Tegoż autora poznałam poprzez fantastykę historyczną, w której jest mistrzem. Ta pozycja jest zupełnie inna, zarówno pod względem fabuły jak i stylu. Czemu?
Do Miasta przyjeżdża Niemka z Argentyny, dziedziczka rodu Herzenglasów (ach, ta gra słów! Doceni każdy znający nawet trochę ten język), kamienicy i fabryki. Chcąc odzyskać swoje, musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami, tj. niechętnymi jej lokatorami, biurokracją władz, układami kościoła i polityki. Sama panna Lilli kryształowa nie jest. Swoje za uszami ma, chętnie z paskudnych forteli korzysta, by dopiąć swego. Typowy czarny charakter w dodatku powiązany z magią nie do końca służącą dobru lokatorów kamienicy. A któż ją zamieszkuje? Zgraja osobliwości, które lubi się mniej lub bardziej. Niemka budzi dawne koszmary, demony przeszłości I i II wojny światowej, zagrzebane wspomnienia, które za wszelką cenę chcą się uwolnić i powrócić, burząc dotychczasowy ład. Naprzeciw nim stoi owa wcześniej wspomniana zgraja, która pod przewodem Opiekuna walczy o swoje oraz zachowanie czystości Źródła, czymkolwiek ono było i jest. Szalony świat...
Wykreowani przez Witolda Jabłońskiego bohaterowie są inni, dziwni, skomplikowani, jedyni w swoim rodzaju, nieco szaleni, może czasem zagubieni, ale intrygujący, nieco przejaskrawieni, ale uważam, że to celowy zabieg mający podkreślić osobowość danej jednostki i jej roli w powieści, np. silne zaznaczanie na każdym kroku dewocji Aurelii czy bezmózgiego działania Bolka i Lolka. To chodzące stereotypy ożywione wyobraźnią autora z domieszką ekstrawaganckich pomysłów. Tygiel osobowości, różnorodny, acz świetnie podany.
Autor opowiada o tym między wierszami, gdzieś pomiędzy zawieszając niewypowiedziane prawdy, brnąc przez dialogi i opisy, przeskakując z wątku na wątek, ukazując różne perspektywy. Jak świat widzi młody artysta, starsza pani, dziedziczka fortuny i niepełnosprawny Żyd? Każdy ma inną historię, inne doświadczenie, inną wiedzę. Ich światy są różne, choć są w tym samym Mieście, w tej samej przestrzeni, w tej samej kamienicy, w tym samym czasie. Ich perspektywa to ich odbicie lustrzane. Widzą świat poprzez własną historię, szukając punktu zaczepienia. Gdy znajdą podobny ogląd u kogoś innego, staje się on bliski. Rodzi się powolnie wspólnota doświadczeń, nawiązuje się więź. Przyjaźń i zaufanie. Na wszystko potrzeba czasu, ale co gdy go nie ma? Co gdy prawda ujawnia się zbyt późno?
Ponadto to powieść bardzo aktualna, jakby prorocza. Wydana w 2013r., a mam wrażenie, że pisana pod obecną sytuację polityczną z owym Ojcem Dobrodziejem, Prezydentem Miasta i eksperymentami pewnego doktorka. Dobrze oddaje przywary naszego narodu, sytuacji społeczno-gospodarczo-politycznej zakorzenionej głęboko w przeszłości naszej mentalności.
Wielu może uznać, że to książka-wybryk, żart, ale wg mnie ma ona swoje drugie dno, nad którym warto się pochylić i zastanowić. Choć fabuła wciąga, warto rozglądać się uważnie dookoła, by nie przegapić tych drobnostek, pewnych wskazówek, zostawionych przez pisarza dla czytelnika.
Dziwna, inna, niezwykła, może nieco szalona, ale istotna, ważna. Taka, po którą warto sięgnąć, by zrozumieć świat dookoła siebie. "Miasto Nawiedzonych". A może już Kraj Nawiedzonych? Czy to nie poszło już o krok dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz