Recenzje tematycznie

sobota, 3 lutego 2018

2) Dożywocie i Siła Niższa Marty Kisiel

Niezwykła wiadomość. Spadek, po jakimś dalekim krewnym, który może odmienić Twoje dotychczasowe życie. Jedziesz pod wskazany adres. Szukasz, szukasz, a tam... niewielka chatka, w dodatku gotycka z małą wieżyczką, stojąca gdzieś w środku lasu, ledwo trzymająca się pionu, a Ty masz stać się jej właścicielem... 

Tak rozpoczyna się przygoda z Konradem Romańczukiem, którego upodobały sobie siła wyższa i niższa, zwane potocznie przeznaczeniem czy też losem, które uwielbiają stroić sobie z niego żarty. Chatkę, a właściwie Lichotkę, zamieszkują niecodzienni lokatorzy. Są oni nieodłącznym elementem dziedzictwa głównego bohatera. Nieodłącznym i wręcz długowiecznym. Kogóż tam spotkamy? Pedantycznego i nieco naiwnego małego anioła, zwanego Licho, będącego swoistym fundamentem istnienia samej chatki; romantycznego, nieszczęśliwego poetę o samobójczych skłonnościach, widmo Panicza Szczęsnego; genialnego szefa kuchni o co najmniej kilku mackach, wcielenie samej dobroci, Krakersika; wredną, lubiącą wszczepiać swoje pazury w nowego pana w akcie desperacji kotkę, Zmorę oraz niezwykłą puchatą kulkę o morderczych instynktach, Rudolfa Valentino. Ponadto od czasu do czasu do Lichotki lubią zaglądać cztery zielone, oślizgłe utopce, które tylko marzą o kolonizacji łazienki właściciela. Jak na tym tle rysuje się nam postać samego właściciela? Pisarz, copywriter, freelancer, zagubiony w życiu, marzący o chwili oddechu na prowincji. Oj, Konrad nie ma tak łatwo z naszą zgrają. Do tego czasem lubi go odwiedzić zła Carmilla z wiecznie trzęsącą się kulką, zwaną yorkiem. Carmilla... agentka, co uwielbia przyszpilać swojego podopiecznego do muru, by szybciej i więcej pisał. Do tego wyobraźcie sobie miejscową ludność, która lubi od czasu do czasu odwiedzić samotnego sąsiada i wściubić nos w nie swoje sprawy, do tego zasłaniając się pozorną obroną moralności lokalnej społeczności. Tym oto sposobem otrzymujemy kocioł, z którego nigdy nie wiadomo co się wydostanie.

"Dożywocie" Marty Kisiel to książka obfitująca w świetne dialogi, pełne specyficznego, ciętego humoru o ironicznym zabarwieniu. Autorka plastycznie operuje słowami, bawiąc się nimi, wprowadza nas w zupełnie inny świat, który wciąga i nie pozwala się oderwać nawet na chwilę. Tu nie ma miejsca na nudę czy szarą codzienność. Mieszkańcy Lichotki dbają o to, by ich opiekun miał co robić, a my przy okazji ubaw po pachy. Przy tej książce dobra zabawa jest gwarantowana, niejeden raz można wybuchnąć gromkim śmiechem, zwłaszcza przy scenkach ze słodkim Rudolfem Valentino. Najsłodszy futrzak, ale jakże przebiegły i krwiożerczy. Ale to nie jest jedyny aspekt, który powoduje, że "Dożywocie" zapada w pamięci. Z pozoru zabawne sytuacje mają również drugie dno. Ukazują czym jest przyjaźń i rodzina, jak bardzo liczy się wsparcie najbliższych w najtrudniejszych chwilach. Nawet denerwujące zwyczaje czy zachowania jakiegoś  członka rodziny mają swój urok i okazują się wyznacznikiem naszej codziennej rutyny, za którą się tęskni, jeśli tej osoby nagle zabraknie. Tak, macie rację, tu nie zabraknie ani śmiechu, ani wzruszenia. 

"Siła niższa" to kontynuacja znakomitego "Dożywocia". Tu także nie zabraknie nam momentów wzruszających czy zabawnych. Autorka utrzymała podobny poziom humoru, ciętości dialogów, opisów otoczenia. Książkę czyta się równie lekko, szybko i przyjemnie. 
Marta Kisiel serwuje rodzince Konrada Romańczuka przymusową przeprowadzkę na obrzeża miasta. Jak to się skończy? Z czym przyjdzie się im zmierzyć? Jak zaklimatyzują się w miejscu nawiedzonym przez trzy widma importowane prosto z czasów II wojny światowej, praktycznie nieznające polskiego? Jak spodoba im się nowy stróż domowego ogniska w postaci samozwańczego Wikinga, którego matka inspirowała się chyba przygodami Franka Dolasa przy nazywaniu syna? I jak zareagują na nowego anioła w rodzinie? Czym tym razem zaskoczy nas Carmilla? Jak mieszkańcy zareagują na jej nadbagaż? 
Rudolf Valentino i jego klony zaserwują nam ponownie przednią zabawę, Niemcy nie pozostaną obojętni na urok i charyzmę Wikinga, Licho troszkę się nam pogubi we wszystkim, Kondziu popadnie w rutynę codziennego życia, a ponadgabarytowy anioł okaże się co najmniej irytujący. W tej części zatęskniło mi się za dwójką bohaterów z "Dożywocia". Jednak nowi członkowie tej dziwnej rodzinki wypełnili w jakiś sposób pustkę po nich. Książka, zwłaszcza końcówka potrafi wycisnąć nieco łez i daje nam jasną, precyzyjną definicję tego, czym jest prawdziwa rodzina. Nie ta z krwi i kości, ale ta z wyboru.

Bałam się, że autorka nie podoła narzuconemu sobie poziomowi, ale niepotrzebnie. Obydwie książki są godne polecenia nie tylko ze względu na humor, który rozbawia do łez, ciekawą fabułę, dobrze nakreślonych bohaterów, ale także przez przesłanie, które ze sobą niesie.
A co Wy sądzicie o tej serii? Jakie macie skojarzenia z tymi książkami? Może polecicie mi coś w podobnym stylu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz