Recenzje tematycznie

sobota, 30 lipca 2022

141) "Baśnie Śnieżnego Lasu" - Sophie Anderson

   Z czym kojarzy się Wam śnieżna zawierucha, zimowy las, mróz, zamarznięte jeziora i kry na rzece? Mi przed oczami staje rosyjska Syberia ze swoim surowym klimatem i dziką naturą. Miejsce, gdzie wiosna i lato trwa mgnienie oka, a zima włada bezsprzecznie. Ludzie i zwierzęta przyzwyczajeni do takich warunków egzystują i funkcjonują bez przeszkód, zbierając doświadczenia minionych pokoleń. Być może to stereotyp, lecz tak właśnie przez lata wyrastał w mojej podświadomości obraz tego rejonu.

   Czemu piszę o Syberii? Jedna z książek Sophie Anderson pt. "Baśnie Śnieżnego Lasu" kojarzy mi się właśnie z tą krainą. Śnieg, mróz, dziki las, trzaskający ogień w kominku, ciepłe czapki, buty i rękawiczki, sanki, opowieści na granicy jawy i snu.

   Niełatwo ocenić czas akcji tej powieści. Na świecie były już samoloty, statki i powszechne szpitale, które są wymienione na obrzeżach fabuły. Miejscem akcji jest maleńka wioska i Śnieżny Las. To lektura dla młodzieży i młodszych czytelników z działu fantastyki i baśni wywodzących się z rosyjskiego folkloru, gdzie ważną rolę odgrywa Baba Jaga i Kościej Nieśmiertelny. Prawda miesza się tu z fikcją, sen z rzeczywistością, baśń z życiem, a w każdej nierealnej opowiastce zawiera się ziarno prawdy, niemożliwe staje się możliwym, a każdy najmniejszy drobiazg ma znaczenie.

  Główną bohaterką jest Janka Niedźwiedzica, dziewczynka licząca kilkanaście wiosen, nad wyraz wysoka i silna, wychowana przez Mamoczkę, miejscową zielarkę. Ma ogromne serce, lubi pomagać, czuć się potrzebna. Przyjaźni się ze swoim sąsiadem Saszą i łasiczką Mordką. Chciałaby odnaleźć swoje miejsce w wiosce, lecz przez swój wzrost i siłę czuje się wyobcowana z lokalnej społeczności, unika większych skupisk ludzi i obcych. Chłonie jak gąbka opowieści przyjaciela rodziny, Anatolija. Jej wyobraźnia pracuje dzięki temu na najwyższych obrotach. Kocha swoją osadę, ale coś ciągnie ją do lasu, wzywa ją, by poznała swoje korzenie...

   Pewnego dnia dziewczynka rusza ku swemu przeznaczeniu, choć strach ją paraliżuje, idzie przed siebie, przeżywa liczne przygody, zdobywa nowych przyjaciół, poznaje odpowiedzi na swoje pytania, dowiaduje się, co naprawdę liczy się w życiu i jak przeszłość może pomóc zbudować przyszłość.

   To opowieść o sile przyjaźni, nie tylko ludzkiej, ale również ludzko-zwierzęcej, która potrafi być mocniejsza, trwalsza i wierniejsza. Przyjęcie do stada to rodzina z wyboru. Wzajemne wsparcie, bezinteresowna pomoc, lojalność, wierność, gotowość poświęcenia samego siebie w imię ratowania przyjaciela, na dobre i na złe, razem bez względu na wszystko. Trudne chwile, tragiczne przeżycia potrafią raz dwa zespolić przyjaźń, zrewidować charaktery i maski, poglądy i szczerość. Janka na swej drodze spotyka zwierzęta, które trwają przy niej, idą z nią, przemierzając kilometry lasu, brnąc w śniegu i zimnie, by dotrzeć do celu. To, co łączy ową grupę to przyjaźń na całe życie, coś bezcennego, czego nic nie zdoła zniszczyć. 

  To również historia o poszukiwaniu drogi do siebie, do własnego wnętrza. Niełatwa, ale potrzebna. Wymagająca cierpliwości i silnej woli. Taka, która uspokoi toczącą się w środku burzę. To szukanie odpowiedzi na pytania o przeszłość, o zatarte wspomnienia, o własną tożsamość. To przeszłość nas kształtuje i Janka pragnie się poznać, czemu jest inna, co skrywa las, jaką melodię wygrywa jej serce. To dziecko pokonuje długą i trudną drogę, pełną wyboistych zakrętów, by dowiedzieć się prawdy i odnaleźć spokój oraz swoje miejsce.

   Ta lektura porusza też temat jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa, miłości i akceptacji w życiu dziecka, jak wielką wagę przywiązuje do słów i gestów rodziców oraz przyjaciół, jak łatwo je zranić, jak krzywdzący bywają rówieśnicy, jak wiele pracy potrzeba do zbudowania zaufania. Czy gdyby Janka znała prawdę, to wyruszyłaby do lasu? Czy spojrzenia Mamoczki i Saszy odrzuciłyby ją? Myślę, że proces samoakceptacji byłby inny, mniej obfitujący w przygody.

  "Baśnie Śnieżnego Lasu" to historia o odwadze, pokonywaniu własnych słabości i lęków, krok za krokiem, wychodzeniu ze swojej strefy komfortu, by dotrzeć do celu. To odwaga do bycia sobą, realizacji marzeń. To świadomość podejmowania trudnych decyzji, ratowania kogoś lub siebie, wybranie priorytetowych wartości, doceniania tego, co się ma. Ta odwaga ma wiele odcieni. Jest też wiele dróg do niej prowadzących. Las wskazuje tylko niektóre z nich.

   Opowiastki wspominane przez Jankę Niedźwiedzicę mają nie tylko na celu przybliżenie jej rzeczywistości czy otoczenia, one mają uczyć, przestrzegać i wskazywać możliwe rozwiązanie. Ta forma jest idealna dla dzieci, ponieważ przykuwa uwagę, zważając na to, że zawierają owo ziarno prawdy, które unaocznia się w życiu dziewczynki. 

   Książka skupia się przede wszystkim na perspektywie dzieci, pozwala ujrzeć świat ich oczami, ale nie brakuje też odniesień do dorosłych. Wystarczy spojrzeć na słowa i zachowania Mamoczki, Anatolija czy Caryny. Dorosłość to odpowiedzialność, ponoszenie konsekwencji za swoje czyny, trudne decyzje. Jednak dorosły nie oznacza pewności i odwagi. W tym starszym wydaniu ludziom również towarzyszy strach przed brzemieniem odrzucenia czy samotnością. Nieprzepracowane problemy z dzieciństwa potrafią mścić się latami.

   Ta powieść porusza też mnóstwo innych tematów równie ważnych, ale o nich powstałby cały elaborat. Mi podoba się skupienie na zwierzętach, ich roli i znaczenia w naszym życiu oraz bezcenność przyrody, która tchnie w nas swego ducha, ożywia nas. Bez niej nie istniejemy w żadnym zakresie, dobitnie wskazuje to sytuacja z wulkanem i gorącą lawą, zdolną zniszczyć wszystko dookoła siebie. Ziemia, ogień, woda i powietrze - tak odmienne żywioły, a stanowiące jedność. Na tym polega piękno i wyjątkowość natury.

  "Baśnie Śnieżnego Lasu" Sophie Anderson zawierają bogaty i różnorodny świat przedstawiony, od martwej natury zaczynając, na istotach go zamieszkujących kończąc. Ma nie tylko realne postacie jak mieszkańcy osady, ale i fantastyczne jak smok czy gadające zwierzęta. Spośród słowiańskich elementów warto wymienić wykorzystanie postaci Baby Jagi czy Kościeja Nieśmiertelnego. Wrażenie robią również elementy natury jak Śnieżny Las i jego obrzeża. To też szczegółowo dopracowany świat pod względem fabularnym. Warto zwrócić uwagę chociażby na wewnętrzne opowieści, które urozmaicają główną oś książki. Widać w tym ogrom pracy pisarki. Autorka ma lekkie pióro i całkiem przyjemny styl, który potrafi zaczarować i przykuć na długie godziny. Dialogi między bohaterami są nienachalne, monologi wewnętrzne odpowiadają wiekowo postaciom. Janka i jej towarzysze są zróżnicowani charakterologicznie. Ich kreacja jest realistyczna, mimo że powieść należy do fantastyki. Opisy cechuje plastyczność, dzięki czemu czytelnikowi łatwiej sobie wyobrazić świat Śnieżnego Lasu.

   "Baśnie Śnieżnego Lasu" to piękna powieść dla dzieci i młodzieży, która uczy czym jest prawdziwa przyjaźń i miłość w rodzinie, jak bardzo ważne są więzi międzyludzkie, jak wiele znaczy wsparcie i dobre słowo. Opowiada o odnalezieniu siebie, sensu życia i daje ku temu wskazówki. Janka szuka swej przeszłości, a ona daje jej klucze do przyszłości, pozwalając zamknąć jeden rozdział, by mogła wejść w nowy. Ponadto udowadnia, że inność nie jest niczym złym i to nie powód do wstydu. Sophie Anderson pokazuje światu swoją duszę i zamieszkujące ją historie. Uważam, że należy to docenić, ponieważ ta powieść może pomóc wielu zagubionym i osamotnionym dzieciom zrozumieć siebie, odnaleźć światło w ciemnościach.

piątek, 15 lipca 2022

140) Coś dla młodszych i starszych - "Wisielcza Góra" Pauliny Hendel

  Czy na świecie mogą jeszcze istnieć miejsca nieznane naszej cywilizacji, plemiona zapomniane przez czas, obszary nienamierzalne przez satelity? Ukrycie będzie tu zabiegiem celowym czy tylko zwykłym przypadkiem? Jak świat postrzegaliby mieszkańcy takiego miejsca, a może on ograniczałby się tylko do konkretnych granic, za którymi czaiłoby się zło?

  Tym razem Paulina Hendel zabiera czytelnika do niewielkiego miasteczka położonego gdzieś w Polsce pośród gęstego lasu, wręcz puszczy, ukrytego przed resztą świata, gdzie czas się zatrzymał. Grobowice są niezwykłe, to mała wspólnota, społeczność, która hołduje dawnym tradycjom i wartościom, nie gnając za współczesnymi bożkami ze złota i pieniądza. Tam liczy się rodzina, dziedzictwo kulturowe, historia. Jednak czy mieszkańcy są tak mili dla wszystkich? Czy mają swoje tajemnice? Jak traktują obcych? Czy korzystają z dóbr współczesności?

   Powieść "Wisielcza Góra" to fantastyka słowiańska, osadzona współcześnie we wspomnianej już miejscowości. Główni bohaterowie to rodzeństwo Sokołów, które ze względu na niesnaski między rodzicami musi wyjechać z dotychczasowego domu i przenieść się do nieznanych wcześniej ciotek ze strony ojca. Anka, Antek i Nastka nie są zachwyceni wizją przeprowadzki na pół roku gdzieś w głuszę do zupełnie obcych ludzi. Miastowi na wsi? Nie chcą nawet o tym myśleć, ale wiedzą, że muszą, do tego zmuszają ich okoliczności. Czy tu sobie poradzą? Czy zaprzyjaźnią się z kimś? Czy raczej zanudzą się i zatęsknią za dużym miastem? Czego dowiedzą się o swojej rodzinie? Czy te wakacje zapamiętają do końca życia? Jakie tajemnice mogą skrywać Grobowice, których nawet nie można znaleźć na mapach satelitarnych?

   Rodzeństwo niewątpliwie gra pierwsze skrzypce. Wydaje się, że przyciągają kłopoty pod każdą postacią. Czy to ich pojawienie się w miasteczku wywołuje serię pechowych zdarzeń? Anka jest najstarsza, ma siedemnaście lat, uwielbia być w centrum zainteresowania, spontaniczność i pójście na żywioł to jej drugie imię. Kocha zakupy i kosmetyki. Ma cięty język. Strzela celnymi ripostami na lewo i prawo. Wystarczy tylko ją sprowokować, a od razu użyje swojej tajnej broni. Uwielbia krytykować i śmiać się z brata. Chłopak ma szesnaście lat, jest nieco wycofany i zamknięty w sobie, z trudem przychodzi mu nawiązywanie nowych znajomości, lubi czytać. Jest ostrożny, rozsądny, inteligentny. Nade wszystko kocha swoją młodszą siostrę, Anastazję, która liczy sobie tylko osiem wiosen, ale za to dostrzega to, czemu inni nie poświęcają uwagi. Jest mądra, spostrzegawcza, bystra, energiczna, ciekawska. Kocha zwierzęta i jest bardzo wrażliwa na ich krzywdę.

   W Grobowicach nasze Sokoły poznają Leszka, Wojtka, Dobrą i Miłę, którzy pomagają im się zaaklimatyzować w nowym miejscu, pokazując lokalne atrakcje, nie zawsze pochwalane przez dorosłych. Nowi znajomi w pewnych kwestiach początkowo są bardzo tajemniczy i zdystansowani, ale dlaczego? To już sekret do odkrycia przez czytelnika.

   Spośród rodzeństwa najciekawszą postacią wydaje się Nastka, która ze swoim zmysłem obserwacji mogłaby stać się bohaterką kolejnej samodzielnej powieści. Jest niebanalna, co rusz zaskakuje, pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, jej uwagi są dojrzałe i przemyślane. Z kolei spośród grobowiczan na uwagę zasługuje Leszek, który niejedno serce mógłby skraść, nie tylko ze względu na wygląd, ale przede wszystkim na charakter. Jest ciepły, troskliwy, opiekuńczy, wyrozumiały, zawsze służy pomocą i radą, za przyjaciółmi poszedłby w ogień, ceni tradycję, choć nie stroni od nowoczesności.

   Paulina Hendel przedstawia w tej książce jedną z najsilniejszych więzi społecznych, jakie istnieją, tj. rodzina i przyjaciele. Pierwsza na przykładzie Sokołów jako rodzeństwa, ich ciotek i kuzynostwa. Co by się nie działo, rodzina stoi za sobą murem i może liczyć na siebie w najtrudniejszych chwilach. Więzów krwi nic nie jest w stanie zniszczyć. Dzieciaki, mimo pozornie surowego podejścia ciotek, wiedzą, że są przy nich, choć jak się okazuje dopiero podbramkowa sytuacja im to udowadnia. Natomiast pokazana tu przyjaźń stopniowo ewoluuje. Młodzi spędzają ze sobą sporo czasu, przeżywają wspólne przygody, łączą ich tajemnice, lecz tak zżywają się ze sobą, że niełatwo byłoby ich rozdzielić. Mimo krótkiej znajomości, jedni dla drugich gotowi byliby zaryzykować własnym życiem. Są razem na dobre i złe. Sokoły otwierają się, przestają grymasić, zaczynają dostrzegać to, czego im brakowało w wielkim mieście, tj. realnych znajomości, prawdziwych ludzi i uczuć, szczerych przyjaźni. Przyjaciele to rodzina, którą sami sobie wybieramy i to w przypadku rodzeństwa zdaje egzamin. 

   Autorka pobieżnie zarysowuje przeszłość Anki, Antka i Nastki, przez co czytelnik może zrozumieć ich niektóre zachowania i postawy. Sytuacje w Grobowicach ułatwiają poznanie ich i zerwanie z nich masek. Między wierszami czyta się ich portret psychologiczny. 

   W powieści przedstawione są m.in. zatargi polityczne, strach przed zmianą, czymś nowym, co w tym małym miasteczku traktuje się świętym oburzeniem. Podążanie za utartymi schematami to bezpieczna droga, ale do czasu, gdy nie przerodzi się w fanatyzm i obsesję. Każde pokolenie ma swoją ścieżkę i prawo wyboru. Nie można go ograniczać przez odwoływanie się do tradycji. Na przykładzie Grobowic Hendel ukazuje wszystkie niebezpieczeństwa z tym związane, od niechęci sąsiadów zaczynając, wścibskie plotki po osobiste ataki. Przedstawia jak w takim położeniu czują się młodzi ludzie, którzy borykają się z własnymi dramatami, to jeszcze na dokładkę dostają niechęć od całkiem obcych ludzi tylko za to, że śmieli przyjechać do ICH miasteczka. Ta perspektywa przeraża, ale i uczy do czego to może doprowadzić.

   Książka porusza też kwestię igrania z "żywiołami". Młodzi ludzie często uważają się za na tyle dojrzałych, że wkraczają na niebezpieczne tory, by udowodnić to sobie i rówieśnikom, nie do końca bacząc, a nawet nie zdając sobie sprawy z możliwych konsekwencji. Chcą być samodzielni, pragną mieć swoje sekrety, nie mieszają dorosłych do swego życia, a to może prowadzić do tragedii. Bohaterom "Wisielczej Góry" nieraz udaje się umknąć w ostatniej chwili, ale to łut szczęścia. Czy nie byłoby łatwiej pogadać z dorosłymi, wyłożyć karty na stół i domagać się wyjaśnień? Może i tak, ale nie byłoby dreszczyku emocji i przygód. Autorka ostrzega przed takimi eskapadami, ich możliwym zakończeniem i stosem czyhających niebezpieczeństw. Uczy rozsądku i przestrzega. Daje ostrzeżenie przed brawurą.

   Świat nie jest czarno-biały. Ci z pozoru dobrzy mogą okazać się źli i odwrotnie. Nie ma na to jednoznacznej recepty. Trzeba uważać na to komu się ufa. Zawsze warto być ostrożnym i kierować się rozsądkiem. A nuż okaże się, że rozwaga ocali życie...

   Wspomniałam, że to powieść fantastyczna, słowiańska. Tak, ten klimat tu naprawdę czuć. Wierzenia naszych przodków tu żyją i mają realny wpływ na życie mieszkańców. Można tu spotkać demony domowe i dzikie, dobre i złe, o wolnej woli i poddane komuś. Autorka opisuje ich zachowania, wygląd, dając czytelnikowi ogólne pojęcie o ich charakterystyce. Te przedstawienia są tak realne i plastyczne, że prawdziwym wyzwaniem byłoby niewyobrażanie sobie ich tuż obok siebie. Działa przy tym nie tylko zmysł wzroku, ale i węch. Czasem aż czuć odór gnijącego mięsa czy nieświeży oddech. Na kogo się tu natkniecie? Niełatwy to wybór, bo i stworów masa, ale bliżej można zapoznać się z domowikiem (tu jako domownik), kłobukiem, żądlicą, biesem. Pojawia się i baba cmentarna, bzionek, borowy (leszy). Największym zaskoczeniem jest mamon. Ciekawi mnie czy to prawdziwa pomroka czy pomysł pisarki. Zamysł w powieści arcyciekawy. Ponadto zostaje poruszony temat bogów, którzy "zamieszkiwali" dawniej te ziemie. Kto jest patronem Grobowic? Herb mnie zmylił i zaskoczył, nie na takie bóstwo stawiałam. Warto też nadmienić celebrowanie dawnych świąt typu Noc Kupały, Święto Plonów czy Szczodre Gody, choć tu jedynie wspomniane. Zwróćcie też uwagę na wspominki dzieciaków o szkole. W programie nauczania mają dawne rodzime wierzenia oraz historię i kulturę swojego regionu. Genialny pomysł! Tylko pomyśleć, ile miłości i ciekawości szkoła mogłaby w ten sposób zaszczepić młodym pokoleniom do własnych korzeni! Paulina Hendel lub ktoś z wydawnictwa We Need Ya powinien tę powieść podesłać do Ministerstwa Edukacji. 

   Całkowicie przepadłam przy opisie świętego gaju. Klimat tego miejsca stworzony przez autorkę jest nie do opisania. Coś niezwykłego! Na czym polega ta magia? Może w starym drzewostanie, błogiej ciszy przyrody niezakłócanej ludzką mową, gdzie jedynymi źródłami dźwięku są wiatr, szum liści, mowa zwierząt. Może to te pojedyncze promienie słoneczne przemykające między gałęziami, może to leśne runo, miękkość mchu pod stopami, stare głazy pamiętające dawne modlitwy i błogosławieństwa. Może to echa przeszłości zaklęte w tej ziemi. Może ten skrawek niesie w sobie iskierkę nadziei. Nie wiem, ale w tym miejscu, w tym konkretnym fragmencie, poczułam się jak w domu. Na swoim miejscu. Niezwykłe doznanie.

  "Wisielcza Góra" to książka przeznaczona dla młodzieży, ale opisana jest takim językiem, że i starszy czytelnik będzie się świetnie przy niej bawił. Świetne opisy, naturalne dialogi pełne przekomarzania się rodzeństwa i buńczucznych odzywek nastolatków, zróżnicowani bohaterowie, wartka akcja, dobrze przemyślany i rozplanowany punkt kulminacyjny, na który poświęcono odpowiednią ilość miejsca, lekkie pióro autorki i umiejętność wciągnięcia  czytelnika już od pierwszej strony w świat przedstawiony (bogaty, realny, szczegółowy, mogący znaleźć się w sąsiedztwie). Dzięki temu przez lekturę się mknie, nie zauważając upływu czasu. Na końcu zostaje tylko pytanie, dlaczego to już koniec. Co dalej?

   Powieść Pauliny Hendel to historia trójki rodzeństwa skazanej na szybkie wdrożenie się w nową rzeczywistość bez taryfy ulgowej w miejscu zapomnianym przez resztę Polski i świata. Opowiada o sile i znaczeniu w życiu każdego z nas przyjaźni i więzów rodzinnych, o wartości zaufania, lojalności i odwagi. Ostrzega przed bezmyślnością i brawurą, pokazując konsekwencje nieodpowiedzialności. Porusza temat zamkniętych społeczności i skrajnej tradycjonalności. Nie boi się utrzeć temu nosa. Wskazuje wady i zalety, dając samodzielnie dokonać oceny końcowej. W dodatku to wszystko doprawia słowiańskością, od wierzeń zaczynając, na kulturze kończąc. Świetnie skonstruowana i napisana. Pięknie wydana. To według mnie obowiązkowa lektura dla każdego miłośnika słowiańskiej fantastyki, dla młodszego i starszego.

Warto, naprawdę warto!

piątek, 8 lipca 2022

139) Zioła... "Zielarka" Katarzyny Muszyńskiej

   Zielone łąki rozpostarte gdzieś na kujawskiej ziemi, pełne dobrodziejstw natury, piękne swym wewnętrznym blaskiem, skąpane w letnim słońcu, bogate różnorodnością form życia i tym, co zniewala, zapachem ziela. Czegóż można chcieć więcej, niż by ta chwila trwała wiecznie?

   Katarzyna Muszyńska w "Zielarce" przenosi czytelnika do średniowiecznej Polski, gdzie stara i nowa wiara spotykają się gdzieś tam w tle, świat mknie swym torem, a ludzie żyją z dnia na dzień, borykając się z drobnymi troskami i radościami swego żywota. Wydawałoby się, że to kolejna powiastka obyczajowa inspirowana przeszłością naszego kraju. To tylko pozór, bo ta książka wciąga po same uszy i nie pozwala odejść spokojnie aż do ostatniej strony. Czego tak naprawdę dotyczy "Zielarka", o kim opowiada? Jakich wątków dotyka? Czy warto się nad nią dłużej pochylić? Jakie ma zalety, a jakie wady?

   Główną bohaterką tejże książki jest Marena, dziewczynka oddana przez matkę na nauki do zielarek na Górę Kujawską, by móc przysposobić się do zawodu i w przyszłości leczyć ludzi. Kobiety mają jej przekazać swoją wiedzę, jednocześnie gwarantując opierunek. Podopieczna wykazuje talent w tym kierunku, szybko się uczy, nie boi się krwi i szybkich decyzji, leży jej na sercu dobro innych, lubi to, co robi. Przestrzega zasad zielarek, choć czasem ulega namowom przyjaciółki Miłki, by zrobić coś innego niż zalecane. To pojętna uczennica, mądra, pracowita, serdeczna, ciepła i życzliwa. W ludziach szuka dobra, choć zalążka. Pewna sytuacja sprawia, że budzi się w niej moc, wyjątkowo rzadki dar, który przysparza tyle samo radości, co i troski. Dla jednych to powód do dumy, dla innych - zadra. Marena będzie musiała wyruszyć w podróż, by odnaleźć kogoś, kto będzie w stanie jej pomóc zapanować nad mocą i nauczyć z niej korzystać w bezpieczny sposób. Nie wie kogo i gdzie szukać, lecz od czego ma się przyjaciół i bliskich? Nie jest w tym sama. Towarzysze ruszają z nią. Czeka ich trudna droga, pełna prób i niebezpiecznych zakrętów. Kogo na niej spotkają? Komu mogą ufać? Gdzie szukać wskazówek?

  Książka Katarzyny Muszyńskiej zawiera liczne postacie, z jednymi czytelnik zżywa się bardziej, z innymi mniej. Każdy jest inny, ale posiada swoje charakterystyczne cechy, które go wyróżniają w tłumie. Towarzysze Mareny to różnorodna grupa, w której dochodzi do zgrzytów i nieporozumień. Postacie nie są idealne, a dzięki temu stają się autentyczne, z krwi i kości, podobne nam, z takimi samymi bolączkami. To sprawia, że można się z nimi utożsamić. Myślę, że najbardziej przykuwającą uwagę bohaterką jest Damroka. Mimo drugoplanowej roli jej znaczenie jest nie do przecenienia, a ponadto niesie ze sobą jakąś tajemnicę. Kim tak naprawdę była Wrona i czemu to ona spłaca jej dług? Gdzie znika i co robi? Czym jest? Równie intrygującą postacią jest Wilkomir, wywijas jakich mało, ale w gruncie rzeczy dobry człowiek o nieokrzesanych zwyczajach. Ma swoje za uszami, ale nie da się go nie lubić. Wzbudza szczerą sympatię.

   "Zielarka" to w większej części powieść drogi, walki z własnymi słabościami i demonami, poprzez którą bohaterowie poznają sami siebie, swoje możliwości i granice, do czego są zdolni, co gotowi są poświęcić, a kiedy powiedzieć stanowcze "nie" jak to jest w przypadku Mareny, Wilkomira czy Jaromira. Ukazuje też ponoszenie odpowiedzialności za swoje czyny i srogie konsekwencje jak u Sambory czy Odolana. Porusza temat szalonego władcy i jego destrukcyjnych decyzji nie tylko dla niego samego, ale przede wszystkim dla poddanych. Wskazuje też czym jest strach przed innością i stereotypowe myślenie, jak bardzo krzywdzi i niszczy życie, jak bardzo toksyczne bywa dla małych społeczności. Dotyka też problemu zazdrości w przyjaźni i jej rozpadu, fundamentów zaufania i tego jak ostrożnie trzeba sobie dobierać bliskich w otoczeniu, jak bardzo trzeba uważać, ale i doceniać poświęcenie innych, drobne gesty. Karma wraca, dobre uczynki zwracają się dobrocią osób obdarowanych. 

   To powieść fantastyczna, która wzoruje się na historii, ale ma do niej luźne podejście, nie trzyma się ściśle jej ram i znanych realiów. Autorka wykorzystuje ją do budowania własnego uniwersum, co ma za zadanie podkreślać jego realność. Dotyczy to przede wszystkim codzienności, tj. opisu stroju, domostw, handlu, domowych obowiązków, funkcjonowania grodów i relacji między poszczególnymi ziemiami. Zaskakuje precyzyjność dotycząca geografii. Należy również zwrócić uwagę na stosunki między mieszkańcami krain, tj. Pomorza i Kujaw, którzy nie darzyli się zbytnią sympatią ze względu na agresywne najazdy. W to wszystko wplątani są także wikingowie, którzy zapuszczali się w głąb lądu, a których to ślady można odnaleźć przy pomocy archeologii (tu głównie mowa o bytności, a nie o osadnictwie). 

  Słowiańszczyzna jest jednym z elementów budujących ten świat przedstawiony. Jest nie tylko tłem, ale jego ważnym składnikiem. Dotyczy to przede wszystkim życia bohaterów, którzy wciąż wyznają starą wiarę, kierując swe prośby i modły do Marzanny, Leli czy Nyji. Muszą również wystrzegać się samotnych wycieczek do lasu, bo może skończyć się to spotkaniem z lichem, strzygą czy brzeginką, nie mówiąc już o innych stworach. Warto też zważać na swe czyny, bo leszy nie śpi. Gotów jest pomóc za dobry uczynek, ale i pognębić za niszczenie jego domostwa i podopiecznych. W "Zielarce" te wierzenia są żywe, wpływają na ludzi i ich decyzje. Mają znaczenie w codziennych czynnościach, rytuałach, zwyczajach, świętach. Są czymś tak charakterystycznym dla tego regionu, że nie można ich pominąć. W tej książce wiara w jednego boga koegzystuje ze starą, brak mowy o waśniach i starciach z tego powodu - każdy wierzy w to, co chce. Przedstawione demony mają swoje motywacje, sposób życia. Warto przy tym zwrócić uwagę na strzygę. Występuje tu także osławiona Jaga.

   Tak jak podoba mi się kreacja bohaterów i pomysł na fabułę, tak zabrakło mi dokładniejszego znaczenia pierwotnych, więzi łączącej Marenę z Eskilem, spłaty długu dla Jagi. Nade wszystko - po punkcie kulminacyjnym właściwie następuje koniec. Jest krótki epilog, ale to pozostawia niedosyt i poczucie pstryczka w nos od autorki. Ta historia aż prosi się o kolejny tom. Dwie trzecie powieści to opisy, nieco akcji, rozmowy i przemyślenia postaci, świetnie poprowadzona fabuła. Ostatnia jedna trzecia to już szybki rozwój akcji, wspomniany punkt kulminacyjny i bach! Koniec! Gdyby końcówka byłaby w podobnym tonie jak większość tej historii, mogłaby tylko zyskać. Szkoda.

   Autorka ma bardzo lekkie pióro, barwnie kreśli opisy i dialogi, plastycznie oddaje otoczenie, ale i tytułową specjalność zielarek, zioła. Potrafi pisać wciągająco, zaciekawić czytelnika i na dłużej utrzymać jego uwagę. Tworzy postacie z krwi i kości, nie oszczędza im trosk codziennych, funduje trudną drogę do własnego wnętrza, ale poprzez to buduje ich świat i relacje. Wydaje mi się, że właśnie te relacje międzyludzkie są jedną z mocniejszych stron tej powieści.

   "Zielarka" Katarzyny Muszyńskiej jest powieścią fantastyczno-obyczajową z nutką słowiańskości, która porusza ważne tematy jak przyjaźń, miłość, odrzucenie, ostracyzm, zaufanie, toksyczne znajomości, szaleństwo władcy. Pokazuje życie codzienne, ludzkie dramaty i ułomności. Nie lukruje niczego. Jednocześnie świat przedstawiony jest bogaty, świetnie wykreowani bohaterowie, którzy na dłużej zagoszczą w pamięci czytelnika. Dzięki nim można samemu odbyć podróż do swojego wnętrza.

   Nie jest to książka idealna, ma swoje niedopowiedzenia, ale prawdopodobnie autorka ma plan na dalsze pociągnięcie tej historii. Może to jeszcze nie koniec? Pozostaje czekać.


PS II tom to "Uzdrowicielka" i ukaże się już jesienią tego roku!