Recenzje tematycznie

niedziela, 18 października 2020

74) "Strażnik muszli" - Chitra Banerjee Divakaruni

    Książek nie warto szufladkować ze względu na przedział wiekowy, bo spora część czytelników kierując się tym, może nawet nie sięgnąć po coś, co mogłoby przypaść im do gustu. 

   "Strażnik muszli" Chitry Banerjee Divakaruni teoretycznie jest książką dla dzieci i na pewno świetnie sprawdzi się w tej roli, ale uważam, że sporo starsi czytelnicy mogą tu również odnaleźć coś dla siebie. Dlaczego?

   Książka została napisana bardzo prostym językiem. Przeważają dialogi między głównymi bohaterami i dynamiczne opisy sytuacji. Nie sposób się nudzić, bo akcja płynie wartkim nurtem. 

   Akcja "Strażnika muszli" toczy się w Indiach, ukazując życie najbiedniejszych warstw, czyli slumsy. W ten oto sposób poznajemy rodzinę Ananda, która po zniknięciu jego ojca musi zrezygnować z wygód życia w mieście i przenieść się na obrzeża, ciężko pracując, by przeżyć kolejny dzień. Natykamy się również na Małą Zamiataczkę, dziecko, które zgubiło się w wielkim mieście i odtąd samo pracuje na swoje utrzymanie, śpiąc pod stoiskiem z napojami. W życiu obydwojga pojawia się staruszek opowiadający o rajskiej dolinie, cudownej muszli i potworze, który chce przejąć jej moc, by czynić zło.

   Książka opiera się na schemacie podróży i kolejnych przygodach naszej trójki. Wydawałoby się, że to banał, ale to tylko pozór. Treść "Strażnika muszli" niesie ze sobą niejedno przesłanie. Przygody dzieci ze staruszkiem niejeden raz wystawiają ich znajomość na próbę. Siła przyjaźni, lojalność i wierność ratuje im życie w trudnych chwilach. Gdyby każde z nich myślało tylko o sobie, mogliby stracić życie na samym początku podróży. Promowany dziś egoizm to pusta skorupa, która nie sprawdza się w relacjach z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Czasem warto trochę się otworzyć na innych, dając coś z siebie.

   Potwór, który ścigał naszych bohaterów, uosobienie zła, był niegdyś mieszkańcem rajskiej doliny, ale chciwość i ambicja bycia najlepszym, zaślepiły go i zmieniły jego serce, zatruwając je nienawiścią. Ta postać udowadnia, że każdy z nas nie jest jednoznacznie dobry lub zły. Jesteśmy mieszanką tych sił i tylko od nas samych zależy, co przeważy. Sami podejmujemy decyzję, kując swój los poprzez własne wybory.

   Inną wartością przekazaną przez Divakaruni jest szacunek dla innych, bez względu na wiek, pochodzenie etc. Wiedza, siła czy charyzma kryć się mogą w każdym, więc tak łatwo nie ulegajmy stereotypom, ignorując tych, których los stawia przed nami. 

   Powyżej wspomniałam o tym w jakich warunkach dorastali nasi bohaterowie. W Indiach spory odsetek ludności żyje w slumsach, bo najzwyczajniej w świecie nie stać ich na nic innego. Pracują dorośli i dzieci, ci najmłodsi najczęściej jako zbieracze na wysypiskach śmieci, by odnaleźć coś wartościowego. Jednak to i tak nie jest najgorsza sytuacja. Gro z tych dzieci nie ma nikogo i niczego. Są dziećmi ulicy, dzikie, łącząc się w stada, by przetrwać, by przeżyć kolejny dzień. W mediach często słyszy się o akcjach pomocowych dla nich, o szkołach, o sierocińcach, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Samotne, bezbronne dzieci wyłapywane przez gangi i wykorzystywane nie tylko do pracy, do żebrania. Nieraz zdarza się, że ich nietykalność fizyczna bywa naruszana. Ile z nich dożyje dorosłego wieku? Jak sobie poradzą samodzielnie? To temat na oddzielną książkę, podobnie jak traktowanie kobiet przez mężczyzn. Chitra Banerjee Divakaruni delikatnie wskazuje nam, czytelnikom z Zachodu, bolesny temat, o którym większość z nas nie chce myśleć. Ona uwrażliwia społeczeństwo i woła, że tu nie jest tak kolorowo jak w filmach. Indie to kraj skrajności. Anand i Mała Zamiataczka doświadczają tego na własnej skórze. Walczą o każdy dzień, a mimo to nie tracą nadziei i radości w sercu. To każdy z nas powinien zastosować w swoim życiu - nie załamywać się nawet w najtrudniejszej chwili.
 
   "Strażnik muszli" to nie tylko bajka dla dzieci. Czytając mechanicznie i skupiając się tylko na pierwszym planie można sporo stracić. Ta książka wymaga głębszego spojrzenia na prezentowane problemy. To nie jest tylko wędrówka z miejsca A do miejsca B z muszlą. To podróż mentalna, podczas której dzieci dojrzewają, borykają się z trudnościami, przed którymi dorośli mogliby uciec. Dzień za dniem wędrują również w głąb siebie, poznając swoje wady i zalety, poszukując sensu i dokonując wyborów. A właśnie na tym polega życie. Nic nie jest łatwe, jeśli sami do tego dochodzimy.

   Myślę, że "Strażnik muszli" pozostanie ze mną na dłużej, bo zmusza do refleksji (i przy okazji prezentuje co nieco moje ukochane Indie). Czy polecam? Na pewno. Kto szuka taniej sensacji albo rozlewu krwi to nie ten adres. Tu liczą się wartości bardziej duchowe, cenniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz