Recenzje tematycznie

piątek, 8 lipca 2022

139) Zioła... "Zielarka" Katarzyny Muszyńskiej

   Zielone łąki rozpostarte gdzieś na kujawskiej ziemi, pełne dobrodziejstw natury, piękne swym wewnętrznym blaskiem, skąpane w letnim słońcu, bogate różnorodnością form życia i tym, co zniewala, zapachem ziela. Czegóż można chcieć więcej, niż by ta chwila trwała wiecznie?

   Katarzyna Muszyńska w "Zielarce" przenosi czytelnika do średniowiecznej Polski, gdzie stara i nowa wiara spotykają się gdzieś tam w tle, świat mknie swym torem, a ludzie żyją z dnia na dzień, borykając się z drobnymi troskami i radościami swego żywota. Wydawałoby się, że to kolejna powiastka obyczajowa inspirowana przeszłością naszego kraju. To tylko pozór, bo ta książka wciąga po same uszy i nie pozwala odejść spokojnie aż do ostatniej strony. Czego tak naprawdę dotyczy "Zielarka", o kim opowiada? Jakich wątków dotyka? Czy warto się nad nią dłużej pochylić? Jakie ma zalety, a jakie wady?

   Główną bohaterką tejże książki jest Marena, dziewczynka oddana przez matkę na nauki do zielarek na Górę Kujawską, by móc przysposobić się do zawodu i w przyszłości leczyć ludzi. Kobiety mają jej przekazać swoją wiedzę, jednocześnie gwarantując opierunek. Podopieczna wykazuje talent w tym kierunku, szybko się uczy, nie boi się krwi i szybkich decyzji, leży jej na sercu dobro innych, lubi to, co robi. Przestrzega zasad zielarek, choć czasem ulega namowom przyjaciółki Miłki, by zrobić coś innego niż zalecane. To pojętna uczennica, mądra, pracowita, serdeczna, ciepła i życzliwa. W ludziach szuka dobra, choć zalążka. Pewna sytuacja sprawia, że budzi się w niej moc, wyjątkowo rzadki dar, który przysparza tyle samo radości, co i troski. Dla jednych to powód do dumy, dla innych - zadra. Marena będzie musiała wyruszyć w podróż, by odnaleźć kogoś, kto będzie w stanie jej pomóc zapanować nad mocą i nauczyć z niej korzystać w bezpieczny sposób. Nie wie kogo i gdzie szukać, lecz od czego ma się przyjaciół i bliskich? Nie jest w tym sama. Towarzysze ruszają z nią. Czeka ich trudna droga, pełna prób i niebezpiecznych zakrętów. Kogo na niej spotkają? Komu mogą ufać? Gdzie szukać wskazówek?

  Książka Katarzyny Muszyńskiej zawiera liczne postacie, z jednymi czytelnik zżywa się bardziej, z innymi mniej. Każdy jest inny, ale posiada swoje charakterystyczne cechy, które go wyróżniają w tłumie. Towarzysze Mareny to różnorodna grupa, w której dochodzi do zgrzytów i nieporozumień. Postacie nie są idealne, a dzięki temu stają się autentyczne, z krwi i kości, podobne nam, z takimi samymi bolączkami. To sprawia, że można się z nimi utożsamić. Myślę, że najbardziej przykuwającą uwagę bohaterką jest Damroka. Mimo drugoplanowej roli jej znaczenie jest nie do przecenienia, a ponadto niesie ze sobą jakąś tajemnicę. Kim tak naprawdę była Wrona i czemu to ona spłaca jej dług? Gdzie znika i co robi? Czym jest? Równie intrygującą postacią jest Wilkomir, wywijas jakich mało, ale w gruncie rzeczy dobry człowiek o nieokrzesanych zwyczajach. Ma swoje za uszami, ale nie da się go nie lubić. Wzbudza szczerą sympatię.

   "Zielarka" to w większej części powieść drogi, walki z własnymi słabościami i demonami, poprzez którą bohaterowie poznają sami siebie, swoje możliwości i granice, do czego są zdolni, co gotowi są poświęcić, a kiedy powiedzieć stanowcze "nie" jak to jest w przypadku Mareny, Wilkomira czy Jaromira. Ukazuje też ponoszenie odpowiedzialności za swoje czyny i srogie konsekwencje jak u Sambory czy Odolana. Porusza temat szalonego władcy i jego destrukcyjnych decyzji nie tylko dla niego samego, ale przede wszystkim dla poddanych. Wskazuje też czym jest strach przed innością i stereotypowe myślenie, jak bardzo krzywdzi i niszczy życie, jak bardzo toksyczne bywa dla małych społeczności. Dotyka też problemu zazdrości w przyjaźni i jej rozpadu, fundamentów zaufania i tego jak ostrożnie trzeba sobie dobierać bliskich w otoczeniu, jak bardzo trzeba uważać, ale i doceniać poświęcenie innych, drobne gesty. Karma wraca, dobre uczynki zwracają się dobrocią osób obdarowanych. 

   To powieść fantastyczna, która wzoruje się na historii, ale ma do niej luźne podejście, nie trzyma się ściśle jej ram i znanych realiów. Autorka wykorzystuje ją do budowania własnego uniwersum, co ma za zadanie podkreślać jego realność. Dotyczy to przede wszystkim codzienności, tj. opisu stroju, domostw, handlu, domowych obowiązków, funkcjonowania grodów i relacji między poszczególnymi ziemiami. Zaskakuje precyzyjność dotycząca geografii. Należy również zwrócić uwagę na stosunki między mieszkańcami krain, tj. Pomorza i Kujaw, którzy nie darzyli się zbytnią sympatią ze względu na agresywne najazdy. W to wszystko wplątani są także wikingowie, którzy zapuszczali się w głąb lądu, a których to ślady można odnaleźć przy pomocy archeologii (tu głównie mowa o bytności, a nie o osadnictwie). 

  Słowiańszczyzna jest jednym z elementów budujących ten świat przedstawiony. Jest nie tylko tłem, ale jego ważnym składnikiem. Dotyczy to przede wszystkim życia bohaterów, którzy wciąż wyznają starą wiarę, kierując swe prośby i modły do Marzanny, Leli czy Nyji. Muszą również wystrzegać się samotnych wycieczek do lasu, bo może skończyć się to spotkaniem z lichem, strzygą czy brzeginką, nie mówiąc już o innych stworach. Warto też zważać na swe czyny, bo leszy nie śpi. Gotów jest pomóc za dobry uczynek, ale i pognębić za niszczenie jego domostwa i podopiecznych. W "Zielarce" te wierzenia są żywe, wpływają na ludzi i ich decyzje. Mają znaczenie w codziennych czynnościach, rytuałach, zwyczajach, świętach. Są czymś tak charakterystycznym dla tego regionu, że nie można ich pominąć. W tej książce wiara w jednego boga koegzystuje ze starą, brak mowy o waśniach i starciach z tego powodu - każdy wierzy w to, co chce. Przedstawione demony mają swoje motywacje, sposób życia. Warto przy tym zwrócić uwagę na strzygę. Występuje tu także osławiona Jaga.

   Tak jak podoba mi się kreacja bohaterów i pomysł na fabułę, tak zabrakło mi dokładniejszego znaczenia pierwotnych, więzi łączącej Marenę z Eskilem, spłaty długu dla Jagi. Nade wszystko - po punkcie kulminacyjnym właściwie następuje koniec. Jest krótki epilog, ale to pozostawia niedosyt i poczucie pstryczka w nos od autorki. Ta historia aż prosi się o kolejny tom. Dwie trzecie powieści to opisy, nieco akcji, rozmowy i przemyślenia postaci, świetnie poprowadzona fabuła. Ostatnia jedna trzecia to już szybki rozwój akcji, wspomniany punkt kulminacyjny i bach! Koniec! Gdyby końcówka byłaby w podobnym tonie jak większość tej historii, mogłaby tylko zyskać. Szkoda.

   Autorka ma bardzo lekkie pióro, barwnie kreśli opisy i dialogi, plastycznie oddaje otoczenie, ale i tytułową specjalność zielarek, zioła. Potrafi pisać wciągająco, zaciekawić czytelnika i na dłużej utrzymać jego uwagę. Tworzy postacie z krwi i kości, nie oszczędza im trosk codziennych, funduje trudną drogę do własnego wnętrza, ale poprzez to buduje ich świat i relacje. Wydaje mi się, że właśnie te relacje międzyludzkie są jedną z mocniejszych stron tej powieści.

   "Zielarka" Katarzyny Muszyńskiej jest powieścią fantastyczno-obyczajową z nutką słowiańskości, która porusza ważne tematy jak przyjaźń, miłość, odrzucenie, ostracyzm, zaufanie, toksyczne znajomości, szaleństwo władcy. Pokazuje życie codzienne, ludzkie dramaty i ułomności. Nie lukruje niczego. Jednocześnie świat przedstawiony jest bogaty, świetnie wykreowani bohaterowie, którzy na dłużej zagoszczą w pamięci czytelnika. Dzięki nim można samemu odbyć podróż do swojego wnętrza.

   Nie jest to książka idealna, ma swoje niedopowiedzenia, ale prawdopodobnie autorka ma plan na dalsze pociągnięcie tej historii. Może to jeszcze nie koniec? Pozostaje czekać.


PS II tom to "Uzdrowicielka" i ukaże się już jesienią tego roku! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz