Recenzje tematycznie

sobota, 11 maja 2019

34) "Amulet Jaśminy" Adrianny Trzepioty

   Biorąc do ręki ostatnią część trylogii o Jaśminie, zachwycam się okładką, która pochyla się nad związkiem człowieka i natury, emanując spokojem i czymś ulotnym, nieuchwytnym. Może tajemnicą?

   Poprzednie części "Zwilczonej" Trzepioty ukazują czytelnikom Jaśminę jako kobietę odkrywającą od nowa swoją kobiecość, dążącą do niezależności mimo trudnego położenia, niedającą się dłużej tłamsić przez męża alkoholika, poszukującą swojej własnej drogi do szczęścia, gdzie przewodnikiem całej tej przemiany staje się wilczyca.
   W "Zwilczonej" i "Sekretnej zimie Jaśminy" autorka pokazuje nam mazurskie lasy, prawdziwą szeptuchę, próbuje wyjaśnić sekret rodziny kobiety sprzed lat, a wszystko przy pomocy plastycznych opisów i filozoficznych przemyśleń bohaterki. "Amulet Jaśminy" jest książką zgoła odmienną od swoich poprzedniczek. Narratorem zostaje Jaśmina, wszystko poznajemy z jej punktu widzenia od samej przeprowadzki do Warszawy, nową pracę aż do szczegółów znajomości z poszczególnymi mężczyznami. Książka koncentruje się wokół bohaterki cały czas, bez chwili wytchnienia. 

   Ta powieść mnie gorzko rozczarowała. Dlaczego? Zacznijmy od lżejszego kalibru.
   Warszawa to miasto kipiące życiem, gdzie mamy ogrom możliwości podjęcia pracy. A co bohaterka znajduje? Pracę na czarno w telewizji. Wszystko byłoby ok, ale zastanawia mnie fakt, że nikt, dosłownie nikt z inspekcji pracy, urzędu skarbowego czy innej instytucji nie sprawdził tej firmy. Czy naprawdę taka sytuacja jest możliwa w stolicy? Jako polonistka z zacięciem pisarskim Jaśmina mogła poszukać pracy w branży wydawniczej, jako copywriter, freelancer, cokolwiek legalnego, dającego wolną rękę, ale to? Dla mnie mało wiarygodne, ale sam pomysł ciekawy.
   Kobieta, która samotnie wychowuje dziecko, mieszka bokiem u koleżanki, ma pieniądze na to by jadać na mieście i kupować niepotrzebne drobiazgi, mając jeszcze dom na Mazurach na utrzymaniu? W jaki sposób?
   Jaśmina kocha naturę, swoje zwierzęta. A co robi? Ucieka do miasta, zostawia swoje ukochane zwierzaki pod opieką starszego sąsiada, który ma już lekkie problemy ze zdrowiem. I to nie jest jedno zwierzę, ale cała gromadka. W dodatku ta wspaniała miłośniczka zwierząt, wracając ze stolicy do domu, zapomina, że zostawia u koleżanki kotkę z młodymi. Przypomina sobie o niej dopiero w momencie, gdy Zosia ją odwozi. Tak, odpowiedzialność pełną gębą. 
   Jaśmina, samotna matka, dla której dobro dziecka jest najważniejsze. Wspaniała, cudowna kobieta, która potrafi: na dobrych kilka dni podrzucić córkę do sąsiada, zapomnieć, że dziecko zostawia w samochodzie albo tak pogrążyć się w rozpaczy z powodu nieszczęśliwej miłości, że dziecko jest głodne i zziębnięte. Nauczycielka i pedagog, która powinna dbać o własne potomstwo, a przez całą lekturę "Amuletu" ma się wrażenie, że Marysia to jedynie zbędny balast.

   W "Zwilczonej" i "Sekretnej zimie" bohaterka dążyła do samodzielności, samoakceptacji, pokochania samej siebie i odnalezienia swojej drogi. W "Amulecie" dostajemy Jaśminę napędzaną hormonami, popadającą ze skrajności w skrajność. Raz zakochana po uszy i rzucająca się na faceta, innym pogrążona w czarnej otchłani rozpaczy, bo wybranek jej nie chciał. Zamiast dorosłej kobiety dostajemy nastolatkę, która sama nie wie czego chce.
   Wątek pochodzenia Jaśminy, tajemnicy jej dziadka, ukrytej talii tarota, księgi babci, listu z przeszłości są zaledwie w 30-40% wykorzystane. Pomysł bardzo dobry, ale wątki autorka pozamykała jakby na siłę, nawet do końca nie są one wyjaśnione, część urwana w połowie. Potencjał idei spalony. 
   Mężczyźni. Jaśmina klei się do nich, bo tylko w ich spojrzeniu czuje się kobieca. Dziki brutal kontra mąż alkoholik kontra maczo sędzia. O litości!!! O ile rozumiem postać Bojana i Joachima, o tyle Krzysztof mi kompletnie nie pasi. Który sędzia ryzykowałby podrywanie jednej ze stron, której rozwód prowadzi i w to tak bezpośredni i nachalny sposób?
   Wilki. To jedno co mi się podoba w "Amulecie". Przedstawienie tych zwierząt to jeden z lepszych wątków tej serii. Mam małe "ale". Czemu Jaśmina nagle zmienia swojego przewodnika z wilczycy na wilka? Wcześniej podkreślanie płci tego zwierzęcia miało ogromne znaczenie, bo kobieta się z nim utożsamiała, a teraz co? Nagle zmiana frontu?
   Brakuje mi w tym wszystkim logiki. W "Amulecie Jaśminy" panuje totalny chaos w porównaniu do poprzednich części. Nie ma kontynuacji. Jaśmina to zupełnie inna osoba, uzależniona od seksu, nieodpowiedzialna, zapatrzona w siebie, trochę narcystyczna, nieprzejmująca się tak naprawdę córką i swoimi zwierzętami. Myśli wyłącznie o swoich cielesnych przyjemnościach, ukrywając to pod pseudoposzukiwaniem siebie. Ona przeczy sama sobie. Brak tu jakiejkolwiek konsekwencji.
   Ta książka nie jest zła. Jest przeciętna. Czyta się ją naprawdę szybko, ale ten chaos w fabule powoduje, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy autor przed wydaniem tego nie powinien sobie odświeżyć poprzednich części i raz jeszcze przemyśleć całości. 
   Liczyłam na to, że "Amulet Jaśminy" powali mnie na kolana. Powalił, ale z zupełnie z innych powodów niż miałam nadzieję. Szkoda, bo powieść jako trylogia miała ogromny potencjał, ciekawe wątki, które poprowadzone w trochę innym kierunku i bardziej rozwinięte mogłyby spowodować, że ta historia byłaby świetna. A tak pozostaje mi tylko niesmak i rozczarowanie.
   Mam szczerą nadzieję, że Adrianna Trzepiota zaskoczy nas, ale pozytywnie, wracając do Mazur i wilków, w lepszym, bardziej przemyślanym świecie przedstawionym, gdzie zostanie zachowany związek przyczynowo-skutkowy, a czytelnik nie będzie co chwilę dziwił się, że bohater przeczy sam sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz