Recenzje tematycznie

niedziela, 9 stycznia 2022

115) "W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska" - Bohdan Baranowski

 Skąd możemy czerpać wiedzę o dawnych słowiańskich wierzeniach? Czy jesteśmy skazani tylko na stare źródła pisane jak średniowieczne kazania kościelne o diabłach czy kronika Długosza? Na szczęście w XVIII i XIX wieku zaczęto interesować się demonologią ludową i lokalnym folklorem. Dało to początek etnografii, dzięki której zachowało się wiele niezwykłych relacji o dawnych stworach, choć zapewne w zmienionej formie w zależności od zakątka Polski. Takie zapiski dają posmak tego, w co wierzono tysiące lat temu na tej ziemi.

   Jednym z badaczy kultury ludowej był Bohdan Baranowski. Historyk, regionalista, orientalista i etnograf związany z rejonem łódzkim. W jego dorobku naukowym znajduje się wiele opracowań dotyczących życia codziennego polskiej wsi, zwłaszcza z obszaru religii i obyczajowości. Jedną z takich prac jest "W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska".

   Jest to jedna z tych pozycji, obok których nie da się przejść obojętnie, jeśli interesuje się tematyką słowiańską. Autor poddał analizie różnego rodzaju demony, których istnienie zanotowano w dawnej literaturze i zestawił to z wynikami badań terenowych wśród mieszkańców wsi całej Polski. W ten oto sposób poznajemy historie związane z diabłami, czarownicami, upiorami, zmorami, pomrokami świata podwodnego, powietrznego oraz leśnego, stworami zamieszkującymi domy i ich obejścia, te dobre i te złe. Autor pokusił się także o przytoczenie wspomnień ludzi o czarach, zamawianiach i urokach. Starał się także ukazać jak ludzkie plotki i zazdrość potrafią zwykłego człowieka awansować na pomocnika szatana czy nawet opętanego przez złe moce. Wystarczył tylko cień podejrzenia, by wieś odwróciła się od sąsiada, a częściej sąsiadki. Nieraz na tym tle dochodziło do zabójstw. Ponadto Baranowski omówił nie tylko wierzenia, ale i mentalność mieszkańców wsi, którzy bez dostępu do szeroko pojętej edukacji, różne zjawiska fizyczne oraz choroby tłumaczyli sobie działaniem sił nieczystych lub urokami rzucanymi przez czarownice. Pokazał jak stopień wykształcenia i świadomość pewnych procesów młodszych pokoleń zaczęły wpływać na starszych i powolne zanikanie zabobonów, choć wciąż zdarzały się takie przypadki (i zapewne wciąż się zdarzają). 

   Wyjątkowość pracy Baranowskiego polega na przytaczaniu owych historii, zestawianiu ich z podobnymi z podaniem miejsc występowania, ich częstotliwości i drobną analizą, dzięki czemu z tekstu wyłania się spójna całość. Autor ukazał, że pewne lokalne legendy przewędrowały całkiem spore obszary i w nieco zmienionej formie znalazły się na drugim końcu kraju. Tłumaczyć to można m.in. przeprowadzką części ludności i wpływami z krajów ościennych, jak: Litwa, Ukraina czy Białoruś. Wierzenia w zabobony szybko ewoluowały, np. diabeł mógł przybrać postać szlachcica, fabrykanta, młodzieńca - w zależności od rejonu. Czarownica mogła być pobożną staruszką, samotną wdową, młodszą kobietą czy żoną pana feudalnego. To ludzka wyobraźnia malowała obrazy, próbując wyjaśnić sobie pewne zawiłe sytuacje. Wiadomo, że łatwiej zwalić swoje niepowodzenia i choroby na urok niż na brak higieny i lenistwo. 

   Etnograf przytoczył nie tylko wspomnienia ludzi związane z pomrokami, ale przedstawił też ich potencjalny wygląd, sposoby działania, zachowania, ulubione ofiary i formę obrony przed nimi, a czasem dociekał nawet ich pochodzenia. Dzięki temu strzygonie, zmory, latawce, rusałki czy wiły stały się mniej tajemnicze. Odsłoniły się, stając się bardziej ludzkie. Czemu? Dlatego, że to ludzka fantazja, strach i zawiść budziły te demony do życia i żywiły je. 

   Pod względem merytorycznym jest to książka niezwykle bogata w szczegóły demonologii słowiańskiej, stając się źródłem inspiracji dla współczesnego czytelnika. Jest tu wiele danych statystycznych, przytoczonych historii, analiza naukowa i bogata bibliografia. Dodatkowo książka jest okraszona ilustracjami dot. pomrok. Szkoda tylko, że większość skupia się na diabłach.

  Styl i język Baranowskiego powodują, że książkę czyta się dobrze, choć przy przytaczaniu dokładnych danych statystycznych z wyliczeniem miejscowości można usnąć. To utrudnia nieco odbiór. Lepszym wyjściem byłoby zastosowanie tabel. Zwiększyłoby to przejrzystość tekstu. 

   Od strony redakcyjnej nie jest już tak różowo. Cała masa literówek zniechęca. W ten oto sposób wilkołak stał się wilkotakiem etc., niektóre literki były połknięte/pominięte. W każdej książce może się to zdarzyć, ale tu ich liczna jest całkiem spora, co sprawia wrażenie niechlujstwa.

   Bohdan Baranowski w książce "W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska" dał nam wgląd w wierzenia mieszkańców polskiej wsi XX wieku, będące wspomnieniem dawnych Słowian, uosabiające się w postaci demonów, np. domowików, porońców, upiorów czy zmór. Jest to nieocenione źródło wiedzy etnograficznej, z której da się wiele wyłuskać. Trzeba dać sobie jednak czas na zaznajomienie się z treścią. Nie jest to lektura na jedno posiedzenie, wymaga od czytelnika więcej czasu i być może przemyślenia, czy wciąż gdzieś w naszym otoczeniu nie ma osób, które wierzą w dawne zabobony, co sprawia, że pomroki nadal żyją w nas. Sama znam co najmniej kilka takich osób. Świadczy to o tym, że mentalność Słowian i ich wierzenia wciąż krążą w polskim społeczeństwie i tysiąc lat panowania kościoła nie było w stanie wytrzebić dawnych wierzeń do końca.

   Tamten świat wciąż istnieje, może nieco zapomniany, ale praca taka jak ta i badacze pokroju Baranowskiego są inspiracją dla kultury, co pozwala trwać przeszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz