Czwarty tom "Śladów Leszego " Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek pt. "Czewrony Kur" opowiada o przygodach mieszkańców Krukowca, wyróżniając spośród nich Gniewichę, niezwykle charakterystyczną kobietę. Osada zmaga się z ogromnymi upałami, suszą, brakiem wody i widmem głodu. Co rusz wybuchają kłótnie, dochodzi do bójek i nieporozumień. Przed zarządcą Krukowca i żercą niełatwy czas. Czy będą w stanie razem zaradzić tej sytuacji? Na domiar złego wysłannik grododzierżcy zamierza "ułatwić" ludziom spiekotę i dokłada roboty. Jakby tego było mało w osadzie działają niecne moce, które tylko czyhają na ujawnienie się i rozpoczęcie niszczącego ludziom życie tańca. Czy ktoś jest w stanie zatrzymać demoniczne istoty i uratować mieszkańców? Jak tego dokonać?
Ważną rolę odgrywają również młodzi, Żywia i Korzeń, których życie lubi doświadczać i niepokoić. Przyjaciele mierzą się z przeciwnościami losu, po porażce podnoszą głowy, otrzepują kolana z ziemi i ruszają dalej, walczą o swoje szczęście i miejsce w społeczności Krukowca, lecz nic na siłę. Dbają o bliskie sobie osoby, pracują na swoje dobre imię, są pracowici i godni zaufania. Mieć wokół siebie takich ludzi jak oni to skarb.
Spośród męskich postaci radzę przyjrzeć się losowi Zbyluta i jego przemyśleniom. To nie tylko zarządca, kowal, ale i doświadczony człowiek, który całkiem sporo wie i bierze na swe barki niejeden ciężar. Miłość, rodzina, praca, relacje międzyludzkie - z tego zakresu można szukać u niego odpowiedzi na swoje wątpliwości.
Ta powieść tchnie słowiańskością. Można tu spotkać nie tylko stwory takie jak wodniki, utopce, rusałki, leśne panny, leszego, borowego, ale i poczuć klimat wczesnego średniowiecza. Z jednej strony wierzenia i siła ich oddziaływania na codzienne życie jak w przypadku żercy, rażenia piorunem, radzenie sobie z upiorami i bólem po stracie bliskich, z drugiej - mozół zwykłej szarugi, obowiązki, praca i próba utrzymania rodziny. Do tego warto dodać rozkazy wydane przez władcę i wykonywanie ich przy rozłożeniu takich samych trudności jak bez nich. Oj, niełatwe było wówczas życie, ale chyba bogatsze duchowo i sąsiedzko, choć nie zawsze wesołe melodie grało. "Czerwony Kur" daje posmak życia naszych średniowiecznych przodków. Łapie to, co jest ulotne i zamyka to w słowach.
Ten tom "Śladów Leszego" czyta się bardzo szybko, właściwie w przeciągu trzech-czterech godzin można połknąć całość, ponieważ odłożyć się go nie da, ciekawość za bardzo zżera czytelnika. Język i styl autorki zachwycają w oddaniu klimatu Krukowca. Archaizowanie, używanie gwary, różnorodność języka bohaterów - to tajemnica niezwykłości tej książki. Warto też zwrócić uwagę na szczegółowość i plastyczność opisów, co pozwala jeszcze lepiej działać wyobraźni.
Czym dla mnie jest "Czerwony Kur"? Domknięciem historii Gniewichy i jej podopiecznych, wspaniałą przygodą w głąb przeszłości i siebie, możliwością poznania przodków, rodzimej wiary i potwierdzeniem, że fascynacja słowiańskością przemienia się w coś trwalszego, prawdziwą więź z własnymi korzeniami. To wskazówka, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że trzeba cenić swoje tu i teraz, że warto być sobą i mieć koło siebie przyjaciół oraz rodzinę. Świat może się palić i walić, ale z takim wsparciem przetrwa się całe zło.
Czekam na więcej powieści spod pióra Magdaleny Zawadzkiej-Sołtysek. Ta kobieta potrafi pisać, poruszać całe struny serca i malować krajobrazy słowem. Nie chleba i igrzysk jak w Rzymie dla tłumów, jeno tak dobrej rodzimej literatury proszę! A "Czerwonego Kura" polecam z całego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz