Recenzje tematycznie

niedziela, 28 sierpnia 2022

144) "Duchy Nocy Kupały" pod red. Tadeusza Zyska

    Z czym najbardziej kojarzą się Wam wierzenia dawnych Słowian? Jakie święto jako pierwsze rzuciło się Wam w oczy? Czy mówi Wam coś nazwa noc świętojańska? Dla ludzi żyjących w okresie wczesnego średniowiecza ten dzień był swego rodzaju uczczeniem przesilenia letniego, gdy noc była najkrótsza, może i granicą, za którą czekał mozół pracy w polu, ciepłych dni, które miały być przygotowaniem do przetrwania zimy, gdy cała przyroda zamiera. Koło dziejów. Koło życia. Dla mnie noc świętojańska to Noc Kupały, której sens próbowało przeinaczyć na swoją modłę chrześcijaństwo, by przekonać do siebie rzesze ludzi, którzy byli wierni tradycjom przodków. Przez wieki na pewno pewne jej elementy uległy zapomnieniu, zmianie, ale przetrwała. Nie tak łatwo wykorzenić to, co w duszy nam gra. Pierwsze skojarzenie z Nocą Kupały to ogień i woda, skok przez ognisko, krąg bliskich przy nim, słuchanie opowieści starszych członków społeczności oraz puszczanie wianków przez panny, wyławianie ich przez kawalerów, bezpieczna kąpiel w niebieskiej toni. Dwa żywioły, a skupione wokół tej samej idei. Uczczenia życia, miłości, wolności. Radości z nich. To taki prawdziwy początek lata. Powolne dojrzewanie nowego pokolenia roślin i zwierząt, czerpanie z darów przyrody w pełni. To moje postrzeganie, subiektywne. Jakie jest Wasze?

   Dlaczego wspominam o Nocy Kupały? Niedawno na rynku wydawniczym pojawiła się antologia fragmentów utworów różnych pisarzy, które w jakiś sposób miały nawiązywać do tego święta, dziewięć autorstwa Polaków i jedenaście obcokrajowców. Wydało ją Wydawnictwo Zysk i S-ka pod tytułem "Duchy Nocy Kupały". 

   Okładka i obwoluta są tożsame. Są utrzymane w pięknej, soczystej, dojrzałej zieleni, która idealnie współgra z latem. Ilustracja umieszczona na awersie przedstawia grupę ludzi w różnym wieku trzymających się za ręce i tańczących w kręgu wokół ogniska. Miejsce znajduje się gdzieś wśród drzew i krzaków, być może na małej leśnej polanie. Całość wprowadza w nastrój odpowiedni do czytania tejże antologii. Pod tym względem majsterszyk.

   Zbiór składa się z dwóch części podzielonych zgodnie z tym, co zostało umieszczone na rewersie, czyli wg pochodzenia autorów. Czy są one równe jakościowo i treściowo? 

   Pierwsza to nasi rodzimi autorzy, którzy być może nawet z opowieści dziadków czy pradziadków znali stwory, dawne obrzędy, może jakieś pojedyncze imiona bogów, które nie uległy całkowitemu przykryciu przez kurz. Może dzięki temu, poprzez te zręby, ich zainteresowanie przeszłością wzmogło się na tyle, by kopać w niej i dotrzeć tak daleko jak się da. Wśród wybranych nazwisk przez wydawnictwo znalazł się Jan Barszczewski, Zygmunt Krasiński, Jan Łada i Roman Zmorski. Są one pełne demonów, magii ludowej, dawnych przesądów, które żyją wśród ludzi mimo przyjęcia chrześcijaństwa. O czym to świadczy? Wydaje mi się, że duchy przodków i ich wierzeń zawsze są żywe tam, skąd się wywodzą. Tam bije ich serce, dusza. Te obszary są nimi przesiąknięte. Moimi ulubionymi są utwory Łady i Zmorskiego. O "W nawiedzonym zamczysku" pisałam oddzielną recenzję o całej powieści. Zatem powtórzę, że fragmenty o Nocy Kupały są wyjątkowe, czuć w nich powiew dawnych dni, gdy na tych ziemiach królował Swaróg, Perun, Weles czy Mokosz. Jan Łada zaklął w słowach klimat, który trudno oddać w jakikolwiek sposób, bo jest to coś tak niesamowitego i niecodziennego, że zapiera dech w piersiach. Jednym słowem - magia. Z kolei Roman Zmorski (bardzo wymowne nazwisko) porwał mnie "Dobrym starostą" i "Sobótką", które mimo iż niosą ze sobą moralizatorskie przesłanie, pełne są ech przeszłości. Można się w nich zatopić i przepaść na dobre. Warto zwrócić uwagę na detale, figury zastosowane przez tego pisarza. Niejednokrotnie podkreśla znaczenie rodziny, ojczyzny, korzeni, ale także skromności i umiaru. Ach, a jakie stwory czekają w cieniu, by wychynąć się z niego i uczknąć nieco z nieuważnego człeka! 

   Druga część to cudzoziemcy, wśród których spotkamy Theo Gift, Jamesa Granta, Oscara Wilde'a, Henry'ego Wooda, Antonego Straszimirowa i Jin Yonga. Są tam opowiadania czy też fragmenty utworów pełne tajemnicy, zagadek, niedomówień, z pogranicza horroru, tragedii, a nawet dramatu. Można w nich napotkać duchy, nierozwiązane sprawy z przeszłości. Najbardziej klimatyczne z nich to te spod pióra Wilde'a, chyba nikogo to nie dziwi. Do wyobraźni przemawiają przede wszystkim "Urodziny infantki" oraz "Rybak i dusza". W pierwszym opowiadaniu uwagę przykuwa żywa przyroda, uosobiona, która świetnie oddaje ludzkie charaktery, ułomności w zetknięciu z kimś wyróżniającym się z tłumu ze względu na swoją fizyczność. Czy tak nie jest do dziś? Na pewne sprawy nie mamy wpływu, po prostu tacy się rodzimy, a otoczenia ocenia nas przez pryzmat wyglądu, powierzchownie, niejednokrotnie nieświadomie krzywdząc i przyczyniając się do cierpienia lub większych tragedii. Świetnie sprawdza się tu przysłowie, że złota miska jeść nie daje. To charakter, osobowość, nasze wnętrze decydują o tym jacy jesteśmy. Okrutne, ale jakże prawdziwe. "Rybak i dusza" wskazuje na to, co najbardziej w życiu się liczy, miłość. Bez niej świat pozostaje bezduszny, zimny, bezlitosny, skupiony tylko na własnej przyjemności, bez zwracania uwagi na odczucia otoczenia. Warto pokłonić się nad tym utworem i poświęcić mu chwilę refleksji w szerszym kontekście. "Pałac Ramadan-beja" Straszimirowa skłania się w stronę islamu, nie do końca wiem, co robi w tym zbiorze, sygnowanym typowo słowiańskim świętem, ale warto zwrócić uwagę na kreację przyrody, która jest symbolem wolności, jedności narodowej, jej ostoją i źródłem, odwiecznym. 

   Z racji tytułu antologii "Duchy Nocy Kupały", który jednoznacznie kojarzy się ze Słowiańszczyzną, stwierdzam, że pierwsza część jest zdecydowanie lepsza i trafniej dobrana niż druga. Pierwsza tchnie tym, co kojarzy się dawnymi wierzeniami, wręcz tym emanuje. Jest klimatyczna, swojska. Czytając ją, czytelnik czuje się jak w domu, wśród bliskich, którzy rozumieją cały kontekst kulturowy zachodzących dookoła zjawisk. Nic nikomu nie trzeba tłumaczyć. Wszystko rozumie się samo przez się. Druga pod względem literackim jest miła w odbiorze, ale czy na pewno powinna się znaleźć w zbiorze o Sobótce? Nie rozumiem klucza, wg którego utwory zostały do niej dobrane. Czy wystarczyła zagadka, obecność zjawisk nadprzyrodzonych, tj. duchów? Nie wiem. Jest islam, coś niecoś o wschodniej Azji, Indiach, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii. Nie widzę w żadnym z tych opowiadań jakiegokolwiek nawiązania do Nocy Kupały czy do wierzeń słowiańskich, a stanowią one prawie 60% całości antologii. 

   Uważam, że "Duchy Nocy Kupały" są naprawdę świetną inicjatywą na rodzimym rynku wydawniczym i jej pierwsza część mnie porwała. Szkoda, że w przypadku drugiej części nie dobrano tekstów zza naszej wschodniej granicy, np. ukraińskich, białoruskich czy rosyjskich itp., gdzie panuje ten sam rdzeń kulturowy, gdzie słowiański duch przeszłości wciąż unosi się w powietrzu. Wówczas byłabym naprawdę usatysfakcjonowana lekturą. 

   Czy warto zaopatrzyć się w ten tytuł? Moim zdaniem na pewno warto się z nim zapoznać. Dla mnie swego rodzaju odkryciem okazał się Roman Zmorski. Może i Wy odnajdziecie tu swoje kolejne ścieżki literackie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz