Recenzje tematycznie

niedziela, 26 lutego 2023

161) Równowaga, czyli słowo o "Wybranych" Franciszka M. Piątkowskiego

 Dokąd prowadzi nas współczesny świat? Dokąd zmierzamy my jako ludzie? Czy jako gatunek mamy na tyle silny kręgosłup moralny, by umieć dokonać właściwych wyborów? Czym jest odpowiednia decyzja? Jakimi metodami to sprawdzić? Czy prawda jest obiektywna bez względu na punkt widzenia obserwatora? Czy jednak może być subiektywna? Czy czynniki zewnętrzne, zmiana sytuacji, warunków etc. ma wpływ na rozstrzygnięcie sprawy? Czy to w ogóle jest mierzalne? Co tak naprawdę nas motywuje i pozwala swobodnie funkcjonować, by tak naprawdę żyć? Czy jest coś takiego jak złoty środek? Czy równowaga istnieje, a jeżeli tak, to czy jest możliwa do osiągnięcia przez ludzi? Równowaga między przyrodą a cywilizacją, sercem a umysłem, światem rzeczywistym a nadprzyrodzonym... Uważam, że większość z tych pytań zaprząta nam głowę od czasu do czasu, bez względu na pochodzenie, wykształcenie, wyznanie czy zamożność. Są w pewnym sensie fundamentalne, zapytują o przyszłość, o cel, o to, jaką drogą podążamy. Ile razy sami siebie zapytywaliśmy, czy dobrze zrobiliśmy, czy podjęliśmy dobrą decyzję, czy cofnęlibyśmy czas, czy inny wybór nie zmieniłby naszego położenia... Ludzka to rzecz poddawać w wątpliwość, roztrząsać i analizować. W świecie literatury można znaleźć mnóstwo pozycji o tej tematyce, od naukowych po fantastykę. Są takie książki, które pozornie mówią o czymś zupełnie innym, dotykają odmiennej materii, a jednak podczas lektury wypełniają nasze umysły tak poważnymi rozważaniami, zmuszają o refleksji, choć traktują o tym w sposób kompletnie niepasujący do takowej konwencji. 

   Jedną z takich powieści jest najnowszy twór Franciszka Piątkowskiego pt. "Wybrani". To czwarta część z serii "Uniwersum Powiernika", slavic urban fantasy, rodzima fantastyka słowiańska w bardziej nowoczesnym nurcie. Głównym bohaterem uniwersum jest Marek Lichocki, adwokat, który jednocześnie na co dzień zajmuje się słowiańskimi Bogami i stworami. Jak? Dola naznaczyła go na Powiernika i Widzącego, powierzając mu umiejętność kontaktowania się z mieszkańcami Prawii, Nawii oraz tymi niewidocznymi dla ludzkiego oka z Jawii. Powoduje to pewne komplikacje w jego życiu osobistym i zawodowym. Jego istnienie zostaje zauważone, przez co istoty o mniej przychylnych intencjach wobec ludzkości, zaczynają go brać na cel, ponieważ stanowi zagrożenie dla ich dotychczasowych niecnych poczynań, do tej pory niedostrzeżonych, a których konsekwencje przypisywano głównie chorobom psychicznym, skrzywieniu lub pozostawiano niewyjaśnione. Marek staje się dla nich niebezpieczny. Jak mu uprzykrzyć życie? Ma rodzinę, przyjaciół, więc sprawa jest jasna od samego początku. W dodatku Bogowie również zamierzają namieszać nieco w jego codzienności. Licho nie śpi, zło wyrywa się z uwięzi, Słowiańszczyznę czekają trudne chwile. Jedynym rozwiązaniem owej bolączki jest sprzymierzone działanie adwokata i proludzkich stworów, którym los Jawii nie jest obojętny. Po pokonaniu Trojana i unieszkodliwieniu Biezdara wydawałoby się, że zapanuje pokój, ale nic bardziej mylnego. Mroczna Trójca przystępuje do działania. Ponadto budzi się coś, co powinno pozostać w uśpieniu. Niebezpieczeństwo zagraża wszystkim. Nieistnienie...

  Tym razem trudno wskazać jednego głównego bohatera powieści. Z jednej strony Lichocki, który przewodniczy większości działań, jest centrum, wokół którego skupia grupa stworów. Z drugiej urasta mu konkurencja, która kradnie mu pierwsze skrzypce, choć dopiero wkracza do tego niezwykłego świata. Jego lepsza połowa. 

   Marek to mężczyzna, który bardzo poważnie podchodzi do obranych obowiązków, nie uchyla się przed niczym, gotowy do najwyższych poświęceń dla bliskich, w obronie wyznawanych idei. Jest odważny, odpowiedzialny, może nieco szalony, bo stawia ryzykowne kroki, ale gdyby nie one, to Jawii już dawno mogłoby nie być. To opoka, na której mogą opierać się bliscy. Podtrzyma ich własnym kosztem. Za wszelką cenę. Jednak, żeby nie było za poważnie, cechuje go świetne poczucie humoru, potrafi być zabawny i kiedy trzeba ironiczny. Co równie ważne - nie traci rezonu w trudnych sytuacjach, umie szybko podejmować decyzje, szanuje swoich przeciwników. Kieruje się w życiu mottem: "Czcij Bogów, kochaj swoje kobiety, bądź lojalny dla przyjaciół i sprawiedliwy dla wrogów" (str. 124), które warto głębiej przemyśleć.

   Przyjaciele Lichockiego, stwory wszelakiej maści, są wyjątkowi pod każdym względem. Stoją przy nim zawsze, są lojalni i szczerzy, wyznają podobne do niego wartości, są podporą, na której może się oprzeć w gorszych chwilach. Wspierają się. Ich postawa udowadnia, czym jest prawdziwa przyjaźń, na czym polega i w jaki sposób życie poddaje ją próbie. Taka więź jest godna naśladowania. Pokazuje, że warto nad nią pracować i rozwijać. Przyjaciele to rodzina z wyboru.

   W "Wybranych" sporą rolę odgrywa Joanna Lichocka, żona Marka. Jako potomkini Witomira może namieszać w planach Mrocznej Trójcy, o ile obudzi w sobie krew przodka i związane z tym możliwości. Idealnie uzupełnia męża. Za bliskimi wskoczyłaby w ogień. Kocha ich ponad wszystko. Ceni sobie szczerość i przyjaźń. Szybko się uczy, jest ciekawa świata, nie boi się wyzwań, podejmuje rzuconą rękawicę, ważąc konsekwencje swoich działań. To mądra i inteligentna kobieta, o silnym charakterze, dążąca do celu. Myślę, że niejedna z młodych dziewczyn mogłaby brać z niej przykład.

  Wokół Asi skupia się drugie grono istot nadprzyrodzonych, głównie żywiołaków i pomniejszych stworów. Warto tu wyróżnić Babę Jagę, tak właśnie tę, o której myśli czytelnik oraz Leszego. Jaga kryje w sobie całkiem sporo tajemnic, ale jest na wskroś dobra dla bliskich, a bezwzględna dla wrogów. Oj, wie jak ich sobie podporządkować. Stosowana przez nią magia to duży nakład pracy i jeszcze raz pracy. "Bez pracy nie ma kołaczy" i tu się to sprawdza w 100%, o czym opowiada swojej uczennicy. Tym samym pokazuje, by dojść do czegoś, trzeba temu poświęcić czas i mieć do tego cierpliwość. Jak nie dziś, to jutro, ale każde doświadczenie rozwija i poszerza horyzonty. Warto walczyć i się nie poddawać. To wszystko zaprocentuje. Ta postać również kryje w sobie sekret sensu zaufania. Coś, co teraz nie jest jasne, za jakiś czas może okazać się strzałem w dziesiątkę, ale wymaga to od nas zaufania komuś, czemuś. Więź między Jagą a Joanną doskonale to tłumaczy. Wokół Lichockiej kręci się również Leszy, czyli opiekun lasu i wszystkich jego mieszkańców. To przyjaciel, nauczyciel, filozof i działacz. Istota tak niezwykła, że trudno ująć to w słowa. W tej części serii odgrywa pomniejszą rolę, ale stanowi jeden z elementów fundamentu, na której opiera się przyszłość naszego świata.

   Spośród postaci wykreowanych przez Franciszka Piątkowskiego nie sposób pominąć wodników i topielicy. Panów pokochałam od pierwszej chwili, kiedy tylko pojawili się na kartach uniwersum. Są jedyni w swoim rodzaju, nie do podrobienia. Nie wiem kto lub co inspiruje pisarza do ich dialogów, ale boki można zrywać. Tu właśnie ujawnia się genialny humor autora. Trudno zachować kamienną minę, kiedy wodne stwory wdają się z kimś w dyskusję. Dlatego zalecam odpuścić czytanie tych fragmentów w miejscach publicznych. Są tak pocieszni, nieporadni, zagubieni, że aż włącza się w czytelniku tryb "zaopiekuj się nimi". W tym momencie na scenę wchodzi dr topielica. Tak, stwór z tytułem naukowym. Zdarza się. Zdziwieni? To istota pochodzenia ludzkiego. Dołącza do wodnego duetu, dodając mu smaczku. Jest tym pierwiastkiem żeńskim, który równoważy i próbuje okiełznać ich wewnętrzny chaos. Przygód z nimi co niemiara, a rozkmin, o co im chodzi jeszcze więcej. Te stworzenia wody są ciepłe, pełne dobrych intencji, gotowe podążać do wyznaczonego sobie celu pomimo piętrzących się na ich drodze przeszkód. Takiej wytrwałości niejeden z nas mógłby im pozazdrościć. Bezdyskusyjnie moi ulubieńcy.

   Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jednego wyjątkowego bohatera, którego się nawet nie spodziewałam. Pojawi się sam, we własnej osobie, nie kto inny jak... BORUTA! Nie chcę za dużo zdradzać, ale Franciszek Piątkowski przy tej postaci przeszedł sam siebie. Mistrzostwo! Biorąc pod uwagę znane fakty oraz miejscowe legendy, stworzył mieszankę wyborną, doprawiając ją własną wyobraźnią. Zarówno wygląd, język, jak i zachowanie szlachcica jest epokowo odwzorowane, ale z tą nutką właściwą autorowi. 

   Poza wymienionymi przeze mnie postaciami jest tu jeszcze cała masa stworów, często mniej przyjaznych ludziom, m.in. owa wspomniana już wcześniej Mroczna Trójca i ich poplecznicy. Autor kreując te postacie zapewne posiłkował się swoim doświadczeniem zawodowym, tożsamym z głównym bohaterem "Uniwersum Powiernika". Kipie od nich żądzą mordu, chęcią zemsty, zasmakowania ludzkiej krwi, zniszczeniem naszej rasy, poczucia wyższości. Zło w najczystszej postaci. Niełatwo wczuć się w takową postać, przestawić się na jej myślenie, spróbować zrozumieć jej motywacje. Pisarzowi udało się stworzyć istoty autentyczne, jakby wyjęte z najgorszego koszmaru, a jednak realne. Ilu takich upierczich czy lich chodzi po świecie? Myślę, że przyobleczonych w ludzką skórę całkiem sporo.

 Wśród mieszkańców Jawii, Nawii i Prawii wyróżniają się Bogowie. W tym tomie bliżej poznamy m.in. Świętowita, Roda, Peruna, Mokosz, Welesa, Chorsa, Swarożyca i Siemargła. Mogą przypominać ludzi zachowaniem i wyglądem, lecz nie można zapomnieć, że to Bogowie. Ich nie obowiązują takie prawa jak nas. Działają i funkcjonują na innych zasadach. Warto zwrócić uwagę na ich ustosunkowanie do Marka i jego decyzji, jak podchodzą do wszechzagrożenia, jak zamierzają interweniować. Kreacja Bóstw z "Wybranych" skłania do refleksji nad wiarą, sceptycyzmem, chęcią zrozumienia otaczającego nas świata. Szczególnie uderzyły mnie słowa "Nie musisz wierzyć w nas, bo wiesz, że jesteśmy. Pytanie zatem czy uwierzysz nam? (...) Zaufasz swoim Bogom (...)? Czy masz jeszcze w sobie wiarę, czy już tylko wiedzę? (...)". To w pewien sposób kontynuacja mickiewiczowskich słów: "czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko". Czy można łączyć jedno z drugim? Wiarę z wiedzą? Czy można oddawać cześć siłom wyższym, jednocześnie trzeźwo stąpając po ziemi? Czy można znaleźć równowagę? 

   Franciszek Piątkowski potrafi kreować bohaterów z krwi i kości, autentycznych, z którymi czytelnik może się utożsamić. Główna para pomimo posiadanych umiejętności miewa gorsze dni, nie wszystko wychodzi im od razu, muszą temu poświęcić czas i pracować nad tym. Podobnie sprawa ma się ze stworami. Każda z postaci jest unikalna, ma inny charakter, historię i motywacje, szczególnie warto to podkreślić przy tych mrocznych stworzach. 

   Postacie to jedno, ale warto zwrócić uwagę na świat przedstawiony, jego drobiazgowe odmalowanie, szczegóły, od których można dostać zawrotu głowy. Autor tworząc uniwersum, wykreował całkiem nowe światy, nowe prawa nimi rządzące. Każda z krain jest odmienna, ma w sobie coś szczególnego, co przykuwa uwagę. Czytając, przenosimy się razem z bohaterami do ich świata, poprzez opis odczuć obejmujących praktycznie wszystkie zmysły. Dźwięk, zapach, smak, barwa, dotyk - mają one swoje znaczenie, pomagają przetrwać, co można zaobserwować na przykładzie Wyraju. Podobnie sprawa ma się z Jawią - Lublin, rzeki, las z chatką na kurzej stópce, jest to tak realne jakbyśmy przenieśli się w czasoprzestrzeni. 

   Fabuła co rusz zaskakuje, czy to przez pojawiające się postacie czy zwroty akcji. Tu nie ma czegoś takiego jak nuda. Cały czas coś się dzieje. Czytelnik przemieszcza się między światami razem z bohaterami, zdobywa wiedzę i umiejętności, dowiaduje się jak wyglądają burze i wielkie nawałnice, poznaje właściwości roślin, uczy się szacunku i tolerancji. Widzi moc i siłę drzemiące w prawdziwej przyjaźni i miłości. Powieść przestrzega przed niedocenianiem wroga. Pokazuje jak po porażce można się podnieść, jak walczyć o swoich bliskich i siebie, jak trwać przy swoich wartościach (tu warto zwrócić uwagę na jedną z pomniejszych postaci, która jest dowodem na to, że w każdym z nas drzemie ogromna siła woli). 

   Język Piątkowskiego jest jasny, klarowny, styl przykuwający uwagę, barwny i plastyczny. Powieść ma momenty humorystyczne, kiedy można śmiać się głośno, ale jest też sporo takich, gdy głos więźnie w gardle, a do oczu napływają łzy. Autor żongluje emocjami czytelnika, przeplatając fragmenty o różnym ich natężeniu. Wspomniany śmiech i łzy to dopiero początek góry lodowej. Pojawia się strach, strach o bohaterów, którzy stali się bliscy jak przyjaciele, strach o świat, lęk o istnienie, o przetrwanie. Książka wywołuje też wzruszenie i podziw. Jest złość i zwątpienie. Mnóstwo emocji, które nawet trudno nazwać. Pisarz nie boi się opisywać krwawych scen w wykonaniu Mrocznej Trójcy. Są trudne, ale skonstruowane tak, by nawet bardzo wrażliwa osoba mogła je przetrwać. 

   Jedyne co mi do końca nie gra to nadużywanie określeń przy plugawcach, mówiących jakie są straszne i odrażające. Czytając, odnosiłam wrażenie, że co drugie, trzecie zdanie padają podobne słowa. Powstało zjawisko masła maślanego.

   "Wybrani" Franciszka M. Piątkowskiego to powieść fantastyczna oparta na wierzeniach słowiańskich, od których aż tu kipi. To czwarty tom serii, który godnie ją reprezentuje, a nawet podnosi poprzeczkę. Warsztat pisarski autora ewoluował, co widać co krok. Zarówno postacie, jak i świat przedstawiony są dopracowane do najmniejszych drobiazgów. Fabuła wciąga i intryguje. Czytelnik nie jest w stanie oderwać się od lektury, przejmując się losami bohaterów, ponieważ wraz z nimi przeżywa przygody, goniąc po Prawii, Jawii i Nawii, a nawet samym Wyraju. Powieść zmusza do refleksji, zastanowienia się nad tym, dokąd zmierza nasz świat, jaka czeka nas przyszłość, jak podjęte decyzje warunkują naszą drogę, co wpływa na kształtowanie naszej osobowości i wyznawane wartości. Pokazuje siłę przyjaźni i miłości. Ostrzega przed nicością, kryjącą się w nieprzebranej ciemności, nieistnieniem. Rozważa pewne filozoficzne aspekty naszego funkcjonowania, które wywołują gęsią skórkę. Mrok, o którym pisze autor to kopalnia do przemyśleń. Sposób w jaki robi to Piątkowski kryje się tajemnica jego sukcesu. Między wierszami ukrywa odwieczne prawdy rządzące Wszechrzeczą. Przy tym jego pióro zachowuje subtelność, jest delikatne, rozważne, refleksyjne, pełne cieni, zasnute mgłą, którą bardzo powoli i z wyczuciem zdejmuje z oczu czytelnika, by ten mógł się rozkoszować analizą i domysłami. Dosłowne czytanie twórczości tego pisarza przynosi prawdziwą satysfakcję i świetną zabawę, ale majstersztyk ukrywa się na drugim planie, między wierszami, w treści, w przekazie, w tym, co autor chce przedstawić czytelnikowi. Mogę to porównać do układania puzzli, które obrazują różnorodny krajobraz, a jednocześnie tak trudny do rozróżnienia, że ich odpowiednie dopasowanie zajmuje nieco czasu, ucząc cierpliwości, skłaniając do rozmyślań. 

   Nie mogę doczekać się kolejnych utworów, czy to powieści czy opowiadań, Franciszka Piątkowskiego. Nie dość, że czarcio zdolny, to jeszcze inteligentny, nastawiający pułapki na czytelnika, by wzmóc jego ciekawość po zakończonym tomie w oczekiwaniu na kolejny. Cenię jego perspektywę w stosunku do wierzeń słowiańskich, ponieważ ma ogrom wiedzy, jest żercą, a umysł ma wciąż otwarty na nowe. Jego twórczość zbliża do Bogów i stworów, ukazując ich punkt widzenia, uczucia, to jak postrzegają świat. "Wybrani" tylko to udowadniają, dlatego polecam tę książkę z całego serca. Jest jedną z tych, która zapada w pamięci na lata i do której będzie się wracać. 

sobota, 11 lutego 2023

160) "Tajemnica Dąbrówki" - K. B. Miszczuk, czyli słowiańskości dla dzieci

 
  Kto lubuje się w słowiańskiej fantastyce, ten musiał słyszeć o Katarzynie Berenice Miszczuk, która jest jedną z pierwszych, która przebiła się ze swoją "Szeptuchą" do szerszego kręgu czytelników. O powieści było głośno w mediach wszelakiego rodzaju. Wzbudzała skrajne emocje, ale jedno trzeba przyznać, że jeśli już kogoś chwyciła za serce, to już nie puściła za nic. Po sukcesie "Kwiatu Paproci" dla nieco starszych czytelników przyszła pora na coś i dla tych młodszych, "Klub Kwiatu Paproci". Pierwsza część przykuła uwagę rodziców i dzieci, wtajemniczając ich w sekrety słowiańskich stworów. Czym nas zaskoczy drugi tom?

   "Tajemnica Dąbrówki" to dalsze dzieje rodzeństwa Lipowskich, którzy z zatłoczonej stolicy przeprowadzili się do niewielkiej wsi zwanej Bielinami. Wydawałoby się, że ich życie stanie się nudne, lecz ono lubi zaskakiwać i ma dla nich inny plan. Ciotka, z którą zamieszkali, parała się szeptuchowaniem, a pewne sprawy nie kończą się wraz z przejściem na emeryturę. Z tej ścieżki nie można zrezygnować, bo to ona wybiera człowieka, tj. co raz się przyczepi, to już się nie odczepi. Zatem ciotka to gwarant przygód i to z efektami nadprzyrodzonymi na pierwszym planie. Co mogę więcej rzec? Rodzeństwo ma na wsi aktywne wakacje, czy to w domu czy na podwórku, zawsze jest coś do zrobienia, a na dodatek za płotem czai się nieznane.

  Mama musi wrócić do pracy. Całe szczęście, że tylko do zdalnej, ale jednak. Kto zajmie się najmłodszą Dąbrówką? Ciocia Mirka ma tajemniczego Alzheimera, który powoli kradnie jej pamięć, a starsze dzieciaki same jeszcze wymagają nadzoru. Co robić? Niania, to jest myśl! Jednak czy w Bielinach znajdzie się taka, co sprosta wymaganiom mamy i dzieciaków, które kręcą nosem na obcych? Co z Tosią, która uważa się za na tyle dużą, by jej nie kontrolować? Czy dopomoże w wyborze? Kto trafi do chatki emerytowanej szeptuchy? Kto zajmie się najmłodszą Lipowską? Oj, Dola się już o to postara, a przy okazji udowodni, że ona sama istnieje i nigdzie się nie wybiera, a zachodnie trendy nijak się mają w tym słowiańskim królestwie. Jednak kto namiesza?

   W drugim tomie "Klubu Kwiatu Paproci" możemy bliżej poznać Tosię, małą, rezolutną, upartą i pyskatą, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Wie, czego chce i jak to osiągnąć. Poza tym potrafi korzystać ze zdobytej wiedzy. Przekuwa ją na doświadczenie, analizując i dopatrując się dziwności w tym, czego inni nie widzą lub nie chcą widzieć. Myślę, że ma spore szanse, by przejąć spuściznę po Mirce. Dlaczego? Ma intuicję i nie daje się zwieść pozorom. 

 Dąbrówka jest tytułową bohaterką, ale to niezła zmyłka, a właściwie wybieg do głównej fabuły. Dziecko jak dziecko, ale trzeba przyznać, że od małego przeznaczenie pcha ją w stronę bielińskich dziwów. 

   Bardzo podoba mi się rola zwierzęca, ale nie zdradzę, o którą postać tu chodzi. Genialnie rozegrana. Prawdziwy członek rodziny, który dba o swoich, bez względu na wszystko.

 Autorce na kartach powieści udaje się uchwycić sekret posiadania rodzeństwa, te delikatne niuanse na granicy miłości i nienawiści, gdy ktoś doprowadza nas do szału, ale nie potrafi się żyć bez tej osoby, że pomimo wrednych figli i głupich zachowań, wskoczy się za tym drugim w ogień. Zaletą tej lektury jest również uchwycenie znaczenia różnicy wieku w okresie dzieciństwa. Każdy etap ma swoje potrzeby i inne argumenty trafiają do dziecka. Rodzic czy opiekun musi umieć się dostosować, inaczej grozi to konfliktem.

 Dzieci dziećmi, ale pomimo, że to powieść dla najmłodszych, Katarzyna Berenika Miszczuk porusza trudne tematy związane z rozwodem rodziców, kwestią finansową utrzymania domu i rodziny, a co najważniejsze - starością i ułomnościami z nią związanymi, np. fizyczne niedomagania, choroby utrudniające funkcjonowanie, potrzebę opieki i wyrozumiałość. Uważam, że ten wątek uczuli małe dzieci na drobne sygnały biegnące z otoczenia, że ktoś potrzebuje pomocy i wsparcia. Utrwali w nich empatię.

   Relacje międzyludzkie nie należą do najłatwiejszych. Jako dorośli postrzegamy świat inaczej, widząc owo drugie dno, nieszczere gesty, choć i tak dajemy się nieraz nabrać. To, co dla nas jest proste, dla dziecka może być skomplikowane i trudne do zrozumienia. Rozmowy dorosłych są niejednoznaczne, a niewytłumaczenie pewnych kwestii dzieciom powoduje, że próbują to zrozumieć na swój sposób, co przynosi czasem nieoczekiwane rezultaty. Ta książka pokazuje, że lepiej byłoby usiąść razem i każdy element omówić, dopuścić do głosu najmłodszych, pozwolić im wygadać się, co oni o tym myślą. Zwykła rozmowa, a jak może uzdrowić rodzinne relacje. Wzajemny szacunek, zaufanie, ale i słuchanie się nawzajem to podstawy, bez których ani rusz. 

  Autorka nie zawodzi. Kupując książkę sygnowaną jej nazwiskiem, wiem, że się nie zawiodę. Fabuła jest dobrze przemyślana, odpowiednio wyważona. Stopniowo buduje napięcie, punktem kulminacyjnym trafiając w dziesiątkę, a potem wyprowadzając sytuację tak, by dać odetchnąć czytelnikowi. Świetny język i styl, nie do podrobienia, podszyty humorem, który buduje cały klimat i rzuca urok poprzez słowa. Uwielbiam to, a mówiąc szczerze to już się od tego uzależniłam i czekam z niecierpliwością na każdy nowy tytuł.

   Ta powieść jest magiczna, jeśli chodzi o opisy przyrody i samego domu rodzeństwa. Zachowanie natury oddaje nastrój w danej chwili panujący. Potrafi być oazą bezpieczeństwa, ale i złowieszcza. Jednak skąd się to bierze? Ciemność, nieznane, las - potrafią wzbudzić strach, bo co tam się skrywa? Nasze oczy nie są w stanie bez światła dostrzec wszystkich szczegółów, a to rodzi niepokój. To z kolei pobudza wyobraźnię. Stąd już niedaleka droga do uruchomienia lawiny tworzenia dziwów. Jednak czy na pewno?

 Bieliny to magia. Bieliny to ostoja dawnych słowiańskich stworów. One nie są wytworem fantazji. One tu są. Naprawdę. Żyją i funkcjonują obok ludzi. Jedne są dobre i pomocne, drugie już niekoniecznie. Nigdy nie ma się pewności, którego z nich się spotka. K. B. Miszczuk przemyca w swoich powieściach informacje o nich w sposób przystępny i klarowny. Tu na uwagę zasługuje bzionek i błędne ogniki. Główny demon jest świetnie przedstawiony, ale który to? Sam przekonaj się podczas lektury, a nie pożałujesz! Wersję autorki kupuję w 100%. 

  Jedyne, co wytrąciło mnie z równowagi to skrzynia w szklarni. Rozumiem zamysł pisarki, pokazanie problemu, ale to jednak książka dla dzieci i podsumowanie im czegoś takiego może źle się skończyć. Rodzice powinni tę scenę porządnie omówić ze swoimi pociechami, by zrozumiały jej sens i wystrzegały się takich zachowań.

   "Tajemnica Dąbrówki" to udana kontynuacja, warta uwagi i polecenia, by przybliżyć nasze słowiańskie korzenie, ale również pokazać świat oczami dziecka, jego perspektywę, bo zdarza się, że dorośli o niej zapominają, nie pamiętając, że sami kiedyś tacy byli. Piękna, z przesłaniem i naszym dziedzictwem w tle.

niedziela, 5 lutego 2023

159) "Sąpierz" Katarzyny Puzyńskiej, czyli alternatywa słowiańskości jako postapo

  Wehikuł czasu, prawda czy fałsz? Co czeka nasz świat? Czy kolejne kroki polityków zniweczą całe dziedzictwo, by cofnąć nas do epoki neolitu i marzyć jedynie o przetrwaniu? Co może łączyć wczesne średniowiecze z postapokaliptycznym krajobrazem? Czy słowiańskie demony mogą wyłonić się z mroku przeszłości?

  Opis mógłby sugerować "Zapomnianą księgę" Pauliny Hendel, no może poza tym wczesnym średniowieczem. Zatem kto mógłby coś takiego wymyślić? Znacie "Chąśbę"? Tak? To trafiliście we właściwe miejsce. Katarzyna Puzyńska wraca z "Sąpierzem", który zdradza co nieco o bohaterach pierwszego tomu, tyle, że mocno wybiegając w przyszłość, typowe postapo z domieszką sił nadprzyrodzonych. 

   Powieść przeplata stary i nowy świat, dodając do tego element ludzki i boski. Co to znaczy?

  Stary świat to głównie rozmowy bogów, ich przekomarzania i potyczki słowne, które mają istotne znaczenie dla ludzkiego rodzaju. Jest to na tyle ciekawe, że autorka obrała ledwie kilka bóstw na bohaterów, z czego największy antagonizm widać między Perunem a Welesem (zapewne po to by to lepiej uwypuklić). Charakterystyki oparte są głównie na schematach, stereotypach. Z tych ram stanowczo wymyka się Marzanna, która przejęła wiele cech od swoich czcicieli, czując "więcej i bardziej" niż jej pobratymcy. Zwracając uwagę na bogów, nie można pominąć alternatywnych światów, zasad nimi rządzących i zależności istot wyższych od wyznawców. Trudno wyznaczyć tu konkretną granicę, ale kto od kogo zależy i jak do tego dochodzi? To warte przemyślenia przy oddawaniu czci konkretnemu bogu.

   Nowy świat jest do szpiku kości zepsuty, zarówno moralnie, jak i fizycznie. Ta wizja przeraża, a jednocześnie uzmysławia jak niewiele brakuje do jej urzeczywistnienia, a o tym decydują ludzie kompletnie niekompetentni, których zaślepia żądza władzy i chęć posiadania oraz wywyższenia się. Autorka pokazuje, że ludzie to potwory. Kto może zatrzymać destrukcję? Czy jeszcze istnieje szansa na zmianę? Czy nadzieja może się odrodzić?

   Pomiędzy jednym a drugim przemykają stwory, które pamiętają wczesne średniowiecze, tj. drewniane grody, chramy, kupalne ognie. Jak przechodzą? Gdzie tkwi przejście, a może one zawsze tu były, tylko przez lata skrzętnie skrywały się w mroku, czekając na odpowiedni moment? Nowy świat nie jest dla nich łaskawy. Coś niesie się w powietrzu, lecz co? Dlaczego ten świat jest szarobury? 

   Fabuła przeskakuje z jednego do drugiego świata. Czytelnik ledwie wtopi się w jeden, by zaraz zaliczyć twarde lądowanie w drugim. Akcja goni akcję, zostawione tropy mylą, przez co ma się mętlik w głowie. Zagadka pogania zagadkę, powoli odsłaniając kolejne postacie i ich tajemnice. Nie ma osoby bez skazy, każdy ma coś na sumieniu. Przez to są one intrygujące, złożone. Motywacje ich działań zmuszają do refleksji. Dla mnie najbardziej interesującą parą był kat i bogini zimy. Przez pryzmat ich losów śledziłam fabułę. Nowy świat i jego mieszkańcy stali się dla mnie jedynie tłem, niczym ponad to. Niestety.

 Jednak należy zwrócić uwagę na ogrom problemów poruszonych przez Katarzynę Puzyńską w tej powieści. Miłość rodzicielska, partnerska, przywiązanie, rodzina zastępcza, bunt wieku nastoletniego, gniew i buta, przerost ego i egoizm w najgorszej odmianie, nieliczenie się z życiem innych, balansowanie na granicy szaleństwa, pełniąc wysokie publiczne stanowisko, brak sił do przeciwstawienia się złu, katastrofalne skutki nieprzemyślanej polityki, władza poprzez znajomości i pieniądze, wojna nuklearna, powrót do niepewności zimnej wojny, skażona przyroda, pandemia, brak leków, utrata zdobyczy cywilizacyjnych, niedostosowanie społeczeństwa do zmian, brak solidarności społecznej, strach i przemoc domowa, wykorzystywanie stanowiska do krzywdzenia innych, medialne kłamstwa i propaganda, świat bez przyszłości... Poza tym całym złem pisarka pokazuje czym jest miłość i przyjaźń oraz ich siła, które mogą przenieść góry. Coś, co może odmienić świat na lepsze.

   Cały czas wspominam o słowiańskich elementach, które stały się inspiracją do powstania tej książki. Warto zwrócić uwagę na kreację bogów oraz stworów. Z istot pomiędzy nimi genialnie przedstawiano Leszego oraz Babę Jagę, którzy uosabiają przyrodę i jej siły, a którą ludzie tak często ignorują, zapominając, że są od niej zależni. Czytelnik powinien też zastanowić się nad pomysłem wykorzystania utopców oraz funkcją Obrończyń. Może pomoże to w odpowiedzi na pytanie do czego zmierza nasz świat, ten prawdziwy. Wnioski nasuwają się same. 

   Podoba mi się wykorzystanie wątku przepowiedni o Sąpierzu oraz znaczenia imion, co zostało już zasygnalizowane w pierwszym tomie. Kto pamięta, co stało się z synem rusałki po nadaniu imienia? Jak nazwa wpłynęła na jego przeistoczenie?

   Autorka ma lekkie, barwne pióro i przyciągający uwagę styl, który dobrze sprawdza się w fantastyce postapo. Ma talent, rozbudowaną wyobraźnię, niezwykłe pomysły i sporą wiedzę, wykorzystując to wszystko, by stworzyć niepowtarzalne uniwersum i bohaterów. Jej Marzanna zasługuje na głębszą analizę, a spektrum czasu i jego zapętlenie ma na to ogromny wpływ. Jedna z najważniejszych słowiańskich bogiń, a jakże ludzka. Jej przemiana, odczuwane emocje, wyznawane wartości i czyny pokazują, kim naprawdę jest. W niej widać jak w lustrzanym odbiciu pióro Puzyńskiej. To ona jest sercem "Sąpierza", które nadaje mu odpowiedni rytm. Odnośnie stylu uwagę zwraca plastyczność opisów i ich oddziaływania na zmysły czytelnika, to jak czuje się w starym, a jak w nowym świecie. Krajobraz odzwierciedla również bohaterów i ich działania. Przyroda a emocje. Znaczenie barw. Tu liczy się każdy drobiazg.

  "Sąpierz" jest powieścią, która wywiera spore wrażenie na czytelniku. Porusza ważne problemy. Zmusza do refleksji. To fantastyka, która uczy. Już choćby dlatego warto po nią sięgnąć. Niejednego zachwyci, porazi, oby nie, proroczą wizją losów świata ludzi. Wielu uzna ją za doskonałą. Dla mnie jest ciekawa, ale głównie ze względu na wątki słowiańskie i stary świat z bogami na czele, choć żałuję, że Perun czy Jarowit zostali tak potraktowani przez autorkę w trakcie kreacji. Tak jak wspomniałam, nowy świat to tło, które chciałam jak najszybciej minąć, by dotrzeć do wątków mnie interesujących. Dlatego też porównując "Chąśbę" i "Sąpierza", zdecydowanie wybiorę pierwszy tom, dla mnie osobiście bardziej interesujący, spójny i słowiański. Postapo nie do końca mi tu pasuje.

   Drugą część "Grodziska" oceniam jako dobrą i ciekawą, w której na pewno upodobanie znajdą fani klimatów postapokaliptycznych czy zagadek kryminalnych. Nie zawiodą się też gustujący w poszukiwaniu słowiańskich elementów w fantastyce.

   Uważam, że każdy sam powinien ją przeczytać, by móc ocenić wedle własnego gustu. To niecodzienne połączenie.