Recenzje tematycznie

niedziela, 5 lutego 2023

159) "Sąpierz" Katarzyny Puzyńskiej, czyli alternatywa słowiańskości jako postapo

  Wehikuł czasu, prawda czy fałsz? Co czeka nasz świat? Czy kolejne kroki polityków zniweczą całe dziedzictwo, by cofnąć nas do epoki neolitu i marzyć jedynie o przetrwaniu? Co może łączyć wczesne średniowiecze z postapokaliptycznym krajobrazem? Czy słowiańskie demony mogą wyłonić się z mroku przeszłości?

  Opis mógłby sugerować "Zapomnianą księgę" Pauliny Hendel, no może poza tym wczesnym średniowieczem. Zatem kto mógłby coś takiego wymyślić? Znacie "Chąśbę"? Tak? To trafiliście we właściwe miejsce. Katarzyna Puzyńska wraca z "Sąpierzem", który zdradza co nieco o bohaterach pierwszego tomu, tyle, że mocno wybiegając w przyszłość, typowe postapo z domieszką sił nadprzyrodzonych. 

   Powieść przeplata stary i nowy świat, dodając do tego element ludzki i boski. Co to znaczy?

  Stary świat to głównie rozmowy bogów, ich przekomarzania i potyczki słowne, które mają istotne znaczenie dla ludzkiego rodzaju. Jest to na tyle ciekawe, że autorka obrała ledwie kilka bóstw na bohaterów, z czego największy antagonizm widać między Perunem a Welesem (zapewne po to by to lepiej uwypuklić). Charakterystyki oparte są głównie na schematach, stereotypach. Z tych ram stanowczo wymyka się Marzanna, która przejęła wiele cech od swoich czcicieli, czując "więcej i bardziej" niż jej pobratymcy. Zwracając uwagę na bogów, nie można pominąć alternatywnych światów, zasad nimi rządzących i zależności istot wyższych od wyznawców. Trudno wyznaczyć tu konkretną granicę, ale kto od kogo zależy i jak do tego dochodzi? To warte przemyślenia przy oddawaniu czci konkretnemu bogu.

   Nowy świat jest do szpiku kości zepsuty, zarówno moralnie, jak i fizycznie. Ta wizja przeraża, a jednocześnie uzmysławia jak niewiele brakuje do jej urzeczywistnienia, a o tym decydują ludzie kompletnie niekompetentni, których zaślepia żądza władzy i chęć posiadania oraz wywyższenia się. Autorka pokazuje, że ludzie to potwory. Kto może zatrzymać destrukcję? Czy jeszcze istnieje szansa na zmianę? Czy nadzieja może się odrodzić?

   Pomiędzy jednym a drugim przemykają stwory, które pamiętają wczesne średniowiecze, tj. drewniane grody, chramy, kupalne ognie. Jak przechodzą? Gdzie tkwi przejście, a może one zawsze tu były, tylko przez lata skrzętnie skrywały się w mroku, czekając na odpowiedni moment? Nowy świat nie jest dla nich łaskawy. Coś niesie się w powietrzu, lecz co? Dlaczego ten świat jest szarobury? 

   Fabuła przeskakuje z jednego do drugiego świata. Czytelnik ledwie wtopi się w jeden, by zaraz zaliczyć twarde lądowanie w drugim. Akcja goni akcję, zostawione tropy mylą, przez co ma się mętlik w głowie. Zagadka pogania zagadkę, powoli odsłaniając kolejne postacie i ich tajemnice. Nie ma osoby bez skazy, każdy ma coś na sumieniu. Przez to są one intrygujące, złożone. Motywacje ich działań zmuszają do refleksji. Dla mnie najbardziej interesującą parą był kat i bogini zimy. Przez pryzmat ich losów śledziłam fabułę. Nowy świat i jego mieszkańcy stali się dla mnie jedynie tłem, niczym ponad to. Niestety.

 Jednak należy zwrócić uwagę na ogrom problemów poruszonych przez Katarzynę Puzyńską w tej powieści. Miłość rodzicielska, partnerska, przywiązanie, rodzina zastępcza, bunt wieku nastoletniego, gniew i buta, przerost ego i egoizm w najgorszej odmianie, nieliczenie się z życiem innych, balansowanie na granicy szaleństwa, pełniąc wysokie publiczne stanowisko, brak sił do przeciwstawienia się złu, katastrofalne skutki nieprzemyślanej polityki, władza poprzez znajomości i pieniądze, wojna nuklearna, powrót do niepewności zimnej wojny, skażona przyroda, pandemia, brak leków, utrata zdobyczy cywilizacyjnych, niedostosowanie społeczeństwa do zmian, brak solidarności społecznej, strach i przemoc domowa, wykorzystywanie stanowiska do krzywdzenia innych, medialne kłamstwa i propaganda, świat bez przyszłości... Poza tym całym złem pisarka pokazuje czym jest miłość i przyjaźń oraz ich siła, które mogą przenieść góry. Coś, co może odmienić świat na lepsze.

   Cały czas wspominam o słowiańskich elementach, które stały się inspiracją do powstania tej książki. Warto zwrócić uwagę na kreację bogów oraz stworów. Z istot pomiędzy nimi genialnie przedstawiano Leszego oraz Babę Jagę, którzy uosabiają przyrodę i jej siły, a którą ludzie tak często ignorują, zapominając, że są od niej zależni. Czytelnik powinien też zastanowić się nad pomysłem wykorzystania utopców oraz funkcją Obrończyń. Może pomoże to w odpowiedzi na pytanie do czego zmierza nasz świat, ten prawdziwy. Wnioski nasuwają się same. 

   Podoba mi się wykorzystanie wątku przepowiedni o Sąpierzu oraz znaczenia imion, co zostało już zasygnalizowane w pierwszym tomie. Kto pamięta, co stało się z synem rusałki po nadaniu imienia? Jak nazwa wpłynęła na jego przeistoczenie?

   Autorka ma lekkie, barwne pióro i przyciągający uwagę styl, który dobrze sprawdza się w fantastyce postapo. Ma talent, rozbudowaną wyobraźnię, niezwykłe pomysły i sporą wiedzę, wykorzystując to wszystko, by stworzyć niepowtarzalne uniwersum i bohaterów. Jej Marzanna zasługuje na głębszą analizę, a spektrum czasu i jego zapętlenie ma na to ogromny wpływ. Jedna z najważniejszych słowiańskich bogiń, a jakże ludzka. Jej przemiana, odczuwane emocje, wyznawane wartości i czyny pokazują, kim naprawdę jest. W niej widać jak w lustrzanym odbiciu pióro Puzyńskiej. To ona jest sercem "Sąpierza", które nadaje mu odpowiedni rytm. Odnośnie stylu uwagę zwraca plastyczność opisów i ich oddziaływania na zmysły czytelnika, to jak czuje się w starym, a jak w nowym świecie. Krajobraz odzwierciedla również bohaterów i ich działania. Przyroda a emocje. Znaczenie barw. Tu liczy się każdy drobiazg.

  "Sąpierz" jest powieścią, która wywiera spore wrażenie na czytelniku. Porusza ważne problemy. Zmusza do refleksji. To fantastyka, która uczy. Już choćby dlatego warto po nią sięgnąć. Niejednego zachwyci, porazi, oby nie, proroczą wizją losów świata ludzi. Wielu uzna ją za doskonałą. Dla mnie jest ciekawa, ale głównie ze względu na wątki słowiańskie i stary świat z bogami na czele, choć żałuję, że Perun czy Jarowit zostali tak potraktowani przez autorkę w trakcie kreacji. Tak jak wspomniałam, nowy świat to tło, które chciałam jak najszybciej minąć, by dotrzeć do wątków mnie interesujących. Dlatego też porównując "Chąśbę" i "Sąpierza", zdecydowanie wybiorę pierwszy tom, dla mnie osobiście bardziej interesujący, spójny i słowiański. Postapo nie do końca mi tu pasuje.

   Drugą część "Grodziska" oceniam jako dobrą i ciekawą, w której na pewno upodobanie znajdą fani klimatów postapokaliptycznych czy zagadek kryminalnych. Nie zawiodą się też gustujący w poszukiwaniu słowiańskich elementów w fantastyce.

   Uważam, że każdy sam powinien ją przeczytać, by móc ocenić wedle własnego gustu. To niecodzienne połączenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz