Recenzje tematycznie

niedziela, 11 lutego 2018

3) "Nomen Omen" Marty Kisiel, czyli słów parę o przeznaczeniu...

Po przeczytaniu "Dożywocia" i "Siły Niższej" Marty Kisiel nie da się obojętnie przejść obok jej kolejnej książki. "Nomen Omen" to jej druga powieść, która jak obiecuje okładka, zawiera dawkę czarnego humoru oraz ducha romantyzmu. Ile w tym prawdy?

Zacznijmy od najważniejszego. Czym jest tytułowy nomen omen? Zgodnie z łacińskim znaczeniem to dosłownie "imię wróżbą", czyli imię ukrywa w sobie znaczenia, informacje o swoim posiadaczu, może być wskazówką co do jego przyszłości. W przypadku książki Kisiel tytuł jest adekwatny co do treści i imiona/nazwiska bohaterów świetnie oddają ich losy.

Główną bohaterką jest Salomea Klementyna Przygoda, potocznie zwana Salką. Kobieta, lat dwadzieścia parę, która pragnie wyrwać się spod skrzydeł rodziców (a zwłaszcza nadgorliwie nadzorującej jej życie emocjonalne matki), uwolnić się od młodszego brata Niedasia (oczka w głowie rodziców) i zacząć żyć samodzielnie. Czyż nazwisko nie zobowiązuje? Za radą babci i przyjaciółki Gaci Salka ucieka przed szarą codziennością do dalekiego Wrocławia, niemieckiego Breslau, gdzie co krok można spotkać ślady przeszłości. Gdzieżby miała podziać się samotna dziewczyna w obcym mieście? A od czego są przyjaciółki? Za sprawą Gaci Salka odnajduje pracę, całkiem przyzwoitą i drogą każdemu książkoholikowi, w księgarni wydziału polonistycznego oraz co najważniejsze, lokum. Dziwnym trafem nie tak łatwo tam trafić, zwłaszcza za pierwszym razem, ponieważ miejscowi lękliwie reagują na poszukiwany adres. Dlaczego? Jakie tajemnice skrywa to miejsce? Czy coś się tam stało? A może mieszka tam jakiś niebezpieczny typ spod ciemnej gwiazdy? Nic bardziej mylnego. Salka trafia do dzielnicy pamiętającej czasy wojny. Jej przyszły dom nie grzeszy nowoczesnością, a w progu wita ją starsza pani, której nieodłącznie towarzyszy... kolorowa, gadająca papuga. Pani Bolesna i Roy Keane, papug (tak, to osobnik płci męskiej, co okaże się bardzo ważne dla wyjaśnienia pewnych zabawnych nieporozumień między Salką, a jej mamą).

Wydawałoby się, że wyrwanie się z rodzinnego gniazda pomoże Salce. Ale cóż... przed rodziną się nie ucieknie. Pewnego pięknego dnia po powrocie z pracy dziewczyna zastała w swoim łóżku... mężczyznę i to nie byle jakiego. Ucieczka z krzykiem do właścicielki posesji i pretensjami w głosie postawiła jegomościa do pionu i zmusiła do dźwignięcia się do pozycji pionowej. Oczom przerażonej Salki ukazał się... Niedaś! I tu zaczyna się główna akcja książki.

Pojawiają się nowe postacie: kserokopie pierwszej Pani Bolesnej, Bartek, asystent profesora i prawdopodobnie doktorant i Basia, niedoszła ofiara mordercy z Breslau, tajemnicze głosy z telefonu. Ich obecność tylko dopełnia treści. Nie ma tu nadmiaru. Autorka serwuje nam zestaw postaci o wyraźnych charakterach, lekko przerysowanych, może lekko karykaturalnych, ale na tym polega ich czar. Nic nie jest ani białe ani czarne. Istnieją cudowne szarości, które powodują, że z nimi nie da się nudzić. Oni gwarantują momentami taką absurdalność, która wywołuje łzy przez śmiech. Dokładnie. Uśmiech nie schodzi z twarzy, kiedy czytamy o łakomstwie najmłodszego Przygody, jego "głębokich" przemyśleniach o życiu i bezpośrednim nazywaniu rzeczy po imieniu. I na dokładkę, kiedy pojawi się Mama Przygodowa, zaczynamy rozumieć lekki rumieniec zażenowania Salki, gdy musi słuchać o swoim życiu intymnym wg projekcji jej rodzicielki.

Czy tylko śmiech towarzyszy nam w trakcie podróży czytelniczej? Autorka serwuje nam na talerzu historię babci Przygody, która nierozerwalnie wiąże się z Wrocławiem i paniami Bolesnymi. Breslau... miasto o mieszano polsko-niemieckiej historii, którego przeszłość odciska piętno także na młodszych pokoleniach, kilkadziesiąt lat po wojnie. Czy koszmary minionych lat mogą powrócić? Czy mogą przybrać cielesną powłokę? Jak się ich pozbyć? Odpowiedź jest tylko jedna. Mogą wrócić i mogą być bardzo niebezpieczne. Jedynym rozwiązaniem jest interwencja sił, w które nie wierzą współcześni. Co Wam mówią nazwy takie jak mojry, parki, rodzanice? Zarówno grecka, rzymska, jak i słowiańska mitologia znała określenie trzech sióstr, które wyznaczały los dziecku, miały wpływ na jego przeznaczenie. Przed tą siłą nie dało się uciec. Jednak co w sytuacji, gdy to nie tylko mit, a prawda? Trzy siostry, które miały dar przewidywania i kierowania ludzkim losem. W środku walczącego Breslau. Czy ich pojedyncze decyzje mogły wpłynąć na kolejne pokolenia? Jak? Czy one także są nieomylne i czy mogą naprawić swoje błędy? W jaki sposób? Z czyją pomocą?
Na powyższe pytania odpowie Wam treść książki, do której zachęcam. Poświęćcie dwa lub trzy popołudnia na wciągnięcie historii Breslau z Przygodami w tle. Warto, bo to nie tylko zabawa, ale i nauka. Warto brać odpowiedzialność za swoje czyny, cieszyć się życiem, nie bać się go i iść śmiało naprzód, bo nie wiadomo co nam los szykuje... dopóki nie spotkamy rodzanic na swojej drodze, które poproszone, mogłyby nam zdradzić małe co nieco na ten temat.

W "Nomen Omen" może nie spotkamy strzyg, utopców ani innych słowiańskich demonów, ale atmosfera tajemnicy, nawet lekkiego kryminału, przemyka po kartach książki. Pozwala się wciągnąć do świata przedstawionego i podążać krok za krokiem za bohaterami, snuć własne przypuszczenia i porównywać je z tym, co rzeczywiste. Ale czy wszystko jest tak realne? Czy za tym nie kryje się jakaś magia? ;)
Moi drodzy, ta książka Marty Kisiel pozytywnie zaskakuje. Z tego miejsca proszę autorkę o kolejne przygody naszych Przygód, nie mniej zabawne i nie mniej absurdalne.

Udanego wieczoru tejże lutowej niedzieli, 
gdy za oknem śnieg nam świat pobielił
i dobrym humorem mróz do okien przyszpilił :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz