Franciszek M. Piątkowski, twórca uniwersum Powiernika, powraca w wielkim stylu. Jego nowy zbiór opowiadań pt. "Widzący. Bogowie i stwory" powoduje gęsią skórkę podczas lektury. Jednak o tym jeszcze napiszę. Opowiadania są powiązane są z przygodami słynnego prawnika, Marka Lichockiego, Widzącego, obdarzonego darem słowiańskich bogów, wybrańca, zdolnego okiełznać niecne demony i zaprzyjaźnić się z tymi inteligentnymi o dobrym sercu. Dzień po dniu zgłębia niewidzialny dla zwykłych śmiertelników świat, jego tajemnice, a może przede wszystkim zbrodnie i wichrzycieli tej ciemnej strony, której nikt poza nim nie jest w stanie się przeciwstawić. Mężczyzna zdążył już dorobić się kilku śmiertelnych wrogów oraz paczki dozgonnych przyjaciół. Wiadomo, równowaga musi zostać zachowana. Nie ma łatwo. Z jednej strony rodzina, za którą gotowy wskoczyć w ogień, z drugiej - obowiązki Powiernika i Widzącego, który musi chronić ludzi przed stworami i krzewić rodzimą wiarę, by nie zaniknęła. Jest strażnikiem Jawii oraz harmonii między tą krainą, a Nawią i Prawią. Łącznikiem. On widzi świat szerzej i lepiej dostrzega to, co nam umyka. Jednak najważniejsze jest to, że nie zamyka się tylko na ludzką perspektywę. Pozostaje otwarty, a stwory uczą go, że pozory mylą i zawsze warto spojrzeć głębiej, z różnych punktów widzenia, by stać się możliwie jak najbardziej obiektywnym.
Otaczający nas świat nie jest czarno-biały, mieni się wszelkimi odcieniami szarości, przez co trudno jednoznacznie coś lub kogoś określić jako dobrego czy złego. Dopiero dłuższe spojrzenie pozwala na ocenę. Te słowiańskie stwory odzwierciedlają nasze wewnętrzne demony, koszmary, które po śmierci nadają temu wymiar fizyczny, choć warto zaznaczyć, że nie jest tak w każdym przypadku. Czasem nasze czyny skutkują tragicznymi konsekwencjami, choć w pełni zasłużonymi jak w przypadku "Lasowika". Te opowiadania poruszają naprawdę trudne tematy, jak społeczny ostracyzm, przemoc fizyczną i psychiczną nad słabszymi, emocjonalną manipulację i fałszywą miłość, obsesyjną chęć posiadania i chorą ambicję, dwulicową świątobliwość, wewnętrznie rozsadzającą pychę niszczącą wszelkie odruchy człowieczeństwa... Ludzka znieczulica, brak pochylenia się nad kimś może doprowadzić do ostatecznego rozwiązania, a co gdyby ktoś zainteresowałby się dramatem małego dziecka, rozgrywanego każdego dnia za drzwiami domu, czy "Cicha" miałaby wtedy rację bytu? Co, gdyby ktoś wsparł młodzieńca szukającego swojej drogi w małej, nieco staroświeckiej miejscowości? Może wystarczyłoby dobre słowo i zwrócenie innym uwagi? Czy gonitwa za pieniędzmi i próba założenia maski może zmienić postrzeganie przez społeczeństwo danej jednostki? Czy liczy się tylko gra pozorów? Kłamstwo ma krótkie nogi, a prawda w końcu wyjdzie na jaw. Po co budować fałszywy obraz siebie? Gdzieś w tym wszystkim tkwi także brak umiejętności radzenia sobie z samotnością i bólem po stracie bliskich. Śmierć za śmierć to nie rozwiązanie. Życie mknie, ale nie obok, a przez nas. Ból może rozsadzać serce, ale warto znaleźć nowy sens, ukierunkować się na czynienie dobra, pomoc komuś, wspieranie ważnych inicjatyw. "Dziady" są tu dobrym ostrzeżeniem.
Opowiadania podkreślają znaczenie miłości i przyjaźni w życiu każdego z nas. To bliscy są podporą w trudnych chwilach, pomagają bezinteresownie, poświęcają swój czas, po prostu są obok. Niby nic, a to właśnie jest wszystko, co ważne. To nie tylko rodzina z więzów krwi, ale też ta samodzielnie wybrana. Autor cały czas zwraca uwagę na drobne odruchy dobroci, które mają zbawczą moc, mogą komuś uratować życie, skłonić do rezygnacji z autodestrukcyjnych zachowań. Dzień po dniu, krok za krokiem, powoli, lecz systematycznie. Może to jest sposób na ratunek naszego gatunku i domu?
Przedstawione akty ludzkiego okrucieństwa przerażają tym bardziej, że Franciszek Piątkowski ukazuje cały mechanizm kata i ofiary z ich perspektywy, opisuje doznania i uczucia jednej i drugiej strony. Między wierszami kryje się ogromna wiedza o ludzkiej psychice. Najbardziej porażająca pod tym względem jest "Cicha". Aż zimno się robi na samą myśl o tym. Zresztą "Spaleniec" nie jest lepszy. Tam aż roi się od tego, co mąci ludzkie dusze od wieków, a popycha ku najgorszemu.
Spośród jedenastu opowiadań tylko dwa są na swój sposób zabawne, a mianowicie "Gotishoos" oraz "Potworaki". Pierwsze może wywołać salwy śmiechu przy skomplikowanych nazwach i złorzeczeniach składającego meble, choć zwraca uwagę na niszczenie zasobów leśnych i osamotnienie na obczyźnie. Nauka poprzez uśmiech, dobra metoda. Drugie w całej swej wymowie jest przewrotne. W pierwszej chwili myślałam, że czytam science-fiction, wizja makabryczna, choć w ostateczności wywołująca uśmiech. Genialnie rozegrana akcja i puenta!
Główny bohater, mecenas Lichocki, pojawia się i znika, lecz jest spoiwem dla całości. Na przestrzeni kolejnych tomów widać jego przemianę, coraz większe znaczenie poczucia sprawiedliwości, już bez względu na przynależność gatunkową. Mimo wewnętrznych rozterek, mężczyzna stara się postępować jak najlepiej i najrozsądniej. Może i wybiera trudne, skomplikowane i ryzykowne rozwiązania, ale intuicja praktycznie go nie zawodzi. Jest wierny swoim zasadom, nie nagina się do woli społeczeństwa, idzie swoją drogą, patrzy przed siebie i pod nogi, liczy się z przeszłością, ale rozmyśla też nad tym, co dopiero nastąpi. Jest wyjątkową postacią i nie dziw, że bogowie go wybrali do pełnienia tak ważnej roli.
Przy tak wybornej lekturze nie sposób nie wspomnieć o wydaniu. Piękna okładka, z której spoziera na nas Leszy, opiekun lasów, tej ostoi dzikiej przyrody, której nie tknął jeszcze człowiek, strażnik natury i przeszłości, jest uosobieniem treści zbioru opowiadań. Wewnątrz można odnaleźć ilustracje stanowiące klucz do utworów. Czarno-białe, klimatyczne, niepokojące i piękne. Zwróćcie uwagę na dbałość o detale. Marta Żurawska wykonała kawał dobrej roboty! Ponadto od strony redakcyjnej warto docenić dopracowanie. Spotkałam ledwie parę literówek. Współgranie tekstu i grafiki to już połowa sukcesu. One tu się doskonale uzupełniają. Druga połowa to treść, którą powyżej omówiłam.
"Widzący. Bogowie i Stwory" Franciszka Piątkowskiego to świetny zbiór opowiadań, który porywa jak nurt górskiej rzeki w niebezpieczną i pouczającą podróż po ciemnych zakamarkach ludzkiej duszy, ukazując co w nas tkwi, czym możemy się stać i dokąd zmierzamy. Porusza ważną tematykę, m.in. przemocy fizycznej i psychicznej, niszczenia ekosystemu, znaczenia wsparcia w bliskich osobach w trudnych chwilach etc. To wszystko autor zamyka w ramach stworzonych poprzez słowiańskie klimaty z naciskiem na stwory i ich dwuznaczną rolę w Jawii. Uważam, że każdy, komu nie jest obojętny los drugiej istoty, znajdzie tu utwór, który poruszy jego serce, historię, z którą poczuje pewną więź. Ten zbiór jest nie tylko dla zainteresowanych Słowiańszczyzną jako taką, odnajdą się tu też miłośnicy fantastyki i co wrażliwsze osoby, wymagające od literatury nie tylko rozrywki, ale pożywki dla duszy i umysłu. By lepiej zrozumieć sens zbioru, warto wcześniej sięgnąć po pozostałe tomy Powiernika, choć nieznajomość ich nie jest przeszkodą nie do przeskoczenia.
PS Dziękuję za książkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz