaczyć, że nie jest tak w każdym przypadku. Czasem nasze czyny skutkują tragicznymi konsekwencjami, choć w pełni zasłużonymi jak w przypadku "Lasowika". Te opowiadania poruszają naprawdę trudne tematy, jak społeczny ostracyzm, przemoc fizyczną i psychiczną nad słabszymi, emocjonalną manipulację i fałszywą miłość, obsesyjną chęć posiadania i chorą ambicję, dwulicową świątobliwość, wewnętrznie rozsadzającą pychę niszczącą wszelkie odruchy człowieczeństwa... Ludzka znieczulica, brak pochylenia się nad kimś może doprowadzić do ostatecznego rozwiązania, a co gdyby ktoś zainteresowałby się dramatem małego dziecka, rozgrywanego każdego dnia za drzwiami domu, czy "Cicha" miałaby wtedy rację bytu? Co, gdyby ktoś wsparł młodzieńca szukającego swojej drogi w małej, nieco staroświeckiej miejscowości? Może wystarczyłoby dobre słowo i zwrócenie innym uwagi? Czy gonitwa za pieniędzmi i próba założenia maski może zmienić postrzeganie przez społeczeństwo danej jednostki? Czy liczy się tylko gra pozorów? Kłamstwo ma krótkie nogi, a prawda w końcu wyjdzie na jaw. Po co budować fałszywy obraz siebie? Gdzieś w tym wszystkim tkwi także brak umiejętności radzenia sobie z samotnością i bólem po stracie bliskich. Śmierć za śmierć to nie rozwiązanie. Życie mknie, ale nie obok, a przez nas. Ból może rozsadzać serce, ale warto znaleźć nowy sens, ukierunkować się na czynienie dobra, pomoc komuś, wspieranie ważnych inicjatyw. "Dziady" są tu dobrym ostrzeżeniem.

   Dramaty ludzkie to jedno, lecz gdzieś w tle majaczą poważniejsze problemy tyczące się ogółu. Warto przy tym zwrócić uwagę na "Dziwożony" i "Bajdałę". Czy stwory chcą nam tylko szkodzić? Robią to ze zwykłej złośliwości? Pałają chęcią mordu bez powodu? Działają instynktownie? Rozumne stworzenia tak się nie zachowują. Muszą istnieć jakieś przyczyny tego stanu rzeczy. Wystarczy tylko pochylić się nad tym i zastanowić się nad motywacją. Czy to ludzie nie wkraczają na ich terytoria, nie zagrażają im i ich domenom? Może te biesy mają jakieś zadanie? Może strzegą dawnych puszcz i ruczajów, by ludzka ręka ich nie zniszczyła? Warto spojrzeć na to szerzej. W zastraszającym tempie znikają kolejne połacie lasu, giną bezpowrotnie zagrożone gatunki zwierząt, zmniejsza się bioróżnorodność środowiska, kurczą się pokłady słodkiej wody, wysychają kolejne jej źródła, wzrasta temperatura, podnosi się poziom oceanów i mórz, topią się lodowce, pokrywa śnieżna Antarktydy i Arktyki maleje, występują anomalia pogodowe. Nasz świat się zmienia. Czemu? Co rusz słychać o katastrofach ekologicznych, to o wycieku ropy, to o nielegalnych składowiskach śmieci, wszędzie gdzie się da, używaniu niebezpiecznych substancji w produkcji przedmiotów codziennego użytku, bo taniej... Liczy się zysk, a Ziemia powoli umiera. Idąc na spacer, czy to w mieście czy w lesie, nie widzieliście porozrzucanych butelek, plastików i innych śmieci? Lenistwo sprawia, że brakuje co niektórym chęci do użycia kosza. No tak, po co marnować swój cenny czas? Co jeśli do takiego założenia dochodzi nie jedna, a tysiące osób? Zamiast dbać o to, co mamy, niszczymy bezmyślnie, krok po kroku, własny dom. Warto pamiętać, że innego nie mamy. Nie pochwalam taktyki tychże biesów, ale każdy broni jak umie, tego co mu bliskie i ważne. Warto zwrócić uwagę na wymowę ostatniego opowiadania. "Bajdała" to przestroga, lecz jednocześnie tli się w niej iskierka nadziei. Może mamy jeszcze czas i możliwość, by coś zmienić?

  Niektóre opowieści chyba zdradzają co nieco o przyszłości uniwersum Powiernika, przynajmniej takie odniosłam wrażenie podczas czytania "Strażnicy". Autor zwraca uwagę, że o zyskanie wroga jest łatwiej niż się wydaje i w takiej sytuacji warto mieć koło siebie kogoś zaufanego. Również w "Herdagradzie" zaakcentowany zostaje element wagi współpracy i przyjaźni w obliczu śmiertelnego zagrożenia.

   Opowiadania podkreślają znaczenie miłości i przyjaźni w życiu każdego z nas. To bliscy są podporą w trudnych chwilach, pomagają bezinteresownie, poświęcają swój czas, po prostu są obok. Niby nic, a to właśnie jest wszystko, co ważne. To nie tylko rodzina z więzów krwi, ale też ta samodzielnie wybrana. Autor cały czas zwraca uwagę na drobne odruchy dobroci, które mają zbawczą moc, mogą komuś uratować życie, skłonić do rezygnacji z autodestrukcyjnych zachowań. Dzień po dniu, krok za krokiem, powoli, lecz systematycznie. Może to jest sposób na ratunek naszego gatunku i domu?

   Przedstawione akty ludzkiego okrucieństwa przerażają tym bardziej, że Franciszek Piątkowski ukazuje cały mechanizm kata i ofiary z ich perspektywy, opisuje doznania i uczucia jednej i drugiej strony. Między wierszami kryje się ogromna wiedza o ludzkiej psychice. Najbardziej porażająca pod tym względem jest "Cicha". Aż zimno się robi na samą myśl o tym. Zresztą "Spaleniec" nie jest lepszy. Tam aż roi się od tego, co mąci ludzkie dusze od wieków, a popycha ku najgorszemu.

   Spośród jedenastu opowiadań tylko dwa są na swój sposób zabawne, a mianowicie "Gotishoos" oraz "Potworaki". Pierwsze może wywołać salwy śmiechu przy skomplikowanych nazwach i złorzeczeniach składającego meble, choć zwraca uwagę na niszczenie zasobów leśnych i osamotnienie na obczyźnie. Nauka poprzez uśmiech, dobra metoda. Drugie w całej swej wymowie jest przewrotne. W pierwszej chwili myślałam, że czytam science-fiction, wizja makabryczna, choć w ostateczności wywołująca uśmiech. Genialnie rozegrana akcja i puenta!

  Nie mam jednego ulubionego utworu. "Dziady" mają niesamowity klimat, "Cicha" bardzo oddziałuje na emocje, "Bajdała" sięga po tradycję bajdurzenia z morałem, a wszędzie przemykają niesamowite stworzenia z niezwykłymi historiami, lecz me serce już dawno porwał Leszy, znany z wcześniejszych części. Zwróćcie szczególną uwagę na jego dialog z Markiem pod koniec "Lasowika", w nim tkwi główne przesłanie opowiadań.

   Główny bohater, mecenas Lichocki, pojawia się i znika, lecz jest spoiwem dla całości. Na przestrzeni kolejnych tomów widać jego przemianę, coraz większe znaczenie poczucia sprawiedliwości, już bez względu na przynależność gatunkową. Mimo wewnętrznych rozterek, mężczyzna stara się postępować jak najlepiej i najrozsądniej. Może i wybiera trudne, skomplikowane i ryzykowne rozwiązania, ale intuicja praktycznie go nie zawodzi. Jest wierny swoim zasadom, nie nagina się do woli społeczeństwa, idzie swoją drogą, patrzy przed siebie i pod nogi, liczy się z przeszłością, ale rozmyśla też nad tym, co dopiero nastąpi. Jest wyjątkową postacią i nie dziw, że bogowie go wybrali do pełnienia tak ważnej roli.

   Kreacja bohaterów, jak i konstrukcja utworów jest szczegółowo przemyślana. Nie ma tu miejsca na nieścisłości. Autor świetnie wyczuwa moment, gdzie należy umieścić punkt kulminacyjny, jak zagrać na emocjach czytelnika, jak zbudować napięcie, a potem umiejętnie spuścić z tonu i dać chwilę wytchnienia. Ponadto wspaniale maluje klimat i krajobraz słowem pisanym. W trakcie lektury można poczuć się osobą towarzyszącą postaciom. Warto też zwrócić uwagę, że oprócz rozbudowanych dialogów, bogatych stylistycznie opisów i trzecioosobowego narratora, występuje też forma epistolarna, wprowadzająca powiew świeżości i nadaje opowiadaniom wyraz autentyczności, jak głośno wybrzmiałe echo przeszłości. To wszystko pokazuje jak bardzo styl pisarza ewoluował, do jak wysokiego poziomu doszedł w krótkim czasie. 

   Przy tak wybornej lekturze nie sposób nie wspomnieć o wydaniu. Piękna okładka, z której spoziera na nas Leszy, opiekun lasów, tej ostoi dzikiej przyrody, której nie tknął jeszcze człowiek, strażnik natury i przeszłości, jest uosobieniem treści zbioru opowiadań. Wewnątrz można odnaleźć ilustracje stanowiące klucz do utworów. Czarno-białe, klimatyczne, niepokojące i piękne. Zwróćcie uwagę na dbałość o detale. Marta Żurawska wykonała kawał dobrej roboty! Ponadto od strony redakcyjnej warto docenić dopracowanie. Spotkałam ledwie parę literówek. Współgranie tekstu i grafiki to już połowa sukcesu. One tu się doskonale uzupełniają. Druga połowa to treść, którą powyżej omówiłam.

   "Widzący. Bogowie i Stwory" Franciszka Piątkowskiego to świetny zbiór opowiadań, który porywa jak nurt górskiej rzeki w niebezpieczną i pouczającą podróż po ciemnych zakamarkach ludzkiej duszy, ukazując co w nas tkwi, czym możemy się stać i dokąd zmierzamy. Porusza ważną tematykę, m.in. przemocy fizycznej i psychicznej, niszczenia ekosystemu, znaczenia wsparcia w bliskich osobach w trudnych chwilach etc. To wszystko autor zamyka w ramach stworzonych poprzez słowiańskie klimaty z naciskiem na stwory i ich dwuznaczną rolę w Jawii. Uważam, że każdy, komu nie jest obojętny los drugiej istoty, znajdzie tu utwór, który poruszy jego serce, historię, z którą poczuje pewną więź. Ten zbiór jest nie tylko dla zainteresowanych Słowiańszczyzną jako taką, odnajdą się tu też miłośnicy fantastyki i co wrażliwsze osoby, wymagające od literatury nie tylko rozrywki, ale pożywki dla duszy i umysłu. By lepiej zrozumieć sens zbioru, warto wcześniej sięgnąć po pozostałe tomy Powiernika, choć nieznajomość ich nie jest przeszkodą nie do przeskoczenia.

   Dla mnie lektura najnowszego dzieła Franciszka Piątkowskiego była samą przyjemnością. Wspaniale wydana, pięknie zilustrowana, a przede wszystkim bogata w treść. To ważna książka, obok której nie da się przejść obojętnie. Jestem pod jej wrażeniem, bo po zakończeniu długo nie mogłam pozbierać szczęki z podłogi. To jedna z tych pozycji, która zmienia i pozostaje na długo w pamięci, jeśli nie do końca życia. Jest taka jaka powinna być. Nie mam żadnego "ale". Zatem, polecam ją z całego serca!

PS Dziękuję za książkę!

piątek, 16 lipca 2021

98) O słowiańskości inne ujęcie - "Ten Zły" Natalii Dziadury

 Książka książce nierówna tak jak gatunek gatunkowi czy autor autorowi. O gustach się nie dyskutuje, nie powinno porównywać się lektur z dwóch różnych światów, można jedynie powiedzieć jakie wrażenie wywarła na czytelniku, czy się podobała i czy jeszcze się kiedyś do niej wróci.
   Natalia Dziadura wybrała sobie na debiut gatunek literacki cieszący się skrajnością opinii, tj. jedni go uwielbiają, inni - nienawidzą. Erotyk czy też raczej powieść erotyczna powinna mieć ręce i nogi, czyli ciekawą fabułę usianą wątkiem właściwym. Ilu ludzi, tyle zdań. Można czytać dla wzruszenia, zabawy itd. Każdy powód jest dobry, bez dwóch zdań, dlatego już na wstępie zaznaczam, że nie wolno stereotypowo klasyfikować według jakiegoś kryterium przed poznaniem treści, bo można grubo się pomylić.
   "Ten Zły" to powieść erotyczna, której akcja toczy się w XXI wieku w niewielkiej miejscowości, Jarzębice. Główna bohaterka, Lila, dziedziczy po pradziadkach dom, a właściwie gospodarstwo i spory majątek, z którym sama nie do końca wie, co pocznie. Dziwnym trafem spadek jest w stanie idealnym - dom czysty, zwierzęta zadbane, mleko zebrane, wszystko naprawione. Kto się tym zajmuje? Sąsiedzi? Pracownicy? W dodatku podczas jednego ze spacerów z psem przodków, Hardą, Lila spotyka nieokiełznanego, bardzo bezpośredniego mężczyznę, Iwara Velsa, który znacząco wpłynie na jej plany życiowe. Ponadto okaże się, że w Jarzębicach dawne słowiańskie stwory to nie tylko wytwór wyobraźni. Erotyk ze słowiańskimi elementami? Pierwsza myśl, warto sprawdzić co w tym lesie literek się wyprawia i jakie biesy tam niesie...
   Lila to świeżo upieczona absolwentka studiów, prawdopodobnie informatyki, ponieważ zajmuje się programowaniem. To nieodłączne dziecko XXI wieku, które nie wyobraża sobie życia bez współczesnych wynalazków, np. telefonu czy internetu. Początkowo zagubiona, coraz śmielej poczyna sobie, funkcjonuje wśród miejscowych, nie zapominając o dawnych znajomych. Z jednej strony bywa  cicha, spokojna, lękliwa, a z drugiej - szalona, wybuchowa, uparta i dzika. Wpadająca ze skrajności w skrajność. Ma ciekawe pomysły. Stara się sobie radzić z niezwykłymi współlokatorami. Dba o swoich bliskich. Pragnie szczęścia i stabilizacji, choć wydaje się, że przy obecnym wybranku to raczej nie będzie możliwe. Liliana czasem irytuje, często sama zaprzecza swoim postanowieniom, idzie na oślep, choć lubi planować i organizować wszystko dookoła. Nieco to się gryzie, ale ludzie się zmieniają pod wpływem pewnych doświadczeń, są skomplikowani i robią różne rzeczy, które stanowią ich totalne zaprzeczenie. To ludzkie, a Lila jest postacią z krwi i kości, taką którą czytelnik może spotkać za rogiem następnej ulicy. 
   Pierwszoplanowym męskim bohaterem jest już wspomniany Iwar Vels. Słowianofile już mogą domyślać się, kto kryje się pod tym pseudonimem. Mężczyzna doskonale zbudowany fizycznie z licznymi tatuażami, z czego najciekawszym jest ten przedstawiający brzozę jako bramę do Wyraju. Bywa dziki, brutalny i gwałtowny. Kryje się w nim pierwotność puszczy. Jego uczucia są silne, dominujące nad zdrowym rozsądkiem, choć jak chce, to potrafi okiełznać je siłą woli, co udowadnia niejeden raz w obecności Lili. Jego świat to las, którym się opiekuje, świat zwężony do kilkorga bliskich znajomych, wśród których czuje się najlepiej. To postać o niełatwej przeszłości i kilku mrocznych tajemnicach.
   Do moich ulubieńców należą Kalina i Siwy. Może to ich charakter, może podejście do życia, wierność swoim zasadom i życie zgodne z rytmem przyrody lub ich korzenie... Trudno mi wskazać jednoznacznie. To postacie z największym potencjałem o ciekawej wspólnej historii, którzy są prawdziwymi przyjaciółmi, za którymi poszłoby się w ogień i to z wzajemnością. Wiedzą, czym jest miłość, przyjaźń, szacunek i zaufanie.
   Pewną przeciwwagą dla wyżej wymienionych jest pewien biznesmen i jego mroczna świta pełna tajemnic. Z nimi wiąże się też wątek kryminalny. Wydaje mi się, że miało to urozmaicić akcję. Owszem, tak się stało, ale za szybko się to rozwinęło, za mało szczegółów, za mało argumentacji. Odniosłam wrażenie, że czegoś w tym zabrakło.
   Jak erotyk to i życie seksualne bohaterów. Kilka pikantniejszych scen jest. Autorka nie bawi się w ceregiele. Język bywa dosadny, bezpośredni, czasem grubiański, w zależności od emocji postaci, jakie nimi targają i na co mają ochotę. Lila pod wpływem Velsa szaleje na tym punkcie, robi to, co lubi. Trzeba im przyznać, że dobrali się jak w korcu maku. Miłośnikom gatunku się spodoba, inni mogą przekartkować, bo z fabuły nic nie stracą.
   Najciekawszym wątkiem jest dla mnie historia gospodarstwa Lili, powiązania jej rodu z magią i elementy słowiańskie. Jedno wiąże się z drugim. Prababcia dziewczyny nie była zwykłą kobietą, a Mądrą Babą o sporej mocy. Wygląda na to, że w życiu nieco namieszała, za co przyszło zapłacić jej prawnuczce, tylko czy ten, który ma to odebrać, będzie w stanie to zrobić? Czy uczucia nie przysłonią mu oczu, czy życie wśród ludzi zrekompensuje mu utratę boskiej potęgi? W całą ową intrygę zamieszany jest bóg podziemi Weles, matka wszechrzeczy Mokosz i gromowładny Perun. Co ma do tego Lila? Sporo, sporo, ale treści książki nie będę zdradzać. Kto ciekaw, sam doczyta. Z pomrok pojawia się rusałka, demon księżycowy, bies, bożęta i domowniki, utopce i wąpierz. Ponadto warto zwrócić uwagę na sprawę dot. Doli (niewypowiedzianej z imienia) i Rodzanic, co przędą los żywych istot i o przyszłości sekretów słowa nie pisną śmiertelnikom, choć je znają. Bogowie są bardzo ludzcy, podobnie jak człowiecze stwory. Mają lepsze i gorsze dni, mocniejsze i słabsze strony, cierpią i kochają, płaczą i śmieją się. Różni ich tylko posiadana moc i nieśmiertelność, w tym przypadku warto przyjrzeć się Mokoszy i jej działalności. 
   Słowiański wątek to ten element powieści, dla którego w ogóle sięgnęłam po ową pozycję. Niepokojącą myślą jest zdanie Welesa mówiące o tym, że wraz ze wzrostem zainteresowania rodzimą wiarą, odradzają się dawne stwory, choć ludzie już inaczej podchodzą do bogów i demonów, z mniejszym lękiem, a większą nadzieją i radością. Czyżby tak było w istocie? Gdzie leży granica? Czy powrót do korzeni to dobry pomysł? Gdzie należy wyhamować, a dokąd się udać, by kontynuować? Moim zdaniem powieść daje podpowiedź, by iść własną drogą, ku temu, co podpowiada intuicja, serce i rozum. Żyć w zgodzie ze sobą, z własnymi wartościami, nie pozwalając obcym na kierowanie naszym życiem. Każdy musi je przeżyć po swojemu, by na końcu niczego nie żałować, że nie spróbowało się spełnić swoich marzeń.
   Natalia Dziadura me lekkie pióro, przyjemny styl, z łatwością opowiada czytelnikowi o swojej wizji rodzimych bogów i stworów. Wykreowała ciekawe postacie ze skomplikowaną historią, temperamentne, gotowe do działania. Stwarza świetny klimat poprzez język, plastyczne opisy i tajemniczość, która przyciąga. Dzięki temu jej książkę czyta się naprawdę szybko.
   "Ten Zły" to powieść z ciekawym pomysłem na fabułę, o sporym potencjale, ale nie do końca wykorzystanym. Akcja miejscami pędzi zbyt szybko, brakuje szczegółów, jest wiele niedomkniętych wątków, wiele pytań, mało odpowiedzi. Gdzieś umyka mi sens, np. rytuału prababci Lili. Po co wzywała tego konkretnego boga? Kim jest Antoni i gdzie podziało się Licho? Dlaczego je obudzono? Jako samodzielna historia ta powieść nie jest w stanie funkcjonować, ale jako początek serii - jak najbardziej, wstęp co więcej mąci w głowie czytelnika i intryguje "co dalej".
   To powieść-rozrywka, dla miłego i relaksującego popołudnia, na raz. Natalia Dziadura ma głowę pełną pomysłów, umie tworzyć klimat, więc czekam na jej dalsze twory, oczywiście ze słowiańskością w tle, ale może coś bardziej emocjonalnego, psychologicznego byłoby pewnym wyzwaniem dla autorki? Potencjał jest spory, więc warto rozsmakować się w różnych formach.