Kojarzycie może "Zielarkę" Katarzyny Muszyńskiej? Tam klimat wczesnego średniowiecza miesza się z magią, nie tylko tą naszą rodzimą, ale i nordycką uosobioną w postaci wikinga. Słowiańska zielarka, w której ujawnił się żar oraz połączony z nią silną więzią makhmara z dalekiej Północy. Marena i Eskil. Pełno przygód, nierozwiązanych zagadek i nadprzyrodzonych istot. Ta historia aż prosiła się o drugą część i oto jest "Uzdrowicielka".
Główną bohaterką wciąż jest Marena, już bardziej świadoma swoich umiejętności i oczekiwań lokalnej społeczności, świetnie odnajduje się wśród gęstej puszczy i zielarskich tajemnic, kocha swoją cichą chatkę na uboczu, w pełni skupia się na bliskich sobie ludziach. Dobra, troskliwa, ciepła, życzliwa. Prawdziwa przyjaciółka, lojalna i szczera. W tym tomie nieco zagubiona i rozkojarzona, zarówno przez koleje losu, jak i dręczące ją uczucia oraz ich obiekty. Nastoletnie problemy sercowe. Dawną zielarkę można polubić, starać się ją zrozumieć, ale staje się pionkiem w grze silniejszych od niej przeciwników, mając tak naprawdę niewiele do powiedzenia. Jednak warto zwrócić uwagę na sceny przy punkcie kulminacyjnym - wówczas widzimy Marenę taką, jaką jest naprawdę.
Eskil zasługuje na podziw i uznanie. Bywa cierpliwy, dba o swoją wybrankę, troszczy się o nią, pilnuje jej, niejednokrotnie narażając życie, by zadbać o jej bezpieczeństwo. Pomimo dystansu i niewyparzonego języka jest dobrym kompanem drogi. Choć jego umiejętności mogą budzić przerażenie, warto podkreślić, że używa ich w dobrej wierze.
W powieści pojawia się również Jaga. Czy ma coś wspólnego z Babą Jagą? Trudno powiedzieć. Posiada żar i ogromną wiedzę, ale ma też tajemnice, których pilnie strzeże. Jest obłudna i gra na swoją korzyść. To, co kiedyś wydawało się dobrym rozwiązaniem, może okazać się brzemienne w skutki. Ona już o to zadba. Myślę, że nie można jej zbyt pochopnie oceniać. Ten tom odkrywa jej przeszłość, zapełniając białe pola. To pozwala spojrzeć na nią z innej perspektywy i tłumaczy jej zachowanie.
Po drodze przewija się jeszcze kilka postaci. Są niejednoznaczne. Ich historia dopiero poznana w całości pozwala na ocenę ich zachowania, motywacji i decyzji. Życie jest tak skomplikowane, tak wiele czynników ma wpływ na nasze wybory, a w "Uzdrowicielce" dodatkowym elementem jest magia, a właściwie żar, który może sporo namieszać. Oj, sporo.
Wspomniałam o obyczajowości. Katarzyna Muszyńska pokazuje czytelnikowi mentalność ówczesnych mieszkańców małych i dużych osad, ich podejście do nieznanego, do łatwego osądzania, wydawania wyroków, uciekania się do najprostszych rozwiązań. To także świat, gdzie kobieta jest własnością męża lub ojca, powinna mu być posłuszna we wszystkim. Autorka przedstawia przemoc domową, pokazuje jej skutki i reakcje otoczenia, a właściwie jej całkowity brak. Czy w tym może tkwić przyczyna zachowania dorosłego, jego bojaźliwość lub złośliwość jako postawy obronne? W przypadku jednej z postaci gra to kluczową rolę.
Jest tu kilka wątków miłosnych, od tej spełnionej i szczęśliwej przez skomplikowaną o niejasnym statusie po odrzuconą, nieodwzajemnioną i bolesną. Co w przypadku, gdy to śmierć rozdzieli kochanków? Czy jest sposób na pokonanie tego stanu? Miłośnicy podchodów i rywalizacji o rękę niewiasty również odnajdą tu coś dla siebie.
Pojawia się magia i żar. Mnie to przyciągnęło ze względu na słowiańskie elementy. Mamy tu nieco stworzeń mroku, z których jedno dość mocno zajdzie za skórę Marenie. Pojawiają się też wezwania do rodzimych bogów, m.in. Marzanny. Kto zaś poszukuje literackich wyobrażeń bóstwa śmierci Nyji powinien zajrzeć do "Uzdrowicielki" obowiązkowo. Ciekawa kreacja, choć mnie do końca nie przekonuje. Odnoszę wrażenie, że autorka utożsamia Nyję z Welesem, np. w towarzystwie tego pierwszego zjawia się żmij, ma pod sobą również takie pomroki jak południce.
Katarzyna Muszyńska potrafi uwieść czytelnika, wciągnąć go do swojej opowieści, by nie mógł się od niej oderwać. Tak rozkłada wątki, by powoli składały się w całość, a ciekawość rośnie. Bardzo podobają mi się jej opisy przyrody i architektury. Ma lekkie pióro i przyjemny w odbiorze styl. Natomiast wadzi mi kreacja Mareny jako pionka, będącego na rozdrożu pomiędzy dwoma mężczyznami. Powoduje to, że efekt osiągnięty w pierwszym tomie jej jako silnej i niezależnej zaczyna lec w gruzach.
"Uzdrowicielka" jest miłą odskocznią od codzienności. Coś na lekkie popołudnie czy wolny wieczór. To wiekowa historia, ale należy zwrócić uwagę, że to nie powieść historyczna, a fantastyczna. Są tu piękne opisy przyrody, co nieco o Kujawach oraz opis życia zielarko-uzdrowicielek, który zaskakuje co rusz. To książka o magii, która może być darem i przekleństwem.
Myślę, że warto się z nią zapoznać, ponieważ pozwala spojrzeć z innej perspektywy na magię i słowiańskość w fantastyce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz