Recenzje tematycznie

niedziela, 3 października 2021

107) O słowiańskich stworach w nieco przewrotny sposób, czyli "Post Scriptum" Mileny Wójtowicz


  Słowiańska fantastyka rośnie w siłę na rynku wydawniczym. Zapotrzebowanie jest coraz większe, więc i towaru z owym składnikiem przybywa. Jedne dobre, inne nie, to tak jak ze wszystkim. Książki nie są wyjątkiem. Nie zawsze ilość idzie w parze z jakością, dlatego warto zajrzeć do tytułów sprzed paru lat. Może coś fajnego/wyjątkowego umknęło czytelniczej uwadze? Może jakiś tytuł był polecany, ale nam nie było z nim po drodze, a może zniknął w gąszczu grzbietów na półce w księgarni czy bibliotece? 

   W moim przypadku takim odkryciem stało się "Post Scriptum" Mileny Wójtowicz. Polecane przez wąskie grono szczerych recenzentów przeleżało na półce dłuższy czas. W końcu nadszedł ten odpowiedni moment. I wiecie co? Żałuję, że tak późno się za nie wzięłam.

   "Post Scriptum" to takie lekkie urban fantasy dziejące się we współczesnej Polsce między Brzegiem, Brzeziną, Opolem i Wrocławiem. Bohaterami są osoby nienormatywne. Hmm... czyli jakie? Wyjątkowe. Pojawia się m.in.: strzyga, wilkołak, wił, wietrzyca, pokrewny doli i domowika, a nawet duchy wciąż uprzykrzające życie swoim bliskim. Może nie byłoby czym się zachwycać w takim zestawieniu, ale ta powieść pisana jest z ich perspektywy. Słowiańskie biesy żyją i funkcjonują wśród zwykłych ludzi, prowadzą normalny tryb życia, mają rodziny, pracę, dotykają je codzienne radości i troski. Nie zawsze jest im łatwo, ale starają się dostosować. Świetnym przykładem jest strzyga uzależniona od słodyczy czy wił w zakładzie produkcyjnym.

   Fabuła toczy się wokół zagadki prawie że kryminalnej, ponieważ ktoś nastaje na życie nienormatywnych. W ową sprawę przez przypadek zostają wplątani główni bohaterowie, Piotr Strzelecki - psycholog i coach oraz Sabina Piechota - specjalista ds. BHP, prowadzący firmę dla owej niszowej grupy pomrok, wręcz rozchwytywani i odnoszący sukces. On - uosobienie spokoju i rozwagi, ona - pełna energii, spontaniczna, lecz w pełni profesjonalna w swym fachu. Czy uda im się uratować nienormatywnych przed zabójcą? Kto na nich poluje? Jakie biesy kryją się wśród nas? Jak je rozpoznać? W jaki sposób dostrzec szaleńca w swoim otoczeniu? Komu można ufać? Czy pozory mogą mylić?

   Kreacja bohaterów udała się autorce znakomicie. Przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Świetnie dobrane temperamenty, by odpowiednio się uzupełniały i równoważyły, chociażby na przykładzie Sabiny i Ewy czy Sabiny i Piotra. Te pomrokowe momenty są nie do podrobienia. Warto zwrócić uwagę, np. na Wilczka. Ponadto powieść pisana z ich perspektywy to rzadkość, a daje zupełnie nowe światło na interpretację codziennego życia. Pozwala lepiej ich zrozumieć, pokazać ich "ludzką" twarz. Skłania również do refleksji nad tym, że ten świat nie należy tylko do ludzi, a nasze stereotypowe podejście często wiele utrudnia. Zatem, może warto rozejrzeć się dookoła siebie i spróbować wczuć się w inne stworzenie, jego punkt widzenia, obudzić w sobie empatię. Wystarczy tylko jej odrobina, a byłoby łatwiej egzystować nam wszystkim, ale ludzie to ludzie, a literatura pozwala na poszerzenie horyzontów i wiarę, że coś się może kiedyś zmieni.

  Najmocniejszą stroną tej książki, a jednocześnie elementem ją wyróżniającym  na rynku jest humor. Jeżeli lubicie "Dożywocie" Marty Kisiel to w ciemno możecie brać tę pozycję. Niebanalne żarty, porównania, komiczne sytuacje, świetne dialogi, niecodzienne gagi, które potrafią rozbawić i uprzyjemnić dzień. Prym wiedzie tu Piechota i jej cięty język. Tak, inteligentny humor "Post Scriptum" to jest to. 

   Styl i język autorki sprawiają, że powieść czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Ponad trzysta stron pochłonęłam w kilka godzin. Relaks i dobra zabawa zapewnione, połączone z szukaniem podejrzanego o zbrodnie nienormatywne. To nie kniga naukowa, a właśnie lekkie urban fantasy przeznaczone do odpoczynku czytelnika. Świetne rozwiązanie na wolne popołudnie. 

   Cóż więcej? Lecę czytać kolejną część, a Wam radzę zapoznać się z Piotrem i Sabiną. Kto wie, może ich metody pracy i nam okażą się przydatne w najmniej spodziewanym momencie?

   Pamiętajcie, by mieć przy sobie coś słodkiego, gdy w pobliżu pojawi się rozjuszona strzyga. Może Wam daruje życie, gorzej jeśli trafi się jej babcia, oj, z tą to dopiero mogą być kłopoty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz